Dominika Daszewska

Dominika Daszewska Namaluję Twoj
Portret!

Temat: nasze fragmenty - skomentuj

KOSMOLOGIA

Poczekaj, zatrzymaj się. Mam coś ważnego. Stop klatka.
Sublimuje się przed oczami obraz wieczoru, kiedy ONI próbowali połączyć nici myśli. Odgarnąć śnieg z zasypanych czasem spraw. Nagromadzili w sobie żal. Nie radzili sobie z kłótniami, bezmyślną agresją
i chmurami, które gromadziły się stopniowo piętrząc niezrozumiałą przestrzeń.
ON wycofał się w świat ciszy, próbując przeczekać to, co ONA forsowała
z coraz mniejszą cierpliwością, nieustępliwie, dając wyraz frustracji takim stanem rzeczy. Trawiła JĄ bezsilność, poczucie, że nie robi tego, co ważne. Codzienne obowiązki zbyt ograniczały możliwość samorealizacji…
Spotkali się w wydartej czasowi chwili.
Dwa odrębne kosmosy przesuwały się względem siebie tworząc zależności
i mieszaniny z parciem ku jedności zgodnej, przy zachowaniu sfer odrębnych. Afirmujące siebie współistnienia z szacunkiem do prawa odrębności. Pogodzone z faktem, że nie zawsze muszą siebie rozumieć.
Otwierając przed NIM swój kosmos wyciągnęła z rękawa dzieciństwo.
Z przeczytanych wywodów psychologów ułożyła zgrabnie przyczyny własnych reakcji. Tłumaczyła, bo nie chciała usprawiedliwiać. To drugie zrzucałoby wszelką odpowiedzialność i zwalniałoby z obowiązku pracy
nad problemem.
Bolesne doświadczenia. Szkoła życia, system w którym dorastała, który trwał, może zbyt długo…
Matka, skrajnie różna od Ojca, z wbudowaną agresją, roszczeniem, chorobą, egoizmem. Artystyczna, pogubiona, zapętlona w przeszłości, nie mogła odciąć destrukcyjnej fobii. Chociaż słaba psychicznie, jednak inspirująca, z głową w chmurach, zdająca się widzieć więcej. I złość na Nią, że to wszystko marnuje.
Ojciec, po cichu cierpiący, z odpowiedzialnością wrośniętą w system, jak drugie serce. Ze sztywnym kręgosłupem. Filar rodziny, lecz dziwnie osamotniony. Jego ciepłe słowa, budujące uznanie dla wyższości bycia sobą nad konformizmem. Kochające spojrzenie w oczy dzieci i ból, który tak bardzo chciał ukryć. Uwielbiała Go słuchać. Mądrym dystansem przemieniał w miękki pył drzazgi rzeczywistości, do których przywiązywała zbyt dużą wagę. Bo ONA spalała się
przy najmniejszych przykrościach. Wyolbrzymiała sprawy, ukrywała się przed światem nie widząc i nie słysząc. ONA tylko czuła.
Teraz miała wielkie zadanie. Odciąć bliski schemat rodziny. Zaprzeczyć temu, co boleśnie odwracało możliwość zdrowego budowania związku. Zaprzeczenie jednak daje moc temu, co się odrzuca. Trzeba znaleźć lepszą drogę. Nie wystarczy wiedzieć, jak nie należy!

Sztuką wielką można nazwać spajanie dwóch kosmosów. Tworzyły się niezależnie. Do pewnego momentu nie wpływały na siebie. Każdy kształtował własną przestrzeń w oparciu o własną wiedzę, rozsądek i czucie. W chwili zbliżenia nastąpił wielki wybuch. Kolejne punkty map kosmosów łączyły się niewidzialnymi nićmi współzależności otwierając nowe jakości. Zaczęli wytwarzać nową Przestrzeń. Oddziałując na siebie kosmosy zmieniały się i przekształcały. Trzeba było ukonstytuować unię jedności, z tym zastrzeżeniem, że całkowite spojenie unicestwiłoby każdy z kosmosów,
a zbytnie działanie w pojedynkę nie pozwoliłoby zamknąć ich we wspólnych granicach. Zbliżanie i oddalanie stały się cecha stałą ich istnienia. Razem
i oddzielnie w jednym czasie godzili przeciwności bytu, wrodzone antagonizmy. Uczyli się dogrywać cechy wspólne. Wyzwania. Cała masa wyzwań. Szukanie siebie dla siebie po fazie siebie dla Nich. Wyważenie proporcji tych działań. Wyważanie drzwi serca. Dobrowolne otwieranie, delikatne postukiwania, kołatanie, dzwonienie, dzwonienie raz, dwa, sto razy, bezskuteczne, opłakane… Rezygnacja, oswajanie, asymilacja. Spokój.

Dzień ustanawia wartość nocy, odbija ją i powiększa.
Podstawą staje się zrozumienie kontrastów i tego, że one muszą być razem.

Ciche, pozornie niewiele znaczące codzienne określanie dnia odbija się
w lustrzanej tafli spotkań towarzyskich. W zdarzeniach POZA.
Działanie POZA zdarza się cholernie ekspansywnym. Ogarniasz cały świat, umieszczasz go w głowie. Odczuwasz jego istotę, każdy element wytatuowanej rzeczywistości sącząc z karafki esencję, ducha, chłonąc muzykę. Światło wypełnia Twoja klatkę piersiową, zachłystujesz się zapachem. Mroczne ruchy klientów nocnej piwiarni wprowadzają Twoje ciało w nieustanny płynący ruch, jak z podmorskiej krainy blasku. Wnikliwie obserwujesz kopulujące cząsteczki planet nieznanych, połączenia ich promieni, oddziaływania podświadome. Wiesz też co odrzucasz w selekcji, która dąży tam, dokąd twój umysł zdąża. Wytwarza się wypełniony po brzegi takiej konstrukcji klimat. Nieuchwytny, złudny i pobudzający.
Dekadencka dyskusja, małe olśnienia w migoczących emocjach rozpierających ramy miejsca i bariery czasu. Żywiołowa zabawa, gdzie nikt nie szuka negatywów w ludziach i słowach, działa jak pożywka dla zderzenia kilku kosmosów ukrytych w istotach skupiających twoją uwagę. Szczególnie nasycony entourage, w którym nagle pojawia się potrzeba wypowiedzenia słów opisujących w wielkim skrócie ostatnie zdarzenia życiowe. Pragnienie wytwarza się pod działaniem mocno osadzonych w artystycznej obserwacji słów. Opowiadacz wyświetla obrazy. Doświadcza ich całym swoim jestestwem
i oddaje to każdą zgłoską, każdym słowem. Czuje się je we wdychanym
i wydychanym powietrzu, w geście i spojrzeniu, które zdaje się wyświetlać przed Jego oczyma film. Opowiadacz jest kompletny. On ma wszystko,
w co powinien być wyposażony artysta. Materia jest, bo ma być. Światy ożywają w materii, materia odzwierciedla niewidzialne światy. Ale są też światy POZA, światy, które tworzą się gdzie indziej. Umysł, jak niegasnące słońce roziskrzył wieczór setkami kolorowych świateł. Pobudził zaspane duchy liryki artystycznej. Poskładał światła wyrwane gardłom światów. Wydobył jasność. Otworzył drzwi.
Tam, za drzwiami zawsze czeka Ogród Sztuk.

Zasysa swój kosmos do wewnątrz. Tym razem oba nie mogą zacieśniać więzi. Muszą oddzielnie zakopać się w sobie, bo zachwiały równowagę. Alternatywne odbicie w lustrzanej tafli cisza i wycofanie z bezsilności wobec wspólnoty. Regeneruje popękaną skorupę własnej planety. Oczyszcza powietrze, filtruje wody, gasi ogniska, osusza rozległe kałuże. Błoto wdarło się na podwórza i do mieszkań. Kilka dachów podziurawił grad. Słońce działa tylko w jednej trzeciej swej mocy. Włączyła tryb awaryjny. Powoli usiłuje odrestaurować godność i szacunek. Zamierza ostro odbić z punktu depresji. Tutaj, poniżej poziomu morza zgromadziła zapasy energii, z których może teraz korzystać układając na nowo porządek w Jej kosmosie. Planety
i meteory powracają na swoje ścieżki. Wiatr przesuwa podniebne zasłony.
Za kilka chwil słońce zaświeci jaśniej. Wprowadziła stan milczenia i pokornej pracy.
Naprawia zbutwiałe belki w konstrukcjach architektonicznych. Łata dziury
w dachach. Przeciąga palcami szpary w ziemi nakładając glinę, która uszczelni pęknięcia. Uklepuje gładko płaszczyzny. Rozwiesza lśniące firanki
w wypolerowanych oknach. Maluje na różowo framugi i werniksuje,
by zabezpieczyć trwałość na dłużej. Układa nowe posadzki. Lśnią teraz pięknie. Korytarze muzeów niosą czyste echo w labiryntach ekspozycji. Drzewa w parkach wypuszczają małe pączki. Wiatr nie zrywa artystom kapeluszy z głów.

Po kolei mieszkańcy okazują Jej wdzięczność, mimo wciąż dławiącego z głębi żalu. Najłatwiej wybaczają ptaki. Siadają na balkonie. Szybko obracając główkami wyćwierkują swoje smutki. Podchodzą coraz bliżej, a Ona słucha. Pozwala im powiedzieć wszystko. Cierpliwie połyka gorzkie trele, w których nadzieja płynie, jak strumień krystalicznej wody.
- Zaprzecz śmierci, zaprzecz śmierci, uśmiechaj się do słońca, do wszystkich istot, ocknij się, ocknij! – kwilą skrzydlaci zdobywcy przestworzy.

Zroszona trawa oddycha świeżą zielenią. Pozostała nietknięta. Kwiaty
i drzewa odsłaniają malutkie uśmiechy, tylko odrobinę przygasły. Teraz pozostawione w spokoju przywracają światu tlen. Rośliny nakryły obrusem kolorów powłokę planety. Przykryły pierwszy chłód i odrzuciły bolesne wspomnienia. Zrównoważyły napięcia w pierwszej ich fazie.
Tymczasem Ona dokopuje się do kolejnych warstw. Składa w całość rozsypane myśli, jak ziarnka piasku. Układa następne powłoki. Skleja
i zabliźnia rany.
- O rany! Prawdziwa rekonstrukcja i odświeżenie! Działam udoskonalająco! Dobrze już… - przywraca przytomność umysłu.
- Zacznij od spraw najważniejszych! – dudni Głos.
Słucha uważnie. Uspokojone powietrza przepływają gładko. Światłość równomiernie rozkłada się wszędzie budując jednolity obraz. Delikatnie rozprowadzone dźwięki tworzą harmonię światowego koncertu. Zmysły mogą pracować równocześnie. Przestały tłuc się niczym talerze o podłogę. Cząsteczki układają się w jeden obraz. Ułożyła układankę na nowo. Naprawiła krzywe zwierciadło.

Tuż obok, a jednak daleko, trudną walkę o równowagę toczy ze sobą drugi kosmos. On działa zupełnie innymi metodami. Uśpił się całkowicie. Jeszcze skuteczniej stosuje zasadę zachowania energii. Odrzucił już wcześniej wszelkie reakcje. Rządzi się chłodnym rozsądkiem. Wygasił światła, wstrzymał emisję telewizji, aż ostatecznie zdecydował, że w ogóle wyłączy prąd.
- Niech posiedzą w ciemności. Światło dnia wystarczy do wykonania najpotrzebniejszych rzeczy. Niech siedzą i główkują. Muszą mi pomóc! – spinał się w sobie, dumając.
Zasunął ciężkie żaluzje w oknach, pozamykał miasta, uszczelnił granice, wykluczył wszelki dostęp z zewnątrz, nie dając też szansy wydostania się
na zewnątrz. Skumulował wszelkie zasoby w środku i trzymał je, jak skąpiec
w garści pod czujnym okiem starego zbutwiałego psa – dozorcy. Czasem tylko wypuszczał zwiadowców – dalekosiężne czułki na wysięgnikach, które badały teren zagrożony i zdawały krótkie raporty z frontu.
Jeden z końcowych brzmiał :
„Malwersacje kosmosu kobiety życia wstępnie zaniechane. Podłoże jej świata ukazuje obraz ładu i świeżości. Nieliczne pęknięcia gruntów przy równomiernym rozkładzie oświetlenia naturalnego i dobrej współpracy flory
z fauną wskazują na znaczne postępy w przywracaniu stanu naturalizmu funkcjonalnego. Wstępna diagnoza – dobre rokowania, można rozpocząć proces odkodowywania obwarowań.”
D.D.

oto fragment, pierwszy mojego eksperymentu literackiego.
zapraszam do komentowania, krytyki, oceny,
wykładam się na pierwszy ogień;)
zachęcam Was do pozostawienia swoich fragmentów.
każdy będziemy komentować!

konto usunięte

Temat: nasze fragmenty - skomentuj

cześć Dominika :)
zaciekawił mnie Twój plastyczny sposób widzenia. Odnoszę wrażenie, że nie jest to próba pisarska, ale próba stworzenia obrazu bez pędzla i farb. Trochę oniryczny ten malunek, rozmyty, ale się robi.

Tekst zaś -->

Masz jakiś zamysł, ale rozwlekasz go do granic możliwości, przez co tekst jest męczący i w efekcie gubi się sens. Zupełnie jakbyś skupiała się nad każdym zdaniem osobno, ale bez dostrzegania tego w kontekście całości. Zdania są ugładzone, wymyślne i sztuczne.
Przeintelektualizowane, patetyczne, przekombinowane. A przecież piękno tkwi w prostocie. Temat jest.

Odbiorca. Kim jest? Jeśli piszesz dla siebie,OK. Jeśli zaś puszczasz to w eter, można warto się zastanowić nad odbiorcą?

kłaniam się :)
F

konto usunięte

Temat: nasze fragmenty - skomentuj

Witam,

bardzo sobie cenię swobodę tworzonch światów :-) i to czuję w tym tekście. Chya to dajemy także czytelnikom, że są zaskakiwani, zanurzają się w obrazach, których sami by nie znaleźli. To cenne.
Dosyc trudny tekst gdybym miał spojrzeć na to z perspektywy książki napsanej w ten sposób, na pewno angażujący intelekt czytającego. Intensywnie napisane, na pewno nie dla masowego czytelnika.

pozdrawiam
Henryk

konto usunięte

Temat: nasze fragmenty - skomentuj

Joanna Felicja B.:
cześć Dominika :)
zaciekawił mnie Twój plastyczny sposób widzenia. Odnoszę wrażenie, że nie jest to próba pisarska, ale próba stworzenia obrazu bez pędzla i farb. Trochę oniryczny ten malunek, rozmyty, ale się robi.

Tekst zaś -->

Masz jakiś zamysł, ale rozwlekasz go do granic możliwości, przez co tekst jest męczący i w efekcie gubi się sens. Zupełnie jakbyś skupiała się nad każdym zdaniem osobno, ale bez dostrzegania tego w kontekście całości. Zdania są ugładzone, wymyślne i sztuczne.
Przeintelektualizowane, patetyczne, przekombinowane. A przecież piękno tkwi w prostocie. Temat jest.

Odbiorca. Kim jest? Jeśli piszesz dla siebie,OK. Jeśli zaś puszczasz to w eter, można warto się zastanowić nad odbiorcą?

kłaniam się :)
F
Otóż to, w swoich światach czujemy się dobrze, ale czy ktoś inny zrozumie, poczuje, utożsami się? Ja właśnie zastanawiam się, jak w niebanalny sposób opowiedzieć prostą historię. Intensywność zdarzeń, postaci, lawina zaskoczeń, trochę partii retrospektywnych... i tak wciąż do szuflady...Dagmara Wysocka edytował(a) ten post dnia 28.07.08 o godzinie 22:19

Następna dyskusja:

Nasze "chore" fragmenty kodu




Wyślij zaproszenie do