Temat: PS - i co dalej?
>> Wiecie, od dawna mi się to nie podoba, bo im dłużej korzystam z
SPP, tym bardziej odnoszę wrażenie, że jest to dzieło, które raczej obazuje poglądy jednego redaktora, ew. wybranego grona językoznawców, a nie ogółu polskich badaczy.
Nauki humanistyczne, do których niewątpliwie zalicza się językoznawstwo, tym się różni od nauk empirycznych, że bardzo trudno wskazać w nich tzw. prawdę obiektywną i stanowisko "ogółu polskich badaczy". I na tym między innymi polega ich urok. Co nie znaczy, że nic nie wiadomo; jak doskonale wiemy, większość reguł jest skodyfikowana i jasna, ale część właśnie podlega dyskusji i jest uznaniowa - szczególnie w zakresie interpunkcji, która jest najbardziej "subiektywną" dziedziną gramatyki (bo wiele w niej zależy od intencji piszącego).
Tak więc ewentualne różnice między stanowiskiem profesorów, będących członkami Rady Języka Polskiego czy zespołu redakcyjnego takiego czy innego słownika, mogą być i powinny przyczynkiem do dyskusji wśród korektorów, czy nawet "zwykłych" użytkowników języka, ale nie tylko że profesorom to autorytetu nie odbiera, ale wręcz przydaje.
Na pewno profesor UW i ekspert Poradni jest autorytetem większym niż autor bloga czy redaktor portalu internetowego.
Co rusz napotykam w Poradni na opinie prof. Bańki, które są sprzeczne z poglądami wyrażonymi w SPP, a niekiedy jawnie z nimi polemizują.
Aha, to może podaj kilka tych "co rusz" spotykanych opinii? (Przy okazji: zapewne wiesz, czym się różni "pogląd" i "opinia" od "faktu" lub "zasady", co właściwie już jest odpowiedzią)
Jest to o tyle niekorzystne dla nas, że możemy wprawdzie zdecydować się na jeden wariant danej formy (w tym wypadku np. na PS), kiedy jednak komuś poprawimy "PS.", to zacytuje takiego Bańka - i koniec rozmowy.
Sądzę, że ten ktoś zacytuje raczej "takiego Bańkę", nie "takiego Bańka", bo tak właśnie odmienia się nazwisko "Bańko". I słusznie będzie koniec rozmowy - naprawdę póki co profesor Bańko jest, jak mówiłam, większym autorytetem niż - z całym szacunkiem - nasze szanowne grono.
Dla mnie SPP, zamiast rozstrzygać pewne wątpliwości językowe, stało się obiektem stałych ataków wielu lingwistów, którzy podważają zalecenia prof. Markowskiego (sam mam pewne uwagi do wielu z haseł...).
No i jakież to ci lingwiści, wśród nich Ty, mają uwagi, przekuwane wręcz na ataki? Nie wiem, czy pisząc "SPP" masz na myśli Słownik Poprawnej Polszczyzny, bo piszesz o nim "stałO się".
Napotykamy kłopot z banalnym PS i nie możemy dojść do konsensusu, bo każdy połowa się na inny autorytet, a każdy z nich będzie mówił co innego...
Oby tylko powoływali się na autorytety i w ogóle znali ich stanowiska. I oby poprawiali we sprawdzanych przez siebie tekstach takie dziwolągi i chwasty językowe, jak "dojść do konsensusu" (nota bene zwalczane przez m.in. profesorów Bralczyka i Miodka), a nie sami ich używali.