Filip Stankiewicz doradca klienta
Temat: Podwyżki cen biletów - kompromitacja rządzącej Gdańskiem PO
Na sesji Rady Miasta Gdańska w dniu 17 lutego 2011 radni zajęli się projektem podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej. Przygotowałem w tej sprawie protest podpisany przez 250 osób (link pod tekstem), o którym informował „Dziennik Bałtycki”, dlatego pofatygowałem się do siedziby RMG, aby zobaczyć jak władze miasta i wspierający je radni PO będą bronić swój projekt. Obserwacja tego wydarzenia budziła niesmak z wielu względów – braku organizacji, poziomu merytorycznego, a także zachowania wiceprezydenta Gdańska Macieja Lisickiego i radnych rządzącej koalicji.Na wstępie wiceprezydent Lisicki przedstawił uzasadnienie podwyżki, a właściwie porównanie cen biletów w Gdańsku w porównaniu z kilkoma największymi miastami w Polsce. Szef Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości Wiesław Kamiński powiedział, że był to czas stracony, gdyż nie poznaliśmy żadnego argumentu za podwyżką. Bo czy cokolwiek wynika z faktu, że cena jednego rodzaju biletu jest na trzecim miejscu, a innego na szóstym wśród wybranych miast? Czy źle byłoby mieć efektywną firmę obsługującą przewozy i w efekcie najtańsze bilety? Jak zauważył wiceprzewodniczący Klubu Radnych PiS Kazimierz Koralewski tańsze bilety i niskie inne opłaty wzmacniają konkurencyjność miasta w oczach mieszkańców i inwestorów, a nie widać aby władze Gdańska miały to na uwadze.
Radni mimo dopytywania kilka dni przed sesją o wzrost kosztów paliwa, pensji i kilku innych danych w Zakładzie Komunikacji Miejskiej w Gdańsku nie uzyskali tych informacji od władz miasta. Jak wspomniałem nie było ich również w uzasadnieniu wiceprezydenta Lisickiego, dopiero na wyraźne żądanie radnych PiS o informację z czego wynika tak wysoka podwyżka wiceprezydent oddał głos dyrektorowi wydziału gospodarki komunalnej UM w Gdańsku Dmitrisowi Skurasowi, który podał bardziej dokładne dane. Jednak radni nie mieli możliwości przeanalizowania tych danych przed sesją, nie dostali ich nawet na piśmie – to ewidentne utrudnienie pracy radnych nie przybliża nas do dojrzałych demokracji, a wręcz przeciwnie. Było to zresztą powodem przedłużenia obrad, dyrektor Skuras poinformował o 11% wzroście cen paliwa, zaś jeden z radnych miał informację od urzędniczki, że koszt ten wzrósł jedynie o 4,5%. Po kilku minutach wyjaśniło się, że to były dane obejmujące różne okresy – dostarczenie radnym danych na piśmie zapobiegłoby tego typu mało poważnym incydentom.
Wiceprezydent Lisicki uznał, że „grzebanie się” w kosztach ZKM nie jest rolą radnych, mimo że wzrost kosztów firmy jest bardzo szybki. Powoływał się także na umowę urzędu miasta z ZKM, która - jak wynikało z jego słów - związała ręce władzom miasta. Tymczasem ZKM jest w 100% własnością miasta Gdańska i jak chwali się na swojej stronie internetowej „największą firmą komunikacyjną na Pomorzu”. Radni miasta nie tylko nie mogą w świetle prawa kontrolować tak dużej spółki miejskiej, ale są zniechęcani nawet do dyskusji o tej spółce przez wiceprezydenta miasta. Trudno uwierzyć w słowa Macieja Lisickiego, bo to by znaczyło, że prezydent Gdańska niemal nie ma wpływu na podległą sobie spółkę, nie może także wymienić jej zarządu. Zachowanie wiceprezydenta Macieja Lisickiego stawia go moim skromnym zdaniem w gronie najgorszych urzędników III Rzeczpospolitej. I nie chodzi tylko o poziom argumentacji, ale także sugestię, że radni opozycji dla zasady są przeciwko projektom rządzących Gdańskiem czy stwierdzenie, że przed podpisaniem umowy z firmą „Renoma”, która kontroluje bilety w Gdańsku obywatele, mieszkańcy, „nasi sąsiedzi” okradali miasto na 18 milionów złotych. Oczywiście poza stylem wypowiedzi nie da się udowodnić, że wzrost dochodów z biletów był zasługa jedynie działania tej firmy.
Lepsza kontrola ZKM jest bardzo ważna biorąc pod uwagę, że prywatne linie na przykład z Gdańska do Pruszcza Gdańskiego mają taką samą cenę biletów jednoprzejazdowych jak autobusy ZKM, ale nie mają prawie 50% dotacji z budżetu Gdańska, którą otrzymuje ZKM (fakt ten wskazał radny PiS Krzysztof Wiecki). To oczywiście nie znaczy, że ZKM mógłby być prawie dwukrotnie bardziej efektywny, ale pokazuje jakie rezerwy są w tym ogromnym przedsiębiorstwie.
Ciąg dalszy:
http://filipstankiewicz.nowyekran.pl/post/3287,podwyzk...
Polecam również ożywioną dyskusję w której odpowiadam na pytania i wątpliwości internautów, w tym urzędnika Urzędu Miasta Gdańska (w sumie 49 komentarzy).
Zwracam uwagę zwłaszcza na moje odpowiedzi na argument, że podwyżka ma służyć ujednoliceniu cen biletów w Aglomeracji Trójmiejskiej – tymczasem dla władz naszego miasta ważniejsze powinny być dobro miasta i obywateli, zwłaszcza że Gdańsk jako pierwszy podejmuje tę decyzję i przy dobrej woli udałoby się ujednolicić ceny biletów na niższym poziomie. Argumenty przeciw tak wysokiej podwyżce mają znacznie większą wagę niż argument o rzekomo znaczących korzyściach z ujednolicenia cen biletów – a przecież większość Gdańszczan porusza się komunikacją miejską głównie po terenie Gdańska, a ludzie często jeżdżący do ościennych gmin nie mają większych problemów z zakupem biletów. Władze Gdańska powinny oszczędniej wydawać pieniądze podatników (znacznie mniej mogły kosztować hala Ergo Arena, stadion na Euro 2012 czy ECS, bezsensowne było na przykład zwężenie ulicy Kartuskiej na co skarżyli się m.in. kierowcy karetek), a dopiero później zwiększać ceny biletów komunikacji miejskiej, której popularyzacja miała być priorytetem ekipy prezydenta Pawła Adamowicza. Działania tak sprzeczne z celami władz Gdańska budzą wątpliwości co do racjonalności ich rządów.
http://www.mmtrojmiasto.pl/blog/entry/7120/PODPISZ+PRO...
Filip Stankiewicz