konto usunięte

Temat: i znów o autoryzacji...

Jak sobie radzicie w przypadku, gdy rozmówca zdecydowanie nadużywa prawa do autoryzacji?
Właśnie mam taki przypadek. Mój wywiad został przekopany od góry do dołu. Wyrzucono z niego ciekawe (moim zdaniem) rzeczy i dodano bezsensowne (moim zdaniem) informacje. Zupełnie zmieniono budowę wywiadu. Nawet przeredagowano jedno z moich pytań i w dodatku w sposób, który jest zaprzeczeniem sztuki dziennikarskiej. W tej chwili wywiad ma kształt taki, że jako dziennikarz nie mogę się pod tym podpisać.
Co byście zrobili na moim miejscu?
Tomasz P.

Tomasz P. dziennikarz,
psycholog społeczny

Temat: i znów o autoryzacji...

Rozmówca nie ma prawa zmieniać Twoich pytań. Nie radzę ich zmieniać - to faktycznie przeczy idei dziennikarstwa.

Co do jego wypowiedzi jest to kwestia sporna. Teoretycznie rozmówca nie powinien zmieniać sensu swojej wypowiedzi. Tyle teorii. W praktyce jest to nagminnie stosowane.

Myślę, że najbezpieczniej dać jednak autoryzowaną wypowiedź. W przypadku gdy wydrukujesz tak jak masz nagrane (bo chyba masz?) rozmówca - jeśli będzie upierdliwy - może domagać się sprostowań lub nawet wejść na drogę sądową.

Pocieszę Cię, że nowa ustawa medialna powinna się pojawić wkrótce... Z tego co czytałem zanosi się na zmiany w autoryzacji :)

konto usunięte

Temat: i znów o autoryzacji...

Problem polega na tym, że rozmówcy nie rozumieją, co to jest autoryzacja. Autoryzacja to sprawdzenie, czy dziennikarz nie zmanipulował wypowiedzi, czy nie popełnił błędów merytorycznych, a nie pisanie wywiadu od początku. Dorosła osoba, która wie, że udziela wywiadu powinna być odpowiedzialna za swoje słowa. Oczywiście drobne rzeczy można uzupełnić czy wyrzucić, ale nie 50% tekstu.
Marta Ż.

Marta Ż. PR & Marketing

Temat: i znów o autoryzacji...

Zawsze możesz powiedzieć rozmówcy, że napiszesz we wstępie do wywiadu, w słowie od autora...whatever, że jest to wywiad po "znacznej" autoryzacji ;) - "a to nie wpływa dobrze na Pańską wiarygodność, czytelnicy nie pomyślą nic dobrego o człowieku, który coś mówi, a zaraz się z tego wycofuje..." ;)
Możesz negocjować, próbując mówić, że obecny kształt nie ma nic sensownego do przekazania, że może nie być opublikowany, że napiszesz tylko, że była nieudana próba spisania wywiadu... albo właśnie, że opublikowany, ale zostanie napisane, że rozmówca w skutek autoryzacji usunął znaczną część tekstu....bullshit taki, postraszyć troche ;) To tak, jak ktoś nie chce się zgodzić na rozmowę, czy przyjście do programu - mówi się, że będzie trzeba powiedzieć, iż pan X odmówił niestety, co proszę pana...będzie fatalnie odbierane przez widzów/słuchaczy/czytelników... konkurencję etc. Twardo! Powodzenia :)

konto usunięte

Temat: i znów o autoryzacji...

Dobry pomysł z tym wstępem :)
Przeprowadziłam masę wywiadów. Po raz pierwszy spotkałam się z tak daleko posuniętą ingerencją w tekst.
Marta Ż.

Marta Ż. PR & Marketing

Temat: i znów o autoryzacji...

Jakiś ciężki "przypadek", zero dystansu do siebie i świata...bywa. Mówię poważnie, takich trzeba postraszyć... ;) może zmięknie. Na ambicję mu siadaj, że mało wiarygodny będzie, że nie zdobędzie czymś takim zaufania czytelników etc. ;)

konto usunięte

Temat: i znów o autoryzacji...

Przypadek jest cięższy niż Ci się wydaje. Życzeniem rozmówcy było autoryzowanie ukraińskiego tekstu. Okazuje się, że język ukraiński zna tylko z widzenia, ale nie przeszkadza mu to we wprowadzaniu poprawek natury ortograficznej czy gramatycznej :)Anna Korzeniowska-Bihun edytował(a) ten post dnia 12.03.09 o godzinie 04:39
Iwona Leończuk

Iwona Leończuk po prostu
profesjonalistka

Temat: i znów o autoryzacji...

Jest kilka rzeczy, które możesz zrobić
1. Popertraktować - czasem to skutkuje
2. Dla świętego spokoju puścić wersję rozmówcy
3. Wrzucić do kosza wywiad i uznać, że to była dla Ciebie i dla rozmówcy lekcja - oczywiście zadzwoń i powiedz, dlaczego wywiad nie idzie
4. Pójść na wojnę - puścić wersję nieautoryzowaną i podpisać, że jest nieautoryzowana (w wiekszości wypadków sprawa kończy się awanturą, a nie trafia do sądu)
5. Zrobić numer i puścić wersję ocenzurowaną. Jeśli rozmówca coś ważnego wyrzucił, to zaznacz to pustym miejscem i w nasie napisz, że to wypowiedź usunieta w czasie autoryzacji. Jeżei coś dodał, to zrób to samo. W tym wypadku to tez oznacza wojnę.
O wszystkim jednak powinnaś pogadać ze swoim szefem, bo to on decyduje co ukaże się w druku (i on ponosi za to odpowiedzialność). Pokaż mu jedną wersję i drugą i podyskutuj, co z tym fantem zrobić.
Kamil S.

Kamil S. redaktor naczelny
tygodnika "Teraz
Toruń", Media
Regional...

Temat: i znów o autoryzacji...

Tak naprawdę nie możesz nic zrobić. Niektórzy tutaj piszą, że rozmówca nie prawa do takiej autoryzacji, nie ma prawa do zmieniania pytań etc... Wszystko to prawda, teoretycznie. W praktyce nikt go nie zmusi do udzielenia wywiadu.
Masz trzy wyjścia:
1. Zrezygnować z wywiadu
2. Zgodzić się na takie ingerencje
3. Puścić wywiad w pierwotnej formie, dopisać, że nie był autoryzowany i zaryzykować awanturę.
Agata M.

Agata M. yes, I can! -
copywriter/mediator/
PR - freelancer

Temat: i znów o autoryzacji...

ja spotkałam się z tym, że gazeta opublikowała nieautoryzowaną wersję wywiadu,z dopiskiem, że autoryzowana jest tak zmieniona że nie nadaje się do druku. Niestety nie wiem jak się to skończyło.
Marcin T.

Marcin T. Inżynier, grafik

Temat: i znów o autoryzacji...

Może lepiej niech ten rozmówca zamówi sobie po prostu wywiad w postaci tekstu sponsorowanego? Będzie prościej :) Pytania będą po jego myśli, a jego odpowiedzi błyskotliwe, elokwentne i poprawne gramatycznie. Bo jeśli w rzeczywistości cierpi na schizofrenię, nie pamięta co powiedział albo nie wie co mówi (i na dodatek przynudza), a potem chce poprawiać, żeby było pięknie, to... chyba raczej manipulacja jest a nie autoryzacja ;)
Michal Mazik

Michal Mazik Dziennikarz branżowy
- ogrodnictwo,
leśnictwo, przyroda

Temat: i znów o autoryzacji...

Zdarzają się takie sytuacje. Jeśli dzienikarz ma dość silną pozycję w gazecie to można puścić wywiad nieutoryzowany. Rozmówca nie może przekopywać pytań, zmieniać odpowiedzi, bo coś powiedziało mu się w chwili euforii. Trzeba się szanować.
Agata  Wiśniewska-Zales ka

Agata
Wiśniewska-Zales
ka
Kontakt prez
LinkedIn:
https://www.linkedin
.com/in/agata-...

Temat: i znów o autoryzacji...

odmówiłabym publikacji takiego tekstu.
na pewno bym zwróciła uwagę rozmówcy, na czym polega autoryzacja. i zaznaczyła, że obecne działania rozmówcy są za daleko posunięte.
tyle bym ja zrobiła...a wiem to, bo miałam taką sytuację parę lat temu jak czynnie się dziennikarzyłam - nie opublikowałam tamtej rozmowy i wyjaśniłam bardzo dokładnie dlaczego. Rozmówca się nie zgodził z moimi racjami, a ja nie chciałam się podpisać pod fikcją.
teraz jestem po drugiej stronie (pijar) i tym bardziej uważam, że są granice w podejściu do autoryzacji - tak, jak ktoś tu napisał: ingerencja tak, pod warunkiem, że nie zmienia się merytoryki wypowiedzi.
tak jest po prostu fair. ale cóż. czasem są sytuacje, kiedy można sobie tylko pogadać.
mam nadzieję, że uda ci się przekonać rozmówcę, że jego/jej ingerencje są za daleko posunięte. i nie służy to niczemu dobremu - zwłaszcza jego/jej reputacji.Agata Wiśniewska edytował(a) ten post dnia 17.04.09 o godzinie 16:21
Kasia A.

Kasia A. marketingowiec,
manager z
wieloletnim
doświadczeniem

Temat: i znów o autoryzacji...

Niestety kilka razy było mi dane zderzyć się z publikacją artykułu, a nawet wywiadu, który mimo autoryzacji zawierał błędy merytoryczne, raz nawet autor przekręcił moje imię. To nie było problemem, świadczyło raczej o jakości pracy autora artykułu, ale kiedy ktoś ewidentnie przekręca moją wypowiedź, fakty, liczby, a potem, kiedy próbuję (niestety już po publikacji) grzecznie zwrócić uwagę, że mija się z prawdą, obraża się, mówiąc, że nie dość, że jego gazeta robi mi reklamę, to ja bezczelnie robię aferę o nic... Niestety, z całym szacunkiem, niektórzy dziennikarze prezentują żenujący poziom warsztatowy, a do tego szwankuje im również etyka zawodowa, a my musimy jakoś się w tym odnaleźć. Wszak siła mediów jest niezaprzeczalna i czasem wolę przemilczeć sprawę, niż iść na wojnę z kimś, kto może mi w imię odwetu, zwyczajnie zaszkodzić...
Teraz, kiedy sama prowadzę portal, kładę ogromny nacisk na rzetelność moich dziennikarzy. Mam nadzieję, że nigdy nie zdarzy mi się sytuacja, w której będę się musiała zwyczajnie wstydzić za mój zespół.
Iwona Leończuk

Iwona Leończuk po prostu
profesjonalistka

Temat: i znów o autoryzacji...

Kasia A.:
Teraz, kiedy sama prowadzę portal, kładę ogromny nacisk na rzetelność moich dziennikarzy. Mam nadzieję, że nigdy nie zdarzy mi się sytuacja, w której będę się musiała zwyczajnie wstydzić za mój zespół.

No to sprecyzujmy co nazywasz wstydzeniem się za zespół. Załóżmy taką sytuację. Dziennikarz poszedł na wywiad, nagrał go, spisał, opracował i wysłał do autoryzacji. Rozmówca w trakcie rozmowy był szczery, dowcipnie i ciekawie odpowiadał na pytania. Po autoryzacji do redakcji trafia tekst, w którym są słowa, które w wywiadzie nie padły, połowa tekstu została wyrzucona (mimo iż rozmówca nie zaznaczał, że to są kwestie nie do druku), całość przypomina szkolne wypracowanie. Jako szefowa możesz poprosić dziennikarza o taśmę z nagraniem. Okazuje się, że rozmowa nagrana nijak się ma do tej po autoryzacji. Nadal bronisz rozmówcy? Ja mam to szczęście, że moi szefowie zawsze mieli do mnie zaufanie. Współczuję jednak ludziom, którzy mieliby być oceniani na podstawie niektórych popłuczyn poautoryzacyjnych.
Kasia A.

Kasia A. marketingowiec,
manager z
wieloletnim
doświadczeniem

Temat: i znów o autoryzacji...

Absolutnie nie to miałam na myśli. Wstydzić mogłabym się jedynie za brak rzetelności, o której pisałam. To jest dla mnie nie do przyjęcia. Niestety, w wielu mediach jest to coraz powszechniejsze...

konto usunięte

Temat: i znów o autoryzacji...

Moim zdaniem trzeba mieć świadomość, kiedy następuje manipulacja dziennikarska (i unikaniu tego ma służyć autoryzacja), a kiedy następuję nadużywanie prawa do autoryzacji. W moim przypadku przeredagowano nawet moje pytanie.
Anna Kłossowska

Anna Kłossowska Dziennikarz, pisarz,
pilot, ghostwriter,
tłumacz,

Temat: i znów o autoryzacji...

Anna Korzeniowska-Bihun:
Moim zdaniem trzeba mieć świadomość, kiedy następuje manipulacja dziennikarska (i unikaniu tego ma służyć autoryzacja), a kiedy następuję nadużywanie prawa do autoryzacji. W moim przypadku przeredagowano nawet moje pytanie.

Też trafiłam w karierze na takie "gwiazdy", które mi poprawiały wszystko łącznie z pytaniami. Co ciekawe, nie były to osoby znane, publiczne - te zazwyczaj, jeśli dokonywały, to tylko kosmetycznych poprawek.
W takim przypadku podpierałam się prawem prasowym. Informowałam taką gwiazdę, na czym polega autoryzacja - uprzejmie, ale stanowczo i potem wkraczałam w fazę negocjacji. Oczywiście, w ramach perswazji uciekałam się do argumentów, o których wspominali moi przedmówcy (podważenie wiarygodności, puszczenie wywiadu bez autoryzacji z podpisem, że jest to wersja nieautoryzowana). Jestem zdecydowanie PRZECIWNA oddawaniu pola, zgadzaniu się na samowolę autoryzującego. A więc negocjuj, nie poddawaj się, walcz... chyba, że ta osoba jest jakoś powiązana reklamowo czy towarzysko z twoim szefostwem, wtedy po prostu nie masz szans... Pozostaje wówczas albo zgoda na jej warunki albo rezygnacja z robienia tego materiału z Twojej strony. To może być trudny wybór...

Następna dyskusja:

Kara za brak autoryzacji wy...




Wyślij zaproszenie do