Temat: ile zarabiacie na portalach?:/
Szanowni Państwo,
ktokolwiek śledził inny wątek na tym forum (zatytułowany "A tak sobie") już raczej wie, że z Panem Ryszardem nie warto dyskutować. Dał się poznać zarówno od strony poglądów, jak charakteru, a także warsztatu. Szkoda, że przy tym nie podjął rękawicy rzuconej mu przeze mnie w wątku "Redaktor poszukiwany". Widzę jednak, że Pan Ryszard lubuje się w toczeniu bezsensownych dyskusji, w których (o dziwo) nadal wydaje mu się, że jest górą. Używa przy tym takich sformułowań, jak "wiadomo, że..." unikając jednak odpowiedzi SKĄD WIADOMO i KOMU WIADOMO. Dlatego, że większość takich tez formułuje sam, na podstawie własnych konfabulacji. Z toczącej się tu dyskusji pozwolę sobie przytoczyć najciekawsze fragmenty:
Teoria powszechnego spisku:
"Myślę że na tym forum jest kilka osób, które właśnie w ten sposób wykorzystują naiwność innych, wyłudzając od nich teksty na swoje komercyjne strony, lub pracują w ten sposób dla portali, które ich zatrudniają. Dlatego napotykamy na tak nieprawdopodobny "opór materii". Jak inaczej wytłumaczysz to, że ludzie, których ktoś gdzieś w sieci "doi" i wyłudza od nich teksty, nagle własną piersią, niemal jak Rejtan, bronią tego absurdalnego obyczaju? Nie posądzam tych osób ani o skłonności masochistyczne, ani o brak instynktu samozachowawczego. Chociaż - kto wie?"
Święte oburzenie a'la Jarosław Kaczyński:
"Oto "kulturalna" wypowiedź uczestnika forum dla ludzi kultury. Nic dodać, nic ująć. Od razu widać who is who."
przyganiał kocioł garnkowi akurat :)
Poza "Starego lisa":
"Za długo działam w tym zawodzie, żeby każdy, kto chce, mógł mnie wkurzyć czy wyprowadzić z równowagi. Nikt mnie nie jest w stanie zdenerwować, nikt nie jest w stanie obrazić..."
wczoraj udało mi się to całkiem nieźle ;)
Nawrócenie na google:
"Oj RZYCZĄ, RZYCZĄ... A co to jest "RZYCZĄ", bo w googlach tego słowa nie znalazłem?"
wczoraj google były narzędziem szatana, z którego nic dobrego wynikać nie może
Społeczny dowód słuszności:
"Mowa jest ogólnie o pisaniu za darmo i jakie z tego powodu ponoszą straty ci, którzy z pisania się utrzymują. W moim środowisku mówi się wręcz, że za darmo pisze grafoman lub idiota."
Ryszardowi gratulujemy środowiska ;)
(przy czym nadal uważam, że określenie "grafomania" odnosi się jedynie do tekstów literackich, a nie do artykułów prasowych)
Teoria głodowych stawek:
"Mam testy o różnych górach Europy, niektóre gotowe i mógłbym im sprzedać z rabatem. Ale jak zaproponowali śmieszną, głodową stawkę, pożegnałem ich bardzo chłodno i nie próbowałem wracać."
obawiam się że dla Pana Ryszarda każda proponowana stawka jest głodowa :(
Teoria zaciśniętego pasa:
"Ale 1700 na pasku to 1700 CO MIESIĄC na pasku. A freelancer na pasku to ma co najwyżej spodnie, żeby mu nie opadały z dobrobytu. NIE widzisz tej różnicy?"
no tak, freelancer to taki bezrobotny, tylko bardziej trendy. ale freelancerowi nikt nie każe być freelancerem na pełen etat. zwłaszcza jak widzi, że mu nie idzie. a że nie idzie - to nie jest przecież wina nikogo dookoła, tylko samego freelancera, który pewnie jest (że zacytuję Pana) jak z koziej d*** trąba. większość rozsądnych ludzi w dużych miastach potrafi zarobić na utrzymanie. pod warunkiem że całego dnia nie spędzają wylewając frustrację na goldenline.
Teoria sytych przekręciarzy:
"Dlatego wielu dobrych ludzi odchodzi z tego zawodu, a zostają ci, co ich ojcowie mają hektary i mogą ich dofinansowywać, albo ci, co mają lewe dochody... Ci mogą pisać za darmo"
tego to nawet żal komentować niestety :(
Teoria "Szatan mieszka w Internecie":
"Robię co mogę, żeby się w tych realiach nie orientować. Mógłbym się tym złem, co w nich tkwi, zarazić. Nic ponad to."
Pogląd żywcem zaczerpnięty z Radia Maryja.
Teoria bajkowej krainy:
"A ktoś tu wmawiał przez kilka postów, że na portalach internetowych z palcem w... bucie zarabia się 5000 złotych i więcej. Chyba na pół roku. Płace są wszędzie liche, a opowiadania o niebotycznych zarobkach dziennikarskich można włożyć między bajki - te najgorsze."
ciekawe, mam zatem kilku bardzo bajkowych przyjaciół.
Teoria "money, money, money":
"Gdy dziennikarz założy swój blog albo swoją www, może na niej pisać za darmo do woli. Gdy zaprosi kogoś do współpracy, powstaje dylemat - czy ma mu zapłacić, czy nie."
Jeśli ZAPROSI to przecież zaproszony nie jest do niczego zmuszony. Może odmówić. Ja czasem zapraszam gości na swoje urodziny. I przychodzą. Bezpłatnie. A nawet przynoszą coś od siebie.
Teoria "otoczony cwaniakami":
"I na tym polega problem, że cwaniacy, wiedząc o tym zapale do pracy u fanów i hobbystów, wykorzystują to i na tym się bogacą. Napisał Pan wcześniej, że nie czerpie Pan zysków ze swojej strony. Nie mam podstaw, aby w to nie wierzyć. Ale nie mam także podstaw, aby w to uwierzyć. Gwarantuję Panu, że na 100 przypadków oświadczeń, że coś nie przynosi zysków, 99 to kłamstwa. Taki mamy kraj i tacy w nim mieszkają ludzie."
Ja myślę, że tego typu poglądy, w połączeniu z wyrażonymi wcześniej i na innych wątkach to wystarczający powód, żeby nie traktować Pana Ryszarda poważnie. On oczywiście może tak jeszcze długo, bo najbardziej boli go, że inni pisują za darmo, a jeszcze przy tym jakimś cudem zgarniają wysokie stawki w gazetach i na portalach, a on jest sfrustrowanym freelancerem i musi zaciskać pasa. Ale Panie Ryszardzie - to nie nasza wina. To wina po pierwsze Pana nastawienia, po drugie zaś (ale przede wszystkim) - naprawdę słabiutkiego warsztatu. Można napisać nawet 200 tys. znaków na dobę. Ale dopiero kiedy ktoś to kupi, to można uznać, że ma to jakąś wartość.
Michał Piotrowski edytował(a) ten post dnia 09.11.07 o godzinie 11:27