konto usunięte

Temat: Dziwne

Co Wy na to? Dostałam do korekty próbny tekst, o którym wiedziałam, że jest tłumaczeniem. Nie dostałam oryginału. Pomyślałam więc, że to po to, by sprawdzić wyczucie korektora (w sensie spójności tekstu itp). Odesłałam poprawiony tekst, w odpowiedzi dostałam reprymendę, że nie poprosiłam o oryginał. Zbaraniałam. Skoro nie dali oryginału, to myślałam,że elementem testu jest to, jak sobie poradzę bez niego, a przy "prawdziwej" pracy oryginał dostanę. No bo przecież wiadomo, że w tekstach próbnych lubią być (jak ja to mówię) podpuchy. Mój skorygowany tekst odesłano mi z zaznaczeniami (zakreślaczem wordowskim) i adnotacją, że mam zwrócić uwagę na stronę merytoryczną (ja tam rozbieżności z oryginałem nie widzę; w końcu sami dosłali mi ten oryginał), językową (poprawiłam wszelkie błędy) i graficzną (to był dialog, zrobiłam zapis wg norm, bo był totalny miszmasz. I wiecie co? Ta redakcja wydaje mi się dziwna. Po prostu analizując ich teksty, polecenia itd, kompletnie nie wiem, czego oni ode mnie chcą (a nie jestem osobą, która nie ma pojęcia o kwestiach językowo-tłumaczeniowo-stylistycznych, mam w tym doświadczenie i bardzo dobre referencje). Czy komuś z Was zdarzyło się coś takiego? Pytam, bo nie wiem, czy to ja jestem dziwna, czy oni, i choć potrzebuję pracy, korci mnie, by im odmówić. Według mnie oni po prostu nieprecyzyjnie formułują swoje oczekiwania. Już nie wiem, czy i jak z nimi rozmawiać.
Dorota S.

Dorota S. małpa
człekokształtna

Temat: Dziwne

Agnieszko, faktycznie dziwne, powiem ci jedno.
Miałam parę tygodni temu podobne doświadczenie z wydawcą pewnej "książki naukowej". Dodam, że przy redakcji i korekcie tejże, obowiązują ściśle określone zasady, reguły (pisowni np. dat, spójności wydarzeń i faktów, czy używanych skrótów organizacji itd.). Nie zawsze są one zgodne z normami słownikowymi, niejednokrotnie są to jakieś tam wewnętrzne ustalenia.
Na próbę dostałam 3 biogramy do korekty, 3 biogramy przykładowe, na których miałam się wzorować oraz ogólne zasady sporządzania biogramu, jakie obowiązują w tym wydawnictwie. Na oko, niby w sumie jasno sprecyzowano o co im chodzi itd.
Zrobiłam korektę odesłałam i wydawało mi się, że generalnie jest oki no i zgodnie z zasadami.
Niestety redaktorka zaczęła wchodzić ze mną w ostrą polemikę co do "jakości" wykonanej korekty. Dwa błędy językowe wyłapała, ale pozostałe jej uwagi dotyczyły zupełnie dziwnych kwestii, konkretnie merytorycznych. Jacyś sobie tam reporterzy zbierali info o osobach, o których jest ta praca naukowa, pisali to w formie hmm... średnio logicznego potoku słów, a następnie ja miałam to korygować (dodam, że nie było mowy o redakcji!).

Sposób w jaki pani prowadziła ze mną dyskurs i wyrażała swoje niezadowolenie, zdziwił mnie wielce i podziękowałam za współpracę, tym bardziej, że proponowano najniższą z najniższych stawek a na brak zleceń nie mogłam narzekać, więc nie chciałam sobie niepotrzebnie zawracać głowy. Pomyślałam, że nie zamierzam jeszcze do tego użerać się z osobą, która sama nie wie czego chce i chyba najlepiej byłoby gdyby ona sama zajmowała się redagowaniem i korygowaniem leksykonu, bo z niczyjej, innej pracy nie będzie zadowolona. Nie rozumiem po co zawracała sobie mną głowę, skoro sama na wstępnie miała tyle "zastrzeżeń" do mojej pracy.

Zaskakujący był fakt, iż po skrytykowaniu mnie za niewłaściwą "interpretację tekstu" podesłała mi kolejne biogramy, dając szansę poprawy na lepsze............
Nie rozumiem po co była tej pani ta całą zabawa...

Przestrzegam przed takimi klimatami. Z zasady osobiście nie współpracuję z kimś z kim nie mogę się od początku konkretnie dogadać.

A kwestia oryginału (nigdy się nie spotkałam z taką dziwną sytuacją), o którym piszesz, odnoszę wrażenie, że stosują podobną technikę do mojej "pani", na wstępnie wyraźmy swoje niezadowolenie z pracy, będzie się potem do czego przyczepić i np. zakwestionować zasadność wypłacenia honorarium. O takich technikach słyszałam od kilku znajomych. Dodam, że wykonana ("nieprofesjonalnie" przecież) praca jest przez takich ludziów wykorzystywana, ale nie wynagradzają za nią finansowo, komunikując korektorowi, że odwalił manianę.Dorota Stępień-Góra edytował(a) ten post dnia 11.07.08 o godzinie 11:13

konto usunięte

Temat: Dziwne

ha, mnie zdarzylo sie w ostatnich dniach, ze przyslano mi tekst do poprawienia i dla porownania tekst juz poprawiony, w ktorym roilo sie od bledow:D

konto usunięte

Temat: Dziwne

Hmm, dodam jeszcze, że zaznaczony przez redakcję fragment nie został przez nią opatrzony żadnym komentarzem. Słowem : To jest źle, ale dlaczego? Tego już nie sprecyzowali. Nie pokazywali też, do czego się mam odnosić przy korekcie (słownik, wewnętrzne ustalenia, cokolwiek), grrrrrrrrrr.
A czy uważacie, że to było fair z ich strony - nie wysłać mi od razu oryginału? Czy coś takiego jest w ogóle dopuszczalne (w sensie etycznym)? Bo ja mam wrażenie, że to jakaś zabawa w ciuciubabkę: "Upomni się pani o oryginał czy nie? Jak się nie upomni, to się na korektora nie nadaje"
Katarzyna Szach-Bolaczek

Katarzyna Szach-Bolaczek Makijaż tekstu.
Zapraszam!
www.MakijazTekstu.pl

Temat: Dziwne

A u mnie często na odwrót - ja się napoprawiam, nakreślę, a potem widzę, że połowa poprawek nie została naniesiona, "bo nie".

konto usunięte

Temat: Dziwne

Aha, jeszcze jedno. Oprócz oryginału i mojej korekty do wtórnej poprawy przesłano mi kolejny test próbny. Czuję się co najmniej dziwnie.
Wybaczcie, że pisze na raty, alem zaganiana potwornie (mały synek, goście na dwa tygodnie i cały dom na mojej głowie.
Janusz P.

Janusz P. [Rzadko na GL]
Prawnik (z
uprawnieniami
pedagogicznymi), ...

Temat: Dziwne

Dzień dobry!

Świetny wątek.

Sam mam doświadczenia w tym stylu, chociaż z innej strony.

Przed kilku laty pani redaktor z szacownego wydawnictwa pocztą elektroniczną zadała mi około 4 pytań do mojego przekładu i sądziłem, że przejrzenie wersji wydawniczej będzie formalnością. Okazało się inaczej. Prawie całą noc spędziłem nad weryfikacją wersji redakcyjnej. Pozmieniano nawet szyk zdań, przecinki "wędrowały" - często powodowało to zmianę sensu. Zdania złożone były dzielone - często ze skutkiem w postaci zmiany sensu. Przydały się flamastry w różnych kolorach. To była barwna korekta. Oświadczyłem, że utrzymanie wersji redakcyjnej oznacza wycofanie przeze mnie podpisu po ich wersją. Podczas rozmowy telefonicznej zapytałem panią redaktor, co było przyczyną takich zmian. Pani redakto powiedziała: "bo ja chciałam, żeby każdy poseł to zrozumiał".

Inny, całkiem niedawny przypadek.
Pewne biuro tłumaczeń pilnie poszukiwało wykonawcy przekładu użytkowego (w zasadzie, urzędowego) tekstu - chodziło o przekład z czeszczyzny na polszczyznę. Okazało się, że tekst jest rzeczywiście z mojej branży. Uzgodniliśmy cenę i przełożyłem (sobota) i sprawdziłem (niedziela), po czym wysłałem (niedziela). W poniedziałek rano w poczcie elektronicznej znalazłem garść zapytań, wraz z zaskakującymi propozycjami. Co ciekawe: 3 - 4 (czyli wszystkie) uwagi, sugestie i pytania pani koordynatorki z biura tłumaczeń były bardzo sensowne. Jeden przypadek wyjaśniłem, za 1 - 2 uwagi podziękowałem (dobry koordynator / redaktor to skarb), na 1 się zgodziłem, choć ugrzecznianie form w piśmie urzedowym nie jest konieczne, ale nie wypacza sensu.
Prawdziwa "jazda" była przy uwagach tłumacza - weryfikatora (podobno tłumacza przysięgłego). Ugrzecznianie form - niech będzie. Zmiany sensu - stanowczo zaprotestowałem przeciwko fałszowaniu dokumentu. Poza tym miało miejsce czepianie się, bo ... nie skasowałem nawiasu i zawartego w nim słowa. Według mnie, byłoby to fałszerstwo. Wyraźnie napisałem, co myślę o jakości propozycji weryfikatora.
Do tej pory nie odezwali się w sprawie zapłaty, choć nie uczestniczyłem w konkursie, lecz wykonywałem tłumaczenie na uzgodnionych warunkach.
Po co dawali ogłoszenie, skoro mieli dostęp do tłumacza przysięgłego?

Dziwne "klimaty" się zdarzają.

konto usunięte

Temat: Dziwne

januszu, to normalka, ze nie placa, bo znalezli byle wytlumaczenie, ze korekta byla zle wykonana. mnie zastanawia, po co szukaja korektorow, skoro tak wszystko swietnie wiedza i potrafia wykazac rzekome, najmniejsze nawet, bledy?
Dorota S.

Dorota S. małpa
człekokształtna

Temat: Dziwne

To ja wam powiem po co.
Bo łatwiej takiej osobie pracować z tekstem poprawionym przez korektora. Odpisują ci, że coś tam, coś tam albo nie odpisują wcale
Nie odpisują, ale z twojej roboty korzystają (czasem robią tak nawet korektorzy, którzy po prostu maja w redakcjach taki nawal materiału, że po prostu łatwiej im się z tym pracuje).

Dzięki Bogu miałam tylko jedną taką jazdę, ale z opowieści znajomków wiem, że bywa to normalnym sposobem pracy wielu większych redakcji.
Straszne co/:)

Następna dyskusja:

moze troche dziwne pytanie....




Wyślij zaproszenie do