Piotr Chojnacki

Piotr Chojnacki tłumacz, redaktor,
niekiedy korektor

Temat: Korekta doktoratu

Eliza S.:
No fakt, może już nie bruźdźmy biednemu autorowi tematu w wątku, bo się w tych wywodach zgubi łacniej, niż w zawiłościach rozprawy doktorskiej o mrówkach czy tasiemcach :)
No nie bruźdźmy, tym bardziej, że faktycznie tasiemcom wszystko jedno, czy o nich gramatycznie piszą, czy nie :P
Magdalena Domaradzka

Magdalena Domaradzka tłumaczka i lektorka
czeskiego i
słowackiego

Temat: Korekta doktoratu

Ale ludziom nie wszystko jedno, czy gramatycznie czytają :-)

Moim zdaniem robicie podstawowy błąd, bo myślicie o pracy dotyczącej nauk humanistycznych. Ja, w odróżnieniu od Was, nie jestem historykiem, tylko w połowie biologiem i zapewniam, że jeśli w pracy naukowej dotyczącej mrówek cytuje się (po polsku) publikację już uprzednio wydaną po polsku, to nie tłumaczy się jej od nowa samemu. Byłoby to kuriozalne wręcz.

Chyba że w ogóle nie rozumiem Elizy.
Miłosz M.

Miłosz M. PAD, nadejdzie dzień
sznura

Temat: Korekta doktoratu

Piotr C.:
Owszem, owszem, ale nie popadajmy w skrajności. W końcu nawet Thietmara, wybitnego stylistę, dało się na polski przełożyć (acz toporne to dzieło, toporne).
A jest zdaje się wydanie bilingualne? A Anonim, zwany Italicusem w myśl ostatnich odkryć, też wybitnym stylistą był :). Nie mówiąc już o Kadłubowicu :)).
Eliza S.

Eliza S. Mocna w słowach.
Literatura, korekta,
redakcja,
copywriti...

Temat: Korekta doktoratu

Magdo: wygląda na to, że się faktycznie nie rozumiemy.
Ty piszesz o opracowaniach, a ja o źródłach. W pracy o tematyce biologicznej również mogą występować źródła - takim źródłem będzie np. pierwsza publikacja badań przez odkrywcę (niezależnie, czy ta publikacja miała miejsce w wieku XVII, czy rok temu). I w sytuacji, w której do czynienia mamy ze źródłami - nie można ryzykować, że tłumacz artykułu to czy owo niechcący wypaczył czy przekręcił. Powtarzam raz jeszcze: rzetelny badacz nigdy nie zaryzykuje oparcia się na tłumaczeniu źródła bez konfrontacji tegoż tłumaczenia z oryginałem.
Co do opracowań zaś - tu już czasami (ale też nie zawsze) można sobie pozwolić na dowolność. Choć ja i w odniesieniu do opracowań z reguły nie ryzykuję (tzn. wolę ten fragment opracowania, który dotyczy badanego przeze mnie zagadnienia, przeczytać jednak w oryginale).
Tak to już jest, że naukowcy, chcąc nie chcąc, muszą być poliglotami :) . W tym środowisku standardem bywa, że zna się biernie i po kilkanaście języków.Eliza S. edytował(a) ten post dnia 31.03.10 o godzinie 23:55
Magdalena Domaradzka

Magdalena Domaradzka tłumaczka i lektorka
czeskiego i
słowackiego

Temat: Korekta doktoratu

Ale jeżeli dana praca została opublikowana w wydawnictwie naukowym, w którym przeszła przez sito korekty merytorycznej, to nie ma powodu wyważać otwartych drzwi i "poprawiać" uznaną pozycję naukową, bo to nie jest praca z "historii odkryć biologicznych", tylko z biologii. I w biologii źródłem tak naprawdę są tylko badania nad tymi nieszczęsnymi mrówkami (albo one wręcz :-), a wszystko inne już jakimś opracowaniem (analogicznie: w chemii doświadczenia itd.). A pracę piszę z mrówek, a nie z historii tego, co ktoś napisał o mrówkach. Widzisz różnicę?

Hmm, chyba nie potrafię jaśniej wyrazić, co mam na myśli.
Eliza S.

Eliza S. Mocna w słowach.
Literatura, korekta,
redakcja,
copywriti...

Temat: Korekta doktoratu

Różnicę widzę - i niewątpliwie w naukach humanistycznych więcej jest "roboty w słowie", niż w ścisłych. Jednakże ludzie mają to do siebie, że są omylni. I naukowcy, i korektorzy, i wreszcie - tłumacze. Dlatego powtarzam: niezależnie od dziedziny naukowej, poważny badacz nie powinien opierać się wyłącznie na tłumaczeniu; w przeciwnym razie nie byłby poważnym badaczem.
Tym bardziej, że wiele zależy też od interpretacji tekstu przez czytającego - a w artykułach naukowych wyniki badań z reguły idą w parze z ich omówieniem przez autora badań. I ta właśnie interpretacja tekstu oryginalnego może się okazać kluczowa. Podstawowa zasada naukowa: w nauce nie ma pewników :) . Gdyby tak było - nie posuwalibyśmy się do przodu. Ktoś odważny kiedyś musi w końcu zajrzeć do źródeł i samemu stwierdzić, czy aby na pewno ten Karol Darwin, Albert Einstein czy David Deutsch mieli/mają rację. Tłumaczenie funkcjonujące w powszechnym obiegu takich wątpliwości nie rozwieje.

PS. Oj, coś mnie dziś te literówki prześladują ;) ...

PS 2. Może jeszcze bardziej przybliżę, o czym chcę powiedzieć: jeżeli przedmiotem zainteresowania badacza są wyłącznie wyniki badań: wzory, wykresy czy tabele - oczywiście tu żadne tłumaczenie nie jest potrzebne (poza ewentualnie przekładem terminów naukowych). Ale jeśli już sięgamy po publikację wyników badań wraz z ich omówieniem i/lub interpretacją i chcemy wyciągać wnioski nie tylko na podstawie samych badań, ale i właśnie ich opisu czy interpretacji dokonanej przez autora badań - tu pojawia się kwestia, o której tak obszernie wypowiedziałam się w tymże poście nieco wyżej :) . I tu właśnie wypadałoby (aby nie rzec: trzeba) sięgnąć po oryginał.Eliza S. edytował(a) ten post dnia 01.04.10 o godzinie 00:26
Piotr Chojnacki

Piotr Chojnacki tłumacz, redaktor,
niekiedy korektor

Temat: Korekta doktoratu

Miłosz M.:
Piotr C.:
Owszem, owszem, ale nie popadajmy w skrajności. W końcu nawet Thietmara, wybitnego stylistę, dało się na polski przełożyć (acz toporne to dzieło, toporne).
A jest zdaje się wydanie bilingualne? A Anonim, zwany Italicusem w myśl ostatnich odkryć, też wybitnym stylistą był :). Nie mówiąc już o Kadłubowicu :)).
Thietmar jest bilingualny, aczkolwiek tylko w starożytnym wydaniu, Universitas już przyoszczędziło przy wznowieniu:P A klasycznym przykładem tego, o czym piszemy, jest wykorzystanie tego właśnie przekładu przez prof. Michałowskiego w pracy o zjeździe gnieźnieńskim - cytował przekład, korygując go jednocześnie w wielu miejscach, bo - jak się okazało - diabeł tkwił w szczegółach.
Anonim Italicus stylistą był, ale to wiadomo od bardzo dawna i na dodatek przekład polski ten artyzm oddaje, szczególnie w partiach rytmizowanych i wierszowanych.
Natomiast przekład Kadłubka (broń Cię materio Kadłubkowica, ta hipoteza obumarła chyba wieki temu), może służyć jako przykład na poparcie słów Elizy - tłumaczka miejsca mniej piękne, wadliwe gramatycznie czy nawet logicznie oddawała zgodnie z podstawą, opatrując je przypisami z interpretacjami, wyjaśnieniami itp.
No ale znowu odeszliśmy od doktoryzowanych tasiemców :)Piotr C. edytował(a) ten post dnia 01.04.10 o godzinie 09:03

Temat: Korekta doktoratu

Magdalena M.:
Nie chce mi się wszyskiego czytać, ale w skrócie powiem, że bardzo celna jest pierwsza wypowiedź Elizy. Mam 5-letnie doświadczene w redakcji i korekcie prac naukowych.

Właśnie, to jak wg Ciebie powinny wyglądać tutaj stawki? Sama jestem ciekawa.
Miłosz M.

Miłosz M. PAD, nadejdzie dzień
sznura

Temat: Korekta doktoratu

Piotr C.:
Natomiast przekład Kadłubka (broń Cię materio Kadłubkowica, ta hipoteza obumarła chyba wieki temu
Ano właśnie - offtop, ale dręczy mnie ta kwestia - wstępy do wydań BN, w których mam i Galla, i Kadłubka, są nieaktualne (prof. Plezia napisał go w latach 60., więc słowa się tam nie znajdzie o hipotezie weneckiej; prof. Kurbis nie rozstrzyga o genezie przydomka "Kadłubek", nie wykluczając "Kadłubowica", a ten wstęp jest z 1989). Czy nowe wydanie źródła nie powinno przbyliżać w miarę aktualnego chociażby stanu wiedzy?
Piotr Chojnacki

Piotr Chojnacki tłumacz, redaktor,
niekiedy korektor

Temat: Korekta doktoratu

Miłosz M.:

Czy nowe wydanie źródła nie powinno przbyliżać w miarę aktualnego chociażby stanu wiedzy?
Nowe wydanie powinno, ale - jak wiemy - kochane wydawnictwa tną koszta i nie będą zamawiać nowego wstępu do każdego wydania. Plezię mają pewnie przez zasiedzenie i będą go przedrukowywać do końca świata. A Kurbis chyba poprawiała swój wstęp w kolejnych edycjach, ale moje pudło z BN leży gdzieś nierozpakowane i nie mogę sprawdzić, co tam z tym synem Kadłubka było. Mam wrażenie, że to jednak zdementowała.
Co do hipotezy weneckiej, to ona chyba nie weszła jeszcze do obiegu, funkcjonuje na razie na zasadzie ciekawostki. Nie przypominam sobie w ogóle żadnej dyskusji nad tym pomysłem, ale już od dość dawna nie jestem praktykującym historykiem i straciłem kontakt z bieżącą literaturą :)

Temat: Korekta doktoratu

Panowie,

a ile za korektę doktoratu się bierze w końcu? Tyle samo co za inne czy więcej?
Piotr Chojnacki

Piotr Chojnacki tłumacz, redaktor,
niekiedy korektor

Temat: Korekta doktoratu

Maria W.:
Panowie,

a ile za korektę doktoratu się bierze w końcu? Tyle samo co za inne czy więcej?
Realnie bym wziął więcej, szczególnie za doktorat o tasiemcach. A tak naprawdę, to bierzemy, ile zleceniodawca da, albo nie bierzemy wcale :)

Temat: Korekta doktoratu

Piotr C.:
Maria W.:
Panowie,

a ile za korektę doktoratu się bierze w końcu? Tyle samo co za inne czy więcej?
Realnie bym wziął więcej, szczególnie za doktorat o tasiemcach. A tak naprawdę, to bierzemy, ile zleceniodawca da, albo nie bierzemy wcale :)

A co z możliwością negocjowania? Nie zakładasz..?;))
Piotr Chojnacki

Piotr Chojnacki tłumacz, redaktor,
niekiedy korektor

Temat: Korekta doktoratu

Maria W.:
A co z możliwością negocjowania? Nie zakładasz..?;))
Pracuję głównie dla wydawnictw, które są mało elastyczne, bo poruszają się w wąskich widełkach. Z indywidualnym zleceniodawcą pewnie bym się potargował, czemu nie. Zakładam, że w tym przypadku zleceniodawca może nie mieć pojęcia o tym, ile dać za taką robotę, więc bez targów się nie obędzie:)
Zasada jest taka: zleceniodawca zawsze ma poczucie, że płaci za dużo, a my poczucie, że za mało wzięliśmy :)Piotr C. edytował(a) ten post dnia 01.04.10 o godzinie 12:46
Magdalena Domaradzka

Magdalena Domaradzka tłumaczka i lektorka
czeskiego i
słowackiego

Temat: Korekta doktoratu

No ale nadal będę się upierać, że korekta tekstu o tasiemcach jest prostsza (w sensie językowym) niż o Kadłubku. Tam właśnie nie ma źródeł w rozumieniu humanistycznym i nie ma widzimisię, a więcej faktów, wyników pomiarów, obserwacji etc. I właśnie nie ma żadnych "tłumaczeń własnych", bo jak coś zostało opublikowane np. w "Nature", to się z tego cytuje i koniec. I naprawdę nie jest tak, że jak opublikowałam wyniki swoich badań właśnie w "Nature" po angielsku (bo to jest język naukowców, wcale nie ma ich kilkunastu, jak mówisz, Elizo. Jest - jak wszędzie - angielski i dłuuugo dłuuuugo nic), to mam w swojej pracy samą siebie tłumaczyć naaabarot na polski.

A jeśli mam wstęp dotyczący biologii tasiemców i muszę napisać ogólnie co to za gromada bezkręgowców, czym się to je i czym w ogóle się te miłe zwierzątka zajmują, to też cytuję wydaną w Polsce np. "Parazytologię lekarską" jakiegoś zagranicznego autora po polsku, nawet jeśli ten autor był Chińczykiem.
Magdalena M.

Magdalena M. Pozory często mylą
;) :P

Temat: Korekta doktoratu

Maria W.:
Magdalena M.:
Nie chce mi się wszyskiego czytać, ale w skrócie powiem, że bardzo celna jest pierwsza wypowiedź Elizy. Mam 5-letnie doświadczene w redakcji i korekcie prac naukowych.

Właśnie, to jak wg Ciebie powinny wyglądać tutaj stawki? Sama jestem ciekawa.


Niestety takie same jak normalnie.
Chociaż też zależy, jak kto pisze. I czy ma być to tylko korekta, czy redakcja. Raz miałam taką pracę, że prawie każde zdanie trzeba było poprawiać, zdania były jednym wielkim bełkotem, było dużo niekonsekwencji, np. jakieś teorie wymieniane najpierw chronologicznie, potem nie, a potem znowu tak :-)
Ale są też prace czysto techniczne, które nie wymagają zbytniej ingerencji redaktora - wówczas stawka nie powinna być wygórowana.Magdalena M. edytował(a) ten post dnia 01.04.10 o godzinie 13:22
Magdalena Domaradzka

Magdalena Domaradzka tłumaczka i lektorka
czeskiego i
słowackiego

Temat: Korekta doktoratu

A, no i jeszcze chciałabym trochę podbuntować brać korektorską, bo mam wrażenie, że czasem wykazuje ona rodzaj kompleksu wobec autora w dziedzinie niehumanistycznej. Tymczasem jeśli korektor poprawia pracę np. wybitnego specjalisty w dziedzinie fizyki jądrowej, to "jest niżej" od niego, ale tylko w ramach wiedzy na ten temat, a nie w ramach wiedzy językowej (bo inaczej przecież nie byłby korektorem) i w tej dziedzinie autor (tłumacz) powinien go (korektora) "słuchać". A zasady językowe obowiązują wszystkich i wszystkie prace naukowe, nie jest tak, że jak z fizyki, albo z tasiemców, to może być źle po polsku.
Magdalena Domaradzka

Magdalena Domaradzka tłumaczka i lektorka
czeskiego i
słowackiego

Temat: Korekta doktoratu

Piotr C.:
No nie bruźdźmy, tym bardziej, że faktycznie tasiemcom wszystko jedno, czy o nich gramatycznie piszą, czy nie :P

Skoro jesteśmy przy tasiemcach, to tu od brużdżenia jest bruzdogłowiec szeroki :-)
Eliza S.

Eliza S. Mocna w słowach.
Literatura, korekta,
redakcja,
copywriti...

Temat: Korekta doktoratu

Magdalena Domaradzka:
po angielsku (bo to jest język naukowców, wcale nie ma ich kilkunastu, jak mówisz, Elizo. Jest - jak wszędzie - angielski i dłuuugo dłuuuugo nic)


Może i tak jest w naukach ścisłych - ale zaręczam ci, że nie w humanistycznych. Tu panuje lingwistyczne równouprawnienie w najdoskonalszej postaci :) . Nikt by ci nie przyjął pracy np. z historii, archeologii czy antropologii (te dwie ostatnie to zresztą już nie taka znów ścisła humanistyka), gdybyś cytowała swoje źródła w tłumaczeniu. I nie ma przebacz ;) - badasz Eskimosów, musisz znać eskimoski i już; badasz ałtajskie ludy tureckie - przynajmniej kilka narzeczy, nie mówiąc o zupełnie w tym przypadku podstawowym osmańskim. Plus do tego języki, w których pisali swoje prace poprzedni badacze tych kultur (choćby tylko biernie).

Podsumowując jednak, coby Przemkowi nie mącić, bo to już od dawna potężny offtop jest:

Jeśli w tekście korygowanej dysertacji (niezależnie od tego, z jakiej dziedziny będzie to praca, bo uwaga jest ogólna) znajdzie się tłumaczenie cytatu źródłowego dokonane przez autora tejże dysertacji - bez wyraźnej zgody autora korektor NIE MA PRAWA ruszać tej partii tekstu. Dopiero, kiedy autor wyraźnie stwierdzi, że niezręczna forma przekładu nie ma oparcia w specyfice oryginału, a faktycznie jest wyrazem jego własnej nieporadności językowej - korektor dostaje zielone światło.

Magdalena Domaradzka:
A, no i jeszcze chciałabym trochę podbuntować brać korektorską, bo mam wrażenie, że czasem wykazuje ona rodzaj kompleksu wobec autora w dziedzinie niehumanistycznej. Tymczasem jeśli korektor poprawia pracę np. wybitnego specjalisty w dziedzinie fizyki jądrowej, to "jest niżej" od niego, ale tylko w ramach wiedzy na ten temat, a nie w ramach wiedzy językowej (bo inaczej przecież nie byłby korektorem) i w tej dziedzinie autor (tłumacz) powinien go (korektora) "słuchać". A zasady językowe obowiązują wszystkich i wszystkie prace naukowe, nie jest tak, że jak z fizyki, albo z tasiemców, to może być źle po polsku.


Magdo - z ręką na sercu: czy ktoś tu kogoś namawia do pisania źle po polsku?... Ja wspomniałam jedynie o specyfice wewnątrzdyscyplinarnego żargonu, który czasem może brzmieć niezbyt elegancko, a wręcz zabawnie - jednakże w przypadku pracy naukowej taka postać tekstu ma uzasadnienie. Wobec czego apeluję - i ten apel z mojego pierwszego tutaj wpisu bezwzględnie podtrzymuję - aby korektor w sytuacji, gdy napotka urywek, który zabrzmi mu dziwnie i którego znaczenia nie będzie pewien, skontaktował się z autorem, zanim zacznie na własną rękę "ulepszać" tekst (czym może niechcący wypaczyć sens danego ustępu).
I jest to uwaga ogólna, dotycząca prac naukowych niezależnie od dziedziny (bo wiadomo, że są dziedziny mniej lub bardziej obrośnięte żargonem).Eliza S. edytował(a) ten post dnia 01.04.10 o godzinie 15:02
Magdalena Domaradzka

Magdalena Domaradzka tłumaczka i lektorka
czeskiego i
słowackiego

Temat: Korekta doktoratu

No to wreszcie w wielkich bólach narodziło się zrozumienie z mojej strony, bo całkowicie zgadzam się z Twoim postem, szczególnie z apelem o konsultowania się z autorem (tłumaczem). Jeśli, rzecz jasna, ma się ten komfort, że a. autor żyje, b. chce z nami gadać.

A swoją drogą to szkoda, że żeby padać tasiemce nie trzeba znać płazińczego języka. A może właśnie trzeba, tylko jest on mniej skodyfikowany niż nasze.

Następna dyskusja:

Korekta po składzie




Wyślij zaproszenie do