Temat: Maria Peszek -warto kupić płytę??
Nie uważam, aby sens miało przypisywanie Peszkównie intencji typowych dla szansonistów, czy przyrównywanie jej ściezki kariery do ściezki Dody. Ta płyta nie miała szokować, ani nie miała być rynkowym hitem.
W jednym z wywiadów parę tygodni przed wydaniem płyty Maria Peszek mówiła o sensie tego albumu. Nie miała to być ani próba zdobycia rynku muzycznego, ani stworzenia czegoś aspirującego do miana płyty roku. Cały album potraktowałbym (mając na uwadze to, co sama autorka mówiła) z przymrużeniem oka - jako
zabawę słowem, tekst budowany na zasadzie
podążania za skojarzeniami - i co najważniejsze
bez ustalonych ram i bez poprawek, a całość krażącą wokół tematu sytuacji osobistej w jakiej się Maria Peszek znajduje. To twórczość trochę doświadczalna, będąca próbą odnalezienia własnej formuły - i tylko tyle. Sam sposób czytania przez Marię Peszek (jakieś 2 tygodnie temu w Trójce) tekstów z "bezwstydnika" świadczy o jej ironicznym podejściu do całego projektu.
Dla jednych może być to "płyta odkrywcza" - dla innych "najgorsza płyta roku" (co jest moim zdaniem twiedzeniem chyba lekko przekornym i raczej służącym podkreśleniu odrębności przez wypowiadającego takie sądy - przecież istnieją tysiące kiepskich płyt). Warstwa muzyczna nie jest odkrywcza, ale też nie jest bardzo zła - jest po prostu
przewidywalna - i służy za tło - bo chyba Peszek zdaje sobie sprawę z tego, że jej bazą jest aktorstwo.
Co do obecnego w tekstach tematu seksu - uważam, że taki sposób mówienia o swojej intymności i "seksualności codziennej" jest dużo bardziej odważny, niż wspominane tu wcześniej latające penisy. Szermować penisami, "pękniętymi jeżami" etc. jest dużo łatwiej, niż opowiadać o swoich "ogrodach" :) Symbolika seksualna zarówno w glam-rocku, jak i w hip-hopie, to raczej maska niż prawdziwa twarz twórcy.
Wracając do początku mojej wypowiedzi - jestem przeciwny porównywaniu wszystkiego, co w tym kraju wychodzi - z Dodą. Z punktu widzenia polskiej muzyki Doda właściwie nie istnieje - znana jest z jednego utworu (może mam pecha i słucham "złych" stacji muzycznych?) i z okładek czasopism wystawionych w oknach kiosków. Mogłoby jej nie być. Jak już kiedyś pisałem w innym wątku, tron stawiany Dodzie, to w istocie plastikowe, ogrodowe krzesełko. Cycki nie trwają wiecznie - a muzyka przetrwa nas wszystkich. Piszę o tym dlatego, że Piotr na początku pytał o płytę (a więc muzykę+tekst), a nie o znaczenie Marii Peszek dla układu sił w polskim showbiznesie.