Witold F.

Witold F. Magazyn
"Kontrateksty",publi
systa,dziennikarz,cz
asem urzę...

Temat: żelazne zasady dziennikarza

cholera, zjadło mi treść!!!zaraz spróbuje jeszcze raz..
Witold F.

Witold F. Magazyn
"Kontrateksty",publi
systa,dziennikarz,cz
asem urzę...

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Michał Piotrowski:
Po raz kolejny idziesz drogą stereotypu. A dlaczegóż to dziennikarz nie może walczyć z urzędem we własnej sprawie? Bo co, będzie stronniczy? Oczywiście, że będzie tylko czy to ma zamykać drogę dziennikarzowi do wykonywania swoich praw obywatelskich?
A jeśli chodzi o rodzaj spraw, które są istotne z punktu widzenia społeczeństwa jak najbardziej?
A jak się ma do tego instytucja pod tytułem "prowokacja dziennikarska"?

No nie wiem, mi się wydawało że Czwarta Władza istnieje nie po to, żeby własne brudy prać, tylko żeby pomagać innym. Jestem idealistą? Może. Ale tego mnie uczono i jak sądzę jest to stara dobra szkoła dziennikarska. I sądzę, że co innego walka o własne prawa, a co innego bycie rzetelnym dziennikarzem. Pamiętaj że jest się złym sędzią we własnej sprawie - łatwo się zaślepić, zagalopować.

To mi wyjaśnij, co w takim przypadku ma zrobić obywatel-dziennikarz?
I przy okazji - co ma oznaczać "własne brudy prać"?Witold F. edytował(a) ten post dnia 09.11.07 o godzinie 13:41

konto usunięte

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Witold F.:
Michał Piotrowski:
Pamiętaj że jest się złym sędzią we
własnej sprawie - łatwo się zaślepić, zagalopować.

To mi wyjaśnij, co w takim przypadku ma zrobić obywatel-dziennikarz?

We własnej sprawie? Przede wszystkim nie dać się ponieść emocjom. Parę razy w życiu miałem taką sytuację, że pierwsze co mi przychodziło do głowy, to wyciągnąć legitymację dziennikarską i zapytać CO TERAZ MA PAN, PANI do powiedzenia. Ale zrobiłem tak tylko raz, kiedy ochroniarze w sklepie chcieli mnie siłą zrewidować na zapleczu. Oczywiście bardzo mnie potem przepraszali :)

Kilka razy również byłem w sytuacji, w której moja szefowa w gazecie mówiła mi - u mnie na osiedlu dzieje się to i to. Masz się tym zająć, żeby tak nie było. Oczywiście zazwyczaj okazywało się, że rzecz jest wyolbrzymiona, albo coś dzieje się ale w zupełnie innym kontekście, niż ten, który mi w gniewie opowiadała szefowa. No i niestety musiałem jej tłumaczyć, że tekstu nie napisze, bo nie ma o czym.

Jest jeszcze inny sposób - poprosić innego dziennikarza, żeby zajął się tą sprawą. I ocenił ją ze swojej perspektwy , a samemu pozostać w roli jednej ze stron konfliktu.
Witold F.

Witold F. Magazyn
"Kontrateksty",publi
systa,dziennikarz,cz
asem urzę...

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Michał Piotrowski:
Witold F.:
Michał Piotrowski:
Pamiętaj że jest się złym sędzią we
własnej sprawie - łatwo się zaślepić, zagalopować.

To mi wyjaśnij, co w takim przypadku ma zrobić obywatel-dziennikarz?

We własnej sprawie? Przede wszystkim nie dać się ponieść emocjom. Parę razy w życiu miałem taką sytuację, że pierwsze co mi przychodziło do głowy, to wyciągnąć legitymację dziennikarską i zapytać CO TERAZ MA PAN, PANI do powiedzenia. Ale zrobiłem tak tylko raz, kiedy ochroniarze w sklepie chcieli mnie siłą zrewidować na zapleczu. Oczywiście bardzo mnie potem przepraszali :)

Kilka razy również byłem w sytuacji, w której moja szefowa w gazecie mówiła mi - u mnie na osiedlu dzieje się to i to. Masz się tym zająć, żeby tak nie było. Oczywiście zazwyczaj okazywało się, że rzecz jest wyolbrzymiona, albo coś dzieje się ale w zupełnie innym kontekście, niż ten, który mi w gniewie opowiadała szefowa. No i niestety musiałem jej tłumaczyć, że tekstu nie napisze, bo nie ma o czym.

Jest jeszcze inny sposób - poprosić innego dziennikarza, żeby zajął się tą sprawą. I ocenił ją ze swojej perspektwy , a samemu pozostać w roli jednej ze stron konfliktu.

Dwie pierwsze sytuacje nie mają tu nic do rzeczy, poruszyliśmy konkretny obszar z konkretnymi aspektami, zupełnie nieadekwatny do podawanych prze Ciebie przykładów.

Co do trzeciego:

1. Kolega dziennikarz będzie miał dwa źródła informacji swojego kolegę dziennikarza:)) i urząd - co to właściwie zmienia?

2. A jeśli kolega-niekolega nie chce(!) lub nie jest w stanie pisać o konkretnej sytuacji, choćby dlatego, że się nie łapie w niuansach i prawnych zawijasach i nie ma pojęcia, o jakie szczegóły sie oprzeć, o co pytać i czego szukać, więc byłby znów skazany na swojego kolegę-dziennikarza, zatem możliwość manipulacji, co wówczas?

konto usunięte

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Michał Piotrowski:
We własnej sprawie? Przede wszystkim nie dać się ponieść emocjom. Parę razy w życiu miałem taką sytuację, że pierwsze co mi przychodziło do głowy, to wyciągnąć legitymację dziennikarską i zapytać CO TERAZ MA PAN, PANI do powiedzenia.

Nigdy (!) nie mialem takiej sytuacji.
I nie wyobrazam sobie, jakby do niej moglo dojsc.
"Blacha" tak naprawde potrzebna mi byla raz - gdy przed "czarna sroda" na gieldzie probowalem wejsc do kilku biur maklerskich bez kolejki (bo oczywiscie nie dalo sie zadzwonic, a komorek wtedy bylo jak na leksrstwo).
Gdyby nie legitymacja, ludzie by mnie zliczowali, ze sie wpycham bez kolejki, ochroniarze skatowali, a ci w srodku jakiego domu maklerskiego nie wpuscili do srodka.
Zwykle na co dzien nie nosze nawet blachy.
Po co?
Nigdy (procz prowokacji) nie zdobywalem informacji bez podawania skad jetem i dlaczego.
Brzydze sie (!) wykorzystwaniem swojego zawodu jako ulatwieniem zycia, zeby cos zalatwic, przyspieszyc: mandaty za szybkosc place, niczego nie zaczynalem zalatwiac od slow jeste dziennikarzem itd . ;)
Kolezanka, ktora "na blache" zalatwila sobie najlepsza porodowke w mescie - GARDZE itd :(

Ale zrobiłem tak tylko raz, kiedy ochroniarze w sklepie chcieli mnie siłą zrewidować na zapleczu. Oczywiście bardzo mnie potem przepraszali :)

Trzeba bylo dac lub nie dac sie wylegitymowac, potem zawolac policje (bo ochroniarze nie mja do rewizji prawa). A co ma do tego Twoj zawod?
Nie rozumiem?
Zawod dziennikarza daje nietykalnosc, przyzwolenie na inne traktowanie?
Kilka razy również byłem w sytuacji, w której moja szefowa w gazecie mówiła mi - u mnie na osiedlu dzieje się to i to. Masz się tym zająć, żeby tak nie było. Oczywiście zazwyczaj okazywało się, że rzecz jest wyolbrzymiona, albo coś dzieje się ale w zupełnie innym kontekście, niż ten, który mi w gniewie opowiadała szefowa. No i niestety musiałem jej tłumaczyć, że tekstu nie napisze, bo nie ma o czym.

A ja tez miewalem takie sytuacje.
I sprawdzalem - jesli bylo o czym, pisalem. Nie bylo - nie pisalem.
Bo szef dzialu, naczelny inny dziennikarz jest takim samym zrodlem informacji jak czytelnik, anonim z maila czy telefonu. Trza ruszyc kuper z newsromu i saprawdzi i ocenic.
Kolega pisal szereg krytycznych artykuloow o komunikacji zbiorowej na "jego" osiedle.
Uprawial prywate?
Nie. Bo nie mieszkal tam sam, tylko wraz z 30, (teraz pewnie juz z 50) tysiacami ludzi.
I pisal w ICH imieniu.

Kolezanka miala czolowke na ogolopolskim wydaniu o sciaganiu dlugow. Sprawa dotyczyla bezposrednio jej (ale i tysiecy innych ludzi, ktorym ukraaadziono dowody osobiste, by potem brac na nie kredyty. Banki nasylaly na takich niewinnych ludzi 10 firm scagajacych kase, mimo ze mieli SADOWE wyroki ustalajace ich niewinnosc)
Prywata?

Na moim podworku jedna z 5 (!) knajp halasowala, trzeba bylo codziennie dzwonic po 22 na policje i straz miejska. Wraz z sasiadami wykonczylismy ja: na wniosek Rady Dzielnicy odebrano im koncesje na piwo po 22 co jest zaszlachtowaniem kazdej knajpy. Potem SPOSOB (nie konkretny przypadek) opisalem w gazecie.
Popelnilem prywate w miescie, gdzie jest ponad 1000 knajp i problem jest powszechny?

Jak wpdniesz autem w dziure i pogniesz felge, a potem opiszesz fatalny stan nawierzchni drog w Twoim miescie to bedzie to prywata?
Michal, chyba rozumiesz ;)
Jest jeszcze inny sposób - poprosić innego dziennikarza, żeby zajął się tą sprawą. I ocenił ją ze swojej perspektwy , a samemu pozostać w roli jednej ze stron konfliktu.

Albo nawet cala GRUPE dziennikarzy - by wydala osad.
Ale zgodze sie w jednej sprawie:
- nie pisze sie o swojej sprawie, gdy jest ona jednostkowa
- piszac, ze sprawa dotyczy TAKZE autora tekstu, pisze sie albo w pierwszej osobie, albo watek sie calkowicie pomija, albo daje tekst do napisania koledze.Jerzy K. edytował(a) ten post dnia 09.11.07 o godzinie 14:18

konto usunięte

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Witold F.:

Dwie pierwsze sytuacje nie mają tu nic do rzeczy, poruszyliśmy konkretny obszar z konkretnymi aspektami, zupełnie nieadekwatny do podawanych prze Ciebie przykładów.

No wydawało mi się, że w konkretnym obszarze wyjaśniłem swój pogląd dość jasno.
Co do trzeciego:

1. Kolega dziennikarz będzie miał dwa źródła informacji swojego kolegę dziennikarza:)) i urząd - co to właściwie zmienia?

Będzie obiektywny o tyle, że nie będzie stroną w jakimś toczącym sie sporze.

2. A jeśli kolega-niekolega nie chce(!) lub nie jest w stanie pisać o konkretnej sytuacji, choćby dlatego, że się nie łapie w niuansach i prawnych zawijasach i nie ma pojęcia, o jakie szczegóły sie oprzeć, o co pytać i czego szukać, więc byłby znów skazany na swojego kolegę-dziennikarza, zatem możliwość manipulacji, co wówczas?

Ja nie rozumiem problemu - jest wielu kolegów dziennikarzy. Wybiorę więc takiego, który się w niuansach łapie. Prosta sprawa.

konto usunięte

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Witold F.:

To mi wyjaśnij, co w takim przypadku ma zrobić obywatel-dziennikarz?
I przy okazji - co ma oznaczać "własne brudy prać"?

No więc dobrze. Powołam się tutaj na artykuły naszego nieocenionego Pana Ryszarda. Kto wie o czym mowa - zajrzy gdzie trzeba i będzie mógł je sobie poczytać. Otóż tu właśnie mamy do czynienia z "praniem brudów". Chodzi o to, że to autorowi się coś nie podoba i autor, korzystając z możliwości i dostępu do publicznego medium jakim jest gazeta to swoje niepodobanie wyraża. Czyni to w sposób autorytarny, nie dając możliwości obrony, czy odpowiedzi drugiej stronie, którą najzwyczajniej "obsmarowuje". Opisując zaś całe wydarzenie posługuje się niby to formą "pewien obywatel", albo "nasz czytelnik", ale dobrze wiemy że tak naprawdę opisuje wyłącznie swój przypadek, który jak wiadomo mógł być jeden jedyny i wyjątkowy. Teksty są więc z założenia stronnicze, przedstawiają wyłącznie jeden - oskarżycielski punkt widzenia. Tracą więc w mojej ocenie status rzetelnej informacji prasowej mówiącej o jakimś wydarzeniu, a stają się komentarzem autorskim.

Dziennikarz w pracy jest dziennikarzem. Obywatelem dopiero po pracy.Michał Piotrowski edytował(a) ten post dnia 09.11.07 o godzinie 14:44

konto usunięte

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Jerzy K.:

Nigdy (!) nie mialem takiej sytuacji.
I nie wyobrazam sobie, jakby do niej moglo dojsc.
Zwykle na co dzien nie nosze nawet blachy.
Po co?
Brzydze sie (!) wykorzystwaniem swojego zawodu jako ulatwieniem zycia, zeby cos zalatwic, przyspieszyc: mandaty za szybkosc place, niczego nie zaczynalem zalatwiac od slow jeste dziennikarzem itd . ;)
Kolezanka, ktora "na blache" zalatwila sobie najlepsza porodowke w mescie - GARDZE itd :(

nie no, jasne. ja mówię że miałem tylko ochotę tak zrobić, ale nie zrobiłem. no ale pokusa była, bo wiesz, że legitymacja mocno daje po oczach. ale co do załatwiania spraw "na legitymację", zwłaszcza prywatnych, to też uważam że to przegięcie.

Trzeba bylo dac lub nie dac sie wylegitymowac, potem zawolac policje (bo ochroniarze nie mja do rewizji prawa). A co ma do tego Twoj zawod?
Nie rozumiem?
Zawod dziennikarza daje nietykalnosc, przyzwolenie na inne traktowanie?

Sęk w tym, że oni zabrali się do rewizji bez wzywania policji. Więc pierwsze co wyjąłem z kieszeni to legitymacja. I momentalnie sobie przypomnieli o procedurach.
A ja tez miewalem takie sytuacje.
I sprawdzalem - jesli bylo o czym, pisalem. Nie bylo - nie pisalem.

Jak wpdniesz autem w dziure i pogniesz felge, a potem opiszesz fatalny stan nawierzchni drog w Twoim miescie to bedzie to prywata?
Michal, chyba rozumiesz ;)

oczywiście że rozumiem, ale w przypadku mojej szefowej sprawy były raczej dość indywidualne. oczywiście mógłbym zadzwonić na policję, i domagać się np. żeby pod jej blokiem non stop stał radiowóz i policjanci odganiali pijaczków, ale to przecież nierealne. a poza tym właśnie jak dla mnie zalatuje strasznie prywatą, bo ci policjanci gdzie indziej są bardziej potrzebni.

Albo nawet cala GRUPE dziennikarzy - by wydala osad.
Ale zgodze sie w jednej sprawie:
- nie pisze sie o swojej sprawie, gdy jest ona jednostkowa
- piszac, ze sprawa dotyczy TAKZE autora tekstu, pisze sie albo w > pierwszej osobie, albo watek sie calkowicie pomija, albo daje tekst do napisania koledze.

no i właśnie - dla mnie to zupełnie naturalna sprawa, którą wpajano mi od pierwszych dni w redakcji. ja nie wiem dlaczego dla niektórych to jest takie odkrycie ameryki, a nawet głoszenie herezji.

konto usunięte

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Witold F.:
Właśnie postawiłeś sobie tezę i dorobiłeś do niej odpowiadający Ci komentarz.

Uściślę więc - chodzi o przeprowadzaną wewnątrz urzędu procedurę postępowania administracyjnego.
Skąd wziąć drugie źródło informacji?

Zaproś urzędniczkę na kawę, kup jej rajstopy, a uzyskasz trzecie źródło informacji.

konto usunięte

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Witold F.:
Michał Piotrowski:
Generalni chodzi o to, że dziennikarz nie walczy z urzędami w swoim imieniu ( o czym często się zapomina), tylko w imieniu ludzi. Tak więc nigdy nie ma sytuacji dziennikarz kontra urząd. Rolą dziennikarza jest przedstawienie tego, co urząd robi i z drugiej strony tego możliwych efektów, i opinii osób, których te efekty będą dotyczyć. A więc pewnego rodzaju przezroczystość. Oczywiście może się do całej sprawy ustosunkować, ale powinien to zrobić wyraźnie i odrębnie, do tego służy np. komentarz odautorski zamieszczany obok tekstu.

Po raz kolejny idziesz drogą stereotypu. A dlaczegóż to dziennikarz nie może walczyć z urzędem we własnej sprawie? Bo co, będzie stronniczy? Oczywiście, że będzie tylko czy to ma zamykać drogę dziennikarzowi do wykonywania swoich praw obywatelskich?
A jeśli chodzi o rodzaj spraw, które są istotne z punktu widzenia społeczeństwa jak najbardziej?
A jak się ma do tego instytucja pod tytułem "prowokacja dziennikarska"?

Nie wygrasz z nim. Jeszcze trzy, cztery posty i facetr wyzwie cię od wszechwiedzących, mądralińskich i Bóg wie, kogo jeszcze. ten typ tak ma. Ja olewam jego wypowiedzi, bo gość nie ma najmniejszego pojęcia ani o dziennikarstwie ani o pisarstwie, choć "uczyli go dziennikarze największej gazety regionalnej". Widać że uczyli, oj widać. Uczyli, uczyli, ale nie NAUCZYLI. Nadrabia miną, potem zaczyna kąsać... I nawet nie próbuje zauważyć wie, że TY masz jakieś 30 lat więcej praktyki w dziennikarstwie, jak on. Olej go, niech się zadyskutuje sam ze sobą na śmierć.

konto usunięte

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Michał Piotrowski:
Witold F.:

To mi wyjaśnij, co w takim przypadku ma zrobić obywatel-dziennikarz?
I przy okazji - co ma oznaczać "własne brudy prać"?

No więc dobrze. Powołam się tutaj na artykuły naszego nieocenionego Pana Ryszarda. Kto wie o czym mowa - zajrzy gdzie trzeba i będzie mógł je sobie poczytać. Otóż tu właśnie mamy do czynienia z "praniem brudów". Chodzi o to, że to autorowi się coś nie podoba i autor, korzystając z możliwości i dostępu do publicznego medium jakim jest gazeta to swoje niepodobanie wyraża. Czyni to w sposób autorytarny, nie dając możliwości obrony, czy odpowiedzi drugiej stronie, którą najzwyczajniej "obsmarowuje". Opisując zaś całe wydarzenie posługuje się niby to formą "pewien obywatel", albo "nasz czytelnik", ale dobrze wiemy że tak naprawdę opisuje wyłącznie swój przypadek, który jak wiadomo mógł być jeden jedyny i wyjątkowy. Teksty są więc z założenia stronnicze, przedstawiają wyłącznie jeden - oskarżycielski punkt widzenia. Tracą więc w mojej ocenie status rzetelnej informacji prasowej mówiącej o jakimś wydarzeniu, a stają się komentarzem autorskim.

Dziennikarz w pracy jest dziennikarzem. Obywatelem dopiero po pracy.Michał Piotrowski edytował(a) ten post dnia 09.11.07 o godzinie 14:44


Pieprzysz gościu, oj pieprzysz. Nie przeciągaj struny, bo to co robisz jest obrzydliwe. TY WIESZ LEPIEJ O KIM JEST MÓJ TEKST? Jasnowidz się znalazł!!!
Witold F.

Witold F. Magazyn
"Kontrateksty",publi
systa,dziennikarz,cz
asem urzę...

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Polemika została wywołana w zasadzie w intencji Założycielki tematu i "świeżynki" Katarzynki:)
Chodzi wszak o zasady, te "żelazne zasady".
Ponieważ zaś sam wywołałeś do tablicy Ryszarda, to pozwolisz, że teraz ja dokonam pewnego podsumowania w stosunku do Ciebie:

1. Dokonujesz ocen mieszając ze soba dwa pojęcia - osobowości człowieka i jego umiejętności zawodowych, co jest oczywistą nieprawidłowością. Co do oceny - Twojej oceny osobowości Ryszarda -nie będę się wypowiadał, natomiast co do Twojej oceny Jego umiejętności zawodowych, dokonałeś jej na podstawie jakichś tam okruchów wiedzy, a nie solidnej analizy porównawczej reprezentatywnej choć części materiałów, bo nuz o całości nie ma co wspominać. To się nazywa nierzetelność, stronniczość i kirowanie się emocjami, a nie racjonalnymi przesłankami. Czyli, ni mniej nie więcej, popełniłeś grzechy, które zarzucasz innym.

2. Podejmujesz polemikę i dyskutujesz w kwestiach, o których masz wiedzę zaledwie cząstkową i to raczej z przekazów, co sam przyznajesz, ale nie przeszkadza Ci to, by przybierać postawę mentora i pouczać w sprawach, o których nic nie wiesz. To, mniej więcej, zarzucałeś - w tonie pouczeń, czy nawet nagany - Ryszardowi.

3. Pytasz, czyś przypadkiem nie jakiś idealista, z dość łatwo dającym się zidentyfikować motywem oczekiwania akceptacji postawy wzorowego, obiektywnego dziennikarza, który ma na celu wyłącznie samo dobro.
Świat idealny nie istnieje, o tym wiemy chyba wszyscy. Jest natomiast pojęcie dążenia do idealizmu, co ma swój urok, jednakże nie jest tym samym, co ocena zdarzeń czy ludzi poprzez taki właśnie pryzmat. Z prostej przyczyny: to widzenie świata daltonisty - tu jest czarne, a tu jest białe. Nic innego nie ma.
Kiedy dość prosto zareagowałeś na podaną przeze mnie sytuację, właśnie wyszło to widzenie. Coś na kształt pojmowania - przykładowo - lustracji przez sporą część społeczeństwa. Kapuś to kapuś i koniec. Nie ma żadnych okoliczności. Może odległa asocjacja, ale oddaje wyraz patrzenia i pojmowania.
Zaś z tymi przykładami - z rzeczywiście prywatnego podwórka i w zupełnie prywatnych, jednostkowych sprawach (nie oceniam) - dodatkowo udowodniłeś, że nie rozróżniasz pojęć - postępowanie administracyjne w urzędzie administracji, a sytuacja podwórkowa czy scysja z ochroniarzem.
Wybacz, ale w tej sytuacji zabieranie się za polemikę, już trąci lekko zabawnością, bo już o tonie pouczeń zmilczę.

4. Oceniasz sytuacje na podstawie swoich wyobrażeń przy zastosowaniu szablonowego, stereotypowego myślenia, okraszając to przy okazji truizmami - co właśnie jest wynikiem takiego daltonistycznego patrzenia - czarne-białe, więcej nic. I to jeszcze można sobie odpuścić, natomiast obrażanie a'priori innych, bo takie jest Twoje widzenia świata nie należy raczej do kanonów zasad rzetelnego dziennikarstwa.
Przykład: "swoje brudy należy prac samemu" - Otóż z góry założyłeś, nie mając ku temu żadnych przesłanek, że ktoś - dziennikarz ów teoretyczny - występując we własnej sprawie przeciw urzędowi, ma na celu wyłącznie własny interes i chce go tym sposobem - za pomoca mediów i dostępu do nich - wykorzystać. Takie postępowanie byłoby oczywiście nieetyczne - Vide: przywołane przez samego Ciebie przykłady właśnie tę etykę chyba lekko naruszają.

Na jakiej podstawie zarzuciłeś, tak z marszu, brak etyki dziennikarza, o jakim sobie tu gaworzyliśmy? Przecież nie masz pojęcia o co chodziło, jakie były okoliczności, w jakiej sprawie występuje i co może lub powinno z tego wynikać dla takiej czy innej grupy innych osób? Poiszedłeś sobie prostą drogą "idealisty", bo "nikt nie powinien byc sędzią we własnej sprawie". Nie negując tego twierdzenia należy przy tym raz jeszcze podkreślić, że żadna zasada nie jest matematycznym aksjomatem. Ba, w matematyce też są zagadnienia niedookreślone i nie do ustalenia - podaj mi skończoną liczbę wartości "Pi". W każdej sprawie jest tysiąc i jeden powodów i szczegółów, z których dopiero tworzona jest całość, a i to nie do końca. Czym zatem się kierujesz, odsądzając od czci i wiary osobę czy sytuację, skoro nic o niej nie wiesz?
To coś z obszaru rzetelności dziennikarskiej, etyki i...."żelaznych zasad", o których tu wciąż innym przypominasz.

To tak skrótowo, co do "żelaznych zasad" i prozy zycia codziennego.
I nie odbieraj w żadnym razie tej przydługawej i może nudnawej gadaniny jako prawienie złośliwości czy chęc dokuczenia.
Ale skoro rozmawiamy o zasadach, to warto chyba nieco poważniej dorzucić to i owo.
Przede wszystkim zaś pamietać o pewnej ludowej przypowieści o słomce, belce i oku.
Upraszam o zwolnienie mnie z podawania autora owej przypowieści i źródeł pochodzenia, aż taki rzetelny to ja nie jestem:P
)to była złośliwostka a'propos wytyku Ryszardowi podobnego braku, mam nadzieję, że nie ubodła).Witold F. edytował(a) ten post dnia 09.11.07 o godzinie 17:36
Witold F.

Witold F. Magazyn
"Kontrateksty",publi
systa,dziennikarz,cz
asem urzę...

Temat: żelazne zasady dziennikarza

A tak już w podsumowaniu:
żadna zapisana zasada nic nie będzie znaczyć, jeśli adresat tych zasad sam w sobie zasad nie znajduje - to jest podstawa wszystkiego.

konto usunięte

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Ryszardzie, przepraszam, ale musze zareagowac.

Na forum dziennikarstwo, gdzie jest wiele mlodych i chcacych sie nauczyc zawodu ludzi, wyjawiasz swoje osobiste poglady, opinie, a czasami nawet robisz osobiste wycieczki.

Ryszardzie - piszemywlasnie na watku o ZELASNYCH ZASADACH w dziennikarstwie.
Otoz Ty je zlamales (!) w swoich felietonach (przeczytalem kilka, np. o Owsiaku, Tatrach, czy to totalne kuriozum o kawiarenkach internetowych itd).
Masz prawo do wlasnych osodow na opisywane tematy, ale nie masz prawa naginac rzeczywistosci, lapac sie tylko jej fragmentow, ochlapow (i robic z tego ideologi) czy zamiast FAKTAMI poslugiwac sie MITAMI.
Nie dziwie sie, ze podobnych felietowow, ktore sa tak stronnicze, dyszace nienawiscia, gorycza a przede wszystkim NIERZETELNE dziennikarsko (bo powielaja jakies stereotypy) nie chca Ci publikowac.

To nie atak na Ciebie, Ryszardzie, tlko proba wytlumaczenia tym mlodym forumowiczom, z ktorych czesc moze zostac dziennikarzami, ze nie masz racji z ta wszechobecna u Ciebie spiskowa teoria dziejow: chytrymi redkacjami, stronniczymi redaktorami i brakiem profesjonalizmu.

A na koniec przypowiesc do przemyslenia:
Jesli jedna osoba na przyjeciu powie Ci, ze jestes pijany, olej ja.
Jezeli dwie osoby powiedza Ci na przyjeciu, ze jestes pijany, zastanow sie, czy moze faktycznie nie jestes.
Jezeli trzy osoby powiedza Ci na przyjeciu ze jestes pijany, to znaczy ze jestes pijany i idz jak najszybciej do domu
;)

Ryszardzie, jeszcze inaczej: jezeli zona zdradza meza, to widocznie czesc winy lezy tez po jego stronie, nie zastanowilo Cie to? Wiec moze to nie wina "zlej reakcji" tylko "zlego tekstu"? (merytorycznie, bo technicznie pioro masz sprawne)

:)

konto usunięte

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Jurek, delikatnie jeżeli młodzi nie widzą tego co Ty zauważyłeś to przepraszam bardzo, ale nie nadają się do tego zawodu. Z drugiej jeśli nie widzą, że pewne rzeczy lepiej przemilczeć bo nie ma sensu z nimi walczyć to nie nadają się do egzystencji w społeczeństwie, bo dystans to jej podstawa

konto usunięte

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Mateusz Witczyński:
Jurek, delikatnie jeżeli młodzi nie widzą tego co Ty zauważyłeś to przepraszam bardzo, ale nie nadają się do tego zawodu. Z drugiej jeśli nie widzą, że pewne rzeczy lepiej przemilczeć bo nie ma sensu z nimi walczyć to nie nadają się do egzystencji w społeczeństwie, bo dystans to jej podstawa


Obawiam sie, ze wiekszosc tych osob, ktore napadaly na Ryszarda nie raczylo nawet zajrzec do jego publikacji, wiec calkowicie sie z Toba zgadzam - pomineli KOLEJNA ZELAZNA zasade dziennikarstwa - brak DOCIEKLIWOSCI i chcheci sprawdzenia "u zrodla"

Ergo - bez tej ciekawosci, dociekliwosci (dziennikarskiej) do zawodu sie nie nadaja :(

Moga najwyzej opisywac kolejny egzemplarz samochodu, nowy kosmetyk, wycieczke na Karaiby, kolekcje mody albo...
... pisac "felietony"

;)

Powtorze jeszcze raz: dziennikarzem sie nie zostaje. Dziennikarzem sie rodzi ;)

konto usunięte

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Haha, jeszcze trochę pochwał na tym forum i zacznę się zastanawiać czy nie powinienem zmienić zawodu :)

konto usunięte

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Mateusz Witczyński:
Haha, jeszcze trochę pochwał na tym forum i zacznę się zastanawiać czy nie powinienem zmienić zawodu :)


A wiesz? Moze bys sie nadawal?
;)

Bystry, inteligentny, dociekliwy, masz wiedze i ciekawosc...
Nawet PISAC umiesz, choc to - procz reportazu i felietonow - sprawa mniej wazna niz "dziennikarski nos".

Ale odradzam - w dziennikarstwie nie dorobisz sie fortuny, raczej wrzodow :)
To tez ZELAZNA ZASADA
;)

konto usunięte

Temat: żelazne zasady dziennikarza

ale ja wolę spotykać się z ludźmi niż pieniądze

konto usunięte

Temat: żelazne zasady dziennikarza

Jerzy K.:
Ryszardzie, przepraszam, ale musze zareagowac.

Ryszardzie - piszemywlasnie na watku o ZELASNYCH ZASADACH w dziennikarstwie.
Otoz Ty je zlamales (!) w swoich felietonach (przeczytalem kilka, np. o Owsiaku, Tatrach, czy to totalne kuriozum o kawiarenkach internetowych itd).
Masz prawo do wlasnych osodow na opisywane tematy, ale nie masz prawa naginac rzeczywistosci, lapac sie tylko jej fragmentow, ochlapow (i robic z tego ideologi) czy zamiast FAKTAMI poslugiwac sie MITAMI.

Nie znasz powodów powstania tych tekstów a już osądzasz. Oczywiście, gdybyb tak było, jak myślisz, czyli gdybym pisał "od serca" a potem szukał wydawcy, miałbyś rację. Te teksty powstały NA KONKRETNE ZAPOTRZEBOWANIE, po uzgodnieniu zarówno konspektów, jak i sposóbów zdobywania informacji. Do kawiarenek innternetowych NIGDY przedtem i nigdy potem nie chodziłem. Poszedłem raz, żeby zdobyć materiał do ZAMÓWIONEGO artykułu, który miał te kawiarenki potępiać. Tekst o Tatrach (który? o Parkach Narodowych?) kupiła i wydrukowała bez skrótów Rzeczpospolita, więc Twój osąd jest, powiedzmy, nie w pełni adekwatny do osądu czołowej polskiej redakcji.
Nie dziwie sie, ze podobnych felietowow, ktore sa tak stronnicze, dyszace nienawiscia, gorycza a przede wszystkim NIERZETELNE dziennikarsko (bo powielaja jakies stereotypy) nie chca Ci publikowac.

Jeszcze raz podkreślę: To były uzgodnione tematy i była uzgodniona forma. Odszukaj tekst "Chore lekarstwa" we WPROST z 2001 roku, a przekonasz sie, że te teksty są bardzo delikatne. Takie miałem zamówienia. Czy ty nie realizujesz zamówień ZGODNIE z życzeniami zamawiającego???

To nie atak na Ciebie, Ryszardzie, tlko proba wytlumaczenia tym mlodym forumowiczom, z ktorych czesc moze zostac dziennikarzami, ze nie masz racji z ta wszechobecna u Ciebie spiskowa teoria dziejow: chytrymi redkacjami, stronniczymi redaktorami i brakiem profesjonalizmu.

Nie żartuj. Racji może nie mam, ale dlatego, że racji nie miał redaktor zamawiający, zamawiając teksty w takiej właśnie formie i na takie właśnie tematy. Powiesz mi że redaktor Jerzy Sławomir Mac (a on te teksty zamawiał) nie ma pojęcia o dziennikarstwie??? Powiesz to JEMU W OCZY?

A na koniec przypowiesc do przemyslenia:
Jesli jedna osoba na przyjeciu powie Ci, ze jestes pijany, olej ja.
Jezeli dwie osoby powiedza Ci na przyjeciu, ze jestes pijany, zastanow sie, czy moze faktycznie nie jestes.
Jezeli trzy osoby powiedza Ci na przyjeciu ze jestes pijany, to znaczy ze jestes pijany i idz jak najszybciej do domu
;)

Żydowskie porzekadło, nieco w innej formie - o siodle i ośle...
Widzisz, mnie zazwyczaj ludzie mówią, że nie mam racji. I to mnie zmusza do udowodnienia, że rację mam. Rzecznik Praw Obywatelskich ustami swoich prawników twierdził, że nie mam racji, aja - nie mając racji, sam bez pomocy prawników te sprawy powygrywałem. Myślisz, że oczarowałem, albo przekupiłem sąd? A może to ja miałem rację, a nie - prawnicy RPO??? Dokumenty mogę ci przy jakiejś okazji pokazać jest ich cała teczka.


Ryszardzie, jeszcze inaczej: jezeli zona zdradza meza, to widocznie czesc winy lezy tez po jego stronie, nie zastanowilo Cie to? Wiec moze to nie wina "zlej reakcji" tylko "zlego tekstu"? (merytorycznie, bo technicznie pioro masz sprawne)

:)

I znów wrócę do początku: od mniej więcej 10 lat nie napisałem ani jednego tekstu "do szuflady". Cokolwiek piszę, piszę NA ZAMÓWIENIE, po wcześniejszym uzgodnieniu treści, formy i meritum. Nieraz wymaga to napisania kilku konspektów. Potem taki tekst JEST przyjęty przez redaktora zamawiającego, który przecież wie, co robi, prawda? Potem jest wlany do matrycy, a potem na jego miejscu pojawiają się reklamy albo jakieś wypociny kogoś, komu rednacz np. zawdzięcza posadę. Nie wierzysz?

Nie wiem, czy słuszniejszym jest pisanie tekstów tak, jak powinno się pisać, wiedząc że redaktor zamawiający nie che ich widzieć, niż pisanie tak, jak on sobie życzy? Chcę poznać Twoje zdanie. Zwróć uwagę - podałem nazwisko red. zamawiającego po to, żebyś mógł, o ile znasz Sławka Maca, zweryfikować to, co tu napisałem.

Następna dyskusja:

Materiał dla dziennikarza




Wyślij zaproszenie do