konto usunięte
Temat: NLP pomaga być lepszym dziennikarzem ?
Anita Chmara:
Jasne że prościej :))) Ale cóż. Nie każdemu takie stukanie chce pomóc trzeba sięgnąć po sposoby bardziej... czaso- i pieniądzochłonne :)
OK, zacznijmy więc od "czaso-". Każda zmiana wymaga czasu, chyba że jest destrukcyjna. Jakakolwiek "praca nad sobą" wymaga czasu (tydzień nad kamieniem), więc nie można interpretować tego co napisałem jako alternatywy dla NLP, której przewagą jest redukcja czasu do 0. Natomiast uważam, że NLP jako taka jest zjawiskiem wymyślonym dla permanentnych leni i niedorajd, które nie potrafią samodzielnie (a to jest wartością samą w sobie) dojść ze sobą do ładu - w stopniu nie kwalifikującym ich wprawdzie jeszcze do psychoterapii, natomiast wystarczającym do zachęcenia ich do wydania określonej ilości $$$ (za co, BTW?!) żeby ktoś im powiedział (a najlepiej: zaprogramował) jak się wziąć do kupy.
Chyba rozumiem, co masz na myśli pisząc "bełkot". Ja też się zdziwiłam czytając książki o NLP (najpierw jednak zrobiłam dwa stopnie kursu-praktyka i mastera). I kiedy już sięgnęłam po książki, stwierdziłam, że one po prostu nie mają sensu - ludzie, którzy nie zrobili kursu nie mają szans wyobrazić sobie, co poeta miał na myśli.
To akurat dość typowe - "mogłabym o tym opowiedzieć, ale nie zrozumiesz". Zrozumiem. Rzecz w tym, że NLP najczęściej służy do tego, aby osiągnąć sukces poprzez... nauczanie NLP. Samospełniająca się przepowiednia. Głównymi fanami NLP są najczęściej trenerzy...
NLP uczy jak za pomocą m.in. SŁÓW wpływać na siebie i innych.
Cudownie. Schopenhauer przewraca się w grobie na samą myśl o tym, że do prostej erystyki dorobić można aż tyle teorii (nb - "Erystyka" Schopenhauera liczy sobie raptem ze 100 stron, ile stron w podręcznikach NLP poświęca się wpływaniu na innych za pomocą słów?)
Ale kurs zrobić warto.
To punkt widzenia trenera :-)
To po prostu wiedza, jak każda inna, a do tego na Twój własny temat, Twoich znajomych, współpracowników itp. Niektórych ćwiczeń nie mógłbyś wykonać sam, potrzebny Ci do tego jest ktoś jeszcze. Trudno się o tym pisze, ale to fantastyczne doświadczenie i bardzo pouczające.
Kurs NLP jest z zasady potrzebny mniej więcej tak samo, jak szkolenie himalaistyczne. Rewelacyjnie jest o tym poopowiadać, ale jedyny sposób na jego wykorzystanie w praktyce to zostać himalaistą. Jest niesprawdzalny w innych warunkach, niż himalajskie. OK, można wiązać buty na milion sposobów jakie nauczyliśmy się podczas lekcji o węzłach oraz mieć pełną wiedzę na temat leczenia odmrożeń z daleka od szpitali. Tylko po co, jeśli można w tym czasie zająć się robieniem tego, co powinno się robić? Albo chociaż pisaniem kolejnych listów motywacyjnych, jeśli nie pasuje nam obecny stan rzeczy?
Drażnią mnie natomiast osoby, które zarabiają na NLP pieniądze, ucząc nieetycznych manipulacji.
IMO nieetyczną manipulacją jest samo zjawisko takiego szkolenia, które działa na zasadzie zamkniętego koła: masz problem -> załatwimy go za XXXX PLN -> nie działa? Bo źle się nauczyłeś, ale kolejny kurs za XXXX PLN pomoże -> nie działa? etc. Nie ma takiej rzeczy w NLP, która byłaby jakoś specjalnie odkrywcza, nawet kombinowanie różnych sposobów znanych od dawna w nowe pojęcia (i ich pretensjonalne nazywanie - obrzydliwie amerykańska tendencja) nie jest żadną innowacją. Chylę czoła przed umiejętnością sprzedawania gotowych pakietów i sprawdzonych metod działania krawiaciarskim klonom dyszącym żądzą zwiększenia wskaźników sprzedaży proszku do prania, ale robienie z tego powierzchownego ślizgania się po psychologii, retoryce, teoriach motywacji i pomnika jest po prostu drażniące. Tym bardziej, że to, co można spotkać na kursach jest od pierwotnych założeń terapeutycznych NLP oddalone tak, jak sponsoring strongmanów przez producentów anabolików od dobroczynności matki Teresy z Kalkuty.
NLS (czyli jak za pomocą NLP wciągnąć każdą babkę do łóżka) jest najlepszym przykładem.
Do tego nie trzeba NLP akurat. I nie mam zamiaru zbijać argumentu, że "dobra gadka, dobre wyczucie obiektu i dobre okoliczności to właśnie zastosowanie NLP", bo dojdziemy do absurdu - tak jak pan Jourdain się dowiedział, że całe życie mówi prozą :-)
Pozdr., WojtekWojtek J. edytował(a) ten post dnia 16.05.08 o godzinie 05:31