Temat: o zakresie obowiązków redaktora
Asiu, ja też znam:) sama tak robię, choć 10 godzin to w moim wypadku przesada (chyba że z etatem). Skład robię najprostszy, ostatnio troszkę poznaję rysunek wektorowy. A zaczęłam od opracowania językowego i prowadzenia tytułu. Potem próbowaliśmy znaleźć jakichś składaczy, bo było sporo pracy, ale jak przychodziło do korekty, okazywało się, że nie ma czasu sprawdzić błędów językowych, bo są ewidentne błędy w składzie. Najlepsi potrafili złożyć książkę dwoma czcionkami (oczywiście nie było to ich zamiarem, tak im jakoś wyszło). Część naszych niedoszłych współpracowników była zdziwiona, że my im takie rzeczy jak interlinia wytykamy. Po kilku zawodach z koleżanką same siadłyśmy do komputerów. Sprawdza nas techniczny z długoletnim stażem, często też pomoże, coś podpowie.
Nie robię tylko jednego: nie dopisuję fragmentów bez konsultacji z autorem. Opracowywałam książki dla terapeutów dzieci niepełnosprawnych, jedna moja poprawka mogła zaważyć na wykonaniu ćwiczenia i w efekcie popsuć całość. Tu zdaję się na specjalistę, który książkę pisał i który się pod nią podpisał. Recenzję, też zlecamy fachowcom, a jeśli znajdą jakieś niejasności, autor musi je poprawić.
Dzięki temu, że robię różne rzeczy, nie odczuwam znużenia, więc chwalę sobie taki układ.