Temat: ile zarabiacie na portalach?:/
Andrzej Korasiewicz:
Piotr Słotwiński:
Czyli pozostaje nam zdefiniowanie, do kiedy strona www pozostaje hobbystyczna, a od kiedy staje sie komercyjna...
I o tym możemy podyskutować. Najbardziej intuicyjne i oczywiste wydaje się, że od momentu, kiedy strona zaczyna na siebie zarabiać. Wtedy wypadałoby, żeby właściciel strony zaczął płacić swoim współpracownikom (i wprowadził czytelne zasady komu, za co i ile). Jeśli tego nie robi, a uzyskane przychody chowa do kieszeni to wtedy mamy do czynienia z nieuczciwością właściciela strony i wtedy możemy się oburzać i potępiać takie postępowanie.
(...)
No tak. Ale zalozmy podany wczesniej przyklad ze sklepem: czy w takim razie uczciwe jest nie placenie pracownikowi pensji do czasu, az sklep zacznie przynosic dochody?
Nie. Pracownika to nie interesuje. On wykonal swoja prace - i nalezy mu sie wynagrodzenie, bez wzgledu na zyski lub straty wlasciciela.
Kazdy, kto otwiera biznes, chocby tak maly jak wozek z watą cukrowa, i do tego biznesu zatrudnia w ten czy inny sposob innych ludzi, powinien placic za ich prace. Oczywistym jest, ze nie kazdy biznes od razu bedzie dochodowy, ale w cywilizowanym swiecie jest tak, ze ryzyko ponosi wlasciciel, a nie jego pracownicy. Wlasciciel powinien zgromadzic odpowiednie srodki finansowe - na pokrycie wynagrodzen osob, ktore pomagaja mu wlasna praca ten biznes "rozkrecic".
Tymczasem polscy, pozal sie Panie Boze, "byznesmeny", z racji tego ze najczesciej sa po prostu gołodupcami, usiluja rozkreca swoje "byznesy" wykorzystujac naiwnosc innych osob. Stad obiecanki - cacanki o wynagrodzeniu w przyszlosci, bzdury o koniecznosci "sprawdzenia" pracownika poprzez... bezplatny okres probny (!), itp.
Pal licho, gdy ktos CHCE pisac za darmo. Bo czuje potrzebe powiedzenia swiatu o rzeczach wg niego waznych, bo ma inne zrodla dochodu a pisanie sprawia mu po prostu przyjemnosc, bo to, bo tamto...
Niestety, w polskich "mediach" najczesciej jest tak, ze wykorzystuje sie ludzi roztaczajac przed nimi swietlane perspektywy oraz obiecuje sie sowite wynagrodzenie, etat, etc - w przyszlosci.
I najczesciej, gdy taki mlody czlowiek zorientuje sie, ze pomimo ze ona daje z siebie wszystko, to ta przyszlosc nie ma szans na stanie sie terazniejszoscia - wtedy po prostu pod wydumanym pozorem dziekuje mu sie za wspolprace.
I szuka nastepnych naiwnych...
Btw, problem nie dotyczy tylko mediow. To jakas taka ogolna przypadlosc naszych rodzimych "byznesmenow". Niedawno w Irlandii byla glosna sprawa wlasciciela jednej z polskich restauracji w Dublinie, ktory przyjmowal mlodych, desperacko szukajacych pracy mlodych ludzi, Polakow - rzecz jasna, na 1-dniowy okres probny na zmywaku. Za ten dzien nie placil, ale i nie proponowal dalszej pracy, tylko przyjmowal kolejna osobe. Dopiero naglosnienie sprawy i pikieta pod ta jego restauracja zorganizowana przez jedna z osob ktora oszukiwac sie nie pozwolila spowodowala, ze tenze "byznesmen" natychmiast wyplacil jej co do centa cala naleznosc.
Zreszta w Polsce tez znane byly powszechne praktyki, jak np. zatrudnianie do rozkladania w nocy towaru w hipermarkecie, gdzie dopiero rano ludzie dowiadywali sie, ze pierwsza noc jest okresem probnym, za ktory agencja nie placi. itd, itp. Ba, wykorzystujac "bezplatne okresy probne" pewna znana krakowska cukiernia przez ponad rok miala bezplatnych pracownikow... Zreszta, nie ma o czym pisac, takie praktyki byly w Polsce powszechne. Moze teraz troche sie zaczelo zmieniac, kiedy wiekszosc mlodych ludzi woli stac na posterunku przy zmywaku lub betoniarce w Irlandii, zarabiajac w 2 miesiace wiecej niz w Polsce przez rok i to przy zalozeniu, ze polski "byznesmen" w ogole zaplaci.
Postawmy sprawe jasno: za prawidlowo wykonana prace nalezy sie wynagrodzenie. Za zamowiony tekst, ktory spelnia kryteria okreslone w tymze "zamowieniu" - zaplacic trzeba.
To w koncu zadna łaska...