Temat: Kwiatki i śmiecznostki.... humor w branży - off topic
Czytam z zaciekawieniem i zastanawiam się, czy wrzucić swoje trzy grosze. Mam sporą bibliotekę "Kwiatów Polskich i Obcych". W mojej branży jednak powstają one nie tyle samoczynnie wywołane sytuacją, lecz na skutek konkretnych czynników.
Zdarza sie dość często, że pozyskując Nowego Klienta, tenże Klient prosi również nie tylko o przejęcie nadzoru nad procesem powstawania polskiej dokumentacji (tłumaczenie, korekta źródła, ujednolicenie terminologii, itp.) ale również (co jest oczywiste) o możliwie szybkie usunięcie Kwiatów z materiałów dotychczasowych. Równie często poprawiamy mnóstwo Kwiatów informując Klienta jedynie o kilku aby mógł wyjść z twarzą z niezręcznej sytuacji - w sumie to on lub ktoś inny z jego otoczenia lub firmy podjął decyzję o zleceniu opracowania dokumentacji poprzednikowi.
Napotykam więc czasami na takie oto terminy:
"Ciche bloki" - co jest dość jasne do odgadnięcia
"Wykręcić śrubę przy pomocy drabiny" - co także da się poddać rozbiorowi logicznemu i dojść jak doszło do przekłamania.
"Wyhaczyć silnik" - tu trudniej ale kto wie o co chodzi, domyśli się.
ale....
"Liz pedała z koziołem" - nastręcza mitręgi.
a bywa też i:
"Układ wspomagania awaryjnego hamowania (EBA) mierzy siłę z jaką kierowca naciska pedał przyspieszenia".
Na koniec tego odcinka smaczek:
"Wydmuchiwanie powietrza na stojący model" - cóż to może być ? :)
Tymczasem pomijam Kwiaty z instrukcji dla użytkownika, bo to rzeczy mniej groźne. Materiały marketingowe pomijam również, bo rzadko się tego podejmujemy. Za mało treści.
Wiele osób pyta mnie, jak to się dzieje, że taka dokumentacja w ogóle trafia na rynek. Zawsze odpowiadam tak samo. Mechanizm powstawania takich Kwiatów jest prosty.
Producent za granicą nie zadaje sobie trudu by dotrzeć do fachowca na rynku lokalnym. Zleca dokumentację do realizacji na swoim terenie. Ta zaś nie zadaje sobie trudu szukania profesjonalistów. Zamiast tego zlecenie trafia na tzw. wolny rynek w Polsce. I często bywa tak, iż za materiałami, które dostają do ręki fachowcy z branży moto jako narzędzia stoją ludzie, którzy nie dość, że nie znają terminologii, to nie posiadają wiedzy z dziedziny działania samochodu na poziomie egzaminu prawa jazdy.
Na szczęście świadomość rośnie.
Tyle ogólnego komentarza.
Z rozkoszą podrzucę tonę "zagadek" jednak uznałem za stosowne poprzedzenie dalszej zabawy stosownym komentarzem.
P.S. Zdarzają się Klienci o wysokiej kulturze i klasie, którzy zapraszają nas do współpracy bez pokazywania materiałów jakie otrzymali z Centrali. Informują nas, iż właśnie ukończyli negocjacje z Centralą i wyrzuciwszy ostatnią dostawę materiałów szkoleniowych dla mechaników czy dokumentacji do kosza mogą z nami rozpocząć nowy rozdział w swoim biznesie. Rozdział pełnego spokoju i udanej współpracy.
P.P.S. Dowcip z "rzadkim kolckiem" oraz "do jakiego to wozu - do mojego" - pierwsza klasa. Przypomina mi się sytuacja, kiedy to do kolegi z branży IT przyszedł klient z komputerem i sekretarka zawołała "Tadek, przyszedł ten Pan bez twardego".
Robert Gołębiewski edytował(a) ten post dnia 10.12.07 o godzinie 00:58