konto usunięte

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Jaką mamy kadrę pedagogiczną, takich mamy uczniów i studentów. Czy to do końca prawda? Ilu z tych wykładających kupiło sobie prace lub dyplom? Czy kupowanie prac magisterskich jest etyczne, a co za tym idzie czy ci, którzy je piszą za konkretna gotówkę też się z etycznością lekko nie rozminęli? czy usprawiedliwieniem jest, że staje się to zjawiskiem powszechnym i jaki ma to wpływ na fachowość osób z wyższym wykształceniem i ich poziom wiedzy zawodowej opieczętowanej pieczęcią wyższej uczelni i stosownym tytułem przed nazwiskiem? Bardzo jestem ciekawa Waszych opinii.

A swoją drogą, wg cennika podanego w artykule (link poniżej) ceny są zastraszająco niskie. Tak niskie, że aż trudno uwierzyć, by prace nie były przekopiowywane z internetu. A to z kolei niesie słuszne podejrzenie, że tak naprawdę mają zerową wartość naukową.

http://biznes.onet.pl/magister-za-poltora-tysiaca-wypr...
Piotr K.

Piotr K. "Żyj i daj żyć
innym"

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

zawsze sie dziwilem ze papierek ceni sie bardziej niz praktyczne doswiadczenie
Magdalena Kujawa

Magdalena Kujawa spec. ds.
administracyjno-biur
owych

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

I to może być początek dyskusji nad sensem pisania pracy zamiast przygotowania egzaminu sprawdzającego znajomość zastosowania wiedzy w praktyce, takie case study czy jakkolwiek to nazwać.

Praca licencjacka czy magisterska na wielu kierunkach jest tylko przepisaniem opinii wielu osób innymi słowami, ewentualnie z opisem przeprowadzonych "badań".
Czy naprawdę komuś, kto ma umieć zarządzać zespołem jest potrzebna umiejętność napisania 60-80 stron pracy?

konto usunięte

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Ja już kiedyś poruszałem ten temat.
Nie da się ukryć, że wraz z umasowieniem szkolnictwa wyższego znacząco spadła jego jakość kształcenia, prywatne uczelnie prowadzące najtańsze kierunki (czyli zazwyczaj humanistyczne) z dojeżdżającymi wykładowcami, dla których to był 2 czy 3 etat zrobiły swoje...

Kiedyś mało komu myślę, że przyszłoby do głowy, by zlecić komuś napisanie pracy magisterskiej. Poza tym kiedyś (w bardzo niewielu przypadkach obecnie) promotor znał swoich magistrantów i na bieżąco miał wgląd w postępy ich pracy, więc dużo trudniej było nagle wyciągnąć takiego gotowca, promotor by się zorientował.

Dziś w wielu miejscach trudno na taką współpracę z promotorem liczyć.
Jeśli praca magisterska, która miały być wyrazem (i egzaminem) zdobytej wiedzy i nabytych umiejętności staje się fikcją, to nie dziwię się, że pojawiają się pomysły, by ją zlikwidować.
W moim Instytucie oprócz pytań z pracy zawsze były pytania dotyczące wiedzy ze studiów, obecnie (od tego roku) jest lista zagadnień, która zawiera podstawowe problemy ze wszystkich obowiązkowych przedmiotów na studiach. I student musi się wykazać wiedzą z tychże.
Poza tym zdecydowana większość prac w moim Instytucie ma charakter empiryczny, trzeba zatem wykazać się wiedzą merytoryczną z danego zagadnienia, metodologiczną i umiejętnością przeprowadzenia takich badań, jak również umiejętnością postawienia problemu, opisania go, zaplanowania badań i opisania ich, zinterpretowania i sformułowania poprawnych wniosków. Te wszystkie umiejętności są potrzebne w pracy psychologa, który m.in. prowadzi w swojej działalności zawodowej badania diagnostyczne, ale tez inne badania (selekcyjne, rynku, marketingowe).

Być może są takie dziedziny, gdzie pisanie pracy licencjackiej/magisterskiej polega tylko i wyłącznie na przepisywaniu książek (za pomocą słownika wyrazów bliskoznacznych, jak to kiedyś pokazano na demotywatorach), w takich przypadkach rzeczywiście lepiej byłoby po prostu zorganizować egzamin z wiedzy, którą absolwent danego kierunku powinien posiadać, a tam gdzie się da i jest to możliwe, również egzamin praktyczny.

konto usunięte

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Jest dosyć oczywiste że szkolnictwo może być albo egalitarne albo elitarne. Albo będzie więcej studentów i spadnie poziom studiów, albo poziom jest wyższy ale liczba studentów spada.
Dzisiejszy poziom studiów to nie tylko efekt umasowienia studiów ale także zbyt małych nakładów finansowych. Efekt będzie widoczny w następnej generacji
Piotr Szczotka

Piotr Szczotka Dyplomowany
masażysta Bodyworker

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Problem w tym, iż nawet jeśli student na poziomie pracy licencjackiej ma niezłe doświadczenie, chce napisać ciekawszą pracę to mu nie pozwalają. Kilkakrotnie spotkałem się z tym tematem u znajomych którzy po świetnych ongiś szkołach medycznych (zespoły szkół medycznych 2 lata) poszli dalej na studia licencjackie. Napisali świetne prace, ale je odrzucono bo...... no właśnie, były za mądre, lub promotorzy byli totalnymi teoretykami, a licencjackie w sumie mają być przede wszystkim analizą tekstu, itd.
Niepraktykujący wykładowcy to osobny temat.

Jednak różnie to bywa, w kilku miastach na czoło wychodzą właśnie prywatne szkoły, a nie państwowe ze skostniałymi układami.
Podstawa na dobrych uczelniach za granicą to właśnie wykładowcy wizytujący o których się zabiega. To tylko przykład, a nie gloryfikacja :)

Nie dyskutowałbym przez pryzmat czy prywatne uczelnie czy państwowe są lepsze, bo właśnie wiele uznanych uczelni na świecie to uczelnie prywatne.

Narzekanie na uczelnie? Zobaczcie jak prace i wykłady traktują czasem sami studenci :)
O przyczynach i skutkach trudno dyskutować.
Wszak parcie na mgr i robienie z każdego kierunku nauki studiów wyższych, wykładowcom zapewnienia etaty.
Czy nie tak?

:)

konto usunięte

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Piotr Szczotka:

Nie dyskutowałbym przez pryzmat czy prywatne uczelnie czy państwowe są lepsze, bo właśnie wiele uznanych uczelni na świecie to uczelnie prywatne.
:)

Nie chodzi o to, które lepsze, a które gorsze tylko o to, że tych uczelni jest po prostu za dużo. Skutkiem tego właściwie każdy kto ma maturę może zostać studentem. Jak nie jednej to innej uczelni. Może również studiować tak długo jak mu się chce, opłacając każdy kolejny semestr nauki. W praktyce oznacza to, że nawet najgorszy jełop jest sobie w stanie kupić tytuł. Tak to widzę w dużym uproszczeniu.
Marcin Południkiewicz

Marcin Południkiewicz Gotowy na wszystko.

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Czasami co do wiedzy przypomina mi to wtłaczanie danych na dysk twardy.
Kogo dany temat interesuje to zapamięta choćby z encyklopedii.
Jak nie to choćby nie wiem jak wkuwał to po skończeniu szkoły mu wyleci wszystko.
;)

konto usunięte

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Dla porządku dodaję, po długim zastanowieniu, iż naprawdę mam w poważaniu osoby, które za kasę komuś pracę piszą. Miałam na ten temat bardzo osobiste przemyślenia i mogę wyznać śmiało, iż kiedyś wydawało mi się to nie aż tak naganne jak teraz i usprawiedliwiałam tych, którzy ten proceder uprawiają tym, że mieli świadomość, iż jak nie oni, to znaleźli by się inni, bo taki student, który kupuje sobie pracę podchodzi do tego "konsumcyjnie" tzn. praca ma być dobra, merytoryczna i stosunkowo niedroga. A od kogo sie jąkupi, to rzecz bez znaczenia.Joanna C. edytował(a) ten post dnia 02.12.10 o godzinie 00:08
Marcin Południkiewicz

Marcin Południkiewicz Gotowy na wszystko.

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

A w razie czego znajdzie gotowca w necie.

konto usunięte

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Marcin Południkiewicz:
A w razie czego znajdzie gotowca w necie.

Właśnie, ale chyba jednak rzadziej, bo ryzyko, że ktoś z uczelni się połapie jednak większe. Słyszałam natomiast nie tak dawno teorię, że zdarzają się tacy promotorzy, którzy w ogóle nie czytają prac swoich studentów i wtedy taka operacja byłaby dla studenta bardzo ekonomiczna. Zero wydanej kasy, zero inicjatywy własnej w tym zakresie, ale praca oddana i przyjęta. Jak to ktoś powiedział: http://żenada.plJoanna C. edytował(a) ten post dnia 02.12.10 o godzinie 00:24

konto usunięte

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Joanna C.:
Dla porządku dodaję, po długim zastanowieniu, iż naprawdę mam w poważaniu osoby, które za kasę komuś pracę piszą. Miałam na ten temat bardzo osobiste przemyślenia i mogę wyznać śmiało, iż kiedyś wydawało mi się to nie aż tak naganne jak teraz i usprawiedliwiałam tych, którzy ten proceder uprawiają tym, że mieli świadomość, iż jak nie oni, to znaleźli by się inni, bo taki student, który kupuje sobie pracę podchodzi do tego "konsumcyjnie" tzn. praca ma być dobra, merytoryczna i stosunkowo niedroga. A od kogo sie jąkupi, to rzecz bez znaczenia.Joanna C. edytował(a) ten post dnia 02.12.10 o godzinie 00:08

Tak mówią Ci, co te pracę piszą - typowa racjonalizacja, usprawiedliwienie siebie - ściąganie z siebie poczucia winy. "I tak ten ktoś by pracę kupił, jeśli nie ja mu napiszę, to napiszę mu ktoś inny, to dlaczego to ja mam na tym nie zarobić?". I przez takie myślenie interes kwitnie, bo coraz więcej osób bardzo chętnie podejmuje się pisania, czy raczej produkowania wszelakich prac.
Poniekąd jest to konsekwencja tego, że czują się oszukani przez system. Bo mówiono im, że mają się uczyć i to droga do sukcesu, kariery, pieniędzy, pozycji społecznej. Kończą studia i okazuje się, że nie ma dla nich pracy, mogą iść na kasę do supermarketu albo wyjechać za granicę do prac fizycznych. Więc mogą się mścić na systemie - skoro wykształcenie, tytuł nic nie znaczy, to czemu nie dokładać się do tego, że tak rzeczywiście jest. Skoro dyplom tak naprawdę w życiu nie ma znaczenia, to co w tym złego, że komuś pracę napiszą? I znów czują się usprawiedliwieni.

konto usunięte

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Daniel D.:
Joanna C.:
Dla porządku dodaję, po długim zastanowieniu, iż naprawdę mam w poważaniu osoby, które za kasę komuś pracę piszą. Miałam na ten temat bardzo osobiste przemyślenia i mogę wyznać śmiało, iż kiedyś wydawało mi się to nie aż tak naganne jak teraz i usprawiedliwiałam tych, którzy ten proceder uprawiają tym, że mieli świadomość, iż jak nie oni, to znaleźli by się inni, bo taki student, który kupuje sobie pracę podchodzi do tego "konsumcyjnie" tzn. praca ma być dobra, merytoryczna i stosunkowo niedroga. A od kogo sie jąkupi, to rzecz bez znaczenia.Joanna C. edytował(a) ten post dnia 02.12.10 o godzinie 00:08

Tak mówią Ci, co te pracę piszą - typowa racjonalizacja, usprawiedliwienie siebie - ściąganie z siebie poczucia winy. "I tak ten ktoś by pracę kupił, jeśli nie ja mu napiszę, to napiszę mu ktoś inny, to dlaczego to ja mam na tym nie zarobić?". I przez takie myślenie interes kwitnie, bo coraz więcej osób bardzo chętnie podejmuje się pisania, czy raczej produkowania wszelakich prac.
Poniekąd jest to konsekwencja tego, że czują się oszukani przez system. Bo mówiono im, że mają się uczyć i to droga do sukcesu, kariery, pieniędzy, pozycji społecznej. Kończą studia i okazuje się, że nie ma dla nich pracy, mogą iść na kasę do supermarketu albo wyjechać za granicę do prac fizycznych. Więc mogą się mścić na systemie - skoro wykształcenie, tytuł nic nie znaczy, to czemu nie dokładać się do tego, że tak rzeczywiście jest. Skoro dyplom tak naprawdę w życiu nie ma znaczenia, to co w tym złego, że komuś pracę napiszą? I znów czują się usprawiedliwieni.

Tak, i powstaje takie samonapędzające się koło. Może należałoby gdzieś kiedyś powiedzieć w końcu NIE i wziąć się zarówno za nieuczciwych kupujących jak i sprzedających. Może wtedy mielibyśmy mniej obronionych magistrów, ale przedstawialiby oni sobą wyższy poziom społeczny, moralny i zawodowy...
Może należałoby zmienić system obron tych prac? Naprawdę nie wiem... Jednak jest wszystko pójdzie w dotychczasowym kierunku to już niedługo dyplom i tytuł magistra będzie znaczył tyle, co 10 lat temu matura, co chyba już staje się rzeczywistością.
Ale tu wychodzi ze mnie idealistka, a wszyscy wiemy,że Wisły się raczej zawrócić nie da, więc...uważam, że są to typowo akademickie rozważania nad wyższością Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Smutne, ale prawdziwe...
Marcin Południkiewicz

Marcin Południkiewicz Gotowy na wszystko.

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Mi się wydaje, że sprzedajacy chcą tylko zarobić a już czy to złe czy dobre jest im wszystko jedno.
Swoją drogą jeśli człowiek się stara i pisze a potem papierek nic mu nie daje?
Owszem, zrobił i doszedł do tego sam, że zdał ten egzamin, ale co dalej?
Pracodawca weźmie pod uwagę to, że musiał się nieźle nagimnastykować by mieć ten papier?
Zazwyczaj nie. Przy scenografiach itp. w Teatrach pracują ludzie bez ASP i w ogóle jakiejkolwiekplastycznej.
Żadni malarze a malarze z kolei są bez pracy. Czy to pos zkole plastycznej czy studiach.
Jaj mam 3 zawody i moz ejstem dla potencjalnego szefa za elastyczny?
Ale są ludzie i z jednym zawodem a po studiach i też z pracą nielekko.
To już sama satysfakcja z napisania samodzielnie pracy nie wsytarczxa.
Satysfakcją sie nikt jeszcze nie najadł.
Pamiętam jak dziś jak się przygotowywałemi pisałęm i..komisja po ierwszych 3 słowach nie chciała dalej słuchać.
Pewnie za bardzo się przyłozyłem.
Nie wiem po co pisałem jak nie istotne było to, że się wyuczyłem i czego.
Z jednej strony nie chcieli słuchać bo widzieli pelne przygotowanie a z drugiej w sumie starałem się tylko po to by zdobyć ten papierek i skoćńzyć szkołę i wkuwałem mnóstwo niepotrzebnej mi wiedzy by się nią nei wykazać nawet na obronie.
A praca pewnie trafi do szuflady..nie wierzę, ż ezostanie kiedykolwiek opublikowana. Aż sam sie sobie dziwię, że tak głęboko wszedłem w temat.
Zatem czego dowodem ma być taka praca?
Dowodem, że człowiek jak chce to się wykuje?
Ale pracodawca nie będzie już uczył i patrzył czy czlowiek to szybko wykuje, ale już musi on coś umieć.
Co zatem zostaje wtedy z umiejętnosci wykucia na zawołanie?
Aplikując na dane stanowisko zawsze wychodze z założenia, że tylko tam, gdzie moja wiedza jest całkowicie wystarczająca by tam pracować.
Ok, mogę się wykuć na rozmowę kwalifikacyjną np. z baz danych.
Ale co jak dnia następnego to wszystko wyleci bo jednak mnie to az tak nie kręci?
Jakby mnie to kręciło to wiedzaiłbym wszystko znacznie wczęsniej i nie musiałbym się kuć.
I mimo, że nie polega to na pisaniu pracy dyplomowej czy magisterskiej to byłoby oszukiwaniem siebie, że idę do pracy, którą potrafię.
Jak już wcześniej psiałem pracodawca nie będzie czekał aż sie wyrobisz albo nauczysz.
Już trzeba umieć!
Zatem konkludując z napisania pracy nie ma chleba a ona sama popadnie w odmęty zapomnienia. Po co w ogóle zatem ona?
Dodam, że nie każdy co zdał maturę jest dojrzały na prawdę.
Pracy ona tak samo nie gwarantuje.
Ja z pewnego jezyka na maturze mogłem mieć 6-kę.
Zrezygnowałem a czy słusznie?
Teraz uczę się innego a tamten wyleciał mi z glowy co owszem nie zmienia faktu, że z 4-5 razy szybciej sobie go przypominam niż uczą się go początkujący(miałem możliwość sprawdzenia).
Ale jeśli chodzi o całki itp. z matematyki to wybaczcie..nic nie kojarzę.
Ale maturę mam jako dowód posiadania między innymi i tej wiedzy.
Marny dowód, nic nie znaczące i nie wnoszące prace(nigdy nie opublikowane itp.).
Po co to wszystko ja się pytam?
A ludzie już wola zapłacić i np. już szukać pracy albo przygotowywać się na studia zwykłe czy podyplomowe niż się z tym użerać.
Pod tym względem ja nieco rozumiem sytuację, chcoiaż oburza ona, gdyż to nie jest do końća wtedy tak, że ktoś skończył daną szkołę dzięki własnym działaniom.
Za rónei nieetyczny uważam w sumie fakt, że polskie szkolnictwo ma się zwykle nijak do rzeczywistości na rynku pracy.
To, że ludzie nie tylko jakaś wiedzę przyswajają(o ile to robią) co uczą się kombinować jak w końcu "tą budę" skończyć i jak najszybciej szukać pracy.
Jak coś człowieka nie kręci to nie beędzi z tego żył choćby napisał na day temat elaborat na 2000 stron. A jeszcze gdyby chociaż został wydany a tu nic.
A dość ciekawe tematy pruszałem..i pewnie nikt ich nie przeczyta.
Zatem jakie wnioski?Marcin Południkiewicz edytował(a) ten post dnia 02.12.10 o godzinie 10:38
Magdalena Kujawa

Magdalena Kujawa spec. ds.
administracyjno-biur
owych

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Ciekawy punkt widzenia przedmówcy :)

Ale może rzeczywiście coś w tym jest, że skoro system kształcenia jest skostniały i pisanie pracy dla pisania pracy jest bez sensu,
to może właśnie ludzie, którzy kombinują, a zaoszczędzony czas poświęcają na coś innego (np. zdobywanie praktycznego doświadczenia) powinni zostać docenieni przez potencjalnego pracodawcę?

W końcu chodzi o to, żeby zrobić i zarobić, a nie żeby się narobić niepotrzebnie.
Mój brat nosi koszulkę z napisem: work smarter not harder.

konto usunięte

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Marcinie, a próbowałeś swoją pracą mgr kogoś zainteresować? Może mogłaby być opublikowana? Robiłeś coś w tym kierunku?

Ja ze swojej pracy magisterskiej napisałem artykuł popularnonaukowy, za który w dodatku mi zapłacono:) Za artykuły naukowe nikt nie płaci, nieraz jeszcze trzeba zapłacić za to, by artykuł został wydrukowany - co staje się coraz częstsze np. płaci się horrendalne kwoty za udział w konferencji, ponieważ za te pieniądze potem wydaje się publikację, ostatnio pojawią się przez to 2 możliwości uczestniczenia w konferencji: droższa z publikacją i znacznie tańsza bez publikacji, o dość kuriozalnej możliwości publikacji pokonferencyjnej bez udziału w konferencji nie wspominając.

Wg mnie wiele prac magisterskich nie jest publikowanych, ponieważ są po prostu słabe, odtwórcze i nic nie wnoszące. Są pisane, by napisać co od razu się rzuca w oczy. I gdyby trafiły do zewnętrznej recenzji to zostałyby odrzucone.
Poza tym, mam wrażenie, że większość studentów/absolwentów w ogóle nie jest zainteresowana publikowaniem swojej pracy (być może cieszą się, że ją obronili i nie chcą jej więcej na oczy widzieć). Stąd jest to marnowanie i czasu i energii, w niektórych dziedzinach (np. wiem, że tak jest na chemii na UW) większość prac mgr jest publikowanych, bo skoro ktoś robi jakaś pracę (badawczą), która siłą rzeczy musi być sensowna i coś z niej wychodzi, to głupotą byłoby wkładanie tego do szuflady. Natomiast w szeroko rozumianej humanistyce niestety w wielu dziedzinach, mam wrażenie, że pisanie pracy polega tylko i wyłącznie na przepisywaniu książek (bo nie robi się badań, analiz) za pomocą słownika bliskoznacznego i wtedy wiadomo, że taka praca niewiele wnosi i nie ma po co jej publikować, skoro wszystkie informacje w niej są i tak opublikowane już w uznanych książkach.
Być może właśnie to by pomogło. By zobligować do publikacji, jeśli praca jest dobra, czy chociaż poprawna, to powinna przejść rzetelną recenzję i tylko takie prace powinni być akceptowane.
A tak często jest, że niestety promotor godzi się na słabą pracę i student również, bo oboje nie widzą w takiej pracy większego sensu. Szkoda, bo mogłoby powstawać wiele wartościowych prac i dla nauki to naprawdę mógłby być dobre źródło napływu informacji. Ale wtedy trzeba traktować pisanie pracy poważnie.
A coraz częściej zdarza się, że ludzie raczej udają, że studiują niż rzeczywiście studiują, tylko dyplomy pozostają prawdziwe, ale jak widać są już coraz mniej warte. Bo czego potwierdzeniem dziś jest dyplom?

Moja praca przykładowo była powyżej standardów dla pracy magisterskiej, zrobiłem w niej znacznie więcej niż wystarczy by tego typu prace napisać. Dlatego liczę, że artykuł naukowy z niej zostanie przyjęty do druku i że mój wysiłek nie pójdzie na marne.
Marcin Południkiewicz

Marcin Południkiewicz Gotowy na wszystko.

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Daniel D.:
Marcinie, a próbowałeś swoją pracą mgr kogoś zainteresować? Może mogłaby być opublikowana? Robiłeś coś w tym kierunku?
Mam ze 3 dyplomowe.
A pełne wersje trzymają szkoły, u mnie to jakieś w w strzępach notatki.
NAwet nie wiem gdzi esą, może mama wywaliła.

Ja ze swojej pracy magisterskiej napisałem artykuł popularnonaukowy, za który w dodatku mi zapłacono:)
No widzisz.
Może znajdę jakąś pełną wersję, ale na razie nic z tego.
Za artykuły naukowe nikt nie płaci, nieraz jeszcze trzeba zapłacić za to, by artykuł został wydrukowany - co staje się coraz częstsze np. płaci się horrendalne kwoty za udział w konferencji, ponieważ za te pieniądze potem wydaje się publikację, ostatnio pojawią się przez to 2 możliwości uczestniczenia w konferencji: droższa z publikacją i znacznie tańsza bez publikacji, o dość kuriozalnej możliwości publikacji pokonferencyjnej bez udziału w konferencji nie wspominając.
Słyszałem, że istnieją szkoły co same wydają..

Wg mnie wiele prac magisterskich nie jest publikowanych, ponieważ są po prostu słabe, odtwórcze i nic nie wnoszące.
A przez to marnują się te lepsze(wszystko jest odtwórcze bo na bazie wiedzy już osiągalnej(biblioteki itp.).
A mimo to powstała wspaniała ksiażka o kolorach(336 stron), facet spedził 30 lat szukając różnych źródeł na temat(więc też odtwórczo).
Wiele bym dał by ją mieć.
Są pisane, by napisać co od razu się rzuca w oczy. I gdyby trafiły do zewnętrznej recenzji to zostałyby odrzucone.
Wszystkie? Jesteś pewien?
A może tam gdzie uczeń sie postarał i napisał coś porządnego i dobrego mogłoby zostać przyjęte?
Poza tym, mam wrażenie, że większość studentów/absolwentów w ogóle nie jest zainteresowana publikowaniem swojej pracy (być może cieszą się, że ją obronili i nie chcą jej więcej na oczy widzieć).
Trudno się dziwić bo u nas nauka to bardziej przykry i niewiele wnoszący obowiązek(wiele tej wiedzy można zaczerpnać z encyklopedii i publikacji naukowych - pasjonat do nich dotrze nawet bez szkoły a tą, która tam ma poznać w dużej mierze nie obchodzi pracodawcy; więc uczy się czegoś co pracodawca ma w nosie, dojrzałości nie zapewnia, i jak nie interesuje to i tak wyleci z głowy).
Stąd jest to marnowanie i czasu i energii, w niektórych dziedzinach (np. wiem, że tak jest na chemii na UW) większość prac mgr jest publikowanych, bo skoro ktoś robi jakaś pracę (badawczą), która siłą rzeczy musi być sensowna i coś z niej wychodzi, to głupotą byłoby wkładanie tego do szuflady.
Moja była sensowna.
Pisałem o kwaśnych opadach mocno bazując na chemii.
Natomiast w szeroko rozumianej humanistyce niestety w wielu dziedzinach, mam wrażenie, że pisanie pracy polega tylko i wyłącznie na przepisywaniu książek (bo nie robi się badań, analiz) za pomocą słownika bliskoznacznego i wtedy wiadomo, że taka praca niewiele wnosi i nie ma po co jej publikować, skoro wszystkie informacje w niej są i tak opublikowane już w uznanych książkach.
A jednak pisząc o Starożytnym Egipcie odkryłem, że pewien faraon bywa uważany przez historyków za Mojżesza.
Być może właśnie to by pomogło. By zobligować do publikacji, jeśli praca jest dobra, czy chociaż poprawna, to powinna przejść rzetelną recenzję i tylko takie prace powinni być akceptowane.
Otóż to.
Byłaby więc jakaś motywacja dodatkowa oprócz skończenia lat wkuwania wszystkiego jak leci - czy potrzebne czy nie, czy interesuje czy nie.
A potem mamy wyrobników co pracują nie tam gdzie by chcieli i nigdy nie będą tak dobrzy jak pasjonaci w tej dziedzinie.
W pewnym filmie dokumentalnym stwierdzono, że aby być genuszem trzeba mieć wręcz bzika na danym punkcie.
I tak np. ludzie autystyczni choć zamknięci na świat potrafią być genialni w temacie na którym się koncentrują, choćby to była matematyka.
Właśnie mogą się silnie na czymś jednym skoncentrować po częsci dzięki autyzmowi.
Tymczasem niektórzy pracują jak neiwolnicy z aniegodziwe stawki i się nie przykładają bo to "nie to".
A bywa, że się bardzo przykładają a są niedoceniani przez szefa co płaci im jakby robili wszytsko byle jak.
Znam taki przypadek.
Tak samo jak niedocenia się zawsze kogoś z czerwonym psakiem podczas zatrudniania.
Mam znajomych po studiach co poważnie i ambitnie(bez przepisywania czy płacenia komuś za pracę)podeszli do tematu.
Czasami szkoda gadać jak potraktował ich rynek pracy.
Nagl eisę okazuje, że dyplom nic nei warty, praca, dorobek nawet zawodowy i wygrane w konkursach..

A tak często jest, że niestety promotor godzi się na słabą pracę i student również, bo oboje nie widzą w takiej pracy większego sensu. Szkoda, bo mogłoby powstawać wiele wartościowych prac i dla nauki to naprawdę mógłby być dobre źródło napływu informacji. Ale wtedy trzeba traktować pisanie pracy poważnie.
A coraz częściej zdarza się, że ludzie raczej udają, że studiują niż rzeczywiście studiują, tylko dyplomy pozostają prawdziwe, ale jak widać są już coraz mniej warte. Bo czego potwierdzeniem dziś jest dyplom?
No właśnie.
To sam w tym miejscu jest z pracą magisterską czy dyplomową.
Znajomy mi opowiadał o pewnym papierze dzieki, któremu każdego wszędzie wpuszczają do galerii.
I nie jest to dyplom ASP.
Nawet dziennikarze się biją o ten papier.

Moja praca przykładowo była powyżej standardów dla pracy magisterskiej, zrobiłem w niej znacznie więcej niż wystarczy by tego typu prace napisać. Dlatego liczę, że artykuł naukowy z niej zostanie przyjęty do druku i że mój wysiłek nie pójdzie na marne.
Ok.Marcin Południkiewicz edytował(a) ten post dnia 02.12.10 o godzinie 19:04

konto usunięte

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Marcin Południkiewicz:

Mam ze 3 dyplomowe.
A pełne wersje trzymają szkoły, u mnie to jakieś w w strzępach notatki.
NAwet nie wiem gdzi esą, może mama wywaliła.
To może warto poszukać:)
No widzisz.
Może znajdę jakąś pełną wersję, ale na razie nic z tego.
Powodzenia:)
Słyszałem, że istnieją szkoły co same wydają..
Jeśli mają taką możliwość, nieraz mają własne zeszyty naukowe, czasopisma...
A przez to marnują się te lepsze(wszystko jest odtwórcze bo na bazie wiedzy już osiągalnej(biblioteki itp.).
No nie wszystko, bo generalnie prace badawcze zawsze mają wnieść coś nowego, oparte są na wiedzy, ale trzeba zaproponować coś nowego lub sprawdzić kolejny aspekt, który nie był badany. Nawet powtarzając czyjeś badania (robią replikację), musi być wprowadzana jakaś modyfikacja (czasem to wcale nie musi coś wielkiego np. można zrobić badania na próbie polskiej, w przypadku kiedy są tylko doniesienia zagraniczne i nikt nie badał Polaków pod tym kątem).
Tak przynajmniej jest w naukach empirycznych.
A mimo to powstała wspaniała ksiażka o kolorach(336 stron), facet spedził 30 lat szukając różnych źródeł na temat(więc też odtwórczo).
Wiele bym dał by ją mieć.
Nie odtwórczo, bo to na pewno jest nowa jakość:) I to jest wartość dodana, jeśli ktoś dociera do różnych źródeł polskich, zagranicznych, nieznanych, trudno dostępnych itp. Bardzo dobry przegląd jest niezwykle cenny, dlatego ciężko napisać artykuł przeglądowy (prezentujący dotychczasowy dorobek badań w danym zakresie), zazwyczaj takie artykuły piszą profesowie, którzy mają dużą wiedzę i inną perspektywę z uwagi na lata doświadczeń (jak nauka się rozwijała i rozwija) i badania własne. Jest im znacznie łatwiej ocenić wartościowość różnych publikacji (niż studentowi czy początkującemu naukowcowi), zatem łatwiej im przeprowadzić odpowiednią selekcję, która tutaj jest podstawą działania.

Ja wcześniej miałem na myśli, że ktoś po prostu bierze podstawowe podręczniki, parę monografii i tylko na tym bazuje. To zdecydowanie za mało i jak dla mnie mało ma to sensu, bo zazwyczaj do tych książek większość z Nas może sama dotrzeć. Praca, która tylko powiela, w dodatku bez większej refleksji czy jakiegoś namysłu po co się coś pisze, przepisuje - nie daje niczego nowego i mija się z celem.
Wszystkie? Jesteś pewien?
A może tam gdzie uczeń sie postarał i napisał coś porządnego i dobrego mogłoby zostać przyjęte?
Nie mówię, że wszystkie. Prace są różne, na pewno jest wiele wartościowych i dlatego warto by było taką procedurę wprowadzić, żeby się nie marnowały.

konto usunięte

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Z wypowiedzi Marcina da się wywnioskować, że posiadając tytuł mgr przed nazwiskiem, jest się wprawdzie wykształconym na poziomie wyższym człowiekiem, ale dalej ma się problemy z pracą i często nie umie się więcej niż zanim się ten dyplom uzyskało. Kolokwialnie mówiąc chodzi Marcinowi chyba o to, że studia nic człowiekowi nie dają.
Moim zdaniem w najmniejszym stopniu nie usprawiedliwia to naszego "wątkowego" procederu ponieważ skoro ktoś nie wierzy, że z tytułem będzie mu łatwiej, to niechże nie podejmuje się go zdobywać. Bo po co, skoro nic nie daje? Wtedy aspekt byłby zupełnie "czysty" etycznie. Zatem, takie usprawiedliwianie "przekrętów" (bo jakże to inaczej nazwać?!) związanych z bronieniem tak naprawdę cudzej pracy jest nielogiczne. I dalej upieram się, że nieetyczne i szkodliwe społecznie.

Odrębnym aspektem pozostaje próba odpowiedzi na pytanie: co daje nam stopień naukowy, ale to może w odrębnym wątku, który pozwalam sobie założyć.
Marcin Południkiewicz

Marcin Południkiewicz Gotowy na wszystko.

Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...

Daniel D.:

To może warto poszukać:)
Może..
Powodzenia:)
Dzięki.
:)

Jeśli mają taką możliwość, nieraz mają własne zeszyty naukowe, czasopisma...
Rozumiem.

No nie wszystko, bo generalnie prace badawcze zawsze mają wnieść coś nowego, oparte są na wiedzy, ale trzeba zaproponować coś nowego lub sprawdzić kolejny aspekt, który nie był badany. Nawet powtarzając czyjeś badania (robią replikację), musi być wprowadzana jakaś modyfikacja (czasem to wcale nie musi coś wielkiego np. można zrobić badania na próbie polskiej, w przypadku kiedy są tylko doniesienia zagraniczne i nikt nie badał Polaków pod tym kątem).
Tak przynajmniej jest w naukach empirycznych.
Aha..
>
Nie odtwórczo, bo to na pewno jest nowa jakość:) I to jest wartość dodana, jeśli ktoś dociera do różnych źródeł polskich, zagranicznych, nieznanych, trudno dostępnych itp. Bardzo dobry przegląd jest niezwykle cenny, dlatego ciężko napisać artykuł przeglądowy (prezentujący dotychczasowy dorobek badań w danym zakresie), zazwyczaj takie artykuły piszą profesowie, którzy mają dużą wiedzę i inną perspektywę z uwagi na lata doświadczeń (jak nauka się rozwijała i rozwija) i badania własne. Jest im znacznie łatwiej ocenić wartościowość różnych publikacji (niż studentowi czy początkującemu naukowcowi), zatem łatwiej im przeprowadzić odpowiednią selekcję, która tutaj jest podstawą działania.

Ja wcześniej miałem na myśli, że ktoś po prostu bierze podstawowe podręczniki, parę monografii i tylko na tym bazuje. To zdecydowanie za mało i jak dla mnie mało ma to sensu, bo zazwyczaj do tych książek większość z Nas może sama dotrzeć. Praca, która tylko powiela, w dodatku bez większej refleksji czy jakiegoś namysłu po co się coś pisze, przepisuje - nie daje niczego nowego i mija się z celem.
To po co w ogóle się pisze prace?
Skoro np. nie będzie się naukowcem to umiejętność ich pisania jest w sumie zbędna?
Kiedyś słyszałem, że wszystko co nowe składa się ze starych elementów(choćby słów, mimo, iż przecież może powstać nowa powieść, fabuła itp.).
Naukowcy odkrywają i dodają coś co już istniało, tylko teraz po prostu się o tym dowiedzieli.
Więc ta "nowość" jest "nowością" głównie dla ludzi.
Nie mówię, że wszystkie. Prace są różne, na pewno jest wiele wartościowych i dlatego warto by było taką procedurę wprowadzić, żeby się nie marnowały.

Ok.

Następna dyskusja:

Konkurs na najlepsze prace ...




Wyślij zaproszenie do