Temat: Zawierucha wokół Agory.
W jednym Panowie Autorzy mają rację. Branża fonograficzna, jak chyba żadna inna, wykazuje tendencje samobójcze. Pamiętam czasy, kiedy w połowie lat 90. na naszym rynku można było naliczyć kilkanaście pism muzycznych, w tym kilka całkiem niezłych. Teraz ostał się tylko zdychający lekko "Tylko rock", lecący na reklamach Diesla i Big Stara oraz sklepów z gitarami i wydawany chyba tylko dzięki entuzjazmowi swoich właścicieli (bo kamiennie nie wierzę, żeby dorabiali się na nim kokosów). Reszta padła albo ewoluowała w stronę pism popkulturowych czyli takich o dupie Maryni, ale za to z ładnymi reklmami nowego kremu ujędrniającego owąż to część ciała.
Zagadka pod tytułem "skoro 90% stacji radiowych gra TYLKO przeboje, a pozostałe stacje są słuchane co najwyżej przez członków rodziny ich prezenterów, to kto właściwie ma lansować hity?" pozostaje od lat nierozwiązana.
A do tego dodajmy nadal przemądrą politykę "priorytetów" firm fonograficznych. Nie zliczę, ile razy dzwoniłem do jednego lub drugiego giganta fonografii, chcąc wydobyć informacje o jakieś perełce, którą wygrzebałem w internecie lub na ostatniej półce w EMPiKu i słyszałem w odpowiedzi: "Ale po co ty będziesz o tym pisał? Nie mógłbyś zamiast tego napisać o zespole Video (Dodzie, Gosi Andrzejewicz, Gosi Ostrowskiej - itd. itp.)? Bo to teraz nasz PRIORYTET!" Koniec - klapki na oczach, reszta artystów
niech się pulta, bo przecież - jak mówił mojej mamie w latach 70. jeden z dyrektorów rozrywki w telewizji - "Jak pani nie lubi Zdzisławy Sośnickiej, to niech pani lepiej w tym roku nie włącza telewizora, bo my teraz na nią stawiamy!".
W sumie gorzej od koncernów fonograficznych postępują już chyba tylko dystrybutorzy filmów, którzy najpierw pakują jeden film za drugim do "Naj" i "Oliwii" a potem dziwią się, że pies z kulawą nogą nie chce kupować DVD za normalną cenę w sklepie.
Aleksander Rogoziński edytował(a) ten post dnia 20.02.08 o godzinie 09:23