Piotr O.

Piotr O. Doradca medialny

Temat: Celebryci

Dla tych, którzy w 2006 r nie czytali artykułu z Polityki w którym pierwszy raz pojawiło się słowo celebryci.


Kontraktują relacje ze swoich ślubów, publikują w Internecie zdjęcia swoich dzieci umazanych kupą, na konferencjach prasowych wywlekają małżeńskie brudy, w kolorowych pismach sprzedają żałobę. Na wszystko jest specjalny cennik. Im odważniej, tym drożej. Czytelnik już nie chce byle czego. Polscy celebrities – od angielskiego słowa: "sława" – ludzie sławni. Może je już spolszczmy: celebryci. Czy jest granica, której nie przekroczą?...

więcej:
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/show...
Piotr O.

Piotr O. Doradca medialny

Temat: Celebryci

Ciekawy tekst prof.Godzica:

Problem z celebrytami nie sprowadza się do dyskusji nad gustami. O wiele ważniejsze wydają się mechanizmy ich kreowania na bohaterów masowej wyobraźni oraz ich status w dyskursie publicznym. Nie ulega wątpliwości, że „znani z tego, że są znani” stanowią koło zamachowe show-biznesu, który nie może istnieć bez systemu gwiazd. Dawniej ów system był nie tylko mniej niż dziś rozbudowany, ale też kryteria mianowania na gwiazdę wydawały się stosunkowo proste. Chodziło mianowicie o wyjątkowość jako główny czynnik podziwu. Pół wieku temu francuski teoretyk kultury Roland Barthes pisząc o twarzy Grety Garbo dowodził, że jej głównym walorem jest niedostępność, dzięki której ta gwiazda kina w potocznym odbiorze lokowała się gdzieś ponad realiami, inaczej niż Rita Hayworth, skupiająca uwagę na nie tak boskiej, choć równie ekscytującej kobiecej cielesności. Greta Garbo, podobnie jak wcześniej Rudolf Valentino, nie istniała publicznie poza swoimi filmowymi rolami i to całkowicie wystarczało jej wielbicielom.

Już jednak na początku lat 60. ubiegłego stulecia amerykański historyk Daniel Boorstin odkrył, iż jedynym powodem zaliczenia kogoś do grona celebrities jest po prostu sława, czyli powszechna rozpoznawalność: „To postać wytworzona przez nas wszystkich, przez tych, którzy chętnie czytają o niej, oglądają ją na ekranie telewizora, kupują jej nagrania i plotkują o niej w gronie przyjaciół”. Nie byłoby zatem celebrytów, gdyby nie medialne narracje trafiające w czułe punkty publiczności.

Na Zachodzie od dobrych kilku dekad, a w Polsce dopiero od niedawna ustaliła się sytuacja, w której status celebryty określa brak granicy między tym co prywatne a tym co publiczne. Istotą gwiazdorstwa stało się sprzedawanie prywatności. Wszyscy wiedzą wszystko o kolejnych małżeństwach i rozwodach Michała Wiśniewskiego, o nowym biuście Anny Samusionek czy o sercowych rozterkach Dody. Nie da się też zaprzeczyć, że eksponowanie własnej intymności uczyniło celebrytami (przynajmniej na jakiś czas) mieszkańców domu Wielkiego Brata oraz uczestników innych reality shows. Nawiasem mówiąc, to właśnie polska edycja „Big Brothera” przyczyniła się do rewolucji w rodzimym systemie gwiazd, bo stało się wówczas jasne, że aby zostać celebrytą, nie trzeba być aktorem, artystą estradowym czy wybitnym sportowcem – wystarczy tylko skupić na sobie uwagę.

Innym i jeszcze ważniejszym czynnikiem zmiany stały się tabloidy pozostające w szczególnej symbiozie z celebrytami: uwielbiają odkrywać tajemnice alkowy gwiazd, wykorzystują, a nawet współkreują skandale z ich udziałem, używają ich w opowieściach o niedostępnym dla zwykłego czytelnika luksusie i z takim samym zapałem strącają z piedestału. Ale też i gwiazdy dla podtrzymania swego statusu osób znanych nie mogą ignorować swojej obecności w tabloidach, więc podejmują z nimi grę, co udaje się lepiej (jak w przypadku Michała Wiśniewskiego) lub gorzej (jak w przypadku Edyty Górniak).

Ta medialna obecność celebrytów sprawia, iż zaczynają oni tworzyć, jak powiada prof. Godzic, nową sferę publiczną. Znaczy to między innymi, że rozgłos wokół nich przestaje być wyłącznie trybem napędzającym rozrywkową koniunkturę, bo staje się ważnym elementem dyskursu publicznego o karierze, estetyce, a nawet moralności i tym samym pokazuje nas samych niezależnie od tego, jaki jest nasz prywatny stosunek do „znanych z tego, że są znani”. Nawiązując zatem do tytułu wspomnianej na wstępie książki Clarka – celebryci nie niszczą Polski, ujawniają tylko mniej lub bardziej skrywane marzenia zwykłych ludzi i nad tymi marzeniami właśnie warto się zastanowić.



Wiesław Godzic, Znani z tego, że są znani. Celebryci w kulturze tabloidów

konto usunięte

Temat: Celebryci

a ja dodam to :

Autorytety to osoby, „jakie obdarzamy duchową nad nami władzą, którym ufamy i których sądom i orzeczeniom skłonni jesteśmy wierzyć – a priori niezmiennie”

Celebryci to tyle tylko, co osoby, które „obdarzamy zainteresowaniem, których poczynaniom się bacznie przyglądamy, i o których częściej niż o innych ludziach mówimy.” Co istotne, interesujemy się nimi, przyglądamy i mówimy o nich, nie dlatego, że spodziewamy się po nich moralnych wzorów czy też życiowej mądrości, lecz po prostu dlatego, że podobnie czyni wielu innych ludzi. Innymi słowy są to wszystkie osoby pojawiające się w mediach, czy to piosenkarze, czy też aktorzy, czy uczestnicy reality show.

Ikony to osoby, które wpłynęły w zasadniczy sposób na rozwój danej dziedziny sztuki.
W przypadku muzyki, są to osoby – instytucje, które swoją twórczością, dorobkiem artystycznym i wizerunkiem, zrewolucjonizowały ten obszar sztuki, stając się jednocześnie najważniejszymi postaciami w całej światowej historii show biznesu muzycznego, mając realny wpływ na inne obszary kultury, a przede wszystkim na społeczeństwo, kształtując ich poglądy, styl, sposób życia.

może niektórzy wreszcie zrozumieją :)

konto usunięte

Temat: Celebryci

Piotr O.:
Dla tych, którzy w 2006 r nie czytali artykułu z Polityki w którym pierwszy raz pojawiło się słowo celebryci.

Kontraktują relacje ze swoich ślubów, publikują w Internecie zdjęcia swoich dzieci umazanych kupą, na konferencjach prasowych wywlekają małżeńskie brudy, w kolorowych pismach sprzedają żałobę. Na wszystko jest specjalny cennik. Im odważniej, tym drożej. Czytelnik już nie chce byle czego. Polscy celebrities – od angielskiego słowa: "sława" – ludzie sławni. Może je już spolszczmy: celebryci. Czy jest granica, której nie przekroczą?...

więcej:
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/show...


My Polacy wiemy po prostu na czym się najlepiej zarabia. Sami uprawiamy dulcyzm , ale czyjeś brudy cieszą najbardziej. Zarobić 100 000 zl na zdjęciu nowonarodzonego dziecka czy nie? Deal is deal.

Następna dyskusja:

Celebryci




Wyślij zaproszenie do