konto usunięte
Temat: Witam ! Czy amator może ciekawie pisać?
Szukam dziennikarzy, którzy zechcą zrecenzować moją pisaninę.Oczekuję: zachęty, jeżeli warto lub ostrej krytyki, żeby się nie ośmieszać. Zainteresowanym prześlę krótki artykuł.
Dzięki
Raz kozie śmierć! Tekst tutaj:
„jutro możemy być szczęśliwi
jutro możemy tacy być
jutro by mogło być w tej chwili
gdyby w ogóle mogło być”
Źródło: Zespół Raz.Dwa.Trzy
Godzina 5.50. Śpię. Śni mi się wojna. Nie wiem kto i z kim walczy, wiem, że siedzę w krzakach i czekam. Dostrzegam wroga i strzelam. Widzę jak wylatuje kula i leci, cholera zbyt wolno leci. Boje się, że wróg mnie zobaczy i strzeli, a jego kula będzie szybsza. Nagle dzwon w uszach. To budzik, jest 6.00.
Teraz waruję, żeby żona wstała. Ja nie wstaję, bo nie muszę, bo nie mam po co, bo od stycznia nie mam pracy. Waruję dalej, nasłuchuję odgłosy – woda w łazience, woda w czajniku, klucz w zamku, obcasy na korytarzu... Można spać dalej, może dwie godziny, może trzy.
Obudziłem się. Nie wstając z łóżka włączam telewizor, kanał informacyjny. Może powiedzą coś ważnego dla mnie. Może złotówka drgnęła to byłoby eksporterom lżej, może coś dobrego w polityce Wschodniej. No właśnie, Rynki Wschodnie to moja specjalność.
No nic, trzeba wreszcie wstać. Jeszcze trochę gimnastyki, ręce w górę, ręce w dół, dziesięć przysiadów- ruch to zdrowie. Teraz do łazienki. Drzwi nie zamykam, bo może zadzwonić telefon z ofertą pracy, a ja nie usłyszę, byłoby głupio. Golić się czy nie? E tam, nie jest tak źle. Teraz do roboty, czyli pościelić łóżko, odkurzyć, drobne zakupy, ugotować obiad- wróć, byłbym zapomniał, przecież śniadanie!
Jest dobrze: łóżko pościelone, odkurzone, idę na zakupy. Co dzisiaj ugotować na obiad? To pytanie ostatnio bardzo obciąża moje półkule mózgowe. Ja lubię gotować, to znaczy lubiłem, kiedy nie musiałem. Kiedy miałem wolny czas zawsze wpadałem na pomysł na coś innego, pięknego. Teraz czasu wolnego mam w bród, a pomysłów na obiad nie mam wcale. Dziwne to jest. No to będą gotowane warzywa, z mrożonki oczywiście, dodam obsmażone ziemniaki, pieczarki, jako dodatek ogórki konserwowe od teściowej i będzie super czyli cool, zna się te języki obce. Wracam z zakupów, wstawiam na obiad i włączam telewizor. Nie znoszę kamiennej ciszy, musi coś grać, inaczej zaczynam gadać do siebie, a to już zły znak. Choć nie powiem z inteligentnym człowiekiem miło pogawędzić... Acha, mówiłem - zły znak. Tak, więc telewizor, bo co abonament zapłacony, to niech odrabia swoje.
Dochodzi godzina 15.00. Idę po żonę do pracy. Pogoda dobra więc idę, nie jadę samochodem. Zawsze to spacer, więcej zdrowia i paliwa też więcej w baku zostanie. Nie, żeby oszczędzać paliwo, ale spacer dla żony to też zdrowie, a o zdrowie żony trzeba dbać.
– Cześć, co słychać w robocie? Bez zmian.
– Zmęczona, co? Fakt, głupie pytanie.
– To nic, zjemy obiad, odpoczniesz. Kupić ci soczek?
– Co robiłem? Nic, to znaczy jak co dzień.
– A na obiad niespodzianka i tak nie masz wyboru. Chociaż wybór zawsze jest- jeść, albo nie jeść. Jak chcesz możemy zamówić pizzę.
Po obiedzie standard - ja do zmywania naczyń, żona do nauki. Studia zaoczne. Zawsze powtarzam, że wykształcenie to podstawa. To tak jak ja - dwa dyplomy, dwa języki obce i na utrzymaniu żony... No, naczynia pozmywane, żona przy komputerze. Idę zapalić na balkon. W zasadzie to ja rzucam palenie. Świństwo to jest, no i drogie w dodatku, ale jednak przyjemnie jest zapalić na balkonie po obiedzie. Z balkonu mam piękne widoki: działki, ludzie chodzą z psami, bez psów też, ale ci z czworonogami jakoś spokojniej, dzieciaki kopią piłkę, żeby tylko nie trafili w samochód, miejscowa „elita” spożywa napoje przy barze tuż za rogiem. Jest spoko!
Wreszcie godzina 17.00. Teleexpress, ożywiam się. Jeszcze trochę i 18.00 – informacje na kanale rosyjskim, trzeba być na bieżąco. 18.45 Wydarzenia w Polsacie, 19.00 Fakty i pora na kolację. Tu sprawa jest klarowna: sałatka warzywna lub inna, kanapki, herbata. Nawet do zmywania za dużo nie ma. Teraz na kanapę i ulubiony serial żony. Zadaję trochę głupich pytań, ale kto by się połapał, o co w tych serialach chodzi. Dostojnie wytrzymuję do końca odcinka. Żona idzie do łazienki, ja chwytam pilota, telewizor znów jest mój. Teraz tylko, aby film trafił się porządny, żeby mordobicie, strzelanie i pościgi, żeby nie myśleć o niczym, tylko się gapić. Boże, kiedy my ostatnio byliśmy w kinie, teatrze? Znów te myśli. No, zaczyna się film.
Oglądanie telewizora wieczorem wymaga specjalnej procedury. Dorobiliśmy się tylko kawalerki. Żeby nie przeszkadzać żonie zakładam specjalne urządzenie, które składa się z przedłużacza i słuchawek. Full serwis, leżę sobie na łóżku, pilot w ręce, drugą podpieram głowę. Podstawa to nie ruszać się, bo łóżko skrzypi.
Gdzieś około 24.00. Koniec dnia, idę spać. Jeszcze do łazienki umyć zęby. Światła w łazience nie włączam, bo pada wprost na poduszkę żony, musi wystarczyć latarka. Leciutko pod kołdrę i jak kamień, bezruch. Teraz uspokoić myśli. W głowie kocioł: co jutro na obiad? Czy zapłaciłem wszystkie rachunki? Może jutro będzie ogłoszenie w gazecie na temat pracy, a może jakiś mały biznes założyć, czemu mi nic nie wychodzi? Dobra, pomyślimy o przyjemnym... „Jutro możemy być szczęśliwi, jutro możemy tacy być... Ładna piosenka... Śpię.Jarosław Turkowski edytował(a) ten post dnia 19.11.07 o godzinie 14:23