Temat: Współpraca z autorami tekstów
Witam serdecznie!
Chociaż dzisiaj od rana pochmurno i ponuro, to jednak mam sporo ciekawej pracy, a do tego nastrajającej optymistycznie. Ale o tym szerzej za chwilę. Może najpierw nawiążę do wypowiedzi Macieja i Magdaleny.
Zgadzam się, w trakcie mojej wieloletniej pracy zetknąłem się z autorami przeróżnymi - odpowiedzialnymi (mimo że nie zawsze wiele umiejącymi, ale to nie musi być wadą), i to nieraz do przesady, z autorami liczącymi właśnie na redaktora (bo on na pewno poprawi, wygładzi itp.), a także z autorami - jak to określił Maciej - niereformowalnymi, aczkolwiek tych spotkałem tylko kilku.
Do rzadkości należą autorzy z klasą, o których wspomina (całkiem słusznie) Magda. I oczywiście tacy uważniej słuchają, chętniej przymują uwagi. A odnoszą oni korzyść wtedy, gdy nasze uwagi zaraz wprowadzają w czyn. Potrzeba do tego skromności i pokory. Jak jednak zauważyłem, ci, którzy te cechy przejawiają, szybko się uczą i później są nam wdzięczni - a to bardzo mnie cieszy. Pamiętam, jak przed laty (kiedy byłem autorem, korektorem, i redaktorem zarazem) wprowadzałem młodą dziewczynę w arkana pracy autorskiej. Szczerze przyznawała, że niewiele umiała, ale chciała się uczyć, bo w pisaniu się realizowała, w tej dziedzinie odkryła siebie, swoje możliwości. Co prawda po trosze jej w tym pomogłem, lecz to jej osobisty wysiłek, jej zacięcie z czasem zaowocowało. Dzisiaj jest autorką z prawdziwego zdarzenia, znakomitą korektorką, a ponadto tłumaczką niełatwych tekstów angielskich.
Kiedy więc dziś wypada mi zaczynać współpracę z kimś nowym, podejmuję się tego zadania i odczuwam niekłamaną satysfakcję z możliwości pomagania takiej osobie. Uważam tego typu przeżycie za ciekawe doświadczenie. Co więcej, moim zdaniem dobry redaktor powinien w swym życiu wychować kilku dobrych autorów. Niewykluczone, że później będzie z którymś z nich współpracował - a to już jest przyjemność, no i... nagroda za wcześniejszy redaktorski wysiłek.
Mam przed sobą artykuł "Śmiech to zdrowie!", opracowany przez młodą autorkę. Owszem, tekst ten wymaga zmian, lecz nielicznych, potrzebna będzie też korekta językowa. Od strony merytorycznej wszystko jest w porządku - z jednym zastrzeżeniem. Autorka powoli uczy się sztuki wyrażania myśli z wykorzystaniem innych źródeł. I robi to coraz lepiej, gdyż chętnie poddaje się szkoleniu - odbywamy spotkania na Skypie, jak również razem siadamy do tekstu, u niej w domu (w biurze) lub u mnie. Przy czym ja wskazuję, co jest nie tak, co powinno być zmienione, a co może być zmienione - ona zaś wybiera i wprowadza poprawki. Nauka nie idzie w las, choć kosztuje mnie trochę zaangażowania. Ale jak widzę, że dziewczyna po roku współpracy zrobiła kolosalny postęp, mam motywację, by w nią inwestować. Już jest mi przydatna i w pomniejszych zadaniach mnie wyręcza. Ma jeszcze kłopoty ze zgrabnym powoływaniem się na czyjeś wypowiedzi, na ich cytowanie w cudzysłowie z przytoczeniem nazwiska lub książki czy czasopisma. Uczę ją tego, ponieważ wcześniej pracowała dla kogoś, kto najzwyczajniej kopiował czyjeś teksty (z Internetu, z książek) bez ich cytowania i wskazywania na autora, a to przecież zakrawa na plagiat!
Uważam, że w dużej mierze nasza współpraca z autorami tekstów zależy od nas samych. Pewnie, że gdy mamy do czynienia z osobami trudnymi, które zawsze forsują swoje zdanie, współpracuje się nam z nimi trudniej. Jeśli nie jesteśmy skazani na tego rodzaju współpracę, to jak najszybciej rezygnujmy z takich autorów. Jak sądzę, umiemy już co nieco, więc raczej przysługuje nam prawo do wyboru autora kompetentnego, właśnie z klasą, odpowiedzialnego.
Na koniec dodam, że nie mam większych kłopotów w kontaktach z autorami tekstów. Nie każdego akceptuję - akurat mogę pozwolić sobie na przebieranie. Z drugiej strony z tymi osobami, z którymi współpracę nawiązuję staram się utrzymywać dobre relacje, od poczatku akcentując, że mam takie a takie wymagania i od nich nie odstąpię. Jeśli autor zgadza się na moje warunki, kontynuujemy znajomość, na ogół owocną. A jeśli zgadza się, lecz potem warunków nie dotrzymuje albo pracę wykonuje niedbale i to ja muszę przejąć jej część, rozmawiam, daję mu szansę, a gdy z niej nie umie skorzystać, rezygnuję z niego. W przeszłości zdarzyło mi się, że musiałem sprawę postawić dość zdecydowanie - skończyło się zerwaniem umowy. Przecież nie mogłem stale "zabawiać się" w drugiego autora, weryfikatora i korektora.
Jeszcze coś przyszło mi do głowy: niedawno zdecydowałem się na interesującą współpracę z autorem tekstów i wydawcą zarazem. To ciekawe doświadczenie, jako że wydawcy z konieczności powinno zależeć na wysokim poziomie publikowanych tekstów. I jak dotychczas nasze kontakty są wzorowe.
Serdecznie pozdrawiam z Bydgoszczy - i oto zaświeciło piękne słońce. Zaraz zrobiło mi się lepiej na duszy. Wysyłam ten post i robię sobie małą przerwę na kawę i śliwkę w czekoladzie. Polecam!
Zbyszek