Jakub
Łoginow
Nie ma kangurów w
Austrii
Temat: Warszawocentryzm czy kraj wielu stolic?
Dominik Spychalski:
Ja rozumiem ten temat po prostu tak, że pan Jakub zatęsknił do czasów kiedy stolicą Polski był Kraków i chciałby teraz aby maksymalnie dużo urzędów centralny mieściło się w tym mieście.
Ja swojej przyszłości nie wiążę z Krakowem, więc trop jest błędny. Zresztą, nie chodzi mi koniecznie o robienie rewolucji. Aby przenieść siedzibę NBP, Giełdy, Poczty Polskiej czy Sądu Najwyższego do innego miasta niż stolica, wcale nie trzeba zmieniać konstytucji ani uchwalać żadnej ustawy.
Poza tym, poza Warszawą jest taniej. Przenosząc urząd centralny do Krakowa, Gdańska, Bydgoszczy czy Wrocławia, można o połowę mniej zapłacić za nieruchomość i o jedną trzecią mniej płacić urzędnikom, a i tak będą oni zarabiali realnie więcej niż gdyby mieszkali w drogiej stolicy.
To również szansa na pełniejsze wykorzystanie potencjału intelektualnego kraju.
Aby nie robić rewolucji, wystarczy wprowadzić prostą zasadę: rezygnujemy z automatyzmu przy powoływaniu lub przekształcaniu nowych instytucji centralnych. Do tej pory było tak, że gdy powołaliśmy np. IPN, to nikt się nie zastanawiał, jakie miasto ma być jego siedzibą. Chodzi o to, by się przynajmniej zastanowić. Państwo powinno w takich wypadkach proponować kilka lokalizacji i ogłosić konkurs. Niech wygra najlepsze miasto. Niech nawet w większości przypadków wygrywa Warszawa, ale nie z automatu, nie tak bezrefleksyjnie.