Piotr K.

Piotr K. "Żyj i daj żyć
innym"

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Tuż przed czwartkową inauguracją roku szkolnego w większości regionów Włoch ożywioną dyskusję wywołał wyrok Sądu Najwyższego, który skazał nauczycielkę na 15 dni więzienia za to, że za karę poleciła 11-letniemu uczniowi napisać 100 razy: "Jestem kretynem".
Sprawa emerytowanej już nauczycielki języka włoskiego ze szkoły średniej na Sycylii od pięciu lat dzieli włoskie środowisko pedagogiczne.

Kolejny już raz powróciła w związku z tym wyrokiem ogólnokrajowa debata na temat skutecznej walki z powszechnym zjawiskiem chuligaństwa w szkołach.

http://fakty.interia.pl/swiat/news/wlochy-100-razy-jes...

A jak Wy to widzicie?
Małgorzata G.

Małgorzata G. Mistrz Feng Shui i
astrologii Ba Zi (4
Filary
Przeznaczenia)

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Piotr K.:
Tuż przed czwartkową inauguracją roku szkolnego w większości regionów Włoch ożywioną dyskusję wywołał wyrok Sądu Najwyższego, który skazał nauczycielkę na 15 dni więzienia za to, że za karę poleciła 11-letniemu uczniowi napisać 100 razy: "Jestem kretynem".
Sprawa emerytowanej już nauczycielki języka włoskiego ze szkoły średniej na Sycylii od pięciu lat dzieli włoskie środowisko pedagogiczne.

Kolejny już raz powróciła w związku z tym wyrokiem ogólnokrajowa debata na temat skutecznej walki z powszechnym zjawiskiem chuligaństwa w szkołach.

http://fakty.interia.pl/swiat/news/wlochy-100-razy-jes...

A jak Wy to widzicie?


Jestem przeciw ocenianiu osoby, zwłaszcza dziecka. Nauczycielka powinna kazać 100 razy napisać: "Mój uczynek był kretyński" :o)
Wtedy ok.

Ale rozumiem, że czasem nauczyciel może stracić nerwy w dzisiejszych czasach :o)

W tym konkretnym przypadku skończy się to zapewne tak, że chuligan będzie mógł pokazać "fucka" nauczycielce i mieć ją gdzieś :o) A ona straci autorytet.
Ciekawe czy ukarzą go w jakiś inny sposób.

konto usunięte

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Czasy się zmieniają. Za moich czasów za takie coś jak pokazanie "fucka" nauczycielowi szło się do dyrektora szkoły i natychmiast wzywani byli rodzice...

Natomiast moja ocena zachowania nauczycielki jest negatywna. Mogła zgłosić do dyrektora, mogła wpisać uwagę i wezwać rodziców, ale za nazwanie mojego dziecka kretynem dopilnowałbym, żeby ta pani dostała wyrok sądowy. Kretynizm to niedorozwój umysłowy i nazwanie zdrowego na umyśle człowieka kretynem jest zniesławieniem, za które odpowiada się przed sądem w każdym demokratycznym państwie prawa...Adam Michalski edytował(a) ten post dnia 12.09.12 o godzinie 11:37

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Głupia belferka.
Powinna gnojkowi przeciągnąć 100 razy drewnianą linijką po tyłku. Z całych sił.

Przynajmniej sąd miałby sensowny powód, aby ją skazać ;)

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Po tym, co widziałem w gimnazjach, co widzę u dzieci znajomych moich i rodziców, co przeżyła moja mama podczas pracy w szkole z dziećmi wychowywanymi "bezstresowo" (a miała porównanie - szkoła z czasów końca PRL, trudne lata 90 i kolejna dekada - przepaść bez dna) - nie dziwie się jej. Chociaż dała ciała :)Adrian Olszewski edytował(a) ten post dnia 12.09.12 o godzinie 12:33

konto usunięte

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

To, że czasy się zmieniły nie znaczy w kwestii stosowania przemocy fizycznej czy słownej wobec dzieci.

Powtarzam: jak by nauczycielka wyzwała moje dziecko od kretynów, a nie miałoby ono orzeczenia lekarskiego o kretynizmie (przypominam, że to jest jednostka chorobowa!) to bym walczył dotąd, aż sąd by ją skazał. Do Sądu Najwyższego, a nawet i do Strasburga włącznie.

Dziecko powinno otrzymać stosowną karę, gdyby mój dzieciak odwalił taki numer, byłbym za tym, aby odpowiedział za swój czyn zgodnie z regulaminem szkoły (włącznie z przeniesieniem do innej klasy czy szkoły, jeśli tak stanowiłby regulamin) i sam bym mu dowalił obowiązkową pracę społeczną.

Jednak złe zachowanie dziecka w szkole nie jest powodem, dla którego dziecko należy bić albo wyzywać. To zwykłe zniesławienie, taki czyn jest karalny i za ten czyn powinna odpowiedzieć nauczycielka.

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Adam Michalski:

Jednak złe zachowanie dziecka w szkole nie jest powodem, dla którego dziecko należy bić albo wyzywać. To zwykłe zniesławienie, taki czyn jest karalny i za ten czyn powinna odpowiedzieć nauczycielka.

Dzieciaki obecnie są wyrachowane, cyniczne i sprytne.
Dzięki dostępowi do netu, TV i prasy, doskonale wiedzą, jak manipulować otoczeniem i co robić, aby wyjść na krzywdzoną przez dorosłych ofiarę. Szantażują więc swych rodziców, dziadków, opiekunów, nauczycieli itd., kiedy coś im przestaje pasować.
Wystarczy przecież, że gówniarz piśnie (o przemocy czy molestowaniu) i mamy interwencję u Bogu ducha winnych rodziców, który np. kazali gnojkowi posprzątać albo nie chcieli mu kupić smartfona*.

Przy takim poziomie demoralizacji i wyrachowania, rozmowa nie daje nic, a tylko ugruntowuje poczucie bezkarności w dzieciakach. Dlatego zamiast gadać, trzeba karać.
Zaś kary i sankcje powinny być równie dotkliwe, jak dawniej.

Bo dyscyplina to wyraz miłości. Jej brak robi dziecku krzywdę.

Btw, gdybym ja miała dziecko, które celowo i świadomie łamie znane mu doskonale zasady (regulujące całokształt interpersonalnych relacji), wręcz zobowiązałabym jego nauczycieli do wymierzania dotkliwych kar.
A gdyby mój dzieciak mnie skarżył - byłabym wniebowzięta. I dziękowała głupim ludziom za prawo, które uwolniłoby mnie od obowiązku dalszego opiekowania się gnojkiem.
________________________________________________________
* natomiast dzieci faktycznie krzywdzone, ofiary domowej patologii itp. cierpliwie znoszą upokorzenia i ból. I to siebie - a nie swych katów - obwiniają za taki stan rzeczy.

konto usunięte

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Magdalena T.:
Dzieciaki obecnie są wyrachowane, cyniczne i sprytne.

Nie tylko dzieci. Podobnie duża część współczesnych kobiet - mistrzynie manipulacji, a płacz jako podstawowe narzędzie. Jakie to szczęście, że łyknąłem w swoim życiu parę książek z psychologii i rozumiem te mechanizmy. We współczesnym świecie nazywa się to NLP i robi się z tego całą naukę! Dawniej nazywało się takie zachowania po imieniu: manipulacja, chimery, szantaż, hipokryzja, itp. Ale wróćmy do tematu...
Wystarczy przecież, że gówniarz piśnie (o przemocy czy molestowaniu) i mamy interwencję u Bogu ducha winnych rodziców, który np. kazali gnojkowi posprzątać albo nie chcieli mu kupić smartfona*.


Wydaje mi się, że to w Stanach zwariowali na tym punkcie, u nas jeszcze nie jest aż tak źle. Żeby rodzice zostali skazani, muszą być jakieś dowody - albo obdukcja lekarska, albo opinie psychologów szkolnych (wydaje mi się, że dobry psycholog odróżni manipulację od rzeczywistego cierpienia, skoro ja potrafię to odróżnić, a psychologiem z wykształcenia ani jakiejś wielkiej pasji nie jestem), albo chociaż zeznania świadków (sąsiedzi, inne dzieciaki, nauczyciele itp.).
Przy takim poziomie demoralizacji i wyrachowania, rozmowa nie daje nic, a tylko ugruntowuje poczucie bezkarności w dzieciakach. Dlatego zamiast gadać, trzeba karać.
Zaś kary i sankcje powinny być równie dotkliwe, jak dawniej.

Czyli co, kara chłosty? ;)
Bo dyscyplina to wyraz miłości. Jej brak robi dziecku krzywdę.

Oczywiście. Ale to nie znaczy, że mam akceptować to, że jakiemuś nauczycielowi puszczą nerwy i nazwie moje dziecko kretynem.
Btw, gdybym ja miała dziecko, które celowo i świadomie łamie znane mu doskonale zasady (regulujące całokształt interpersonalnych relacji), wręcz zobowiązałabym jego nauczycieli do wymierzania dotkliwych kar.

Obowiązkowe wykonywanie prac społecznych wystarczy. Nie trzeba dziecka wyzywać od kretynów...
* natomiast dzieci faktycznie krzywdzone, ofiary domowej patologii itp. cierpliwie znoszą upokorzenia i ból. I to siebie - a nie swych katów - obwiniają za taki stan rzeczy.

Niestety. Mocniejsze psychicznie jednostki wykorzystują słabości słabszych. Tak było zawsze. Ale to temat dla psychologa/pedagoga szkolnego, jeśli temat dotyczy dziecka. Nie wiem jak tam ta instytucja się teraz nazywa (dawno nie chodziłem już do szkoły i wspomnienia mam nie najlepsze, bo ja nie lubiłem nigdy dyscypliny i potrafiłem uczyć się/skupić tylko nad tym co mnie interesuje...)Adam Michalski edytował(a) ten post dnia 12.09.12 o godzinie 15:42
Maciej Filipiak

Maciej Filipiak właściciel, VizMedia

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Magdalena T.:
Przy takim poziomie demoralizacji i wyrachowania, rozmowa nie daje nic

Przez pierwszych kilka - kilkanaście lat, dziecko jest grzeczne.
Jeżeli na tym etapie odpuścimy rozmowę, albo scedujemy ten obowiązek na szkołę czy księdza,

to potem faktycznie rozmowa nie wiele już pomoże.

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Maciej Filipiak:
Przez pierwszych kilka - kilkanaście lat, dziecko jest grzeczne.
Jeżeli na tym etapie odpuścimy rozmowę, albo scedujemy ten obowiązek na szkołę czy księdza,

Racja.
Trzeba to powiedzieć wszystkim rodzicom, którzy muszą pracować od 10-18, więc dziecko przechowują w przedszkolu.
A po odbiorze karmią je, myją, przebierają w piżamkę i kładą do łóżeczka.
A potem biorą się za sprzątanie i mycie, by wreszcie móc iść spać.
Bo rano trzeba wstawać do pracy.
Przed pracą zaś - nakarmić/umyć/ubrać dziecko, by znów je przechować w przedszkolu.

W ten sposób dziecko nasiąka wyłącznie tym, czego doświadcza w przedszkolu.
Jego ograniczony do wczesnych godzin porannych (senność, pośpiech) oraz wieczornych (zmęczenie i senność) kontakt z rodzicami blednie wobec siły doznań przedszkolnych.
A potem przychodzi kolejna przechowalnia, tj. szkoła - i problem się coraz bardziej nasila.

Na luksus wychowywania własnego dziecka, aktywnego kształtowania jego psychiki itp. stać dziś wyłącznie tych, którzy nie muszą pracować ;)

to potem faktycznie rozmowa nie wiele już pomoże.
Obserwując realia dochodzę do wniosku, że rządzącym najwyraźniej zależy, by maksymalnie osłabić więź dziecko-rodzice już na początkowym etapie oraz zredukować ich relację do wiktu/opierunku/dachu nad głową.
Pokoleniem upośledzonym w ten sposób łatwo manipulować: wystarczy je ukierunkować na konsumpcję i luzik. A ludzie sami siebie będą popędzać w jedynie słusznym kierunku ;)
Piotr Szczotka

Piotr Szczotka Dyplomowany
masażysta Bodyworker

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Z notatek, obserwacji UFO:
- Naczelni na ziemi, to taki gatunek co wymyślił hasło "myślę więc jestem". Przez pierwsze 3 lata robią wszystko, aby się porozumieć z potomstwem nauczyć je mówić i chodzić.
Jak skończy 3 lata, ma siedzieć, nie przeszkadzać i być cicho (...)

Pierwsze testy odbywają się w wieku 1.5 - 2 lat. W ramach relaksu idą z nimi do supermarketów, ale nic nie mogą dotykać, bo nie wolno.

Ubierają np w jasne stroje w wieku 2.5 -3 lat i idą z nimi do parku na spacer, ale nie wolno im siadać na trawie, czy kopać piachu. To taki trening czystości i powściągliwości.

Uwielbieniem jest u nich np praca w korporacji, gdzie pracują po 12-14 godzin po to, aby w wieku 30-lat było ich stać na wyjazd np. na Seszele. Nie wiedzą jednak, gdzie jest ich najbliższy po sąsiedzku park.

Najchętniej wybierają się na studia - to taki eksperymentalny rodzaj edukacji - najchętniej na takie na które wiadomo, że od kilku lat już nie ma dla absolwentów pracy.

Jadą z dziećmi przymocowanymi ciasno do fotelików samochodami do przedszkola, potem do szkoły i pracy, aby mieć potem czas i środki by zapłacić za kręcenie na rowerze w specjalnych, zamkniętych miejscach nazywanych fitnessami (...).

Notka dodatkowa: gatunek niereformowalny! Co jeden to mądrzejszy najczęściej ci bez dzieci! Trzymać się z daleka!Piotr Szczotka edytował(a) ten post dnia 12.09.12 o godzinie 17:16

konto usunięte

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Odeszliśmy od tematu, ale skoro prowokujecie...

Efektowne jest to co piszecie, ale niewiele ma to wspólnego z realnym życiem i jego warunkami.

No ale tak, oczywiście, każdy ma rodziców szejków naftowych, którzy dadzą synowi/córce mieszkanko w spadku, kasę na życie i synowie/córeczki sobie mogą nie pracować. Każdy facet jest kierownikiem w dużej spółce albo korporacji i zarobi na tyle, że jego żona może nie pracować. :))

No i nie krytykujcie tego, że czyjąś rozrywką są wyjazdy za granicę. Nie każdy musi interesować się operą czy teatrem, nie każdy też jest fascynatem plenerowych wycieczek. Ludzkie prawo - wolny wybór.

W jakim wy świecie żyjecie?!

Disclaimer: nie mówię, że każdy ma pracować w korporacji i nie pochwalam tego stylu pracy. Sam zrezygnowałem z tego. Nie byłem też za granicą (nie liczę wyjazdów służbowych), ba, nigdy w swoim życiu nie byłem na żadnym wyjeździe zorganizowanym (nie licząc szkolnych wycieczek). Ale nie widzę sensu z nabijania się z ludzi, którzy ciężko pracują żeby zapewnić swoim dzieciom godziwe życie.Adam Michalski edytował(a) ten post dnia 12.09.12 o godzinie 17:56
Piotr Szczotka

Piotr Szczotka Dyplomowany
masażysta Bodyworker

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Adam Michalski:
Odeszliśmy od tematu, ale skoro prowokujecie...
A bo ja wiem, nie ma w tym żadnej prowokacji.
Efektowne jest to co piszecie, ale niewiele ma to wspólnego z realnym życiem i jego warunkami.
czyli z czym?

No ale tak, oczywiście, każdy ma rodziców szejków naftowych, którzy dadzą synowi/córce mieszkanko w spadku, kasę na życie
Oczywiście że nie. Moi pracowali po kilkanaście godzin dziennie. Moja pierwsza szkoła to była bodaj ZSZ przy KWK Jankowice, kierunek monter instalacji co i takie tam. Ale przydało się serio.
i synowie/córeczki sobie mogą nie pracować. Każdy facet jest kierownikiem w dużej spółce albo korporacji i zarobi na tyle, że jego żona może nie pracować. :))

No i nie krytykujcie tego, że czyjąś rozrywką są wyjazdy za granicę. Nie każdy musi interesować się operą czy teatrem,
uchowaj boże
nie każdy też jest fascynatem plenerowych wycieczek. Ludzkie prawo - wolny wybór.
właśnie o tym wyborze mowa.

W jakim wy świecie żyjecie?!
W bardzo realnym:)

Disclaimer: nie mówię, że każdy ma pracować w korporacji i
termin "korporacja" jest tu chyba raczej jedynie "symbolem"!!!
nie pochwalam tego stylu pracy. Sam zrezygnowałem z tego. Nie
na co dzień pracuję z ludźmi i widzę jakie są czasem tego skutki, ale także w ich relacjach rodzinnych. Czasem tak samo krytycznie wypowiadają się o relacjach nauczyciel-dziecko, przenosząc zachowania na grunt rodzinny z pracy. Adamie wyobraź sobie że ojciec rodziny pisze artykuł dotyczący dzieci i jest w nim akapit: Strategie wychowawcze dzieci ...
Czaisz? Wygłaskany temat no nie?
byłem też za granicą (nie liczę wyjazdów służbowych), ba, nigdy w swoim życiu nie byłem na żadnym wyjeździe zorganizowanym (nie licząc szkolnych wycieczek). Ale nie widzę sensu z nabijania się z ludzi, którzy ciężko pracują żeby zapewnić swoim dzieciom godziwe życie.
Ja tym bardziej nie widzę sensu, tym bardziej że pracuję na rodzinę. Wiem też że zbyt mało czasu poświęcanego rodzinie, zwłaszcza dzieciom kończy się czasem tragicznie. Nie ma potrzeby w tych wypowiedziach doszukiwania się nabijania z kogokolwiek.
Co do tematu nauczycieli.
W jednaj ze szkół jako nastolatek (traciłem wzrok wówczas) dla belferki byłem symulantem i nie dopuściła mnie do matury. Nie widziałem tablicy, a co dopiero rozwiązywanie zadań. Czekałem na egzaminy kilka lat, zdałem i kontynuowałem naukę. Za takie wyczyny dzisiaj w Polsce belfra by pewnie prasa ukrzyżowała.

Dziś młodzież, a nawet bardzo małe dzieci korzystają z wielu udogodnień jak to tylko możliwe. To są zupełnie inne czasu. Ale mam wrażenie że tak jak sprężyna, próbujemy odreagować, w drugą stronę. Świat przekonał się już że nie ma idealnych modeli wychowawczych, my kopiujemy nadal te mityczne, bo na błędach nie bardzo się chcemy uczyć!

Naukę kontynuowałem po kilku latach, studia także. Na mieszkanie zarabialiśmy za granicą, bynajmniej nie na wycieczkach :)

Jestem jednak z tych, co cię nie zabije to cię wzmocni. Od 16 roku życia jestem osobą pracującą, generalnie dla wielu rozmówców facetem z innej bajki, wiem. Tak już mam. Ale nie mam i nie miałem zamiaru się z kogokolwiek nabijać.
Mamy wybory w życiu, ale też ich konsekwencje, jednak zupełnie inne kiedy są dzieci. Jeden nieopaczny tekst nt. nauczycieli i po sprawie.Piotr Szczotka edytował(a) ten post dnia 12.09.12 o godzinie 18:53
Maciej Filipiak

Maciej Filipiak właściciel, VizMedia

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Magdalena T.:
Trzeba to powiedzieć wszystkim rodzicom, którzy muszą pracować od 10-18, więc dziecko przechowują w przedszkolu.
A po odbiorze karmią je, myją, przebierają w piżamkę i kładą do łóżeczka.
A potem biorą się za sprzątanie i mycie, by wreszcie móc iść spać.

Trzeba się było zabezpieczać za wczasu :)

Dlatego uważam, że zamiast durnej polityki pro-rodzinnej, na macierzyństwo powinny być wydawane koncesje.

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Maciej Filipiak:
Trzeba się było zabezpieczać za wczasu :)

Dlatego uważam, że zamiast durnej polityki pro-rodzinnej, na macierzyństwo powinny być wydawane koncesje.

Nie na macierzyństwo, ale na rodzicielstwo :)
Partnerzy aspirujący do miana ojca i matki powinni przejść procedury analogiczne do tych, które poprzedzają zgodę na kredyt hipoteczny.
Bo bez dochodów, gwarantujących odpowiedni poziom i organizację życia, rozmnażanie jest totalną głupotą. Produkcją zbytecznego materiału, którego się nie poddaje obróbce.
Dlatego taka produkcja się mści.

Inna sprawa, że faceci się do ojcostwa nie kwapią. Chłopaki chcą sobie podupczyć, najchętniej bez skutków ubocznych :) Dlatego - abstrahując od wpadek - to głównie babkom oksytocyna wali na mózg, więc chcą dzidzię.
W związku z tym warto apelować do kobiet o większą powściągliwość w temacie, bo potem mamy przypadki żonglowania Madzią w Sosnowcu, mielenia noworodków itp. makabrycznych prób powrotu do beztroskiego życia sprzed dziecka.Magdalena T. edytował(a) ten post dnia 13.09.12 o godzinie 09:19

konto usunięte

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Magdalena T.:
Nie na macierzyństwo, ale na rodzicielstwo :)
Partnerzy aspirujący do miana ojca i matki powinni przejść procedury analogiczne do tych, które poprzedzają zgodę na kredyt hipoteczny.

Nie bierz tego do siebie, ale jak to czytam, to łapię się za głowę. Takie pomysły już były:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Eugenika

Nic nowego nie piszesz, ale o ja naiwny, myślałem, że przez te ponad 100 lat ludzkość trochę zmądrzała. A w jaki sposób powiedz Ty mi chcesz zagwarantować, że ci, którzy nie przejdą procedury, nie będą mogli się rozmnażać? Kastracja chemiczna? Wazektomia? :) No i jak miałaby wyglądać procedura? Ludzki umysł jest nieodgadniony i facet najbardziej odpowiedzialny na świecie w ciągu 10 lat może się zmienić w łajdaka. Podobnie kobieta. Bo choroba, bo depresja, bo utrata pracy. Tysiąc powodów. Jeden wytrzyma, drugi nie. Jak chcesz sprawdzić, czy wytrzyma? Robić symulacje na jakiejś wyspie? :)
Bo bez dochodów, gwarantujących odpowiedni poziom i organizację życia, rozmnażanie jest totalną głupotą.

Dziś masz dochody i jesteś człowiekiem sukcesu, jutro tracisz zdrowie. I co? Ile rodzin ma takie dochody, że zakładając, iż facet straci pracę, godziwie utrzyma siebie i rodzinę przez następne 30 lat? Trzeba by mieć zgromadzone środki w funduszach, nieruchomościach, itp. W milionach złotych. Ile osób może pochwalić się takim komfortem? 5% społeczeństwa?
Produkcją zbytecznego materiału, którego się nie poddaje obróbce.
Dlatego taka produkcja się mści.

Czy dzieci geniuszy są geniuszami? Czy dzieci przeciętnych ludzi nie mogą być geniuszami? Dziedziczenie cech jest trochę bardziej skomplikowane niż prosta relacja: mądrego i odpowiedzialnego miał ojca, to sam będzie mądry i odpowiedzialny. Ty naprawdę wierzysz w to co piszesz? :)
Inna sprawa, że faceci się do ojcostwa nie kwapią. Chłopaki chcą sobie podupczyć, najchętniej bez skutków ubocznych :) Dlatego - abstrahując od wpadek - to głównie babkom oksytocyna wali na mózg, więc chcą dzidzię.

Różnie z tym jest. Miałem kumpla, który chciał już mieć dziecko, a żona nie chciała, bo jest architektem, kobietą sukcesu i boi się, że jak wypadnie z rynku na minimum rok, to powrót może być trudny...Adam Michalski edytował(a) ten post dnia 13.09.12 o godzinie 11:09
Piotr Szczotka

Piotr Szczotka Dyplomowany
masażysta Bodyworker

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Adam Michalski:

Różnie z tym jest. Miałem kumpla, który chciał już mieć dziecko, a żona nie chciała, bo jest architektem, kobietą sukcesu i boi się, że jak wypadnie z rynku na minimum rok, to powrót może być trudny...
Adamie masz rację różnie to bywa. Podam jeszcze inną sytuację. Dwoje pracowało bardzo rzetelnie, wspólne plany, w końcu żona namawia go na rodzicielstwo. On jeszcze chce trochę poczekać aby nieco budżet podreperować, ale ona go namawia, namawia i w końcu sowicie obiecując szybki powrót po macierzyńskim do pracy, skutecznie namówiła. No i potem jej się instynkty tak rozbudziły, że ani myśli partycypować w jakichkolwiek kosztach, o pracy włącznie tej w domu nie ma co wspominać. Niby zrozumiałe instynkty macierzyńskie, ale plany były trochę inne. Obecnie, póki co opiekunka jest i to na cały etat, kobieta ni jak się żadną pracą nie interesuje, żeby chociaż jakiś rozwój osobisty, duchowy? A ten na trzy etaty.

A i pani w przedszkolu głupia, opiekunka głupia i takie tam:(
Oj tam, taki przykład tylko :)Piotr Szczotka edytował(a) ten post dnia 13.09.12 o godzinie 14:51

konto usunięte

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Piotr Szczotka:

Dlatego ja jestem przeciwnikiem ślubów. Po prostu jest wtedy większa motywacja z obu stron no i łatwiej się rozstać jak coś nie wyjdzie. Ale to już inny temat, jakiś czas temu była o to niezła kłótnia na tej grupie. ;)

Dobry przykład. Nie no nie dlatego, że babka w tym momencie zawaliła. Bo zdarza się, pewnie równie często, że i facet zawala. Ale ten przykład pokazuje, że ludzie się zmieniają. I nigdy nie można mieć pewności, że osoba która przez 10 lat jest przykładnym mężem i ojcem, pozostanie taką osobą do końca życia.

Pod pewnymi względami fajnie by było jak by życie społeczne dało się zamknąć w prostych modelach statystycznych. Ale to jest niemożliwe. Adam Michalski edytował(a) ten post dnia 13.09.12 o godzinie 14:52

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Adam Michalski:
Nie bierz tego do siebie, ale jak to czytam, to łapię się za głowę. Takie pomysły już były:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Eugenika
Ależ eugenika funkcjonuje i ma się doskonale :)

Dowodem jest postępujące rozwarstwienie społeczeństwa i dostrzegalne różnice w rozwoju psychofizycznym reprezentantów klasy zarabiającej pieniądze oraz... ekhm... ubogich ludzi pracy ;)
Dla nich eugenika rozpoczyna się już w okresie prenatalnym.

Płody kobiet, dysponujących zapleczem finansowym - a zatem i komfortem donoszenia ciąży bez stresu - rozwijają się sprawniej.
Dlaczego?
Dlatego, że ich matki mają:
- bogatszą dietę
- bezproblemowy dostęp do suplementacji czy ćwiczeń
- odczuwalnie lepszą opiekę medyczną i - przede wszystkim
- sprawniej przeprowadzony poród, w związku z czym całokształt towarzyszących mu traum i urazów można zredukować do minimum.

Albowiem dzięki pieniądzom, za które można kupić zaangażowanie personelu medycznego itp., kondycja noworodka i kondycja (również psychiczna) matki jest na wyższym poziomie, niż w przypadku uboższych kobiet, rodzących bez "posmarowania" komu trzeba.

Oczywiście o tym, jak ważna jest kondycja psychiczna i fizyczna matki w kontekście dalszego zajmowania się noworodkiem nie muszę pisać.
Każdy wie, że stres, kiepska dieta, zmęczenie skutkuje złym składem pokarmu - co odbija się na rozwoju i odporności dziecka. Nie bez znaczenia jest też ilość i jakość środków higienicznych, koniecznych do pielęgnacji malucha.

Dlatego noworodek z biednej rodziny (pozbawiony wartościowego pokarmu/higieny/opieki), już na starcie jest dystansowany przez dzieci, którym nie brakowało niczego. Zazwyczaj już nie nadrabia tej straty.
Podsumowując - biedniejsi, a zatem słabsi, są konsekwentnie osłabiani, silniejsi - wzmacniani.
Gwarantowane przez państwo minimum opieki medycznej dla biednych skutkuje jedynie mniejszą liczbą zgonów niemowląt, niż w wiekach poprzednich. Jednakże wciąż rośnie liczba dzieci z dysfunkcjami, których się nie da zniwelować bez kasy.

Cóż - można by napisać wiele w temacie "eugeniki w praktyce" ;)

Chociażby o tym, jak wybór przechowalni - tj. żłobków, przedszkoli i szkół - wpływa na dalszą segregację dzieci bogatych i biednych.
O tym, że współczesne szkoły powszechne nie edukują, ale przechowują młodzież. Że uczeń jest tam po to, aby nauczyciel miał pracę, a nauczyciel jest po to, aby rodzic wypracowywał podatek, podczas gdy jego dziecko jest w szkole.
Te przechowalnie, w jakie zdegradowano współczesne placówki edukacyjne, drastycznie pogłębiają przepaść między dziećmi z bogatych i biednych rodzin.
Bo to nie szkoła, lecz cenzus majątkowy wyznacza dziś jakoś wykształcenia.
Bogatych stać na:
- prywatne lekcje, kursy, treningi itp.,
- zatrudnienie wykwalifikowanych korepetytorów
- wynajmowanie/zakup sprzętu i pomocy naukowych
- finansowanie użytecznych warsztatów
- inwestycje, służące zdobywaniu cennych doświadczeń przez dziecko.

A uczeń biedny?
Idzie do szkoły ze zredukowanym j. polskim, zredukowaną historią, mętną matematyką, starymi komputerami i wf-em, na którym jest tylko noga i siatka.
Zamiast zaangażowanych korepetytorów, cierpliwie i sugestywnie tłumaczących zawiły materiał - są wkurzeni i sfrustrowani nauczyciele, którzy nie załapali się na lepszą robotę ;) Oczywiście, zdaniem naszego biedaka, wciąż ma on za dużo nauki ;))) Lektury są nudne (Zmierzch lepszy), wysoka kultura - bez sensu (gry lepsze), muzyka klasyczna to smuty (rap rulezzz!!!).

Dlatego powiedzmy sobie szczerze: ile takich dzieciaków ma mózg, siłę i chęć, aby zostać geniuszem? ;) Może 9%. Natomiast 91% ma w dupie rozwój intelektualny, natomiast chce szybko i łatwo zarobić kupę kasy (najlepiej jako modelka lub gangster ;), by nie być takim śmieciem, jak starzy.

Jakie są więc ich szanse na rynku pracy?

Czy zwyciężą w starciu ze swym bogatym kolegą, który - dzięki inwestującym w jego edukację rodzicom - zyskał nie tylko wiedzę, ale i dyscyplinę skutecznego jej przyswajania oraz poczucie zasadności wysiłku lub gwarancję, że starzy mu załatwią robotę?

konto usunięte

Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana

Magdalena T.:

Ale przecież za pieniądze nie kupisz wiedzy, ani tym bardziej zdolności :)

Choć jak rodzic zasiada w radzie nadzorczej, jest prezesem, albo dyrektorem działu w jakiejś spółce, to faktycznie może "wkręcić" swoje średnio zdolne latorośle do pracy. Ale to też nie jest nagminne, choć zdarza się i bywa irytujące.

Ogólnie jestem wyznawcą teorii, że zdolny umysł zawsze wypłynie. Często ludzie z rodzin z problemami osiągają więcej, bo chcą się wyrwać ze swojego znienawidzonego środowiska.Adam Michalski edytował(a) ten post dnia 13.09.12 o godzinie 17:04

Następna dyskusja:

Polskie obozy pracy czyli 1...




Wyślij zaproszenie do