Temat: Eurowizja 2008
Piotr Jagóra:
No dobra , czytam , czytam i odnosze wrażenie ze nie ma sie o co kłócić. Poglądy kazdy ma swoje i ma praw je mieć, wracajac do twmatu wątku trzymajmy kciuki za swoich faworytów i cieszmy sie w sobote przedstawieniem :)
Jak każesz, kochanie.
Uprzedzając nowe aluzje do "ciotostwa" (nie żeby mnie jakoś specjalnie bolały, ale po co ktoś inny ma się poczuć urażony?)wyjaśnię, skąd wzięło się to zdanie powyżej. Otóż mam zaprzyjażnione małżeństwo. Mąż jest od czasów licealnych moim serdecznym przyjacielem, człowiekiem miłym, sympatycznym, uczynnym a nade wszystko szalenie spokojnym. Z kolei żona (nate bene szefowa jednego z wydawnictw) to eteryczna i sprawiająca zawsze wrażenie lekko czymś wystraszonej kobieta, która jednakże uwielbia "dzierżyć ster" i podejmować decyzję. A mówiąc konkretniej - sto wykluczających się decyzji w ciągu kilkunastu minut. Żeby to jakoś zobrazować: w czasie spotkania towarzyskiego pada hasło "wakacje", które Żona wita następująco: "No właśnie, może to dobra chwila, że by się zastanowić. Tylko najpierw chciałabym herbatę, kochanie zrobisz?". Mąż (spokojnie): "Jak każesz kochanie" (znika w czeluściach kuchni). Żona (nie zwracając uwagi, że nie ma jej lepszej połowy): "W sumie to jeszcze o tym nie rozmawialiśmy z Piotrem, ale ja bym chętnie pojechała do Turcji. Piękne plaże, niedługo zamykają białe tarasy w Pamukkale, a ja tak bardzo chę je zobaczyć, w miarę tanio. No i Stambuł! Ponoć miasto-marzenie. Jeden wielki bazar. A więc postanowiłam, że Turcja! O, jesteś! Gdzie ty się podziewasz?! Jedziemy do Turcji na wakacje!" Mąż (wnosząc dzbanek z herbatą): "Jak każesz kochanie". Żona: "A cukier? Nie ma już w cukiernicy. Idź do kuchni i nasyp!" Mąż: "Jak każesz kochanie" (ponownie znika w kuchni). Żona: "Ale z drugiej strony to w tej Turcji niespokojnie. Kurdowie, porwania turystów, te rzeczy, sami rozumiecie... A jak Grażynka przyjechała do hotelu, to po jej łóżku latały karaluchy wielkości indyka a na plaży był taki syf, jakby nie sprzątano tam od czasów imperium osmańskiego. Nie to co w Portugalii. Tam wszystko jest wychuchane i czyściutkie. Przy okazji pojechalibyśmy do Fatimy, zawsze o tym marzyłam! A ceny już tak nie szokują jak jeszcze dwa, trzy lata temu i klimat łagodniejszy, nie grozi zejście z przegrzania... Tak, Portugalia, tylko Portugalia! Skarbie, jedziemy na urlop do Portugalii!" Mąż (wnosząc napełnioną po brzegi cukiernicę): "Jak każesz kochanie".
No i stąd nam się wzięło to: "Jak każesz kochanie". Używają go teraz wszyscy z kręgu znajomych małżeństwa i raczą nim także wszystkich. Do tego stopnia, że ostatnio koleżanka odpowiedziała tak nawet swojemu szefowi, kiedy kazał jej zrobić sprawozdanie kwartalne.
Aleksander Rogoziński edytował(a) ten post dnia 22.05.08 o godzinie 09:16