Magdalena Domaradzka

Magdalena Domaradzka tłumaczka i lektorka
czeskiego i
słowackiego

Temat: Wyniesione z domu

Dominik Koza napisał:

"Mam kilka zwrotów, z których nie zdaję sobie często sprawy, a używam bezmyślnie. Wyniesione z domu, z dzieciństwa."



No właśnie, to bardzo ciekawe. Jakie macie błędne zwroty wyniesione z domu, z dzieciństwa? Czym nasiąkliście? Ja - "kładź buty" (w sensie: "załóż"). Ale to i tak chyba lepsze od tego nieszczęsnego, a tak obecnie popularnego "ubierz kurtkę" (zawsze się zastanawiam, w co mam ją ubrać).

konto usunięte

Temat: Wyniesione z domu

Mój mąż "cukruje" herbatę, oraz wrzuca do zupy "tę porę" zamiast "tego pora" jak ja. Nie mówiąc już o tym, że ktoś kto innym dogryza jest "dożarty".
Dorota S.

Dorota S. małpa
człekokształtna

Temat: Wyniesione z domu

A ja mówię zachwostka zamiast zagwozdka :)

Temat: Wyniesione z domu

U nas mówiło się "buzuje" zamiast "musuje" (o musującej tabletce zwłaszcza). Z dużym zdziwieniem dowiedziałam się, że buzować może ogień...
Magdalena Domaradzka

Magdalena Domaradzka tłumaczka i lektorka
czeskiego i
słowackiego

Temat: Wyniesione z domu

Też myślałam, że i musujące wapno może też buzować. A ta "zachwostka", to się zastanawiałam, co to takiego.

Co do tego/tej pora, to być może są to różnice regionalne, jak "rożen" i "rożno", albo oboczności, jak "klusek" i "kluska"; "rodzynek" i "rodzynka"?

Bardzo lubię te różnice geograficzne. Nasza warszawska bułka paryska w Łodzi jest angielką, a w Krakowie weką (jak po czesku). Zamek błyskawiczny to w Łodzi ekspres, pętla tramwajowa to...jakoś tak fajnie, zapomniałam, jak (końcówka?). W Poznaniu mają "sznyty (chyba) z glancem", gzik, drzwi zakluczają, a sklep to ich piwnica (znowu jak po czesku).
Krakusa rozpoznam po tym, że coś "oglądnął", a nie "obejrzał", wychodzi "na pole", a nie "na dwór".
Mikołaj dociera tylko do nas, do Kongresówki, w Małopolsce wyręcza się aniołkiem, a na Pomorzu Gwiazdorem.
Itede, itepe - dorzućcie coś, proszę...

konto usunięte

Temat: Wyniesione z domu

Magdalena Domaradzka:
Też myślałam, że i musujące wapno może też buzować. A ta "zachwostka", to się zastanawiałam, co to takiego.

Co do tego/tej pora, to być może są to różnice regionalne, jak "rożen" i "rożno", albo oboczności, jak "klusek" i "kluska"; "rodzynek" i "rodzynka"?

Bardzo lubię te różnice geograficzne. Nasza warszawska bułka paryska w Łodzi jest angielką, a w Krakowie weką (jak po czesku).
[[...]
W Lublinie na tę bułkę mówi się "parówka", a u nas w domu "wek" (nie "weka").

Ja obserwowałam nazwy kapci (bo tak ja mówię) - pantofle (chyba Kraków), ciapy (Lublin), papcie, papucie, łapcie, kto da więcej? :)

konto usunięte

Temat: Wyniesione z domu

Ja z kolei często jestem w Wielkopolsce (moja druga "mała ojczyzna"). Wielkopolanina poznam od razu, bo on przycisk w pilocie musi "nadusić",a latem jest "gorączka", a nie upał.Agnieszka Jankowska edytował(a) ten post dnia 08.03.08 o godzinie 14:04

konto usunięte

Temat: Wyniesione z domu

Ja pochodzę z peryferii trzech/czterech regionów. Mieszkałem na pograniczu świętokrzyskiego, łodzkiego i mazowieckiego, gdzie dość silne wpływy miał też Górny Śląsk. U mnie na słowa czasami są takie, że nie wiadomo o co chodzi.
Blaszanka to samochód; dołki to kamieniołom, lub kopalnia; siwer to staw; kołoma to dobranocka w tv; stanowisko to krzesło. Są też słowa podobne do prawidłowych: kómbejn to kombajn, zapoleć to zapalić; chodej ino znaczy chodź tu. Pomijam już fakt, iż słownictwo to poprzecinane jest standartowymi przecinkami k... i ch... Barwny język miejscowych raczej nie zginie, gdyż najczęściej słyszę go u młodych, z których wielu ma ledwo skończoną podstawówkę...
Jakby kto pytał, ja z tego miejsca się nie wywodzę, tylko tam mieszkałem dość długo, gdyż rodzice sobie ziemię tam kupili.
Dominik Koza

Dominik Koza ogarniacz /
rozwijacz, Hand Made

Temat: Wyniesione z domu

Połaskotaj vs połaskocz, pogłaskaj vs pogłaszcz i błedne akcentowanie słów typu: pojechaliśmy, poszliśmy, wypowiedzieliśmy.

Oto i moje błędy. :)

konto usunięte

Temat: Wyniesione z domu

Wielkopolanie m a j o m:
naleźniki i huźdawkę
Magdalena Domaradzka

Magdalena Domaradzka tłumaczka i lektorka
czeskiego i
słowackiego

Temat: Wyniesione z domu

Karolina Ida K.:
Ja obserwowałam nazwy kapci (bo tak ja mówię) - pantofle (chyba Kraków), ciapy (Lublin), papcie, papucie, łapcie, kto da więcej? :)

Laczki (chyba Pomorze?).
Magdalena Domaradzka

Magdalena Domaradzka tłumaczka i lektorka
czeskiego i
słowackiego

Temat: Wyniesione z domu

Natalia S.:
Wielkopolanie m a j o m:
naleźniki i huźdawkę


No i te "czysta czydzieści czy" też majom.
Dominik Koza

Dominik Koza ogarniacz /
rozwijacz, Hand Made

Temat: Wyniesione z domu

Magdalena Domaradzka:
No i te "czysta czydzieści czy" też majom.

Czysta czydzieści to Kraków i okolice.
Magdalena Domaradzka

Magdalena Domaradzka tłumaczka i lektorka
czeskiego i
słowackiego

Temat: Wyniesione z domu

Dominik Koza:
Czysta czydzieści to Kraków i okolice.


Jedni i drudzy, w końcu mamy wymowę krakowsko-poznańską (to + np. "brad ojca") w odróżnieniu od wymowy warszawskiej.
"Centusiowatość" też mają wspólną. I niechęć do warszawki. :)
Dominik Koza

Dominik Koza ogarniacz /
rozwijacz, Hand Made

Temat: Wyniesione z domu

Realizacja - tak, ale to jeszcze nie znaczy, że i w Krakowie, i w Poznaniu mówi się czydzieści. Skoro piszesz, że w Poznaniu jest podobnie, wierzę. :) Nie zauważyłem, bywając.

konto usunięte

Temat: Wyniesione z domu

Natalia S.:
Wielkopolanie m a j o m:
naleźniki i huźdawkę
.. i "krwawienie" przez dźwięczne w oraz "ten podwórek" (zamiast "to podwórko")i "uliczkę" zamiast "furtki" :)
Mój mąż, choć z Zagłębia Dąbrowskiego pochodzi, też jest związany z Wielkopolską i przejął od mieszkańców tamtego regionu wiele cech językowych, a ja, jakoś tak z rozpędu, za nim. Ostatnio złapałam się na tym, ze jak byłam z synkiem u lekarza, to powiedziałam pani pediatrze: "Synek bez przewrwy KŁADZIE rączki do buzi". Często też zdarza się mnie i mężowi użyć konstrukcji typu: "Brać mi płaszcz, skoro jest ciepło?". To też typowo wielkopolskie. Zjawisko to o tyle ciekawe, że my po prostu często tam bywamy, mamy sentyment do tamtych okolic, ale nie mieszkamy tam na stałe.
Aha, a u nas bułka paryska to francuz, a w Jastrzębiu - długa bułka.
A laćki to na Śląsku nasze Zagłębiowskie papucie/papcie.Rzadziej słyszy się "laczki" (tak czy siak, to z niemieckiego "Latchen").Agnieszka Jankowska edytował(a) ten post dnia 08.03.08 o godzinie 19:51
Dominik Koza

Dominik Koza ogarniacz /
rozwijacz, Hand Made

Temat: Wyniesione z domu

Agnieszka Jankowska:
Aha, a u nas bułka paryska to francuz, a w Jastrzębiu - długa bułka.

W Jastrzębiu Zdroju jest różnie, bo to napływowi mieszkańcy, stąd w moim domu mówiło się "bułka paryska". Od przeprowadzki do Krakowa przestawiłem się na wekę, a właściwie to zamiennie.

konto usunięte

Temat: Wyniesione z domu

Dominik Koza:
Agnieszka Jankowska:
Aha, a u nas bułka paryska to francuz, a w Jastrzębiu - długa bułka.

W Jastrzębiu Zdroju jest różnie, bo to napływowi mieszkańcy, stąd w moim domu mówiło się "bułka paryska". Od przeprowadzki do Krakowa przestawiłem się na wekę, a właściwie to zamiennie.
Pytałam rodowitych mieszkańców Jastrzębia-Zdroju;)Agnieszka Jankowska edytował(a) ten post dnia 08.03.08 o godzinie 19:58
Dominik Koza

Dominik Koza ogarniacz /
rozwijacz, Hand Made

Temat: Wyniesione z domu

Agnieszka Jankowska:
Pytałam rodowitych mieszkańców Jastrzębia-Zdroju;)

Wierzę.

Mieszkałem tam przez wiele lat i wciąż mieszka tam część mojej rodziny, takie moje źródła. Nie sprzeczam się jednak, tylko uzupełniam.
Zbigniew L.

Zbigniew L. Wiele zajęć...

Temat: Wyniesione z domu

W początkach naszego małżeństwa (czyli, jak mówi żona, w prehistorii) usłyszałem z ust ślubnej: "Podaj mi tę harnadlę". Wychowywałem się troszkę we Wrocławiu, ale głównie na Pomorzu, więc zdumiony zapytałem: "Co takiego podać?" "No tam leży, ta spinka do włosów", dodam do długich włosów lub do upinania koka (a wtedy żona miała włosy sięgające łydek). Nazwę "harnadla" żona wyniosła ze swego domu, a właściwie z domu jej rodziców, spod Lwowa.

U nas - ku zdziwieniu żony - mówiliśmy: Podstaw mi "ryczkę" (riczkę), czyli niski stołeczek, używany np. po to, żeby oprzeć stopę i założyć buty. Na ryczce miały przywilej siedzieć też dzieci. Kiedyś i ja się cieszyłem, że jestem pośród dorosłych, siedzę na swoim małym krzesełku tak jak oni i przysłuchuję się ich dysputom!

Do mycia używaliśmy "szwamki" albo "szwamy" - czyli gąbki, z niemieckiego "Schwamm". Zresztą do dziś i ja, i żona mówimy czasem: "Weź szwamkę i wymyj zlew albo wyszoruj mi plecy".

Osobiście nie używam określenia "usiąść się", ale jest ono u nas (Bydgoszcz i okolice) dość powszechne, odkąd tylko pamiętam. Znaczy rzecz jasna "usiąść" i tyle. Jednak ktoś siedzi dopiero wtedy, gdy "usiądzie się". Naprawdę śmieszne.

Kiedy na coś czekamy, powiedzmy na autobus, mówimy zwykle: "Czekam za autobusem" - nie: "na autobus". Ongiś uważałem, że forma "czekać za" to jedyna poprawna, bo przecież u nas przyjęta, a skoro tak, to musi być prawdziwa. Swego czasu ktoś mi powiedział: Czekasz za autobusem? To znaczy stoisz za nim? Nie lepiej wejść do niego? No i wówczas zrozumiałem!!! Od tej pory zawsze czekam "na" coś, "na" kogoś.

Modne jest do dziś, chociaż powoli zanika, powiedzenie, że ktoś "jest wyjechany" w znaczeniu "wyjechał". No bo jeśli jest zapracowany, jest zagoniony, jest zestresowany, to niby czemu nie można powiedzieć, że jest wyjechany, prawda? Wydaje sie logiczne...

Dawniej tato miał zakład stolarski. Często mu pomagałem, mówił mi nieraz: "Skocz na krajzegę" i dawał do ręki kawałek drewna lub deskę do przycięcia... na pile tarczowej. Krajzega to oczywiście skrótowo "tarczówka", a słowo pochodzi z niemieckiego "Kreissaege". Natomiast polecenie "skocz" oznaczało, że miałem pójść szybko, bezzwłocznie.

Czasem miałem za zadanie coś przyciąć, wówczas słyszałem polecenie: "Przetnij to żożką", czyli małą piłą ręczną. Do dziś funkcjonuje "żogowanie" - przecinanie, przeważnie odnosi się to do cięcia starą i tępą piłą. Nie natrafiłem na źródłosłow "żożki", lecz przypuszczam, że podobnie jak krajzega, tak też to słowo pochodzi (rdzeń) od niemieckiego "Saege" (piła) czy "saegen" (piłować w znaczeniu ciąć, przecinać).

No i trudno jest zwalczać te wszystkie naleciałości. Niekiedy są nawet zabawne, ba, potrzebne w towarzystwie i np. na naszym forum w tym wątku. A może by tak zacząć tworzyć słowniczek pt. "Wyniesione z domu", podając przy danym znaczeniu słowa region i/lub jego pochodzenie (jeśli jest znane)?

Następna dyskusja:

Nie róbcie tego w domu




Wyślij zaproszenie do