Temat: Połączenia z Warszawą
Jacek J.:
Tomek Usarek:
Amortyzacje celowo pomijam.
Mimo, żem finansista, prywatnie (jak wiekszosc zreszta) interesują mnie bezpośrednie przepływy pienieżne a niekoniecznie koszty w kategorii księgowej.
Rozdzielmy dwie rzeczy controlling i księgowość.
Tego akurat w mojej opinii rozdzielić się do końca nie da, gdyż są to dziedziny bezwzględnie powiązane.
Myślę, że powinniśmy przede wszystkim rozdzielić rachunek ekonomiczny stosowany w firmie z rachunkiem ekonomicznym stosowanym prywatnie.
W momencie, gdy wymieniasz utratę wartości, a w drugiej części zdania powołujesz się na zakup lub spłatę finansowania, to mamy tu pomieszanie z poplątaniem.
Albo rozpatrujemy to gotówkowo (czyli rozważamy zakup - niezależnie czy jednorazową płatnością, czy finansowaniem zewnętrznym / spłata źródła finansowania) albo bierzemy pod uwagę amortyzację (i deprecjację razem - bardzo ciekawie ujęli to Amerykanie, rozdzielając amortization od depreciation).
Będę stał na stanowisku, że dla osoby prywatnej potocznie "kosztem" jest to, co bieżąco wydaje. Osoba prywatna nie rozpatruje "kupiłem rok temu samochód, i wciąż ponoszę jego koszty w postaci amortyzacji i utraty wartości". I - przynajmniej ja - taki "prywatny" rachunek tutaj przedstawiłem.
Owszem, z zarządczego profesjonalnego punktu widzenia jest to w pewnym sensie oszukiwanie samego siebie, myślę jednak, że do słowa "oszukiwanie" trzeba mieć dystans. Niektórzy uznaliby to jako oszukiwanie, inni przyjęli świadomie, że interesuje ich tylko cashflow.
Inne koszty, które wymieniłeś - opony, oleje, płyny hamulcowe, ubepieczenia - najczęściej TAK CZY INACZEJ musisz ponieść mając samochód, więc - w mojej opinii rozpatrując sprawę zgodnie z ww. prywatnym podejściem - bezpośrednim WYDATKIEM związanym z dojazdem jest zatankowanie "do pełna" :)
Jako kontrolingowiec oczywiście rozumiem Twoje "zboczenie" - masz rację rozpatrując "dojazd do Wawy" pod kątem analizy opłacalności projektu (he he) i biorąc pod uwagę wszystkie elementy, jednak nie próbowałbym "przekonywać" wszystkich do kontrolingowego podejcia w sprawach prywatnych jest z góry skazane na porażkę.
Mimo bycia finansistą i kontrolingowcem - prywatnie jestem CZŁOWIEKiEM i niejednokrotnie tak właśnie, po ludzku i cashowo traktuję kupowanie i wydawanie pieniędzy.
Zauważ, że ludzie jako osoby prywatne raczej nie rozpatrują swojego budżetu domowego pod kątem wyniku finansowego, tylko utrzymania płynności :)
Tomek Usarek edytował(a) ten post dnia 08.03.08 o godzinie 09:37