Temat: Media a powódz
Jerzy K.:
Mam dziwne wrażenie, że tegoroczną powódz prasa i TV potraktowały niezwykle... komercyjnie.
Info są nadawane głównie z dużych ośrodków (np. Kraków), mało informacji z miejsc, gdzie zdarzyły się PRAWDZIWE tragedie. W takie miejsca dociera mało dziennikarzy, a jeśli już, to papierowych głownie. TV woli stanąć na wałach wiślanych pod Wawelem albo podjechać autem i z daleka przybliżyć jakieś rozlewisko.
Relacje z mniejszych miejscowości, gdzie jest mniej "spektakularnie" ściąga się od sztabu antykryzowego albo od strażaków.
A pamiętam WCIELENIOWE relacje z powodzi 1997 i w latach pozniejszych. W ostatnich dniach jakos... bezbarwnie powodz jest przedstawiana. Niby zajmuje czołóki, ale tak jakoś płassko to podane.
Mylę się czy tegoroczną powódz media potraktowały nieco... wygodnie?
Zgadza się, wygoda i szybkość a za grosz logiki.
Wygodne były zwłaszcza "wojewódzkie" rozgłośnie radiowe, które nie mając oddziałów w terenie, ściągały informacje z portali lokalnych, nie podając źródła.
Kiedy lokalni dziennikarze jeździli po zalanych wioskach, robili materiały i publikowali - często wcześniej niż sztab sporządził oficjalną informację - wygodny pan dziennikarz z radia tylko czekał, aby wziąć "gotowca" z portalu i puścić w serwisie.
Ciekawie było, gdy Onet "sprzedał" newsa o przerwanych wałach i porwanych przez wodę ludziach, a w danej miejscowości wały jedynie... przeciekały. "Prowincjonalni dziennikarze" musieli potem dementować plotki wymyślone przez ich starszych kolegów, żeby nie wywoływać paniki.