Temat: Prawda o rynku menedżerów
Opowiem może moje wrażenia obustronne, jako muzyk, a niegdyś organizator koncertów, a obecnie manager i wszystko inne.
Z punktu widzenia organizatora,
proszę znany polski zespół o wywiad, menegerka odpisuje, żeby jej wysłać pytania. Cóż co innego wywiad, co innego kwestionariusz osobowy. Odpisywalność na maile, czy oddzwanialność na telefony na poziomie głuchawej i ślepawej staruszki, która wciąż mówi, że jest bardzo zajęta. Inny manager się obraził bo napisałem do wokalisty, którego notabene znałem. Ogólnie, załatwił kapeli darmowe grania w Europie w Polsce chciał doić kokosy ale nie wyszło, obecnie kapela zajmuje się wszystkim tylko , nie graniem. Z kapelami bez managerów się dużo lepiej pracuje. Po prostu łatwiej się porozumieć. Jak w artykule było managerzy to robią najwięcej szumu wokół siebie, słabiutko działają. Coś taki kolega co nie umie na niczym grac, a jest w zespole.
Ze strony muzyka
Managerka na siłę nam usiłowała wcisnąć wokalistkę bo taka była jej wizja zespołu, coś materiał zmieniać, jakieś spektakle porobić z koncertów. Trochę tak jak kierownik artystyczny z domu kultury, albo pan z pewnej fundacji co zarzucił nam że się nie ruszamy razem rytmicznie na scenie (pewnie nasz polski rammstein miał się prezentować jak ABBA), o innych nie wspomnę, bo tragedia, jakieś oszołomy co coś obiecywały, gdzieś latały i tyle.
A teraz jako Manager.(o składzie industrialnym bo folkowy to samograj, wszyscy chcą od razu i za kasę)
Po latach szarpanek w necie, mailowania, dzwonienia, napadania fizycznie na redakcje i wytwórnie, po prostu zacząłem rozdawać płytki i okazało się że trafia. trafiło w końcu do osób z mediów, ale co istotne trafiło poczta pantoflową, bo wtedy chyba inaczej to brzmi. No i zaczęło się poznawanie z ludźmi co robię festiwale i koncerty, media są, poza TV, ale są. Im więcej dobrego grania tym większa szansa, że dalej to pójdzie.
Zespół popcha ktoś kto ma wpływy i koneksje, ale mu się muzyka musi podobać, wtedy się stara i robi to z sercem.