Temat: Propaganda - z przymrużeniem oka
Mikołaj Gołembiowski:
W dyskusji zakładającej pewną wiedzę od uczestników środki propagandowe są nie na miejscu.
Powszechne jest stosowanie Schopenhauerowskich erystyk a ludzie nimi pokonani, inteligentni i mający wiele do powiedzenia, czują się źle i nie wiedzą co ich pokonało. Co więcej, ich widzowie odbierają ich jako pokonanych. To widać w debatach prezentowanych w mediach, choćby takiej jak debata Balcerowicz Rostowski.
Z punktu widzenia dyskutanta propagandzista jest jednostką niepożądaną, gdyż jego jedynym celem jest perswazja, a nie kształtowanie poglądów w oparciu o zdobytą wiedzę i rozumowanie.
Propaganda pochodzi od propagować. Np. marketing 360/zintegrowany, to forma propagandy. Czyż nie?
Bliskie mu słowo, indoktrynacja, może być też stosowana w pozytywnym sensie. Np. indoktrynujemy codziennie rano pracowników podczas toolbox-meetings na temat bezpieczeństwa na placu budowy. Wprowadzamy doktrynę bezpieczeństwa. Czyż nie można tak powiedzieć.
Chodzi mi o to, że słowa te nabrały negatywnego znaczenia, zupełnie niepotrzebnie, tak jak dziś nabiera takiego znaczenia słowo polityka (nie będziemy uprawiać polityki, będziemy budować stadiony).
Ludzie nie rozumieją tych słów, źle im się kojarzą.
Z dobrej dyskusji każdy może wyjść usatysfakcjonowany. Nawet jeśli nie uda mu się przekonać innych do swoich racji ma lepszy ogląd stanowisk, ich zalet i słabości - w tym również własnego stanowiska. W poważnej dyskusji propagandzista jest zawsze intruzem, choćby i najlepsze chęci nim kierowały.
A ja wyobrażam sobie sytuację, gdy "wszyscy zgadzają się ze sobą" konformizm, i się dobrze czują, a tu nagle do grupy wdziera się propagandzista nowej idei. Nie przekona on "establishmentu". Obnaży ich przy widzach, propagując treści dotyczące zmiany, wprowadzi niepokój, opór, odrazę, ale nie u widzów. Jego obecność jest propagandą (bo nie ma mowy o dyskusji z establishmentem, który dba o swoje interesy, buduje bariery wejścia)... Odważny propagandzista wcale nie jest nikim złym - to jego idee mogą być złe.
Niestety, jak słusznie zauważył Ortega y Gasset, żyjemy w epoce buntu mas, gdzie nikt się nie liczy z własnymi i cudzymi kompetencjami, tylko domaga się prawa do akceptacji swojego zdania i próbuje narzucać je innym.
To jedna strona, druga to masy ludzi inteligentnych sparaliżowanych konformizmem, co opisują psychologowie społeczni. Nie reagują na krzyk (bo ktoś inny zareaguje), nie zareagują nawet na własną krzywdę, a co dopiero na nieprawidłowości. Ulegają "autorytetom". Doskonale to badają takie osoby, niezwykle popularne, jak Festinger, Asch, Milgram, Aronson, Cialdini.
O ucieczce od wolności mas, nawet tych mądrych, w konformizm, pisze Fromm i Arendt.
I propaganda jest jednym z nieczystych środków przekonywania wykorzystywanym przez ludzi, którym brak kompetencji. A o największym upadku kultury dyskusji świadczy to, że propagandowe agitki są wykorzystywane w dyskusjach w charakterze argumentów. A tak być nie powinno, bo ich wartość merytoryczna bywa zerowa.
Agitki? Agitacji. Wprowadzania niepokoju. Podobnie, można to robić w celach zbożnych (toolbox meetings, codzienne spotkania agitujące na rzecz bezpieczeństwa, oszczędności, usprawniania procesów w firmie, zwalczania rutyny, zachęcania do innowacji, pozyskiwania chętnych do zmiany). Można stosować w celach niezbożnych, rozhuśtania emocji, by można było kontrolować "tłum" wyborców.
W kwestii eugeniki powiem tyle: nikt nie kwestionuje, że były takie pomysły. Chodzi o to, że powołujące się na to w argumentacji na inne tematy etyczne czynią to demagogicznie, wyłącznie po to, aby zohydzić swojego dyskutanta.
Wiele osób nie wie, co to słowo znaczy. Nie jest, tak to nazwę, czujna. Systemy totalitarne były dawno. Dziś mamy komputery. Nowoczesne techniki podtrzymywania zarodków (z jednej strony) i płodów (z drugiej strony) i powoli możemy zmniejszać odstęp między technikami jednymi i drugimi, jest kwestią czasu, kiedy pozaustrojowo bedziemy "wytwarzać" organizmy z wyselekcjonowanych zarodków. Biały, blond, niebieskie oczy, zdrowy psychicznie, do któregoś tam pokolenia. Do tego dochodzi genetyka (banki nasienia). Filmy fantastyczne nawet klasy b opisują, co można...
Pokusa jest duża, pamięć krótka. W szkołach historii będziemy się wkrótce uczyć po łebkach jako coś niepotrzebnego. Nauka ponownie (i ostatecznie) ogłosi śmierć Boga i narodziny utopii.
Zochydzić dyskutanta tematem eugeniki? Ot w debacie Komorowski vs. Sikorski jeden mówił, by in vitro były dla wybranych (i tu kryteria) rodzin, a Sikorski natychmiast zareagował, że jego przeciwnik mówi o eugenice, pokazał, że jest czuły,
"indoktrynowany" "wyagitowany" z racji swojego wychowania, wykształcenia, literatury, percepcji by reagować na wszelkie zarodki tworzącego się systemu totalnego. Miał i mógł się do czego odwołać, rozumiał mechanizm.