Temat: Prace magisterskie (licencjackie) za kasę =...
Mi się wydaje, że sprzedajacy chcą tylko zarobić a już czy to złe czy dobre jest im wszystko jedno.
Swoją drogą jeśli człowiek się stara i pisze a potem papierek nic mu nie daje?
Owszem, zrobił i doszedł do tego sam, że zdał ten egzamin, ale co dalej?
Pracodawca weźmie pod uwagę to, że musiał się nieźle nagimnastykować by mieć ten papier?
Zazwyczaj nie. Przy scenografiach itp. w Teatrach pracują ludzie bez ASP i w ogóle jakiejkolwiekplastycznej.
Żadni malarze a malarze z kolei są bez pracy. Czy to pos zkole plastycznej czy studiach.
Jaj mam 3 zawody i moz ejstem dla potencjalnego szefa za elastyczny?
Ale są ludzie i z jednym zawodem a po studiach i też z pracą nielekko.
To już sama satysfakcja z napisania samodzielnie pracy nie wsytarczxa.
Satysfakcją sie nikt jeszcze nie najadł.
Pamiętam jak dziś jak się przygotowywałemi pisałęm i..komisja po ierwszych 3 słowach nie chciała dalej słuchać.
Pewnie za bardzo się przyłozyłem.
Nie wiem po co pisałem jak nie istotne było to, że się wyuczyłem i czego.
Z jednej strony nie chcieli słuchać bo widzieli pelne przygotowanie a z drugiej w sumie starałem się tylko po to by zdobyć ten papierek i skoćńzyć szkołę i wkuwałem mnóstwo niepotrzebnej mi wiedzy by się nią nei wykazać nawet na obronie.
A praca pewnie trafi do szuflady..nie wierzę, ż ezostanie kiedykolwiek opublikowana. Aż sam sie sobie dziwię, że tak głęboko wszedłem w temat.
Zatem czego dowodem ma być taka praca?
Dowodem, że człowiek jak chce to się wykuje?
Ale pracodawca nie będzie już uczył i patrzył czy czlowiek to szybko wykuje, ale już musi on coś umieć.
Co zatem zostaje wtedy z umiejętnosci wykucia na zawołanie?
Aplikując na dane stanowisko zawsze wychodze z założenia, że tylko tam, gdzie moja wiedza jest całkowicie wystarczająca by tam pracować.
Ok, mogę się wykuć na rozmowę kwalifikacyjną np. z baz danych.
Ale co jak dnia następnego to wszystko wyleci bo jednak mnie to az tak nie kręci?
Jakby mnie to kręciło to wiedzaiłbym wszystko znacznie wczęsniej i nie musiałbym się kuć.
I mimo, że nie polega to na pisaniu pracy dyplomowej czy magisterskiej to byłoby oszukiwaniem siebie, że idę do pracy, którą potrafię.
Jak już wcześniej psiałem pracodawca nie będzie czekał aż sie wyrobisz albo nauczysz.
Już trzeba umieć!
Zatem konkludując z napisania pracy nie ma chleba a ona sama popadnie w odmęty zapomnienia. Po co w ogóle zatem ona?
Dodam, że nie każdy co zdał maturę jest dojrzały na prawdę.
Pracy ona tak samo nie gwarantuje.
Ja z pewnego jezyka na maturze mogłem mieć 6-kę.
Zrezygnowałem a czy słusznie?
Teraz uczę się innego a tamten wyleciał mi z glowy co owszem nie zmienia faktu, że z 4-5 razy szybciej sobie go przypominam niż uczą się go początkujący(miałem możliwość sprawdzenia).
Ale jeśli chodzi o całki itp. z matematyki to wybaczcie..nic nie kojarzę.
Ale maturę mam jako dowód posiadania między innymi i tej wiedzy.
Marny dowód, nic nie znaczące i nie wnoszące prace(nigdy nie opublikowane itp.).
Po co to wszystko ja się pytam?
A ludzie już wola zapłacić i np. już szukać pracy albo przygotowywać się na studia zwykłe czy podyplomowe niż się z tym użerać.
Pod tym względem ja nieco rozumiem sytuację, chcoiaż oburza ona, gdyż to nie jest do końća wtedy tak, że ktoś skończył daną szkołę dzięki własnym działaniom.
Za rónei nieetyczny uważam w sumie fakt, że polskie szkolnictwo ma się zwykle nijak do rzeczywistości na rynku pracy.
To, że ludzie nie tylko jakaś wiedzę przyswajają(o ile to robią) co uczą się kombinować jak w końcu "tą budę" skończyć i jak najszybciej szukać pracy.
Jak coś człowieka nie kręci to nie beędzi z tego żył choćby napisał na day temat elaborat na 2000 stron. A jeszcze gdyby chociaż został wydany a tu nic.
A dość ciekawe tematy pruszałem..i pewnie nikt ich nie przeczyta.
Zatem jakie wnioski?
Marcin Południkiewicz edytował(a) ten post dnia 02.12.10 o godzinie 10:38