Temat: Polacy przestają czytać
O Pani i pozostali Panowie...
Mam nie tylko tę samą przypadłość co u Sławomira, ale w moim przypadku nawet nie udało si kidyś cdoac części mojego (bogatego) księgozbioru na malutką wiejską szkołę, bo
musiałaby ta placówka zapłacić podatek od wzbogacenia. W takim kraju zyjemy i nie ma sensu kierować poatulatów do Palikota i jego komisji, bo tu o nie o show chodzi, a o rzeczywisty problem.
Nie tylko brak czasu odrzuca ludzi od papierowych wydawnictw (bo nie tylko od kiążek, ale i od prasy również). Odrzuca rónież cena tychże. Przykład: mam na tapecie pewien problem, związany z deontologią mediów i potrzebuję kilku specjalistycznych publikacji. W bibliotekach (poza Jagiellonką i Narodową, rzecz jsna) jeszcz ich nie ma i nie wiadomo, kiedy będą. Pozotaje więc zakup.
Reaumując: 7 pozycji a (przeciętnie) 50,00zł każda = 350,00.
Zauważcie przy tym, że to zakup jednorazowy przy okazji pracy
przy jednym zagadnieniu. A takich "zagadniń" w cigu roku moze być kilkanaście. Pryłóżcie teraz tę kwotę do budżetu miesięcznego "inteligenta pracującgo miast i wsi" i o czym tu jeszcze pisać (gadać)?
Żeby było śmiesznie, rosnące ceny kolorowych bulwarówek dla (wybaczcie określenie, zapożyczone bodajże od "Kabaretu Młodych Panów") krejzolek i krejzoli, też z wolna odstręczją ich od zakupu. Kupuje najbrdziej zakęcony krejzol, a reszta czyta (kserując co ciekawsze fragmenty).
Cóż więc mówić (pisać)... Nie tylko czas, ale także cena oraz szokująco bogata oferta każdego typu "pimiennictwa" (jak na ubogie percepcyjnie i ekonomicznie w swojej masie społeczństwa) sprawia, że tak naprawdę nie m rynku odbiorcy, nie ma rynku czytelniczego i są tylko dobre chęci. Którymi to chęciami - co na forum związnym z TP pisać wręcz nie wypada... - pewne miejsce jest wybrukowane...
Witold Tomasz M. edytował(a) ten post dnia 13.05.08 o godzinie 10:08