Piotr O. Doradca medialny
Temat: Recesja najmocniej uderzy w gwiazdy
Trudna sytuacja na światowych rynkach finansowych już niedługo dosięgnie polskie gwiazdy. Skutki kryzysu odczują o wiele mocniej niż każdy z nas. Nasi branżowi informatorzy i zaprzyjaźnieni eksperci jednogłośnie twierdzą, że lada chwila skończą się niebotyczne honoraria, drastycznie spadnie ilość koncertowych zamówień, a koncerny telewizyjne ograniczą budżety. To są naturalne konsekwencje kryzysu.Polskie gwiazdy wcale nie żyją z twórczości. Ich głównym źródłem dochodu są koncerty grane w różnych miejscowościach za pieniądze podatników oraz firmowe eventy opłacane z korporacyjnych budżetów. Dorabiają także udziałem w różnego rodzaju telewizyjnych show.
W ten sposób łatwo i szybko zarabiają duże pieniądze, które przeważnie wydają zamiast rozsądnie inwestować. Na polskim rynku nikt nie zatrudnia doradcy inwestycyjnego. Gwiazdy wydają pieniądze w oparciu o własną intuicję lub kawiarniane legendy o trendach inwestycyjnych. W rozmowie z Krystianem Wolakiem, jednym z największych w kraju ekspertów rynku koncertów dowiedzieliśmy się, że ilość zamówień koncertowych na przyszły rok drastycznie spadała.
"Ostatni kwartał roku to czas, gdy korporacje planują przeszłoroczne budżety marketingowe. Z tych pieniędzy opłacane są wszelkiego rodzaju eventy oraz kampanie promocyjne z udziałem gwiazd. Zawsze o tej porze wiemy, ile pieniędzy będziemy mieli do rozdysponowania na gwiazdy w całym przyszłorocznym sezonie. Niestety świadomość światowego kryzysu usztywnia managerów. Bardzo dokładnie przyglądają się każdej złotówce wydanej na rozrywkę. Już dziś wiemy, że przyszłym roku zorganizujemy o znacznie mniej imprez firmowych, a każda z nich będzie miała okrojony budżet - co bezpośrednio przełoży się na honoraria dla artystów" - mówi Krystian Wolak.
Sytuację taką, jako zupełnie naturalną, ocenia także redaktor naczelny Marketing&more Tomasz Kamyk, który w rozmowie z nami mówi: " Budżety na marketing i reklamę są pierwszymi, które się redukuje, gdy firma znajduje się w trudnej lub niepewnej sytuacji. Tak jest na całym świecie. Łatwiej zrezygnować z Dody niż zamknąć linię produkcyjną."
Problem potęguje ogólna panika kryzysowa. Media bez przerwy donoszą o przejawach recesji na całym świecie i nie podają rozwiązań. Zatem każdy obawia się o swoją finansową przyszłość i jest wyczulony na przejawy niegospodarności.
"Świadomość konieczności oszczędzania jest nawet silniejsza od faktycznego stanu konta." - mówi analityk ekonomiczny z hotmoney.pl.
To zjawisko szczególnie przełoży się na ilość zamówień dla gwiazd opłacanych z pieniędzy podatników. Ustalając honoraria w trudnych ekonomicznie czasach, każdy burmistrz będzie bardzo ostrożny, by nie zostać posądzonym przez wyborców o niegospodarność czy brak odpowiedzialności. Większość z nich, dla bezpieczeństwa, by nie narażać się lokalnym mediom, zrezygnuje z organizacji dużych imprez miejskich, które kosztują miasto kilkaset tysięcy złotych.
Ostrożniejsze w wydawaniu będą także zarządy koncernów telewizyjnych. Jako spółki giełdowe muszą liczyć się z postrzeganiem przez akcjonariuszy. Informacje o horrendalnych kwotach wydawanych na gwiazdy w dobie kryzysu nie świadczą najlepiej o odpowiedzialności zarządu. A taki wizerunek władz przekłada się na spadek zaufania inwestorów i w konsekwencji wycofania pieniędzy z akcji.
Poczucie konieczności oszczędzania i gromadzenia pieniędzy na gorsze czasy zapanuje wszędzie. Wydawanie ich na rozrywkę będzie postrzegane jako lekkomyślne trwonienie, co w czasach kryzysu zasługuje na potępienie.
Rodzime gwiazdy mają więc nie lada problem. Trzy najważniejsze źródła gwiazdorskich dochodów zostaną znacząco przykręcone. Ich trudną sytuację potęguje styl życia, do jakiego przywykły i nieograniczone wydawanie - często nie swoich pieniędzy. Przyzwyczajeni do łatwych, szybkich i częstych wpływów celebrities nieraz żyli ponad stan.Z kilkusettysięcznymi miesięcznymi dochodami dostawali z łatwością olbrzymie kredyty na wszystko - samochody za kilkaset tysięcy i domy po kilka milionów. Większość z topowych gwiazd zadłużyła się na miliony i płaci kilkudziesięciotysięczne raty miesięczne.
To dużo, ale w czasach dobrej koniunktury bez problemu spłacały zobowiązania. Jednak co zrobią w sytuacji, gdy ich przyszłoroczne przychody zredukowane zostaną o połowę?
Na ratę za dom wart kilka milionów czy samochód za około pół miliona pożyczyć od znajomych się nie da. Zawieszenie spłat takich rat na kilka miesięcy generuje kilkudziesięciotysięczny dług, czyli dłużnik wpada w niekończącą się spiralę zadłużenia.
Zapewne część gwiazdorskich majątków będzie wyprzedawana. Niestety recesja to najgorszy moment na sprzedawanie czegokolwiek. Kto rozsądny w niepewnych czasach odkupi porsche za 300 tysięcy albo dom za miliony, gdy ceny nieruchomości spadają?
Aż prosi się o przywołanie fragmentu rozmowy policjanta z żoną w filmie "Okup" z Melem Gibsonem: "Dobrze, że nie jesteśmy bogaci"
źródło:Coverstory
Ten interesujący temat zaproponował Michał Biedrzyński.Poniewaz uznałem,ze zle zostal skonstruowany (i z linkiem ,ktorego nie mozna otworzyc) tytuł wszystkie dwie dotychczasowe wypowiedzi wrzucam tu:
Michał Biedrzyński:
Co o tym sadzicie? Czy rzeczywiście bessa na rynku finansowym (a raczej krach - to słowo będzie bardziej na miejscu), tak bardzo uderzy w nasze rodzime gwiazdki, pokroju Feela i Dody? Czy rzeczywiście duże holdingi i korporacje do tego stopnia utną budżetu reprezentacyjne, że skończą się tzw. eventy i prywatne, zakrapiane imprezy z udziałem polskich celebrytek i celebrytów? Ciekawa teza postawiona przez autora (-ów?), ale może któryś z naszych inteligetnych dyskutantów GL ją szybko obali...
Maria Yocco Szymczak
Myślę, że to będzie chwilowe zachwianie. Nawet jeżeli zacznie się obniżanie stawek czy też po prostu zapraszanie tańszych "gwiazd", to w końcu wszystko wróci do normy. To może dotknąć imprezy organizowane przez miasta, ale prywatne firmy zawsze znajdą kasę dla gwiazdy (jak już będą ciąć finanse, to pracownikom, a nie na eventach), tym bardziej, że taka gwiazda bierze stosunkowo niewielką część z całego budżetu przeznaczonego na imprezę.
Zbyszek Grochowski:
Za dużo w Polsce chodzi lewizny, aby krachy światowe były odczuwalne równie mocno jak w krajach Europy Zachodniej czy USA ;-)))))