Robert Bronowicz

Robert Bronowicz grafik / rysownik /
ilustrator

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Witam Wszystkich,

po pierwsze przepraszam jeśli zadałem pytanie w złym forum (tutaj chyba rozmawiacie tylko o korektach) ale nie miałem pojęcia gdzie się zgłosić a w necie nic nie znalazłem.

Zaproponowano mi konsultację naukową książki dla dzieci o dinozaurach i innych kopalnych zwierzętach. Atlas ma 96 stron książkowych, a 59 obliczeniowych (1800 znaków ze spacjami). Wydawca zaproponował 300,- PLN brutto.

Jest to moje pierwsze zlecenie od tego wydawnictwa. Jestem studentem ostatniego roku studiów doktoranckich - piszę to, bo na pewno ma to wpływ na cenę.

Przeglądałem jeden z wątków na tym forum ale ceny dotyczyły głównie korekty.

Zastanawiam się czy nie zaproponować żeby jednak te 300 brutto zamieniło się w netto ?

Co sądzicie ? Będę wdzięczny za wszelką pomoc :)

Pozdrowienia,
Robert

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Wg mnie netto - jak najbardziej.
Można to podciągnąć pod tzw. korektę merytoryczną. Jesteś traktowany jako specjalista i taka też powinna być stawka.

pozdrawiam
M.
Rafał Sylwester Świątek

Rafał Sylwester Świątek Pomożecie? Pomożemy!

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Trzysta złotych, to zdecydowanie za mało za konsultację naukową z dziedziny paleontologi. Trafniejsze jest przyrównianie się z ceną do tłumacza jakiegoś rzadkiego języka — 800–1000 zł za arkusz, czyli w twoim przypadku jakieś 2000–2600 zł. Dla ciekawości — wiesz ile dostaje ministrerialny recenzent podręcznika?

pozdrowienia
R.S.

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Rafał Sylwester Świątek:
Dla ciekawości — wiesz ile dostaje ministrerialny recenzent podręcznika?

pozdrowienia
Ok. 1 tysiaka brutto. za recenzję (bez względu na liczbę arkuszy)Łukasz B. edytował(a) ten post dnia 18.07.09 o godzinie 00:33

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Rafał Sylwester Świątek:
Trzysta złotych, to zdecydowanie za mało za konsultację naukową z dziedziny paleontologi. Trafniejsze jest przyrównianie się z ceną do tłumacza jakiegoś rzadkiego języka — 800–1000 zł za arkusz, czyli w twoim przypadku jakieś 2000–2600 zł. Dla ciekawości — wiesz ile dostaje ministrerialny recenzent podręcznika?

pozdrowienia


Nie do końca widzę podstawy, żeby porównywać to z tłumaczeniem rzadkiego języka. Tłumaczenie to tłumaczenie, a korekta merytoryczna to korekta merytoryczna.
Z drugiej strony być może, że należy się znacznie więcej za coś takiego niż 300 zł. Pytanie tylko, czy to rzeczywiście zleca ministerstwo? Czy raczej jakieś typowe wydawnictwo poradnikowe? Sądząc po zaproponowanej stawce, wątpliwe...
Jeśli proponują 300 zł brutto, na pewno tysiąca nie dadzą... Może lepiej być jednak realistą, zanim się straci zlecenie;))
Dorota S.

Dorota S. małpa
człekokształtna

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Książka o dinozaurach dla dzieci nie wymaga wykształcenia wyższego, ani tym bardziej doktoratu z paleontologii - ja bym za to nie zapłaciła 2000 tys.!

Nie nazwałabym tego ani konsultacją naukową, ani korektą merytoryczną - tylko redakcją merytoryczną.

Za redakcję merytoryczną biorę do 200 zł za arkusz netto - dajmy na to w wydawnictwie edukacyjnym.

A o dinozaurach kiedyś coś komuś redagowałam - właśnie atlas dla dzieci, gdzie więcej jest fot, zdjęć niż rzetelnej informacji - redakcja czegoś takiego to żadna filozofia.

Ale oczywiście nie widziałam materiału, jaki pan dostał więc nie wiem, na jakim poziomie jest tekst, więc trudno ocenić, jeśli jest skierowany do dzieci to na pewno nie na zbyt wysokim - akademickim.

300/400 netto (maks)- ja pewnie też taką stawkę bym panu zaproponowała.

Jeśli ma pan wątpliwości, to rozwieje je pan po wykonaniu zlecenia i przeliczeniu sobie, ile godzin pracy zajęło panu to "konsultowanie". I to będzie najodpowiedniejszy przelicznik.Dorota Stępień-Góra edytował(a) ten post dnia 18.07.09 o godzinie 09:34
Robert Bronowicz

Robert Bronowicz grafik / rysownik /
ilustrator

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Dziękuję Wszystkim za odpowiedzi i porady :)

Pozdrawiam

P.S. nie zgodzę się tylko z tym, że nie wymaga to wyższego wykształcenia :) nie istotne czy jest to książka dla dzieci czy nie wymaga jednak konsultacji z osobą zajmującą się tym na poważnie. Sam jak czasem przeglądam swoje książki z dzieciństwa widzę w nich sporo rażących błędów. Nie wiem jak jest na dzień dzisiejszy w tej branży bo nie zaglądałem dłuuugi czas do tego typu książek :)

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Z całym szacunkiem, ale również się nie zgodzę...
Wiele wydawnictw korzysta z usług studentów czy opinii (niby)specjalistów, potem wpadają mi do ręki niezłe gnioty...
Chodzi oczywiście o oszczędności. Studenci biorą mało, dokładniej, tyle, ile im się daje...Część z takich osób ma talent i wiedzę, ale z moich obserwacji wynika, że większości się śpieszy, stąd niedokładność, lenistwo, niechęć do czerpania z naukowych źródeł (wikipedia żyje!).

Ja popieram politykę wydawniczą, by nawet książki dla dzieci (co uważasz, Dorota, za łatwiznę) opiniowali ludzie z wykształceniem i na poziomie. Tylko na tym wszyscy skorzystamy. Poza tym zdarzają się teksty pozornie krótkie, pozornie idiotycznie proste, a gdy się przyjrzeć...koszmar!

pozdrawiam

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Rafał Sylwester Świątek:
Trzysta złotych, to zdecydowanie za mało za konsultację naukową z dziedziny paleontologi. Trafniejsze jest przyrównianie się z ceną do tłumacza jakiegoś rzadkiego języka — 800–1000 zł za arkusz, czyli w twoim przypadku jakieś 2000–2600 zł.

Mysle, ze taka cena wylozylaby budzet, jaki wydawca ma na te ksiazke. Podejrzewam, ze tyle wlasnie zaplaci za tlumaczenie, korekte, sklad i przygotowanie do druku...
Dorota S.

Dorota S. małpa
człekokształtna

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Maria W.:
Z całym szacunkiem, ale również się nie zgodzę...
Wiele wydawnictw korzysta z usług studentów czy opinii (niby)specjalistów, potem wpadają mi do ręki niezłe gnioty...
Chodzi oczywiście o oszczędności. Studenci biorą mało, dokładniej, tyle, ile im się daje...Część z takich osób ma talent i wiedzę, ale z moich obserwacji wynika, że większości się śpieszy, stąd niedokładność, lenistwo, niechęć do czerpania z naukowych źródeł (wikipedia żyje!).

Ja popieram politykę wydawniczą, by nawet książki dla dzieci (co uważasz, Dorota, za łatwiznę) opiniowali ludzie z wykształceniem i na poziomie. Tylko na tym wszyscy skorzystamy. Poza tym zdarzają się teksty pozornie krótkie, pozornie idiotycznie proste, a gdy się przyjrzeć...koszmar!

pozdrawiam
Jestem zdania, że w tej branży liczy się przede wszystkim doświadczenie, a nie doktorat z filologii, czy innych branżowych kierunków. Redagowanie książek dla dzieci to zupełnie inna bajka niż redagowanie publikacji np. historycznych, naukowych, czy dajmy na to o tematyce militarnej, ekonomicznej, religijnej itd.

Wydawnictwa, które publikują tego typu literaturę studentów zatrudniają chyba tylko na staż, taka fucha zostaje przydzielona osobie, która ma pojęcie na dany temat. Cały czas mówię o redakcji merytorycznej. Dobrego redaktora - konsultanta ciężko znaleźć, ale czasem wystarczy być najzwyczajniej w świecie pasjonatem jakiejś dziedziny, by dysponować konkretną i naukową wręcz wiedzą w danym temacie.

A na pracownikach oszczędzają jedynie te wydawnictwa, którym nie zależy na jakości wydawanych książek i każdy z nas na pewno takie zna.

Wykształcenie to jedna sprawa, doświadczenie to druga.
Doktoratu do zredagowania atlasu dla dzieci o dinozaurach nie trzeba mieć.
Dla mnie nie ma znaczenia również fakt, czy jest się studentem czy nie, jak człek ma mi do zaprezentowania "godny" rasowego redaktora dorobek, to średnio mnie interesuje poziom jego wykształcenia.
I tak zazwyczaj opinię o osobie wyrabiam sobie po wykonanym przez nią zleceniu - i albo współpracujemy dalej, albo bye bye.Dorota Stępień-Góra edytował(a) ten post dnia 18.07.09 o godzinie 22:49

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Jestem zdania, że w tej branży liczy się przede wszystkim doświadczenie, a nie doktorat z filologii, czy innych branżowych kierunków.
Doświadczenie zdobywa się "w tej branży" równocześnie z wiedzą (normy językowe, zasady). Studia wbrew pozorom zaś są przydatne - dostarczają wiedzę...

Wydawnictwa, które publikują tego typu literaturę studentów zatrudniają chyba tylko na staż, taka fucha zostaje przydzielona osobie, która ma pojęcie na dany temat.

Staż to piękne marzenie wielu takich studentów... Rzeczywistość? Umowa o dzieło.

A na pracownikach oszczędzają jedynie te wydawnictwa, którym nie zależy na jakości wydawanych książek i każdy z nas na pewno takie zna.
Idealistka z Ciebie...
Dla mnie nie ma znaczenia również fakt, czy jest się studentem czy nie, jak człek ma mi do zaprezentowania "godny" rasowego redaktora dorobek, to średnio mnie interesuje poziom jego wykształcenia.

Z kilkoma klasami podstawówki tez bierzecie?;)
Miłosz M.

Miłosz M. PAD, nadejdzie dzień
sznura

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Maria W.:
Studia wbrew pozorom zaś są przydatne - dostarczają wiedzę...

E tam ;). Wiedzy dostarcza czytanie i myślenie, a nie studia.
Dorota S.

Dorota S. małpa
człekokształtna

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Też tak uważam.

Mario, nie jestem idealistką, współpracuję z tymi, którzy stawiają na jakość, a nie na ilość, nie tylko płacą godziwe pieniądze, ale także wiele wymagają.

Jeśli szukam kogoś do redakcji atlasu o grzybach to uwierz mi, może nie mieć nawet matury, a być znakomitym znawcą tematu. To redaktorzy językowi i korektorzy powinni znać normy i zasady polskiej pisowni.
A wydaje mi się, że cały czas rozmawiamy w tym wątku o redakcji merytorycznej. Pan Bronowicz zapytywał nas o konsultację merytoryczną, a nie korektę.

Poprawną polszczyzną można się posługiwać na co dzień, nie mając wyższego wykształcenia - to kwestia oczytania i kultury języka, a nie studiów wyższych.Dorota Stępień-Góra edytował(a) ten post dnia 19.07.09 o godzinie 19:27

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Miłosz M.:
Maria W.:
Studia wbrew pozorom zaś są przydatne - dostarczają wiedzę...

E tam ;). Wiedzy dostarcza czytanie i myślenie, a nie studia.

Na studiach z założenia się czyta i myśli.
Poza studiami również by się przydało myśleć (i czytać), ale studia są jakby w tym wyspecjalizowane;)))

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Doroto,
rozumiem Twój punkt widzenia, ale dla mnie (pewnie jestem już jedną z nielicznych) studia filologiczne są wartością. Ludzie, których na tychże studiach poznawałam, mieli swoje pasje, kochali właśnie czytać i myśleć. Nie mówię tu zresztą tylko o filologach. Dla mnie studia to wartość, ponieważ miałam szczęście poznać tam inteligentnych ludzi i zdolnych wykładowców.Dlatego zawsze będę podziwiać osoby, które ciężko zapracowały na swoje wykształcenie.

Nie zaprzeczam - doświadczenie jest bardzo ważne. Nie zaprzeczam - studia a rynek pracy to dwie różne sprawy...Oczywiście - korektorzy językowi powinni mieć odpowiednie wykształcenie (tutaj się nie zrozumiałyśmy, myślałam, że również o nich myślisz, gdy piszesz o braku wykształcenia).
Jednak być może jestem już człowiekiem starej daty i będę bronić instytucji studiów wyższych.I podziwiać ludzi, którzy kończą dobre uczelnie.
Magdalena Domaradzka

Magdalena Domaradzka tłumaczka i lektorka
czeskiego i
słowackiego

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Miłosz M.:
Maria W.:
Studia wbrew pozorom zaś są przydatne - dostarczają wiedzę...

E tam ;). Wiedzy dostarcza czytanie i myślenie, a nie studia.


Złote słowa! A "myślenia", czy też inteligencji dostarczają geny i tego nie da się przeskoczyć.

Mam zupełnie odwrotne wrażenia, niż Maria. Nie jestem ani trochę mądrzejsza z "mgr", "dr" czy nawet "prof." przed nazwiskiem. A studia humanistyczne może skończyć każdy, wystarczy przeczytać parę książek, niekoniecznie ze zrozumieniem. Każdy z nas może podać przykłady głupków po studiach i erudytów, albo po prostu "ludzi myślących", którzy nie mają matury. Wielu zawodów można się nauczyć nie mając żadnych studiów, także kierunkowych. Do takich należy zawód korektora - najważniejszy jest wrodzony talent, który bierze się z daru od Boga plus oczytania (samemu nie robi się błędów, po prostu, nie znając żadnych reguł i ma się wprawne oko do wychwytywania cudzych), reszty można nauczyć się na kursach i/lub w praktyce.

konto usunięte

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Zgadzam się z Magdą. Dla mnie wyższe wykształcenie, proszę wybaczyć, nie jest w tej chwili żadną wartością.

Może kiedyś było. Teraz, kiedy matura jest po to, żeby ją zdać, a studiuje się dla zdobycia papieru, często na jakichś uczelniach-krzakach, matura czy stopień magistra to żadne osiągnięcie.

Studiowałam filologię polską na UMCS, więc nie takim znów podłym uniwersytecie. Na studiach spotykałam, owszem, jednostki wybitne, oczytane, bardzo inteligentne. Ale było i wiele miernot. Osób, które bazowały na streszczeniach i ściągach, zdawały egzaminy po trzy razy i które nie miały nic do powiedzenia na konwersatoriach, a na wykładach przeglądały katalogi Avonu. I co? I też w końcu studia skończyły. Godna pochwały determinacja, ale wykształcenie - niekoniecznie.

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Jestem mamutem.....;P

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Magdalena Domaradzka:
Miłosz M.:
Maria W.:
Studia wbrew pozorom zaś są przydatne - dostarczają wiedzę...



Mam zupełnie odwrotne wrażenia, niż Maria. Nie jestem ani trochę mądrzejsza z "mgr", "dr" czy nawet "prof." przed nazwiskiem.
To po co Ci były studia? Skoro zupełnie niczego się na nich nie nauczyłaś? Zmarnowałaś sobie kilka lat życia.

Każdy z nas może podać przykłady głupków po
studiach i erudytów, albo po prostu "ludzi myślących", którzy nie mają matury.
Oczywiście, tak jak w życiu. Ludzie są różni. To żadna nowość. To nie zmienia faktu, że ja cenię swoje studia filologiczne.

Wielu zawodów można się nauczyć nie mając
żadnych studiów, także kierunkowych.

Można, oczywiście, że można.

Do takich należy zawód
korektora - najważniejszy jest wrodzony talent, który bierze się z daru od Boga plus oczytania (samemu nie robi się błędów, po prostu, nie znając żadnych reguł i ma się wprawne oko do wychwytywania cudzych), reszty można nauczyć się na kursach i/lub w praktyce.

Kursy to też takie małe studia.
Znaczenia praktyki nikt nie podważa.

Temat: pytanie w sprawie wyceny konsultacji książki

Ida K.:
Zgadzam się z Magdą. Dla mnie wyższe wykształcenie, proszę wybaczyć, nie jest w tej chwili żadną wartością.
Nie ma czego wybaczać;) Szkoda, że tyle czasu człowiek marnuje na coś, co nie ma wartości wg niego.

Może kiedyś było. Teraz, kiedy matura jest po to, żeby ją zdać, a studiuje się dla zdobycia papieru, często na jakichś uczelniach-krzakach, matura czy stopień magistra to żadne osiągnięcie.

Pisałam o swoich doświadczeniach. Powtórzę: ludzie są różni, takie już jest życie.
Pisałam wyraźnie o "dobrych uczelniach" i inteligentnych jednostkach.
Ale było i wiele miernot.
Osób, które bazowały na streszczeniach i ściągach, zdawały egzaminy po trzy razy i które nie miały nic do powiedzenia na konwersatoriach, a na wykładach przeglądały katalogi Avonu. I co? I też w końcu studia skończyły. Godna pochwały determinacja, ale wykształcenie - niekoniecznie.

Życie...



Wyślij zaproszenie do