Maria Zofia Tomaszewska www.edumuz.pl
Temat: DZIENNIK LITERACKI 27 stycznia 2015
http://www.dziennik-literacki.pl/recenzje/T/553,Mirosl...(…) Stoczniowcy Gdyni, stoczniowcy Gdańska
Idźcie do domu, skończona walka
Świat się dowiedział, nic nie powiedział
Janek Wiśniewski padł
Nie płaczcie matki, to nie na darmo
Nad stocznią sztandar z czarną kokardą
Za chleb i wolność, i nową Polskę
Janek Wiśniewski padł
(Krzysztof Dowgiałło, Ballada o Janku Wiśniewskim)
W grudniu 1970 roku, na dwa tygodnie przed świętami Bożego Narodzenia, decyzją Biura Politycznego postanowiono wprowadzić kilkunastoprocentową podwyżkę cen żywności. Nowe ceny miały obowiązywać od 13 grudnia. Wśród robotników zawrzało. 14 grudnia zastrajkowała Stocznia Gdańska imienia Lenina. 15 grudnia strajk objął kolejne zakłady. Tego samego dnia Władysław Gomułka wydał polecenie użycia broni przeciwko demonstrantom. Nikt z podejmujących najważniejsze decyzje nie sprzeciwił się temu. Wystąpienia, uznane za kontrrewolucyjne, miały być stłumione siłą. Nie brano pod uwagę ustępstw ani możliwości negocjacji. Gomułka uważał, że wykazanie wobec zbuntowanych robotników słabości byłoby pierwszym krokiem w demontażu władzy absolutnej, która ze swej natury nie powinna ustąpić pod naciskiem społecznym. Nieustępliwość i brutalność władz wywoływała jednak jeszcze większy gniew i determinację robotników.* Późnym popołudniem padli pierwsi zabici, o godzinie 18:00 wprowadzono w Trójmieście godzinę milicyjną. W Stoczni Gdańskiej proklamowano strajk okupacyjny. W nocy z 15 na 16 grudnia strajkujących robotników otoczyło wojsko wyposażone w czołgi i transportery. Wicepremier Stanisław Kociołek w telewizyjnym przemówieniu wezwał robotników do powrotu do pracy. Ci, którzy apelu posłuchali, w czwartek 17 grudnia o świcie zostali przywitani seriami z karabinów koło stacji kolejki Gdynia-Stocznia.** Kilkaset osób zostało rannych, siedemnaście zginęło. Wśród zabitych znalazł się między innymi Zbyszek Godlewski, o którym Krzysztof Dowgiałło opowiedział potem w Balladzie o Janku Wiśniewskim. Dziś, ponad cztery dekady później, pamięć po młodym stoczniowcu nie umarła, jednak po dramatycznych wydarzeniach grudnia 1970 roku – owszem. To, co się wówczas wydarzyło, dzisiaj wspomina się jedynie podczas cichych obchodów w kolejne rocznice. Na szczęście, niedawno do tych tragicznych zdarzeń powrócił Mirosław Tomaszewski w swojej najnowszej książce. Wykorzystując ramy powieści kryminalnej, wyjątkowo obrazowo opowiedział o tej jednej z najokrutniejszych zbrodni PRL-u.
31 grudnia 2004 roku, warszawska Saska Kępa. Do mieszkania starszego, umierającego na raka fotografa, włamują się dwaj mężczyźni. Gorączkowo poszukują żółtej koperty z odręcznie napisanym numerem ZO-171270. Kiedy dostają ją w swoje ręce, zabijają nic nie rozumiejącego staruszka strzałem w głowę. Kilka miesięcy później do redakcji „Głosu Bałtyckiego” trafia mężczyzna, który chce zlecić dziennikarzom napisanie książki o wydarzeniach Grudnia 1970 roku. Redaktor naczelny przyjmuje intratną propozycję, a przygotowanie tekstu zleca młodej dziennikarce. Ambitna Nina rozpoczyna pracę nad książką. Ku jej zaskoczeniu, żmudne kwerendy szybko przemieniają się w pasjonujące śledztwo. W centrum jej zainteresowania zaczyna znajdować się Smutny – były lider zespołu punkowego, którego ojciec stracił życie w starciach 17 grudnia. Nieoczekiwanie, na jaw zaczynają wychodzić zupełnie nowe fakty, które naprowadzają Ninę na trop sensacyjnej historii związanej z masakrą na stacji kolejki Gdynia-Stocznia. Uczestnicy tamtych tragicznych zdarzeń wciąż żyją i wielu z nich nie ma zamiaru dopuścić do budzenia demonów przeszłości. Dziennikarskie śledztwo wymyka się spod kontroli. Grudzień 1970 roku ożywa, pochłaniając kolejne ofiary…
Marynarka (2013) to trzecia powieść w dorobku literackim Mirosława Tomaszewskiego – gdynianina z urodzenia, inżyniera z wykształcenia, a pisarza, dramaturga i scenarzysty z wyboru. Autor zadebiutował w 1992 roku powieścią pt. Pełnomocnik. W 2006 roku wydał Ugi. Napisał trzy sztuki teatralne (Stroiciel [1995], Jak bracia [1996], Teściowa Hamleta [2013]), cykl opowiadań satyrycznych pt. Dziennik Romka Kosa, a także blisko sto sześćdziesiąt odcinków seriali telewizyjnych. Z uwagi na bogaty dorobek, wydawałoby się, że sprawne pióro powinno być domeną autora. Dotychczasowe doświadczenie znajduje jednak odzwierciedlenie przede wszystkim w strukturze powieści. Marynarka składa się z kilkudziesięciu krótkich rozdziałów i kilku wątków fabularnych prowadzonych jednocześnie, które w rozwiązaniu intrygi kryminalnej splatają się w jedną całość. Taki podział sprzyja dynamizacji akcji, mimo że w powieści nie brakuje retrospekcji. Wszystkie wydarzenia rozgrywają się w Trójmieście w dwóch planach czasowych: w grudniu 1970 roku i współcześnie. Każdą z tych rzeczywistości Mirosław Tomaszewski przedstawia za pomocą odmiennego języka.
Obrazy z przeszłości są sugestywne i przekonywujące. Dawny świat ożywa na kartach książki. Autor odnajduje się w tamtym miejscu i w tamtym czasie. Sprawia wręcz wrażenie, jakby był świadkiem grudniowej tragedii. Równocześnie zupełnie nie odnajduje się we współczesności. Tomaszewski nieumiejętnie odmalowuje otaczającą go rzeczywistość. Nie rozumie pewnych zjawisk, mylnie je interpretuje, a jednak nie powstrzymuje się, aby o nich pisać. W efekcie jego powieść zaludniają postaci, które są sztampowe i groteskowe. Smutny to zblazowany czterdziestolatek, którego punkowość z prawdziwym punkiem nie miała i nie ma niczego wspólnego. Nina to pseudo-dziennikarka, którą autor opisuje, kierując się jedynie tendencyjnymi i seksistowskimi wyobrażeniami na temat zawodu reportera. Karol Jarczewski to stereotypowy rekin biznesu. Jego zięć, Witek Skalski, to klasyczny, nędzny karierowicz. Nie ma tu pełnokrwistych bohaterów, a ci, którzy są, opisani zostali bez jakiegokolwiek polotu. Irytację czytelnika mogą wzmagać (i wzmagają) nienaturalne, a momentami nawet absurdalne dialogi oraz dosyć prymitywne opisy. Świat przedstawiony w powieści nie ma żadnej głębi. Podobnie zresztą jak rozwiązanie akcji, które jest przewidywalne aż do bólu. Ot, zły człowiek, który zrządzeniem losu stanął po złej stronie barykady, próbuje się zrehabilitować, lecz odwieczna sprawiedliwość i tak dopomina się o oddanie najwyższej ofiary za popełnione zbrodnie. Właściwie jedynym atutem Marynarki jest bardzo dobrze odmalowane tło historyczno-obyczajowe. Powrót do wydarzeń z Grudnia 1970 roku prowokuje tytułowe odzienie – zakrwawiona marynarka z dziurą na plecach. To ona daje asumpt do refleksji nad przeszłością.
Mirosław Tomaszewski przybliża w swojej powieści ważny, lecz nieco zapomniany wycinek z polskiej historii. Nie opowiada się za żadną ze stron, nie politykuje, unika patosu. Oddaje hołd ofiarom rewolty grudniowej poprzez autentyczny przekaz oraz obrazowe przedstawienie i samych protestów robotników, i późniejszych dziejów stoczniowców i ich rodzin. Zachęca do samodzielnego poznawania losów własnego narodu. Na przykładzie swoich bohaterów stara się pokazać, że doświadczenia historyczne odciskają piętno na kolejnych pokoleniach, nawet jeśli trudne wydarzenia nie rozgrywają się na naszych oczach. Warto to sobie uświadomić.
* A. Friszke, Polska. Losy Państwa i Narodu 1939-1989, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2003, s. 303-304.
** Ibidem, s. 305.