Temat: Potrzebuję dziennikarskiej pomocy dla społecznego projektu
ROBERT WALICKI:
coś nie ma tej dziennikarskiej pomocy, myślałem o dotarciu do
firm PR, aby one zaproponowały udział w tego typu projekcie swoim klientom, może to jest trop? OK zgodze się, może projekt
wymaga dopracowania...
Projekt na pewno(!) "wymaga dopracowania".
Gdybym miał aptekę/ hurtownię farmaceutyczną - adoptowałbym węża.
Gdybym miał firmę kurierską - adoptowałbym gazelę.
Gdybym miał firmę ochroniarską - adoptowałbym serwala, albo innego drapieżnego kotka.
Co z tego bym miał?
- Tabliczkę z logiem i nazwą mojej firmy widziałoby w ciągu roku(potencjalnie) ponad 600 000 ludków.
- Nazwa firmy na stronie internetowej (odwiedzacze też w tysiącach).
- Zaproszenie na ciekawe imprezy.
- Wzmianki w mediach, kiedy się coś ciekawego z moim podopiecznym dzieje (np. nowy partner na Walentynki, narodziny młodych, otwarcie nowego wybiegu, nowa wystawa tematyczna, itede... itepe...)
- Mam też karnet VIPa i mogę sobie mojego podopiecznego odwiedzać, kiedy tylko chcę razem z rodziną, lub kolegami z pracy.
Szef stacji telewizyjnej swego czasu adoptował imienniki - lwy, tygodnik mocno wątpliwej moralności - hieny, lodziarska firma - pingwiny, firma logistyczna od nietypowych, ciężkich transportów - nosorożca.
Tyle i jeszcze trochę innych opcji daje warszawskie ZOO.
Nie wspomnę, ile jest funkcjonującychprzytulisk zwierzakowych, albo ośrodków zooterapii o ustalonej renomie, osiągnięciach, ze znajomościami w mediach. I one też mają kopoty ze znalezieniem sponsorów.
Musisz Robert znaleźć "patent" na swoją działalność i umieć go dobrze pokazać. Sam pomysł na projekt "adopcji kucyka" nie zrobi Ci publicity. Konkurencja ma atuty, a nie wymiata ;)