konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Ryszard Jakubowski:

Taka prawde musi poznac kazdy, kto zaczyna prace w tym zawodzie. Prawde, ze jedynym kryterium jego fachowosci w pewnym momencie stanie sie jego data urodzenia.

To nie jest prawda dziennikarstwa. W sumie, to ogólnie nie jest żadna prawda. W IT jest dokładnie to samo: siedział sobie informatyk od 20 lat na posadce i wszystko działało, pracodawca był zadowolony, było ok. Aż któregoś pięknego dnia okazuje się, że nie idzie nadal pracować na starym oprogramowaniu i w starej sieci - czasy się przez te 20 lat zmieniły, wymagania zrobiły się takie a nie inne, czas zmodernizować wyposażenie. Informatyk nagle zamiast DOSów i programó księgowych pod tenże dostaje kompletnie sobie nieznane oprogramowanie pracujące w sieci, a ta sieć nagle zaczyna wymagać dobrej znajomości innego softu, innych ustawień, innego zarządzania.
A ponieważ informatyk do tej pory sobie takimi rzeczami tyłka nie zawracał - to jest piekielnie zaskoczony, że posadka mu uciekła i dostał ją studencik bez doświadczenia, ale taki, który potrafi to wszystko pokonfigurować i obsłużyć.

W każdym zawodzie jest to samo - dziennikarz, księgowy, jeden pies. Jak się nie nadąża za zmianami w branży to się z niej wypada. Dla naszego pokolenia jest to tak oczywiste jak codzienne wstawanie słoneczka - wasze nie jest do tego przyzwyczajone, bo jak wy byliście w wieku lat 25 to się całe życie siedziało w jednym miejscu i praca zawsze była. Stąd podejrzewam większość problemów z pracą.

Jest to moja prywatna opinia, zupełnie nie złośliwa i wyrobiona sobie na podstawie całej masy przypadków ludzi w analogicznym wieku, którzy reagowali dokładnie tak samo: ja jestem świetny, no przecież XX lat tak twierdzili, a teraz nikt mnie nie chce? Spisek!

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Jerzy K.:

I przeprosze za TE slowa raz jeszcze, z Ryszardem wlacznie.
Ponioslo mnie - nie to chcialem powiedziec/napisac.

Przeprosiny przyjete. Ja tez przpraszam za pare zbyt ostrych slow. Zakopujemy topor wojenny?

Czy chcesz, czy nie, nie zmienisz mojego zyciorysu - to juz historia. Nie odbierzesz mi ani dyplomow, ani nagród, nie spalisz wszystkich moich ksiazek i publikacji. Musisz sie z tym pogodzic. Mozesz jedynie uznac, ze nagrody dzienikarskie w Polsce przyznaja czlonkowie jakiegos spisku i przyznaja je tym, ktorych ty (jako jeden z trzech w calej Polsce) nie uznajesz za dziennikarzy.

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Ryszard Jakubowski:

Fakty maja to do siebie, ze sa. Przedstawianie faktow to rzetelne informowanie o ich prawdziwym obrazie. I to caly czas robie. RZETELNE - oznacza: sprawdzone. Wczoraj przez ponad pol dnia (od 9 rano prawie do zmroku) lalzilem po warszawskich kawiarenkach, zeby sprawdzic, czy moze przypadkiem jest inaczej, niz napisalem.

O. Proszę. Da się jednak. I szkoda, że nie zrobiłeś tego przed wypuszczeniem swojego artykułu. Nie pisałbyś wtedy prawdopodobnie (taką mam nadzieję) "Takie sceny to codzienność kawiarenek internetowych."
Jak sam widzisz, to nie jest codzienność.
Bo chyba przyznasz, że przeglądanie stron erotycznych tudzież rozmowa na czatach to jednak nie to samo, co wyskakiwanie co chwilę z chamskimi tekstami na całą salę, prawda?

Sprawdź jeszcze to:
"Wszyscy uznali, że kawiarenki internetowe rządzą się swoimi prawami i prawo kodeksowe w nich nie obowiązuje."
- bo obowiązuje, i żaden właściciel kafejki nie pozwoli na łamanie prawa u siebie. Z prostego powodu: on za to odpowiada w razie czego, jako że nieszczególnie da się stwierdzić, który z klientów faktycznie daną rzecz zrobił.

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Kira F.:
jak wy byliście w wieku lat 25 to się całe życie siedziało w jednym miejscu i praca zawsze była. Stąd podejrzewam większość problemów z pracą.

My - wy? Sam pierwsza prace podjalem juz w "nowej Polsce", w cv przyznaje sie do pracy w 10 firmach, chociaz faktycznie bylo ich drugie tyle, jednak o pracy np. w centrali hipermarketu czy w hurtowni miesa - nie ma co wspominac, bo wtedy bralem wszystko co bylo dostepne.

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Piotr Słotwiński:

My - wy?

W sumie też się zastanawiam jak to napisać, bo to niekoniecznie o wiek chodzi. Raczej o zupełnie inny rodzaj doświadczeń. Natomiast ponieważ najlepiej to zjawisko widać właśnie na linii wiekowej - przyjęłam roboczo taką manierę... Oczywiście że są i narzekające, nie radzące sobie 20-latki, i świetnie sobie radzący 60-latkowie. Siłą rzeczy jednak, o ile ten 60-latek może mieć za sobą 30 lat doświadczenia w zawodzie, o tyle ten 20-latek nie za bardzo ;)

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Kira F.:
Ryszard Jakubowski:

Taka prawde musi poznac kazdy, kto zaczyna prace w tym zawodzie. Prawde, ze jedynym kryterium jego fachowosci w pewnym momencie stanie sie jego data urodzenia.

To nie jest prawda dziennikarstwa. W sumie, to ogólnie nie jest żadna prawda. W IT jest dokładnie to samo: siedział sobie informatyk od 20 lat na posadce i wszystko działało, pracodawca był zadowolony, było ok. Aż któregoś pięknego dnia okazuje się, że nie idzie nadal pracować na starym oprogramowaniu i w starej sieci - czasy się przez te 20 lat zmieniły, wymagania zrobiły się takie a nie inne, czas zmodernizować wyposażenie. Informatyk nagle zamiast DOSów i programó księgowych pod tenże dostaje kompletnie sobie nieznane oprogramowanie pracujące w sieci, a ta sieć nagle zaczyna wymagać dobrej znajomości innego softu, innych ustawień, innego zarządzania.
A ponieważ informatyk do tej pory sobie takimi rzeczami tyłka nie zawracał - to jest piekielnie zaskoczony, że posadka mu uciekła i dostał ją studencik bez doświadczenia, ale taki, który potrafi to wszystko pokonfigurować i obsłużyć.

W każdym zawodzie jest to samo - dziennikarz, księgowy, jeden pies. Jak się nie nadąża za zmianami w branży to się z niej wypada. Dla naszego pokolenia jest to tak oczywiste jak codzienne wstawanie słoneczka - wasze nie jest do tego przyzwyczajone, bo jak wy byliście w wieku lat 25 to się całe życie siedziało w jednym miejscu i praca zawsze była. Stąd podejrzewam większość problemów z pracą.

Jest to moja prywatna opinia, zupełnie nie złośliwa i wyrobiona sobie na podstawie całej masy przypadków ludzi w analogicznym wieku, którzy reagowali dokładnie tak samo: ja jestem świetny, no przecież XX lat tak twierdzili, a teraz nikt mnie nie chce? Spisek!


Z takim stawianiem sprawy moge dyskutowac.

W informatyce faktycznie zmiany sa tak szybkie, ze dzis ktos, kto byl mistrzem DOSu, moze nie umiec wlaczyc komputera. Bo nie wie, ze mozna to zrobic z klawiatury i bedzie szukal nieistniejacego wylacznika na przedniej sciance obudowy. Ale jezeli ten czlowiek pisze programy, ktore zdobywaja nagrody za oceanem, a w Polsce nie moze zdobyc pracy, to cos chyba nie jest tak, prawda? Konkrety? Moj przyjaciel z czasow, kiedy bylismy mlodzi i wspinalismy sie w Tatrach, pewnego razu wyujechal z Polski na wyprawe w Alpy i - nie wrocil. Bo to byl w zasadzie jedyny sposob wyemigrowania z kraju: wyjechac na wycieczke i nie wrocic. Przedostal sie do USA, tam pracowal przez kilka lat w roznych zawodach, w tym nawet jako trucker. W koncu jaims cudem zebral stosowna kwote i ukonczyl uniwerytet Yale w dzuiedzinie informatyki. Po 1989 rokum, a konkretnie w polowie lat 90. wrocil do Polski, liczac, ze z takim dyplomem i biegla znajomioscia angielskiego znajdzie od razy prace. Nie znalazl. Byl - ZA STARY - mial 47 lat!!! Pracowal przez dwa lata jako... stroz nocny w jakiejs agencji ochrony, w koncu pozyczyl ode mnie pieniadze i wyjechal na stale z Polski, przysiegajac, ze nigdzy tu niwe wroci. Prace znalazl od razu w Kanadzie na Zachodnim Wybrzezu, jako szef sieci LAN czy nawet WLAN, z pernsja (na pioczatek) ponad 100 tys dolarow kanadyjskich rocznie.

To jest spisek, czy zwyczajna glupota polskich pracodawcow?
Joanna Wojtko

Joanna Wojtko pedagog,
korespondent, bajarz

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Jerzy K.:
Witold F.:
Sorry, ja się pod tym nie podpisuję. Jest wolność słowa? Jest. Każdy może sie wypowiadać gdzie chce i mówić co chce. Natomiast nikt nikogo nie zmusza, by do tych wypowiedzi sie odnosić. Moim zdaniem takie powinno się przyjmować rozwiązania.


Wolnosc slowa - prosze bardzo.
Ale nie macenie w glowach mlodym ludziom, ktorzy na tym forum chca sie czegos dowiedziec, a dostaja bzdury.
Dlatego zareagowalem.


yhym, i sobie inny wątek przypomniałam...Rady dla początkujących dziennikarzy. Też kilka bzdur wyczytałam. W każdym kolejnym wątku znajduję jeszcze, jak łatwo wykazać własne zadufanie- ja dziennikarz, to brzmi dumnie. Szkoda, że najgłośniej pieją Ci, którym brakuje pewnej pokory, zrozumienia, tolerancji, a czasem i kultury.
A! Czy można chociaż ograniczyć wulgaryzmy (wykropkować czy "cóś")? Będę wdzięczna... Czasem pozwalam córce przeglądać forum- zna te słowa, wie, że czasem są niezbędne- ale wygląda to odrażająco.

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Ryszard Jakubowski:
Fakty maja to do siebie, ze sa. Przedstawianie faktow to rzetelne
informowanie o ich prawdziwym obrazie. I to caly czas robie.

W tych tekstach na ABC NET też? Generalnie z tego co pamiętam, to napisał Pan te teksty dla redakcji pewnej gazety. Ta redakcja od publikacji się wykręciła. Był to pierwszy sygnał, że teksty są "nie dość dobre". Potem sam Pan przyznał pod wpływem naszej krytyki, że ze względu na różne czynniki - teksty faktycznie nie są dopracowane i mogą być nierzetelne. A jednak pomimo wszystko - doprowadził Pan do ich publikacji. I dlatego moim zdaniem nie "rzetelne informowanie" jest dla Pana najważniejsze, ale głód widoku własnego nazwiska pod tekstem, bo przecież - dziennikarz: to brzmi dumnie.

A nawiązując do tekstu o kawiarenkach. RZETELNY dziennikarz umieściłby w tekście wypowiedzi kilku użytkowników tychże kawiarenek (i to takich w różnym wieku, bo przecież poza grającymi w gry nastolatkami bywają tam inni użytkownicy), zapytał właścicieli o to, czy pozwalają klientom na wszystko, zapytał też na policji, czy w wydziale ds. przestępczości internetowej istnieją dane odnośnie szkodliwej działalności kawiarenek. Wszystkie te wątki zespolone w jedną informację pozwalałyby czytelnikowi wypracować własną opinię na temat kawiarenek. Pan natomiast w swoim tekście poszedł na skróty: sam wysnuł opinię i próbował sprzedać ją innym jako jedynie słuszną. I to niestety dotyczy również innych tekstów.

Natomiast co do Pana wizji mnie za lat 30: nie boję się tego. Być może faktycznie za 30 lat ktoś uzna, że się zupełnie nie nadaję do pisania. Ale prawdopodobnie sam o wiele wcześniej zajmę się czymś innym, bo całkowicie zgadzam się z Kirą - nasze pokolenie nie boi się zmian, również zmian miejsca pracy (ilekroć rozmawiam o zmianie pracy z własnymi rodzicami - ich zawsze taka moja decyzja przeraża, bo oni od ukończenia szkół do emerytury robili w życiu to samo). Jest przecież tyle innych rzeczy do robienia poza pisaniem. A nawet samo pisanie może mieć tyle ciekawych form. Ale 30 lat stukać teksty do gazet - to naprawdę prosta ścieżka do frustracji. Ja Panie Ryszardzie nie mam już głodu własnego nazwiska pod tekstem. Kilka dobrych tekstów napisałem, kilka zostało wyróżnionych, kilka przedrukowanych, kilka nagród na kilku konkursach też zdobyłem, w opracowaniach encyklopedycznych dot. młodej literatury polskiej już jestem. Tak więc nie mam ciśnienia. A wręcz przeciwnie - mogę spokojnie "ze sceny zejść - niepokonanym" ;) :) ;)Michał Piotrowski edytował(a) ten post dnia 12.11.07 o godzinie 12:00

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Ryszard Jakubowski:
Jerzy K.:

I przeprosze za TE slowa raz jeszcze, z Ryszardem wlacznie.
Ponioslo mnie - nie to chcialem powiedziec/napisac.

Przeprosiny przyjete. Ja tez przpraszam za pare zbyt ostrych slow.
Przeprosiny przyjete :)

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Kira F.:
O. Proszę. Da się jednak. I szkoda, że nie zrobiłeś tego przed wypuszczeniem swojego artykułu. Nie pisałbyś wtedy prawdopodobnie (taką mam nadzieję) "Takie sceny to codzienność kawiarenek internetowych."
Jak sam widzisz, to nie jest codzienność.
Bo chyba przyznasz, że przeglądanie stron erotycznych tudzież rozmowa na czatach to jednak nie to samo, co wyskakiwanie co chwilę z chamskimi tekstami na całą salę, prawda?

Tak, przyznaję. Przez ostatnie 5 lat dało się uciszyć chamskie dzieci. To też jest jakiś sukces. Dlaczego nie chcesz zauważyć, w którym roku ten tekst powstał? Wtedy w Warszawie NIE WYPADAŁO chodzić do kawiarenek, właśnie z powodu obyczajowości, jaka w nich panowała. Kiedy zlecono mi napisanie tego tekstu, zastanawiałem się, co zrobić, żeby nie musieć iść w to szambo - taką opinie miały wówczas kawiarenki, choć nie ukrywam, że w cytowanym zdaniu brakuje jednego słowa: WIELU. Bez niego wygląda, że dotyczy ono wszystkich kawiarenek. Mea culpa.


Sprawdź jeszcze to:
"Wszyscy uznali, że kawiarenki internetowe rządzą się swoimi prawami i prawo kodeksowe w nich nie obowiązuje."
- bo obowiązuje, i żaden właściciel kafejki nie pozwoli na łamanie prawa u siebie. Z prostego powodu: on za to odpowiada w razie czego, jako że nieszczególnie da się stwierdzić, który z klientów faktycznie daną rzecz zrobił.

W Ostrołęce właściciel kawiarenki internetowej nie tylko pozwalał, ale sam pisywał (chyba po pijaku) różne posty na forach, związanych z muzyką country. Pojawiało się nagle na takim forum 20 albo 30 postów, w których były np. propozycje, u kogo powinni się leczyć fani country, komu i co "obciągać", czym mają wysmarowane ręce i jak to pachnie etc. Po kilku interwencjach właściciela takiego NAPADANEGO forum, operator - dostarczający internet do kawiarenki po prostu rozwiązał z nią umowę w trybie natychmiastowym.
Piotr Kaczmarczyk

Piotr Kaczmarczyk There is no future,
the future is now

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Jerzy K.:

Przepraszam.

Ależ absolutnie się nie gniewam i przyznaje, że darzę dużym szacunkiem ludzi nie wahających się użyć słowa "przepraszam". Sam niestety często miewam ku temu powody.

Kiedyś facet paskudnie zajechał mi drogę, więc oczywiście klakson, światła, kurwy, faki i różne takie. Chwilkę później zatrzymaliśmy się równolegle na światłach facet pokazuje, żebym otworzył okno. Kiedy to uczyniłem przygotowany na ostrą pyskówkę gość powiedział:

-"Bardzo Pana przepraszam, nie znam miasta, a widzę że strasznie ten incydent Pana wzburzył, jeszce raz przepraszam."

- "Nie ma za co..." bąknąłem i skuliłem się czerwony jak burak po swoim burackim zachowaniu w głęboki fotel.

Kłaniam się pięknie

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Michał Piotrowski:
W tych tekstach na ABC NET też?

Też.

Generalnie z tego co pamiętam,
to napisał Pan te teksty dla redakcji pewnej gazety. Ta redakcja od publikacji się wykręciła.

Nie wykręciła się. I nie wszystkie. TYLKO 13 z nich. Inne były pisane dla innych gazet. One były przyjęte a spadły już po zrobieniu layoutów, bo było potrzebne miejsce na inne materiały. To normalne w pracy redakcyjnej, że gazeta w ostatniej chwili wywala część materiału, bo musi dać coś, co nie może czekać. Potem te teksty zwyczajnie się zdezaktualizowały, albo może o nich zapomniano. Przeleżały pół roku. Potem właściciel ABC NET, pan Darski - Targalski, zaproponował, że umieści je u siebie. Szkoda mi było, żeby się marnowały, więc zgodziłem się. Za publikację nie zapłaciłem mu ani grosza.

Był to pierwszy sygnał, że
teksty są "nie dość dobre". Potem sam Pan przyznał pod wpływem naszej krytyki, że ze względu na różne czynniki - teksty faktycznie nie są dopracowane i mogą być nierzetelne. A jednak pomimo wszystko - doprowadził Pan do ich publikacji.

No więc nie jest to prawda. Nie "doprowadziłem do publikacji" ale - zgodziłem się na ich publikację. A to, że DZIŚ są one nie za dobre - to nie ulega żadnej kwestii. Głównie dlatego, że się zdezaktualizowały. Poza tym dziś napisałbym je nieco inaczej. Wtedy taki był wymóg.

Co do tytułów: Redakcje zwłaszcza "szybkie" czyli dzienników, tygodników, często zmieniają tytuły BEZ porozumienia z autorem. To codzienna praktyka. Spora część tych tekstów ma w oryginale inne tytuły, zbyt łagodne, zdaniem tych, co je zmienili.

I
dlatego moim zdaniem nie "rzetelne informowanie" jest dla Pana najważniejsze, ale głód widoku własnego nazwiska pod tekstem, bo przecież - dziennikarz: to brzmi dumnie.Michał Piotrowski edytował(a) ten post dnia 12.11.07 o godzinie 11:41

Koczhany Panie. To co pan napisał już pana dyskwalifikuje jako dzienikarza. Bo gdyby pan sprawdził, wiedziałby pan, że ponad 80% mioich tekstyów dzienikarskich opublikowałem pod różnymi PSEUDONIMAMi. Swoim zwyuczajem próbował pan znów "dorabiać i mordę". I znów znalazł pan pewno 2 albo trzy osoby, które panu uwierzyły. To zaiste super dziennikarski sukces. Proszę sięgnąć do mojej oficjalnej biografii, a pozna pan kilka z moich pseudonimów. Nie wszystkie!!!

Taka jest cały czas "prawda" w pańskim wydaniu.

A tak na marginesie: która to firma godzi się, żeby zamiast pracować, siedział pan na forach internetowych? Gdyby mój pracownik top robił, juz by nie był pracownikiem. Czy wiec pan pracuje na etacie, czy może tylko pan o sobie naopowiadał "swojej prawdy"?

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Ryszard Jakubowski:

Koczhany Panie. To co pan napisał już pana dyskwalifikuje jako dzienikarza. Bo gdyby pan sprawdził, wiedziałby pan, że ponad 80% mioich tekstyów dzienikarskich opublikowałem pod różnymi PSEUDONIMAMi.

Sprawdziłem panie Bobcat :) Ale czy nie jest aby tak, że każdy pseudonim również przyjmował Pan na stałe, jako autor tekstów danego typu? Bo jeśli tak - to się zdecydowanie nie liczy. Bolesław Prus to też był pseudonim, który jednak nikomu nie przeszkadzał w identyfikacji autora. Natomiast gdyby za każdym razem podpisywał się Pan inaczej - uznałbym Pana i owszem za prawdziwego altruistę.

A tak na marginesie: która to firma godzi się, żeby zamiast pracować, siedział pan na forach internetowych? Gdyby mój pracownik top robił, juz by nie był pracownikiem. Czy wiec pan pracuje na etacie, czy może tylko pan o sobie naopowiadał "swojej prawdy"?

Oho, pięknie, pewnie zaraz mój pracodawca dostanie od Pana oficjalnego maila, albo nawet fax w tej sprawie ;) Ciekawe jakim pseudonimem się pan podpisze. "Życzliwy"? :) ;) :)Michał Piotrowski edytował(a) ten post dnia 12.11.07 o godzinie 12:07
Witold F.

Witold F. Magazyn
"Kontrateksty",publi
systa,dziennikarz,cz
asem urzę...

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Ryszard Jakubowski:
Witold F.:

Sorry, ja się pod tym nie podpisuję. Jest wolność słowa? Jest. Każdy może sie wypowiadać gdzie chce i mówić co chce. Natomiast nikt nikogo nie zmusza, by do tych wypowiedzi sie odnosić. Moim zdaniem takie powinno się przyjmować rozwiązania.

Salomon. Jak pranę Boga, Salomon. Nie boisz się, że za takie poglądy TEZ czeka cię ostracyzm?

Takem się zestrachał w związku z tym, że znów mnie czekają bezsenne noce względnie na pół bezsenne, z targającymi mą biedną duszyczkę koszmarkami:)

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Piotr Słotwiński:
Kira F.:
jak wy byliście w wieku lat 25 to się całe życie siedziało w jednym miejscu i praca zawsze była. Stąd podejrzewam większość problemów z pracą.

Droga i sympatyczna koleżanko. Cóż ty wiesz o tamtych czasach. Praca była, ale tylko dla tych, którzy nie podpadli. A podpaść można było bardzo łatwo, np. słuchając w domu Radia Wolna Europa. Sąsiad donosił, wpadali policjanci, podrzucali "dowody" w postaci gdzie indziej zarekwirowanych nielegalnych wydawnictw lub gazetek, sąd w "trybiku", czyli w trybie natychmiastowym wydawał wyrok "Działalność mająca na celu obalenie siłą legalnego ustroju" i z takim wyrokiem można było szukać pracy do us...j śmierci. Od wyroków z "trybiku" nie przysługiwała apelacja, a w każdym razie nie słyszałem, żeby ją od kogokolwiek przyjęto.

Sam tak straciłem pracę w 1976 roku, wywalono mnie wtedy ze studiów (wieczorowych), ZAKAZANO publikowania czegokolwiek i podejmowania pracy "umożliwiającej kontaktowanie się z innymi pracownikami i osobami z zewnątrz". Po prawie roku poszukiwań, i to w czasach, gdy był głód rąk do pracy, musiałem zrezygnować i założyłem własną firmę, w której produkowałem sprzęt dla szpitali i kaski dla alpinistów. Ci co się wspinali w latach 1980 - 1990 korzystali głównie z moich kasków! Bo zachodnie były 10 x droższe. W mojej firmie pracowali GŁÓWNIE ludzie, którzy mieli zakaz pracy w państwowych firmach - prywatnych taki zakaz nie dotyczył, ale tych prywatnych było w całej Polsce niewiele ponad 30 tysięcy (dane Izby Rzemieślniczej z lat osiemdziesiątych) i każdy remiecha mógł zatrudnić NIE WIĘCEJ, niż 6 pracowników.

U mnie przez 6 lat pracował pewien znany (do dziś dziennikarz) i pewien artysta fotografik, który nauczył mnie, jak robić dobre zdjęcia. Obaj mieli zakaz pracy w swoich zawodach. Trafili do mnie przez Komitet Prymasowski. Witku, coś o tych sprawach mógłby powiedzieć szef twojego wydawnictwa, on też miał zdaje się, zakaz pracy?


Tak wiec między bajki włóż tezę, że 20 czy 30 lat temu praca była dla każdegoRyszard Jakubowski edytował(a) ten post dnia 12.11.07 o godzinie 12:37
Witold F.

Witold F. Magazyn
"Kontrateksty",publi
systa,dziennikarz,cz
asem urzę...

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Kira F.:
Witold F.:

Przyjmujesz, że wypowiedzi jednej osoby będą wystarczającą "droga światła" dla tych, którzy chcą sie czegoś nauczyć? Jerzy, nie żartuj:))
Gdyby tak, to juz z samego podejścia wykazywaliby brak predyspozycji. Może więc to i nawet byłby niezły miernik?:))

No dobra, to ja Ci powiem o co mi chodzi:

1. Pan Autorytet pisze takiego np. szmatławca na temat kafejek internetowych.

Autorytet to pojęcie względne, niepotrzebnie uzywasz takich zwrotów, bowiem tę łatkę Ryszardowi przypięto wcześniej i tak to sobie zaczęło funkcjonować.
2. Nadający się czy nie, ale dziennikarz, powiela sobie jego opinię - no bo autorytet przecież, i z nagrodami, i w ogóle zajefajny.

Jeśli dziennikarz powiela sobie opinię innego dziennikarza bez zainteresowania się i sprawdzenia paru rzeczy, a przy tym przyjmuje cudze opinie jako swoje, to nie jest - znaczy, nie ma duszy dziennikarskiej, bo formalnie dziennikarze może być.
3. Czytają to ludzie w ilości jakiejś tam - i opinia kafejek leci na pysk, mimo że jest tym trzecim rodzajem prawdy.

Co do czytających ludzików, innych, niż ze środowiska, racja jest o tyle, że nie muszą się zastanawiać nad prawdziwością czy nie. Tu istotnie czytelnik przyjmuje najczęściej punkt widzenia pokazany przez dziennikarza. Choć niekoniecznie. Zależy od chęci i...wydolności intelektualnej:)) Ale w tym punkcie generalnie masz rację.

Tyle, że wystarczyło wyrazić krytykę merytorycznie - właśnie poprzez wykazanie kwestii podstawowej - pisanie o sprawach jako o zjawisku na podstawie jedynie jednostkowo poznanego przypadku. Po co była dalsza historia z ocenami psychologicznymi samego Autora? Agresja nie jest argumentem, tym bardziej - moim zdaniem - bardziej przekonujące i wiarygodne jest wskazanie konkretu i poddanie go krytyce, a nie przechodzenie do ocen, które dyktują emocje, a nie pozostawić to ocenie własnej czytającym?

I to samo z dowolnym innym tematem poruszanym przez Pana Autoryteta.

j.w.

Mi się ta ścieżka klonowania bzdur nie podoba, więc o ile będę mogła - postaram się ją zasypać cegłami na samym początku. Odkręcanie końcowych efektów jest potem znacznie trudniejsze.

Nie demonizuj:) Nie rozstrzygamy tu kwestii niepodległości:P
Merytorycznie i konkretnie do konkretów. Wycieczki osobiste osłabiaja siłę argumentacji pierwotnej, czasem ją niweczą.

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Michał Piotrowski:

Sprawdziłem panie Bobcat :) Ale czy nie jest aby tak, że każdy pseudonim również przyjmował Pan na stałe, jako autor tekstów danego typu? Bo jeśli tak - to się zdecydowanie nie liczy. Bolesław Prus to też był pseudonim, który jednak nikomu nie przeszkadzał w identyfikacji autora. Natomiast gdyby za każdym razem podpisywał się Pan inaczej - uznałbym Pana i owszem za prawdziwego altruistę.

Bobcat używam cały czas. Poza tym były "Dick Stone" "Eliot Ness", Countryś (to w opowiadankach dla dzieci), Marek Niedowiarek i jeszcze kilkanaście innych.


Oho, pięknie, pewnie zaraz mój pracodawca dostanie od Pana oficjalnego maila, albo nawet fax w tej sprawie ;) Ciekawe jakim pseudonimem się pan podpisze. "Życzliwy"? :) ;) :)Michał Piotrowski edytował(a) ten post dnia 12.11.07 o godzinie 12:07


Pan zapewne by tak postąpił? Co mnie obchodzi wydawnictwo z którym nie współpracuję? Ani mnie ziębi, ani grzeje. Niech panu płaci za co che i ile chce. I niech to NAWET będą te pieniądze, które mogłoby wypłacać jako honoraria autorskie. Nie mój wóz, nie moje konie.

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Jerzy K.:
Ryszard Jakubowski:
Jerzy K.:

I przeprosze za TE slowa raz jeszcze, z Ryszardem wlacznie.
Ponioslo mnie - nie to chcialem powiedziec/napisac.

Przeprosiny przyjete. Ja tez przpraszam za pare zbyt ostrych slow.
Przeprosiny przyjete :)

Szkoda, że nie dogadaliśmy się wcześniej - w sobotę byłem, przez 3 godziny w oklicach Głównego Rynku.

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Ryszard Jakubowski:

Bobcat używam cały czas. Poza tym były "Dick Stone" "Eliot Ness", Countryś (to w opowiadankach dla dzieci), Marek Niedowiarek i jeszcze kilkanaście innych.

No ale tak jak mówiłem: każdy pseudonim był cykliczny, a zatem pozwalał rozpoznać autora. Poza tym idę o zakład, że jednak te najważniejsze i najbardziej dziennikarskie to jednak sygnował Pan nazwiskiem, a nie jako Eliot Ness aka Marek Niedowiarek :)
Nie mój wóz, nie moje konie.

Ładnie powiedziane. W stylu country. A może Pan jakiś dowcip o kowbojach przytoczyć? Może być pod pseudonimem ;)

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Michał Piotrowski:
Ryszard Jakubowski:

Bobcat używam cały czas. Poza tym były "Dick Stone" "Eliot Ness", Countryś (to w opowiadankach dla dzieci), Marek Niedowiarek i jeszcze kilkanaście innych.

No ale tak jak mówiłem: każdy pseudonim był cykliczny, a zatem pozwalał rozpoznać autora. Poza tym idę o zakład, że jednak te najważniejsze i najbardziej dziennikarskie to jednak sygnował Pan nazwiskiem, a nie jako Eliot Ness aka Marek Niedowiarek :)

Pseudonim najbardziej cykliczny pozwala jedynie przypisać dany tekst do konkretnego człowieka, którego imienia i nazwiska nikt nie zna i w bardzo wielu przypadkach nie pozna nigdy. Tak samo jak nigdy nikt nie pozna wszystkich tytułów prasowych, dla których pisałem, bo takie było od razu zastrzeżenie "Pisze pan pod pseudonimem, nikt nie wie, że pan dla nas pisał". Są redakcje, które tak działają. Np. w Harlequinie znakomita większość tłumaczy używa wyłącznie pseudonimów. Dal Urbana też spora część dziennikarzy pisze pod pseudonimami (zmyślonymi nazwiskami)

Nie, nie wszystkie sygnowałem WŁASNYM nazwiskiem. Co znaczy, że jeden z moich pseudonimów brzmiał jak CZYJEŚ imię i nazwisko (był losowo wzięty z książki telefonicznej). Tylko w gazecie "Scena country" pisałem aż pod 4 różnymi pseudonimami + pod własnym nazwiskiem, bo "w dobie bezrobocia" brakowało dziennikarzy, którzy by potrafili o tej muzyce pisać, Stąd każdy, kto umiał, pisał pod kilkoma pseudonimami, żeby nie zrobić gazety "jednego autora".

Nie mój wóz, nie moje konie.

Ładnie powiedziane. W stylu country. A może Pan jakiś dowcip o kowbojach przytoczyć? Może być pod pseudonimem ;)

Proszę poszukać w internecie - w paru miejscach NIEKTÓRE były publikowane. Wszystkie w całości, wraz z innymi, stanowią zbiorek, do którego prawa autorskie dość dawno sprzedałem. Tyle, że wydawnictwo zbankrutowało, zanim to wydało i "jestem uziemiony".Ryszard Jakubowski edytował(a) ten post dnia 12.11.07 o godzinie 13:02

Następna dyskusja:

Materiał dla dziennikarza




Wyślij zaproszenie do