Temat: Polscy wydawcy
Jeszcze świeże:
http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/472009,agencje_d...
Na moich studiach było trochę inaczej, nie mieliśmy typowych podręczników, więc nie można było skserować jednej książki. Na ogół kopiowaliśmy pojedyncze artykuły z różnych tomów zbiorowych. Jeśli książki w całości, to najczęściej (jak sobie przypominam) z fonetyki i gramatyki, często wydane w latach 60 (tak, tak...), których było tylko kilka egzemplarzy w bibliotece wydziałowej, a studentów było 200.
Z tego co wiem, na innych kierunkach, wystarczy iść do punktu ksero i zamówić podręcznik, nawet nie trzeba przynosić oryginału (zresztą o tym też jest mowa w artykule).
Co zabawne, o ten proceder przede wszystkim posądzani są osoby, które w przyszłości mają egzekwować przestrzeganie prawa i je stanowić.
Czy to nie jest walka z wiatrakami? A może powinno być jakieś rozwiązanie systemowe? Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych istnieje, nie jest może respektowane.
A może rozwiązaniem są dobrze zaopatrzone biblioteki uniwersyteckie i wydziałowe?