Maciej B.

Maciej B. redaktor,
Wydawnictwo Dwie
Siostry

Temat: Współpraca z autorami tekstów

Jakie są Wasze doświadczenia związane z tą magiczną chwilą, kiedy po zredagowaniu tekstu dochodzi do nieuniknionej konfrontacji autora z dziełem?

Wiadomo, że bywa z tym bardzo różnie, moje doświadczenia są raczej pozytywne, choć czasami te kontakty (zwłaszcza w pierwszej fazie, kiedy jeszcze trwa u autora szok pourazowy) bywają trudne... Na ogół jest tak, że nawet najbardziej oporny autor zaczyna widzieć w tym wszystkim sens, kiedy wskaże mu się kilka ewidentnych błędów, które się w tekście przytrafiły. Przypuszczam, że czasem zdarzają się jednak przypadki niereformowalne... Zdarzyło Wam się na takie trafić?

Wydaje mi się też, że dość wyraźna jest następująca prawidłowość: im autor bardziej doświadczony, tym więcej ma zrozumienia dla wysiłków redaktora...
Magdalena Moskal (Sanetra)

Magdalena Moskal (Sanetra) Wydawczyni, autorka
tekstów i książki
Emil i my
(Karakter...

Temat: Współpraca z autorami tekstów

ja bym jeszcze dodała: im autor ma większą klasę, tym uważniej słucha, nawet młodszych od siebie:-)
A inni chętnie korzystają z naszych uwag, bo oszczędzamy im nudnej pracy: skrótów, selekcji i układu tekstów.
Zbigniew L.

Zbigniew L. Wiele zajęć...

Temat: Współpraca z autorami tekstów

Witam serdecznie!

Chociaż dzisiaj od rana pochmurno i ponuro, to jednak mam sporo ciekawej pracy, a do tego nastrajającej optymistycznie. Ale o tym szerzej za chwilę. Może najpierw nawiążę do wypowiedzi Macieja i Magdaleny.

Zgadzam się, w trakcie mojej wieloletniej pracy zetknąłem się z autorami przeróżnymi - odpowiedzialnymi (mimo że nie zawsze wiele umiejącymi, ale to nie musi być wadą), i to nieraz do przesady, z autorami liczącymi właśnie na redaktora (bo on na pewno poprawi, wygładzi itp.), a także z autorami - jak to określił Maciej - niereformowalnymi, aczkolwiek tych spotkałem tylko kilku.

Do rzadkości należą autorzy z klasą, o których wspomina (całkiem słusznie) Magda. I oczywiście tacy uważniej słuchają, chętniej przymują uwagi. A odnoszą oni korzyść wtedy, gdy nasze uwagi zaraz wprowadzają w czyn. Potrzeba do tego skromności i pokory. Jak jednak zauważyłem, ci, którzy te cechy przejawiają, szybko się uczą i później są nam wdzięczni - a to bardzo mnie cieszy. Pamiętam, jak przed laty (kiedy byłem autorem, korektorem, i redaktorem zarazem) wprowadzałem młodą dziewczynę w arkana pracy autorskiej. Szczerze przyznawała, że niewiele umiała, ale chciała się uczyć, bo w pisaniu się realizowała, w tej dziedzinie odkryła siebie, swoje możliwości. Co prawda po trosze jej w tym pomogłem, lecz to jej osobisty wysiłek, jej zacięcie z czasem zaowocowało. Dzisiaj jest autorką z prawdziwego zdarzenia, znakomitą korektorką, a ponadto tłumaczką niełatwych tekstów angielskich.

Kiedy więc dziś wypada mi zaczynać współpracę z kimś nowym, podejmuję się tego zadania i odczuwam niekłamaną satysfakcję z możliwości pomagania takiej osobie. Uważam tego typu przeżycie za ciekawe doświadczenie. Co więcej, moim zdaniem dobry redaktor powinien w swym życiu wychować kilku dobrych autorów. Niewykluczone, że później będzie z którymś z nich współpracował - a to już jest przyjemność, no i... nagroda za wcześniejszy redaktorski wysiłek.

Mam przed sobą artykuł "Śmiech to zdrowie!", opracowany przez młodą autorkę. Owszem, tekst ten wymaga zmian, lecz nielicznych, potrzebna będzie też korekta językowa. Od strony merytorycznej wszystko jest w porządku - z jednym zastrzeżeniem. Autorka powoli uczy się sztuki wyrażania myśli z wykorzystaniem innych źródeł. I robi to coraz lepiej, gdyż chętnie poddaje się szkoleniu - odbywamy spotkania na Skypie, jak również razem siadamy do tekstu, u niej w domu (w biurze) lub u mnie. Przy czym ja wskazuję, co jest nie tak, co powinno być zmienione, a co może być zmienione - ona zaś wybiera i wprowadza poprawki. Nauka nie idzie w las, choć kosztuje mnie trochę zaangażowania. Ale jak widzę, że dziewczyna po roku współpracy zrobiła kolosalny postęp, mam motywację, by w nią inwestować. Już jest mi przydatna i w pomniejszych zadaniach mnie wyręcza. Ma jeszcze kłopoty ze zgrabnym powoływaniem się na czyjeś wypowiedzi, na ich cytowanie w cudzysłowie z przytoczeniem nazwiska lub książki czy czasopisma. Uczę ją tego, ponieważ wcześniej pracowała dla kogoś, kto najzwyczajniej kopiował czyjeś teksty (z Internetu, z książek) bez ich cytowania i wskazywania na autora, a to przecież zakrawa na plagiat!

Uważam, że w dużej mierze nasza współpraca z autorami tekstów zależy od nas samych. Pewnie, że gdy mamy do czynienia z osobami trudnymi, które zawsze forsują swoje zdanie, współpracuje się nam z nimi trudniej. Jeśli nie jesteśmy skazani na tego rodzaju współpracę, to jak najszybciej rezygnujmy z takich autorów. Jak sądzę, umiemy już co nieco, więc raczej przysługuje nam prawo do wyboru autora kompetentnego, właśnie z klasą, odpowiedzialnego.

Na koniec dodam, że nie mam większych kłopotów w kontaktach z autorami tekstów. Nie każdego akceptuję - akurat mogę pozwolić sobie na przebieranie. Z drugiej strony z tymi osobami, z którymi współpracę nawiązuję staram się utrzymywać dobre relacje, od poczatku akcentując, że mam takie a takie wymagania i od nich nie odstąpię. Jeśli autor zgadza się na moje warunki, kontynuujemy znajomość, na ogół owocną. A jeśli zgadza się, lecz potem warunków nie dotrzymuje albo pracę wykonuje niedbale i to ja muszę przejąć jej część, rozmawiam, daję mu szansę, a gdy z niej nie umie skorzystać, rezygnuję z niego. W przeszłości zdarzyło mi się, że musiałem sprawę postawić dość zdecydowanie - skończyło się zerwaniem umowy. Przecież nie mogłem stale "zabawiać się" w drugiego autora, weryfikatora i korektora.

Jeszcze coś przyszło mi do głowy: niedawno zdecydowałem się na interesującą współpracę z autorem tekstów i wydawcą zarazem. To ciekawe doświadczenie, jako że wydawcy z konieczności powinno zależeć na wysokim poziomie publikowanych tekstów. I jak dotychczas nasze kontakty są wzorowe.

Serdecznie pozdrawiam z Bydgoszczy - i oto zaświeciło piękne słońce. Zaraz zrobiło mi się lepiej na duszy. Wysyłam ten post i robię sobie małą przerwę na kawę i śliwkę w czekoladzie. Polecam!

Zbyszek

Temat: Współpraca z autorami tekstów

Ja jeszcze w czasie praktyk nauczyłam się, żeby do każdej zmiany w tekście mieć dobry argument; niewielu autorów oprze się autorytetowi słownika, zasadom języka polskiego. Choć nie ukrywam, że czasem coś zmienię, bo mi lepiej brzmi... ale to tylko w przypadku "zaprzyjaźnionych" autorów.
I nauczyłam się, że do autorów, szczególnie tych, których jeszcze nie znamy, trzeba zwracać się bardzo grzecznie, delikatnie (proszę, a może by, proponuję...), bo potem się obrażają i skarżą.
A na tych najbardziej upartych (bo miałam i takich, którzy nie zgodzili się na zmiany, choć były błędy, bo "są przywiązani do tego, co napisali") znalazłam sposób. Idę do szefa, przekonuję go do mojej wersji, a resztę załatwia on. Autorzy zawsze inaczej reagują na argumenty redaktora naczelnego (i zarazem w moim przypadku właściciela wydawnictwa) niż zwykłej redaktorki. A w najgorszym razie w umowie jest punkt o jej zerwaniu, gdy autor nie zgadza się na niezbędne poprawki redaktorskie.

konto usunięte

Temat: Współpraca z autorami tekstów

Magdalena Hinz:
I nauczyłam się, że do autorów, szczególnie tych, których jeszcze nie znamy, trzeba zwracać się bardzo grzecznie, delikatnie (proszę, a może by, proponuję...)

Hmm, ja się tak zwracam do wszystkich nieznanych osób, niezależnie, czy chodzi o autora czy o kogokolwiek innego ;)
Dominika Cieśla-Szymańska

Dominika Cieśla-Szymańska rzemiosło
artystyczne, praca u
podstaw

Temat: Współpraca z autorami tekstów

Najważniejsze jest chyba solidne uzasadnienie proponowanych zmian, delikatność i takt oraz koncentracja na wspólnym problemie do rozwiązania, a nie na osobistych ambicjach obu stron. Redaktor nie ma przecież wykazać, że autor jest głupi/pozbawiony talentu, a autor nie powinien z góry traktować redaktora jak kogoś, kto tylko bezmyślnie się czepia i psuje co dobre.

Faktycznie jakość relacji bardzo zależy od klasy i doświadczenia autora, ale od klasy redaktora też. Myślę, że bardzo pomaga dołączenie do redakcji życzliwego listu z uzasadnieniem najważniejszych zmian, mówienie o tych zmianach jako o "sugestiach" i "propozycjach". Niedopuszczalne są złośliwe uwagi na marginesach (kiedyś jako tłumaczka byłam w ten sposób belfersko pouczana przez redaktorkę, co oczywiście doprowadziło mnie do białej gorączki). Jeśli to możliwe, bardzo dobrym pomysłem jest spotkanie autora z redaktorem, gdy ten pierwszy już zapozna się z redakcją, i wspólne ustalenie wersji ostatecznej. Warto od razu zaproponować takie spotkanie, przekazując autorowi redakcję. Warto też ustalić kwestie techniczne (jak np. żeby autor nie wycierał gumką ołówkowych poprawek, jeśli redakcja jest robiona na papierze, albo nie kasował zmian w wersji elektronicznej, tylko dopisywał komentarze etc).

Autor/tłumacz musi mieć poczucie, że pracuje z kimś zaangażowanym w całą sprawę i że nic nie stanie się bez jego zgody, musi też mieć jasne wyobrażenie etapów pracy nad tekstem i tego, co się będzie po kolei działo.

Najlepiej jeśli redaktor od razu ustawi się na pozycji fachowego i przyjaznego partnera, a nie niewidzialnego dla autora złośliwego i przemądrzałego psuja. Wtedy wszystko od razu idzie łatwiej. Choć oczywiście bywają przypadki niereformowalne albo po prostu konflikty osobowości. Ale zwykle kultura, rzeczowość i dyplomacja zupełnie wystarczą.



Wyślij zaproszenie do