Aleksander
Rogoziński
dziennikarz,
dwutygodnik "Party"
(Edipresse)
Temat: Video vs CKOD
Zabawne. I jak uważam płytę Video za rzyg, tak w sumie zgadzam się w 99% z tym, co napisali w soim liście."Oto treść maila od zespołu Video:
Cool Kids On The Block z miasta Łodzi
Jesteśmy ostatni do reagowania na złe recenzje, bo zbyt je lubimy. Nie oczekujemy uwielbienia ze strony dziennikarzy tzw. ambitnych mediów, chociaż oczywiście przyjmiemy je z otwartymi rękami. Mamy w szeroko pojętej dupie co o nas mówią i piszą, bo robimy swoje i robimy to przede wszystkim dla fanów i własnego dobrego samopoczucia. Nie jesteśmy pieniaczami - wszystko nam się podoba, a jak nam się nie podoba, to śmiejemy się z tego, bośmy radośni i czujemy się dziećmi szczęścia. Jednak nigdy nie bijemy słabszych. Aż do dzisiaj…
Nie tak dawno temu, na łamach walczącej o wolność słowa, przekonań i lepszego jutra dla piłki nożnej Rzeczpospolitej przeczytaliśmy wstrząsający wywiad z człowiekiem wielkiego umysłu, niejakim Wandachowiczem Jakubem. Ów samozwańczy intelektualista na co dzień dorabia sobie trzymaniem w ręku gitary w grupie Cool Kids of Death, pochodzącej z tego samego miasta, co my czyli z Łodzi. Chłopcy ci zajmują się głownie blagierskim nawoływaniem do schizofrenicznego buntu i - tak jak większość nieszczęśliwych, niedowartościowanych artystów z włókienniczego miasta – desperackim atakowaniem wszystkich, którzy odważyli wychylić się poza rogatki Piotrkowskiej, mając czelność odnieść jakikolwiek sukces dalej niż na Bałutach i Widzewie.
Według jednej z teorii imię Jakub oznacza hebrajskie „zesłany, by karać nas za nasze grzechy”. Jakub W. najwidoczniej bardzo wziął sobie to do serca, a nas do łez rozbawiło to, które z naszych grzechów uznał za karygodne, a może i niewybaczalne.
Udało mu się wyartykułować spiskową teorię, iż jesteśmy zespołem wyłonionym z castingu, bo pracujemy z Lubertem z Warszawy (z zgrozo!) i z Durczakiem z Wrocławia. Według Jakuba W. ci dwaj wyrachowani cwaniacy spoza miasta Łodzi, węsząc łatwy pieniądz w graniu rokendrola, ani chybi zorganizowali casting na nową kapelę, która grając „pseudopunkową” muzykę wbije się na salony. I że to jest perfidne…
Kubo drogi, punku nad punkami, i Wy, wszyscy prawdziwi i niezależni! Wyobraź sobie, że co do jednego… masz rację. Powstaliśmy właśnie po to, żeby napić się ze wszystkimi sołtysami, wójtami gmin i kaowcami z Domów Kultury, objechać wszystkie możliwe festyny, firmowe bankiety, dni miast, juwenalia i kibelmarkety! Skrzyknęliśmy się po to, żeby z uśmiechem na naszych niepięknych facjatach pośpiewać o rzeczach, o których Ty brzydzisz się nawet pomyśleć! No bo jak można grac na gitarze i to elektrycznej i śmiać się jak głupi do sera? Domyślamy się, że według Ciebie The Ramones i Greenday to punko polo. Trzeba przecież podcinać sobie publicznie żyły i cierpieć, przede wszystkim cierpieć… W dobrym tonie jest posiadanie w repertuarze słabych, niesprzedawalnych piosenek, nagranie koszmarnie brzmiącej płyty, pogarda dla publiczności, brud, syf itd, itp… Cieszymy się oczywiście, że udało Wam się pogodzić te wszystkie rzeczy, jednak zapomnieliście powiedzieć swoim fanom (bo chyba są tacy?), że nabijacie ich w butelkę. Tę samą, która nie udało Wam się trafić w Pana Dziennikarza…
Dlaczego? Otóż zespół, który na początku swojej działalności śpiewał protest songi przeciwko wspomnianym dziennikarzom, dużym wydawcom płyt (tzw. majorsom) i profesjonalnym managerom, chwilę potem sam zapisał się do dużej i niepolskiej wytwórni płytowej, pojawił się w programie gościa, którego wcześniej obrzucał błotem, a na końcu pozyskał jednego z bardziej profesjonalnych managerów w kraju – bynajmniej nie gardzącego pieniędzmi, bez których show biznes nie byłby nawet show, o biznesie już nie wspominając. Ale to jeszcze nic! Ten sam, zbuntowany i niezależny zespół wydał swoją najnowszą płytę w największym, ultrakapitalistycznym polskim wydawnictwie prasowym udając zresztą, że wydaje książkę, żeby nie zapłacić VAT-u. No tak, to już można podciągnąć pod anarchię – robienie w ch… fiskusa jest przecież (nomen omen) COOL!
Mamy taki pomysł: zamiast udawać odjechanych artystów smarując się do zdjęć różowym kisielem (to swoją drogą było wyjątkowo groźne) albo najeżonych anarchistów wymachujących butelkami i rzucających kamieniami, uśmiechnijcie się czasem do siebie (do innych też spróbujcie, to jest naprawdę fajne) i zaprzestańcie tej groteski. Bo w tym całym swoim „imidżu” jesteście większym boysbandem niż wszystkie inne kapele „z castingów”, które piętnujecie za to, że są grane na listach przebojów i występują przed większą niż 100 osób publicznością w zatęchłym klubie….
Na koniec mała konkluzja. Pseudopunk Wandachowicz boi się, że jego córka będzie kiedyś słuchała zespołu Video… A my radzimy się zastanowić czy nie lepiej unikać tego żałosnego fotografowania się z kamieniem w dłoni. Bo co odpowiesz, kolego, swojej córce, gdy zapyta cię kiedyś „w kogo rzucałeś kamieniami, tatusiu i dlaczego?”
Bezczelnie uśmiechnięty zespół Video"