Wojtek
B.
Sam sobie sterem,
żeglarzem, okrętem,
DG
Temat: Sytuacja rodzinna zakochanej dziewczyny
Witajcie,Mam poważny problem. Otóż zakochałem się w pewnej dziewczynie, z wzajemnością. Dzieli nas duża odległość od siebie i póki co spotykamy się raz na tydzień. Ja mam już swój wiek (ponad 30 lat), ona też (podobnie jak ja). W całej tej sytuacji jest fundamentalny problem - jej matka nie pracuje od wielu lat i utrzymuje dom z wypłat swoich dzieci, uwiązując je przy sobie (klasyczny moim zdaniem problem samotnej matki, która boi się, że nie poradzi sobie finansowo i emocjonalnie w życiu i uzależnia swoje dzieci od siebie). W ich wzajemnej rozmowie zareagowała wzburzeniem na wieść o możliwej przeprowadzce córki do mnie... Dziewczyna jest między młotem a kowadłem - z jednej strony chciałaby się wyprowadzić do mnie i założyć własną rodzinę (ma już swoje lata), z drugiej strony boi się reakcji matki, tego że ta nie poradzi sobie w życiu (nie ma pracy, jest po 50-tce, mieszkają w niedużym mieście, w którym rynek pracy nie jest zbyt bogaty)...
Dodam tylko, że rozwiązanie pośrednie - dziewczyna przeprowadza się do mnie, a z części swojej wypłaty (dodam niewielkiej ze względu na zawód) finansuje mamę, nie wchodzi w grę - nie chcę pakować się w taki chory układ, bowiem w mojej ocenie coś takiego jest zupełnie chore, młode małżeństwo powinno przeznaczać swoje pieniądze na własną teraźniejszość i przyszłość, a nie finansowanie swoich niepracujących rodziców...
Czy jest w ogóle jakaś szansa, że one się dogadają, a matka zrozumie, że córka musi mieć kiedyś swoje własne życie, zachowa się odpowiedzialnie - podejmie pracę i jednocześnie nie wyrzecze się córki? Jak w ogóle postępować w takiej sprawie i czy nie jest ona z góry skazana na przegraną? Póki co dałem mojej partnerce czas na ułożenie tych spraw, informując jednocześnie, że nie można wieki czekać na rozstrzygnięcie i wszystko musi się odbyć w najbliższych kilku miesiącach - ja też już mam swoje lata... Jak w ogóle rysuje się przyszłość takiego związku? Ja widzę wiele problemów. Np., zakładając super optymistycznie, matka podejmie pracę, a po kilkunastu miesiącach ją straci i co wtedy? Córka będzie przeznaczać część wypłaty na nią, zamiast na naszą wspólną przyszłość i wszystko się rozleci... małżeństwo wyobrażam sobie jako wspólnotę, również majątkową - w tej sytuacji rozumiecie chyba dlaczego taki układ nie wchodzi w grę.
Z góry dzięki za odpowiedzi, pozdrawiam.