konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Joanna Kadłubek:


To raczej należy do Pana Ryszarda, tytuł został juz podany - Zły Sen, jest w sieci całość

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Ryszard Jakubowski:

1. Nie znam się na towarze. Widziałem kilka razy wcześniej gotowe działki w torebkach - był to zielonkawo-szary proszek, wyglądał jak jakaś przyprawa - może estragon, może lebiodka. Nie znam zapachu, nie znam smaku. Kupowałem to, co mi wciskano w dłoń a co mniej więcej przypominało te "działki". To mogły być równie dobrze zwykłe polne konopie.

Łe, no to zjawisko stało się całkowicie zrozumiałe. Założeniem było "kupiłem 10dkg trawy" - i w to za skarby świata nie uwierzę. Ale skoro nie masz bladego pojęcia co kupiłeś, to owszem, sytuacja jest całkiem solidnie prawdopodobna.

Przychodzi pomazany tuszem szpicel i się kręci naokoło. No to wzięli chłopaki opędzlowali mu torebkę zielonej herbaty z ziółkami coby sprawdzić co zrobi. Nic nie ryzykowali, nie ma paragrafu zakazującego handlu gramowymi porcjami przypraw. Szpicel nie tylko nic nie zrobił, ale się nawet nie zorientował i dalej latał i chciał forsę dawać. No to co, jak ma za dużo forsy i ją rozdaje to nie wziąć? ;)
Małolaty chyba nie są psami policyjnymi, żeby wyczuć trawę
węchem, wiec dealerzy mogli wciskać kit.

Małolatom to akurat nie ma większych szans żeby kit wcisnąć ;) Oni ci nie tylko powiedzą które to hasz, które maryśka, a które herbata - oni ci jeszcze powiedzą skąd to jest i czy podrasowane czy nie :P
Joanna Kadłubek

Joanna Kadłubek dziennikarka
społeczna

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Ryszard Jakubowski:

Tak, może nie bezpośrednio po, bo miałem trochę innych zajęć i rozglądałem się jednocześnie za kimś, kto by ew. chciał to opublikować bez zdjęć. Kontaktowałem się z dyżurnym telefonu anonimowego 0800 124 148, kiedy zorientowałem się, że nie będzie stała za mną żadna redakcja. Sympatyczny policjant wysłuchał mnie, mruknął coś o tym, że "chyba się panu zdawało", potem powiedział, że "i tak nie będzie innych świadków" czy coś w tym stylu (było to dawno, więc nie pamiętam aż tak szczegółowo całej rozmowy), potem powiedział, że dziękuje za informacje i na tym, był koniec kontaktu. Potem to olałem, bo były inne, nie mniej ważne sprawy do opisania.

Rysiek, no ty chyba żartujesz?!!! W ciągu jednego dnia zbierasz pełną kieszeń trawy!!! Z takim argumentem (w dodatku dowody masz w kieszeni) to się idzie wprost do komendanta policji w tym mieście, a on chowa się pod stół ze strachu. Następnego dnia jest z tego czołówka największej lokalnej gazety (która temat kupuje z pocałowaniem w rękę i za każde pieniądze), robi się skandal na całe miasto, inne gazety podchwytują temat i w tydzień komendant traci pracę! A ty mówisz: "miałem trochę innych zajęć" ?!!! "kontaktowałem się z DYŻURNYM"???!!! "olałem"?!!! Rysiek no na litość Boską!!!!

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Jerzy K.:
W niektorych (srodowiskach w sensie) TYLKO takim sprzedadza :P

Jak najbardziej zgoda, tylko nie ci sami, którzy sprzedają na koncertach. Powtórzę, to, co napisałem wyżej - nie te kręgi biznesowe
2

No i tu bys sie SAKRAMENKO zdziwil. Widzalem pokoj studenta z towarem chyba KILKUkilogramowym i widzialem ZAPAS jednej, ustawionej osoby. Ot tak, na wszelki wypadek ;)

Okej, ja aż takich wjazdów nie mam, widocznie rozmawiałem z tymi, którzy handlują w miejscach o mniejszym popycie, gdzie te ilości przetrzymywane są własnie takie, jak pisałem. Ale upierał się nie będę, pewnie wszędzie jest inaczej.
3

A koncert?

Koncert to wbrew podejrzeniom wcale nie takie halo. Spora część przybywa już 'zaopatrzona". Spoko, odbywa się sprzedaż bezpośrednia, ale trzeba znać 5W - whowhatwherewhenwhy. Sprzedaż taka jaką opisuje Pan Ryszard odchodzi i owszem na eventach typu Mayday, tyle, że chociazby ostatnio poskutkowała ponad 40 zatrzymaniami - i znów wracamy do prawdopodobieństwa podejmowania takiego ryzyka.
4

Impreza moze byc na 50, 100 lub 20 tys. ludzi, pamietaj :)

Z opisu wynika, że był to normalny koncert polskich gwiazdek rocka, w dość zimny dzień marcowy - ile osób przyciągają takie rzeczy w Warszawie? (pytanie serio, bo nie wiem). Nawet jeśli 5-10k, to stężenie dilerów wydaje się dośc duże.
4

Sorry, Nie wzialem TEGO pod uwage. Mowilem o TOWARZE.

Logika biznesu - gdzie, jeśli już, pozbyć się duzych ilości słabego materiału, rasowanego dodatkami z kuchni mamusi, jak nie na duzym spędzie pełnym dzieciaków, które miały by ochotę ściągnąć pierwszego macha w życiu? Z tym, że cały czas ten opis mi niestety nieco zgrzyta. Nie wiem, może w Warszawie dilerka jest bardziej tupeciarska i bezczelna niż na Południu.

Marcin - to, ze wpisalem sie w Twoj topic, to przypadek, ale akurat sasowalo.
Chcialem tym wpisem pokazac, ze ROZNE sytuacje moga sie zzdarzyc :)
Naprawde ROZNE :)

Zycie pisze ciekawsze scenariusze, niz najlepsi scenarzysci ;)

Ja to wszystko wiem - cały czas staram się wierzyć w historię Pana Ryszarda, jednak pewne nieco zapewne podkoloryzowane dla lepszego dramatycznego efektu, a też i pewnie odrobinę zmodyfikowane czasem i samą sytuacją elementy, nie dają mi spokoju.
Witold F.

Witold F. Magazyn
"Kontrateksty",publi
systa,dziennikarz,cz
asem urzę...

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Joanna Kadłubek:
Ryszard Jakubowski:

Tak, może nie bezpośrednio po, bo miałem trochę innych zajęć i rozglądałem się jednocześnie za kimś, kto by ew. chciał to opublikować bez zdjęć. Kontaktowałem się z dyżurnym telefonu anonimowego 0800 124 148, kiedy zorientowałem się, że nie będzie stała za mną żadna redakcja. Sympatyczny policjant wysłuchał mnie, mruknął coś o tym, że "chyba się panu zdawało", potem powiedział, że "i tak nie będzie innych świadków" czy coś w tym stylu (było to dawno, więc nie pamiętam aż tak szczegółowo całej rozmowy), potem powiedział, że dziękuje za informacje i na tym, był koniec kontaktu. Potem to olałem, bo były inne, nie mniej ważne sprawy do opisania.

Rysiek, no ty chyba żartujesz?!!! W ciągu jednego dnia zbierasz pełną kieszeń trawy!!! Z takim argumentem (w dodatku dowody masz w kieszeni) to się idzie wprost do komendanta policji w tym mieście, a on chowa się pod stół ze strachu. Następnego dnia jest z tego czołówka największej lokalnej gazety (która temat kupuje z pocałowaniem w rękę i za każde pieniądze), robi się skandal na całe miasto, inne gazety podchwytują temat i w tydzień komendant traci pracę! A ty mówisz: "miałem trochę innych zajęć" ?!!! "kontaktowałem się z DYŻURNYM"???!!! "olałem"?!!! Rysiek no na litość Boską!!!!

Fakt, mało to zrozumiałe.

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Joanna Kadłubek:

Rysiek, no ty chyba żartujesz?!!! W ciągu jednego dnia zbierasz pełną kieszeń trawy!!! Z takim argumentem (w dodatku dowody masz w kieszeni) to się idzie wprost do komendanta policji w tym mieście, a on chowa się pod stół ze strachu. Następnego dnia jest z tego czołówka największej lokalnej gazety (która temat kupuje z pocałowaniem w rękę i za każde pieniądze), robi się skandal na całe miasto, inne gazety podchwytują temat i w tydzień komendant traci pracę! A ty mówisz: "miałem trochę innych zajęć" ?!!! "kontaktowałem się z DYŻURNYM"???!!! "olałem"?!!! Rysiek no na litość Boską!!!!

Zaraz zaraz... Najpierw się szuka, kto to wydrukuje, skoro fotograf zleceniodawcy "dał ciała" i ten wydawca stracił chęć do publikacji. Co mi z wizyty u komendanta, kiedy jest co najmniej 50% szans, ze cała relacja, łącznie z rozmową z komendantem może się nigdzie nie ukazać? Znacznie lepszy i mocniejszy temat mi redakcje powaliły kilka miesięcy wcześniej. Znacznie MOCNIEJSZY, bo dotyczył potencjalnego ataku terrorystów na Okęcie, z opisem dziur w systemie ochrony lotniska.

To nie były jedyne dwa poważne tematy, które mi uwalono. Takie są realia: gazety napiszą o dzielnym strażaku, co zdjął kotka z drzewa, a nie napiszą o tym, jak jeden dziennikarz zupełnie przypadkiem mógł samodzielnie sparaliżować największe polskie lotnisko na wiele DNI, i doprowadzić do kilku katastrof lotniczych. Na tym polega problem, a i pracować się odechciewa.

Tekst o lotnisku mogę wysłać na priv, można go też znaleźć w książce, której tytuł podaję w swoim profilu.

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Witold F.:
Fakt, mało to zrozumiałe.

Witku, "uwalają" ci wcześniej kilka mocniejszych tematów, potem fotograf, który ma archiwizować akcję, znika z pola walki. W końcu przestajesz wierzyć w słuszność tego, co robisz. Ja przestałem i przez następne pół roku pisałem przewodnik po Tatrach o którym wiedziałem na 100%, że się ukaże.

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Panie Ryszardzie, zamiast tropić spiski i walczyć o ideały, wziąłbyś się pan do porządnej roboty :)

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Ryszard Jakubowski:

Zaraz zaraz... Najpierw się szuka, kto to wydrukuje, skoro fotograf zleceniodawcy "dał ciała" i ten wydawca stracił chęć do publikacji. Co mi z wizyty u komendanta, kiedy jest co najmniej 50% szans, ze cała relacja, łącznie z rozmową z komendantem może się nigdzie nie ukazać? Znacznie lepszy i mocniejszy temat mi redakcje powaliły kilka miesięcy wcześniej. Znacznie MOCNIEJSZY, bo dotyczył potencjalnego ataku terrorystów na Okęcie, z opisem dziur w systemie ochrony lotniska.

Panie Ryszardzie. Jeśli miał Pan kieszeń pełną dowodów, to KAŻDA redakcja zrobiłaby z tego czołówkę! Nawet bez zdjęcia, bo przecież zdjęciem ilustrującym mogło spokojnie być zdjęcie Pana kieszeni, albo - i to najlepiej - mina komendanta policji, w momencie kiedy widzi cały ten towar na swoim biurku. Brak fotki na której Pan akurat kupuje to ŻADEN powód żeby uwalić TAKI tekst! No ale sam Pan sobie odbiera wiarygodność - wywala Pan dowody do kosza. Nie kontaktuje się Pan z policją. Bardzo profesjonalne podejście. Bo "na gębę" to faktycznie nikt Panu nie uwierzy.

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Tomek Boguszewicz:
Panie Ryszardzie, zamiast tropić spiski i walczyć o ideały, wziąłbyś się pan do porządnej roboty :)

Dawno stwierdziłem że warto kopać rowy. Narazić się można tylko pijakom i robakom, żyjącym w ziemi, a i pieniądze większe niż w dziennikarstwie.

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Ryszard Jakubowski

Zły sen
(...)
Po chwili dotarłem do jakiegoś sporego parku. Właśnie w nim odbywało się coś, czego nie można z niczym porównać. Po alejkach i pięknych, zadbanych trawnikach wałęsał się tłum półprzytomnych dzieciaków, z których najstarszy nie miał chyba nawet 18 lat. Wszędzie wokół poniewierały się puszki po piwie i potłuczone butelki z resztkami etykiet najtańszego „wina”. Kilku znudzonych policjantów starało się nic nie widzieć.
(...)
No co, k... twoja mać, udajesz, że nie bierzesz? Wszyscy biorą! Rozumiesz, wszyscy!
(...)
Mam skuna, brałn siuger i ufo. Chcesz? Niedrogo policzę. A może wolisz klej?
(...)
Po scenie biegali jacyś półnadzy faceci uzbrojeni w atrapy gitar – z uwagi na ich podejrzany wygląd nie przypuszczałem, żeby ktoś przy zdrowych zmysłach mógł dać im do ręki prawdziwe instrumenty. Z ogromnych głośników wydobywał się nieartykułowany jazgot, przypominający zwielokrotnione odgłosy piły tarczowej na tle wzmocnionego elektroniczną aparaturą skowytu watahy wygłodzonych wilków połączonego z rykiem bydła, pędzonego na rzeź.
(...)
Kobieta na scenie nagle zachwiała się, ledwo otrzymała równowagę głównie dzięki stojakowi od mikrofonu i zwymiotowała na pierwsze rzędy słuchaczy. Tłum był zachwycony.
(...)
Jej miejsce zajął gruby, podtatusiały jegomość, ostrzyżony jakby wczoraj opuścił więzienie. Wyglądem zupełnie nie pasował ani do statystów z atrapami gitar, którzy kręcili się po scenie, ani do wyjącego i skandującego tłumu. Mimo to widać było, że jest ulubieńcem wszystkich. Chwycił oburącz mikrofon i wrzasnął:

Ró-ró-ró – jąkał się jegomość. W końcu wykrztusił: – Róbta, co chceta!

Rozwrzeszczany tłum piał z zachwytu, słysząc ze sceny podstawowe przykazanie satanistów. Zastanawiałem się, dlaczego na scenę wpuszczono najpierw pijaną pseudoartystkę, a potem jakiegoś prymitywnego prostaka ze znikomą znajomością poprawnej polszczyzny, który na dodatek miał nie wyleczoną wadę wymowy i głosił satanistyczne hasła. Wrzaski tłumu nie pozwalały mi zebrać myśli. Jąkała próbował popisywać się swoistym krasomówstwem:

Wieeecie co robić! Przee-egonić klechów! Śmiee-erć de-de-de-wotkom. Nie–ech żyje wolny se-eks i ro-o-o-o-kęrol!
(...)
Z przerażeniem pomyślałem o dziwnie pojmowanej w tym miasteczku praworządności.

Ja Panie Ryszardzie z przerażeniem myślę o tym, jak bardzo Pan nienawidzi i jak bardzo Pan nie rozumie :(

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

to czemu pan tego nie robi, a zamiast tego wylewa tu żale całymi dniami? :)

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Ryszard Jakubowski:

Witku, "uwalają" ci wcześniej kilka mocniejszych tematów, potem fotograf, który ma archiwizować akcję, znika z pola walki.

"Zabilbym" fotografa i redaktora prowadzacego za taki numer. Skoro sie z nimi umowilem na zrobienie tematu, tym bardziej wcieleniowego...
Ale jak sie wytlumaczyli z tego?

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Michał Piotrowski:
Ryszard Jakubowski

Zły sen
(...)
Po chwili dotarłem do jakiegoś sporego parku. Właśnie w nim odbywało się coś, czego nie można z niczym porównać. Po alejkach i pięknych, zadbanych trawnikach wałęsał się tłum półprzytomnych dzieciaków, z których najstarszy nie miał chyba nawet 18 lat. Wszędzie wokół poniewierały się puszki po piwie i potłuczone butelki z resztkami etykiet najtańszego „wina”. Kilku znudzonych policjantów starało się nic nie widzieć.
(...)
No co, k... twoja mać, udajesz, że nie bierzesz? Wszyscy biorą! Rozumiesz, wszyscy!
(...)
Mam skuna, brałn siuger i ufo. Chcesz? Niedrogo policzę. A może wolisz klej?
(...)
Po scenie biegali jacyś półnadzy faceci uzbrojeni w atrapy gitar – z uwagi na ich podejrzany wygląd nie przypuszczałem, żeby ktoś przy zdrowych zmysłach mógł dać im do ręki prawdziwe instrumenty. Z ogromnych głośników wydobywał się nieartykułowany jazgot, przypominający zwielokrotnione odgłosy piły tarczowej na tle wzmocnionego elektroniczną aparaturą skowytu watahy wygłodzonych wilków połączonego z rykiem bydła, pędzonego na rzeź.
(...)
Kobieta na scenie nagle zachwiała się, ledwo otrzymała równowagę głównie dzięki stojakowi od mikrofonu i zwymiotowała na pierwsze rzędy słuchaczy. Tłum był zachwycony.
(...)
Jej miejsce zajął gruby, podtatusiały jegomość, ostrzyżony jakby wczoraj opuścił więzienie. Wyglądem zupełnie nie pasował ani do statystów z atrapami gitar, którzy kręcili się po scenie, ani do wyjącego i skandującego tłumu. Mimo to widać było, że jest ulubieńcem wszystkich. Chwycił oburącz mikrofon i wrzasnął:

Ró-ró-ró – jąkał się jegomość. W końcu wykrztusił: – Róbta, co chceta!

Rozwrzeszczany tłum piał z zachwytu, słysząc ze sceny podstawowe przykazanie satanistów. Zastanawiałem się, dlaczego na scenę wpuszczono najpierw pijaną pseudoartystkę, a potem jakiegoś prymitywnego prostaka ze znikomą znajomością poprawnej polszczyzny, który na dodatek miał nie wyleczoną wadę wymowy i głosił satanistyczne hasła. Wrzaski tłumu nie pozwalały mi zebrać myśli. Jąkała próbował popisywać się swoistym krasomówstwem:

Wieeecie co robić! Przee-egonić klechów! Śmiee-erć de-de-de-wotkom. Nie–ech żyje wolny se-eks i ro-o-o-o-kęrol!
(...)
Z przerażeniem pomyślałem o dziwnie pojmowanej w tym miasteczku praworządności.

Ja Panie Ryszardzie z przerażeniem myślę o tym, jak bardzo Pan nienawidzi i jak bardzo Pan nie rozumie :(

dziżes, to prawdziwe?
Więc już wszystko jasne, nie wziąłbym czegoś takiego do gazetki osiedlowej.
Co za piękne zdania np.: "w nim odbywało się coś, czego nie można z niczym porównać." Nie umiesz Pan pisać bez przymiotników i określeń wartościujących.

Panie Ryszard, jesteś pan frustrat i grafoman, ale nic straconego. Operatorzy koparek rzeczywiście zarabiają więcej od większości dziennikarzy. Proszę to rozważyć.Tomek Boguszewicz edytował(a) ten post dnia 13.11.07 o godzinie 11:26

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Tomek Boguszewicz:
>
dziżes, to prawdziwe?
Więc już wszystko jasne, nie wziąłbym czegoś takiego do gazetki osiedlowej.
Co za piękne zdania np.: "w nim odbywało się coś, czego nie można z niczym porównać."
>

Przperaszam stanę w obronie tego tekstu, bo trochę z mojej winy wypłynął - to jest literatura, nie mnie oceniać jaka, zostańmy więc przy ocenie niewartościującej - opublikowana. Dostosowana zresztą, z tego, co widziałem, do charakteru portalu na którym ten tekst został powieszony. Nie można jednak na jej podstawie oceniać wiarygodności całej opowieści, której się tutaj tak ostro przyczepilismy. Każdy z nas w końcu może pójśc na jakąs imprezę, a potem w napadzie grafomanii napisać cudne story o ataku UFO podczas występu O.N.A. - i pewnie nikt z nas by nie chciał, by na tej podstawie ktokolwiek oceniał jego rzetelność dziennikarską i prawdomówność. I jakość tego opowiadania nie ma tu nic do rzeczy.Marcin W. edytował(a) ten post dnia 13.11.07 o godzinie 11:31

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Jerzy K.:
Ryszard Jakubowski:

Witku, "uwalają" ci wcześniej kilka mocniejszych tematów, potem fotograf, który ma archiwizować akcję, znika z pola walki.

"Zabilbym" fotografa i redaktora prowadzacego za taki numer. Skoro sie z nimi umowilem na zrobienie tematu, tym bardziej wcieleniowego...
Ale jak sie wytlumaczyli z tego?

Prosto: "Nie ma pan dowodów". Fotografa NIGDY potem nie spotkałem, to był jakiś student łapiący zlecenia i inne fuchy. Może trafi na to forum, to go opir...ę jak święty Michał diabła.

A jaki to dowód: woreczek haszu? Mogłem go kupić nie na imprezie, a np na "bajzlu" czyli pod Dworcem Centralnym, prawda? Nie wiem, czy ktoś zaryzykuje wydrukowanie takiego tekstu bez hiperdowodów. A tymi miały być fotki.

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Marcin W.:
Tomek Boguszewicz:
>
dziżes, to prawdziwe?
Więc już wszystko jasne, nie wziąłbym czegoś takiego do gazetki osiedlowej.
Co za piękne zdania np.: "w nim odbywało się coś, czego nie można z niczym porównać."
>

Przperaszam stanę w obronie tego tekstu, bo trochę z mojej winy wypłynął - to jest literatura, nie mnie oceniać jaka, zostańmy więc przy ocenie niewartościującej - opublikowana. Dostosowana zresztą, z tego, co widziałem, do charakteru portalu na którym ten tekst został powieszony. Nie można jednak na jej podstawie oceniać wiarygodności całej opowieści, której się tutaj tak ostro przyczepilismy. Każdy z nas w końcu może pójśc na jakąs imprezę, a potem w napadzie grafomanii napisać cudne story o ataku UFO podczas występu O.N.A. - i pewnie nikt z nas by nie chciał, by na tej podstawie ktokolwiek oceniał jego rzetelność dziennikarską i prawdomówność. I jakość tego opowiadania nie ma tu nic do rzeczy.Marcin W. edytował(a) ten post dnia 13.11.07 o godzinie 11:31

I tak powstają nieprawdziwe "fakty": był dziennikarz, napisał to co mu w pijanym widzie się wylęgło, potem chciał to sprzedać jako reportaż i dobrze się stało, że nikt nie kupił. Tyle, że to nie jest reportaż, a opowiadanko, beletrystyka dla klasycznej gadzinówki. Ten inkryminowany portal to now@-on-line?

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Ale ja nie twierdzę że to reportaż. Jest to opowiadanie. Ale nawet w tym opowiadaniu Pan Ryszard robi to co mu wychodzi najlepiej - pała nienawiścią. W tym przypadku do młodych ludzi i do Owsiaka. A mnie przeraża taka bezinteresowna (bo przecież czysto literacka) nienawiść i taki brak zrozumienia, bo skoro takie rzeczy się pisze "dla przyjemności" i "w wolnym czasie", to naprawdę ta nienawiść musi głęboko siedzieć...Michał Piotrowski edytował(a) ten post dnia 13.11.07 o godzinie 11:44

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Ryszard Jakubowski:
Ten inkryminowany portal
to now@-on-line?

Tak

konto usunięte

Temat: Pierwsze przykazanie polskiego dziennikarza.

Ryszard Jakubowski:
Prosto: "Nie ma pan dowodów". Fotografa NIGDY potem nie spotkałem,

No i temat spadl LI I JEDYNIE z glupiego NIEDOMOWIENIA.

W redakcji to jest NIEMOZLIWE, bo wyglada to tak:
- dziennikarz zglasza temat prowadzacemu
- redaktor prowadzacy akceptuje (lub nie) temat
- redaktor wyznacza fotografa i mowi mu, co chcialby na zdjeciach
- redaktor rozmawia z dziennikarzem i mowi mu, co chcialby w tekscie
- dziennikarz z fotografem umawiaja sie co do miejsca, czas i SPOSOBU przeprowadzenia akcji
- Na miejscu zjawiaja sie razem, dopiero potem sie rozdzielaja
- gdy wydaje im sie, ze akcja zakonczona, spotykaja sie i uzgadniaja z fotografem, czy zjecia sa zadowalajace (teraz jest era cyfry, wiec mozna zobaczyc na miejscu)
- dziennikarz i fotograf wracaja do redakcji/domow i przygotowuja material
- oddaja swoje materialy prowadzacemu, ktory ocenia przyniesione materialy i ew. je poprawia.
gdyby dziennikarz czy fotograf cos zawalil, tlumaczyli by sie przed prowadzacym.

Gdyby akcja byla przeprowadzona w ten sposob, tekst i zdjecia zostalyby NA PEWNO opublikowane.
Ew. poprawki do tekstu wprowadzilby redaktor prowadzacy.

Następna dyskusja:

Materiał dla dziennikarza




Wyślij zaproszenie do