Temat: mowa nienawiści
Bardzo mi blisko do "przedpiszącego"...
Zajmuję się akurat ludźmi uważanymi za "zbuntowanych", ludźmi czyniących zło i posługujących się językiem nienawiści bardzo często. Jestem wychowawcą trudnej młodzieży - 22 lata w jednym zakładzie wychowawczym.
Nie posługuję się językiem nienawiści. Mówię językiem łagodnym, objaśniającym świat i relacje. Czasem tylko staję się twardy, gdy sprawy zaszły za daleko. Ale... bez mściwości, bez narzucania swej dominacji, bez lekceważenia.
Nie spotykam sie z wrogością, lekceważeniem, brakiem posłuchu czy czymś takim. Nie słyszałem przez tyle lat pod swoim adresem żadnych wulgarności.
Co przed chwilą stwierdziłem?
Bynajmniej nie reklamowałem siebie i swojej wyjątkowości. Uważam, że właśnie jestem najnormalniejszy - dla nich. Opowiedziałem właśnie, że reakcje zrównoważone, język pozbawiony chropowatości, wycofanie się z przemocy JEDNAK potrafią rodzić wygaszanie buntu i agresji. No i bycie temu wiernym i cierpliwym, bez zrażania się byle niepowodzeniem...
Ponieważ mam też cechy obserwatora, badacza - zauważam wśród tzw. "przeciętnych wychowawców" przewijające się nieuchronnie poczucie własnej niemocy, lęk przed niepowodzeniami, niewiarę w siebie (a tym bardziej w innych), co stanowi szczególny rozdźwięk między chroniczną bezradnością a samowiedzą o swoim wykształceniu oraz "szczególnej roli społecznej". Czy nie jest to nasze polskie rozdwojenie?
Właśnie wśród nadmiernie surowych bądź wycofujących się wychowawców widzi się to, o czym pisze p. Michał: "
etykietkowanie potrzebne do zmobilizowania swoich przeciwko obcym". I jeszcze jedno (kojarzy mi się to z opisem działań ludzkich w "
Psychologii i psychopatologii życia codziennego" M. Jarosza, a może w "
Zaburzeniach psychicznych wieku dorastania" J. Zakrzewskiego - pardon za wątpliwości, ale do obu warto zajrzeć: otóż (jak w przypadku autoracjonalizacji u uczniów z fobią szkolną) nieprzykładanie się do nauki jest rodzajem mechanizmu obronnego. Tłumaczyć go można tak - mamy do czynienia z rodzajem manifestu: "
Nic nie robię, bo chce mi się, a i tak mam oceny dostateczne." Między wierszami zaś widnieje komunikat: "
Gdyby mi się chciało, toby dopiero były efekty!".
Tymczasem faktycznie jest to skrywany lęk przed niepowodzeniem mogącym stać się faktem MIMO przykładania się do nauki.
Czy widoczne są jakieś paralele...?
A nawiasem mówiąc przygotowuję w czerwcu 2008 wyprawę do miejsca upadku meteorytu tunguskiego, na którą biorę wychowanków zakładu wychowawczego - resocjalizacja i survival...
PS. przepraszam za ponowny wpis - juz poprosilem o moderowanie
Krzysztof J. Kwiatkowski edytował(a) ten post dnia 05.10.07 o godzinie 22:46