Temat: 100 razy: "Jestem kretynem". Nauczycielka skazana
Adam Michalski:
Nie bierz tego do siebie, ale jak to czytam, to łapię się za głowę. Takie pomysły już były:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Eugenika
Ależ eugenika funkcjonuje i ma się doskonale :)
Dowodem jest postępujące rozwarstwienie społeczeństwa i dostrzegalne różnice w rozwoju psychofizycznym reprezentantów klasy zarabiającej pieniądze oraz... ekhm... ubogich ludzi pracy ;)
Dla nich eugenika rozpoczyna się już w okresie prenatalnym.
Płody kobiet, dysponujących zapleczem finansowym - a zatem i komfortem donoszenia ciąży bez stresu - rozwijają się sprawniej.
Dlaczego?
Dlatego, że ich matki mają:
- bogatszą dietę
- bezproblemowy dostęp do suplementacji czy ćwiczeń
- odczuwalnie lepszą opiekę medyczną i - przede wszystkim
- sprawniej przeprowadzony poród, w związku z czym całokształt towarzyszących mu traum i urazów można zredukować do minimum.
Albowiem dzięki pieniądzom, za które można kupić zaangażowanie personelu medycznego itp., kondycja noworodka i kondycja (również psychiczna) matki jest na wyższym poziomie, niż w przypadku uboższych kobiet, rodzących bez "posmarowania" komu trzeba.
Oczywiście o tym, jak ważna jest kondycja psychiczna i fizyczna matki w kontekście dalszego zajmowania się noworodkiem nie muszę pisać.
Każdy wie, że stres, kiepska dieta, zmęczenie skutkuje złym składem pokarmu - co odbija się na rozwoju i odporności dziecka. Nie bez znaczenia jest też ilość i jakość środków higienicznych, koniecznych do pielęgnacji malucha.
Dlatego noworodek z biednej rodziny (pozbawiony wartościowego pokarmu/higieny/opieki), już na starcie jest dystansowany przez dzieci, którym nie brakowało niczego. Zazwyczaj już nie nadrabia tej straty.
Podsumowując - biedniejsi, a zatem słabsi, są konsekwentnie osłabiani, silniejsi - wzmacniani.
Gwarantowane przez państwo minimum opieki medycznej dla biednych skutkuje jedynie mniejszą liczbą zgonów niemowląt, niż w wiekach poprzednich. Jednakże wciąż rośnie liczba dzieci z dysfunkcjami, których się nie da zniwelować bez kasy.
Cóż - można by napisać wiele w temacie "eugeniki w praktyce" ;)
Chociażby o tym, jak wybór przechowalni - tj. żłobków, przedszkoli i szkół - wpływa na dalszą segregację dzieci bogatych i biednych.
O tym, że współczesne szkoły powszechne nie edukują, ale przechowują młodzież. Że uczeń jest tam po to, aby nauczyciel miał pracę, a nauczyciel jest po to, aby rodzic wypracowywał podatek, podczas gdy jego dziecko jest w szkole.
Te przechowalnie, w jakie zdegradowano współczesne placówki edukacyjne, drastycznie pogłębiają przepaść między dziećmi z bogatych i biednych rodzin.
Bo to nie szkoła, lecz cenzus majątkowy wyznacza dziś jakoś wykształcenia.
Bogatych stać na:
- prywatne lekcje, kursy, treningi itp.,
- zatrudnienie wykwalifikowanych korepetytorów
- wynajmowanie/zakup sprzętu i pomocy naukowych
- finansowanie użytecznych warsztatów
- inwestycje, służące zdobywaniu cennych doświadczeń przez dziecko.
A uczeń biedny?
Idzie do szkoły ze zredukowanym j. polskim, zredukowaną historią, mętną matematyką, starymi komputerami i wf-em, na którym jest tylko noga i siatka.
Zamiast zaangażowanych korepetytorów, cierpliwie i sugestywnie tłumaczących zawiły materiał - są wkurzeni i sfrustrowani nauczyciele, którzy nie załapali się na lepszą robotę ;) Oczywiście, zdaniem naszego biedaka, wciąż ma on za dużo nauki ;))) Lektury są nudne (
Zmierzch lepszy), wysoka kultura - bez sensu (gry lepsze), muzyka klasyczna to smuty (rap rulezzz!!!).
Dlatego powiedzmy sobie szczerze: ile takich dzieciaków ma mózg, siłę i chęć, aby zostać geniuszem? ;) Może 9%. Natomiast 91% ma w dupie rozwój intelektualny, natomiast chce szybko i łatwo zarobić kupę kasy (najlepiej jako modelka lub gangster ;), by nie być takim śmieciem, jak starzy.
Jakie są więc ich szanse na rynku pracy?
Czy zwyciężą w starciu ze swym bogatym kolegą, który - dzięki inwestującym w jego edukację rodzicom - zyskał nie tylko wiedzę, ale i dyscyplinę skutecznego jej przyswajania oraz poczucie zasadności wysiłku lub gwarancję, że starzy mu załatwią robotę?