Temat: Cały ten polski muzyczny szoł-biznes...
Chyba to trochę nie tak. Jak mówimy o RYNKU muzycznym, to mówimy o miejscu w którym "spotykają się" producenci i odbiorcy. Mierniki rynku pokazują, czego ludzie chcą słuchać. Wystarczy zajrzeć na OLIS.
Tutaj jest inny problem. W Polsce jest mały drugi obieg. Ale to nie wynika z winy jakiś tam onych. Odpowiedzialni za to są słuchacze, bo tych, którzy chcą słuchać innej niż mainstreamowa (spośród kupujących płyty) jest za mało. Nie wierzę, że jest możliwość sprzedania np. Marii Peszek (przykład losowy, świetny koncert na Open'erze) w 100 000 egzemplarzy, tylko "oni" tego nie chcą i robią wszystko, żeby nie sprzedać takiej ilości i zeby broń Boże Marysia nie zdobyła popularności.
Roszczeniowa postawa typu "ja słucham pięknej muzyki, a cała reszta gówna" z dodatkiem "powinno się nie grać w radiach tych gówien" jest trochę nie teges. Pretensje wycelowane w kosmos.
Nie jest problemem w Polsce CO się sprzedaje, bo na całym świecie na topie są artyści jak Britney Spears czy inni tacy. Problemem jest, że tego wszystkiego sprzedaje się tak mało. Z resztą - ostatnie zestawienie półroczne z Empiku pokazuje, że na nieszablonowe LAO CHE czy Czesława też jest w Polsce miejsce i to w czubie sprzedaży! Te dwa przykłady pokazują, że zmienia się - chyba w takim kierunku jaki według Was jest tym "lepszym".