Temat: Wypowiedż Yaro o stanie polskiego przemysłu muzycznego!
Krzysia Górniak:
Ciszę się, że tak trafna wypowiadż Yaro znalazła swoje miejsce na Pudelku, ale myślę, że i tak, dopuki nie będzie jakiejś rewolucji, nic się nie zmieni w Polskim Przemyśle Muzycznym, a szmiry typu Doda będą słuchane, promowane i uznawane za osobistości.
YARO: (wczoraj na blogu, dzisiaj na Pudelku) Rzeczywiście – obydwoje od lat zmagamy się z realizacją naszego "planu na życie", czyli z tworzeniem muzyki i docieraniem z nią do ludzi. O ile z samym tworzeniem nie mamy problemów, to z dotarciem do słuchaczy bywa już gorzej, bo nie jest to zależne od nas...
Z rozmów z ludźmi wiem, że większość z nich nie ma "zielonego pojęcia" o tym jak pokrętną drogę muszą przebyć dźwięki generowane przez nas, artystów, zanim zostaną przez nich usłyszane. Nie zdają sobie również sprawy z tego CO (lub KTO) tak naprawdę sprawia, że dany artysta funkcjonuje (lub też nie) w ich świadomości. Bezwiednie poddawani są medialnej manipulacji... Ktoś zgrabnie i zdalnie programuje ich gusta...
Kto? - spytacie... Jako stary post-punkowiec, pozwólcie że użyję uniwersalnego sformułowania, wyeksploatowanego do cna w tekstach piosenek z lat 80-tych: ONI. >>Dopisek: Specjalnie podaję genezę, żeby mnie nie posądzano o naśladowanie "koncertu" J. Kaczyńskiego w Stoczni Gdańskiej.<<
Problem polega na tym, że nawet jeśli my – muzycy – "wyjdziemy z siebie i staniemy obok", będziemy nagrywać świetne płyty jedna za drugą – to wszystko "o kant dupy" możemy sobie rozbić, jeśli ONI tego nie zagrają... Niestety to ONI, de facto, decydują o naszym życiu lub śmierci zawodowej. Dodajmy, że ONI bardzo często albo nie rozróżniają dźwięków, albo są w jakiś sposób "umoczeni" (chociażby w legendarne już „badania” gustów słuchaczy)...
To już nie jest tak jak kiedyś, że: "zrobiłem kawał dobrej muzyki i teraz zobaczymy, czy to się komuś spodoba". O nie! Teraz już NIC nie zobaczymy, bo NIKT tego po prostu nawet NIE USŁYSZY. Nawet zdolni debiutanci - niejako na "dzień dobry" - dowiadują się, że ich płyty praktycznie NIKT nie zagra... A artyści z kilkupłytowym, potencjalnie "wielo-hitowym" dorobkiem – uznawani są za "piosenkarzy jednego przeboju".
Taaaa... Taki z Yaro biedny, manipulowany i post-punkowy (sic!) twórca ambitnej, niezależnej muzyki jak z Kasi Klich Ian Curtis. Przypomnę, że wkład w/w dwójki w rodzime dziedzictwo narodowe można w jednym zdaniu podsumować jako 'lepszy model dwóch rowerów', czyli opór złożone arcydzieło muzyczne w stylu połączenia Sigur Rós z Mozartem, o pięknym i ambitnym tekście wprawiającym Szymborską w zakłopotanie. Aha. Teraz bidulki umierają z głodu przez dochowanie wierności swym młodzieńczym, buntowniczym ideałom, więc są gotowi targnąć się na swoje życia (nie omieszkując przy tym zrobić z tego faktu medialnego).
A Świstak siedzi i zawija w sreberka... :)
Dla mnie motyw jest prosty - popowi twórcy którzy raz czy dwa zaliczyli mini-złoty-strzał banalnym, letnim hitem, przestają nadążać za błyskawicznie zmieniającym się gustem statystycznego Kowalskiego i swą nieumiejętność zrobienia kolejnego Zetkowo-RMF'owego przeboju tłumaczą spiskiem kształtujących masowe gusta ONYCH!
Pogratulować!
Marcin "Duże Pe" Matuszewski edytował(a) ten post dnia 13.10.08 o godzinie 23:28