Temat: Granice obiektywizmu
to jeszcze nic, przeczytajcie to:
Najnowszy supertelefon bez promocji jest drogi, „ale można przeżyć”. Weronikę kosztował dwadzieścia minut z nieznajomym sponsorem na podziemnym parkingu centrum handlowego. – Minut czego? – Dziennikarz, a głupio pyta. Chyba nie rozmowy o jego aucie.
A. to największe centrum handlowe w Polsce, jedno z potężniejszych w Europie Środkowo-Wschodniej. To dobrze. Im większe, tym lepsze, łatwiej nie rzucać się w oczy.
– Może inaczej: łatwo dyskretnie rzucać się w oczy tym, na których się szlaufi – mówi ochroniarz Paweł. Niewysoki, ale dobrze zbudowany, krępy. W woju nawet kapral miał przed nim stracha. Zanim Paweł zadecydował, że cokolwiek mi powie, upewnił się, że nie jestem z policji ani z TVN-u. Do pisma młodzieżowego okej. Może to jakiś skutek osiągnie, a on, skromny ochroniarz, świat na trochę lepszy zmieni.
Dyskretny urok coca-coli
Szlauf ma się kojarzyć z szlauchem, gumową rurą, chodzi chyba o brzmienie, sam jego wydźwięk ma w sobie coś wulgarnego. Szlaufy to nazwa określająca 15–16-letnie dziewczyny łowiące sponsorów w centrach handlowych. Uprawiają seks za kosmetyki, ubrania, telefony komórkowe. Często z mężczyznami starszymi od siebie nawet o 30 lat. Wdają się w chwilowe romanse, dłuższe związki, ale często kończy się na jednorazowym stosunku w zamian za prezent.
Najczęściej można je spotkać w perfumeriach i sklepach z ubraniami. Aby stworzyć pozór, że są po prostu na zakupach, chodzą grupkami, dyskutują.
Ochroniarz Paweł: – Mają przy sobie gadżet, najczęściej butelkę coca-coli. Jeśli widzisz jedną taką dziewczynę, to jeszcze możesz mieć wątpliwości, ale jak cię mija stado wymachujące flaszkami, to można być pewnym: szlaufy maszerują na łowy. Spędzam tu osiem do dwunastu godzin dziennie, jestem ekspertem, niektóre z nich udaje mi się nawet rozpoznać.
Podkolanówki, krótka spódniczka, kolorowa koszulka na ramiączkach obowiązkowo odsłaniająca, przekuty kolczykiem, pępek. Dodatkowo makijaż, ale niezbyt mocny. Nie może być nachalny, musi zachęcać.
– Ale kim są te młodziutkie dziewczyny, dlaczego to robią?
– Sam się dowiedz. Jak ci dobrze pójdzie, poznasz szlaufa w dwa, trzy dni.
Dzień pierwszy
Danych mam mało. Ładne, kolorowo ubrane, hałaśliwe, umalowane. To charakterystyka niemal każdej młodej bywalczyni centrum handlowego. Metodą prób i błędów, powiadamiając o swoim dziennikarskim dochodzeniu, trafiam na Dominikę i Kingę. Mówią, że mają 17 i 18 lat, wyglądają na 15. Naturalnie, wiedzą, kim są szlaufy. Chętnie o nich mówią.
Dominika: – I dlatego, że nie sprawia im to żadnego problemu, to cecha charakteru. Przecież one w większości nie pochodzą z żadnych patologicznych domów. Lubią to.
– A wiecie, jak wyglądają? Ubierają się jakoś charakterystycznie?
Kinga: – Wyzywająco.
– Ale wy też jesteście ubrane wyzywająco.
Kinga: – Że krótka koszulka i spódniczka? Nie, no jeszcze trzeba mieć wyzywające ruchy. One się często łapią za biodra, o tak (pokazuje).
Rada ochroniarza Pawła: – Nie mów z bomby, że jesteś dziennikarzem i szukasz szlaufów, bo ci się żadna nie przyzna. Zabajeruj, że artykuł robisz o modnych sklepach i ich klientach, pokaż klasę i dyktafon, wtedy może uda ci się coś wyciągnąć. One lubią blichtr.
– Robię artykuł o modnych sklepach i ich klientkach – mówię do trzech klientek ekskluzywnego sklepu: Mai, Izy i Pauliny. Przedstawiły się niechętnie, z ociąganiem. Wizualnie wszystko się zgadza. Włącznie z łapaniem się za biodra. Po chwili rozmowy o modzie i o tym, że nie stać ich na zbyt wiele, pytam.
– A jak zapatrujecie się na prezenty, jeżeli ktoś chciałby wam fundnąć bluzkę na przykład.
Iza: – Za ile?
– Za ile chcecie.
Paulina: – No to się pozytywnie zapatrujemy.
– A jeśli ten ktoś chciałby czegoś w zamian?
Maja (po raz pierwszy – ale głośno): – O co ci chodzi kolego?
Iza: – Zależy czego.
– Znajomości, towarzystwa.
Iza: – To nie ma problemu.
Dzień drugi
W internecie trafiłem na utwór hip-hopowiej grupy RPK (Rapkultura) dotyczący szlaufów:
„To jak ja to widzę / Opowiem w sposób prosty /Rurki się p…ą / Choć im cycki nie urosły / po czternaście wiosen / To się szerzy grono spore / Sypią się potwornie / By przejechać się merolem / Audi, BMW, rozpalone widzą brykę / Była jedna z typem / To zrobiła mu…”.
Umówiłem się z Izą. Opowie mi, dlaczego uważa, że w sponsorowaniu ubrań i kosmetyków w zamian za towarzystwo nie ma niczego zdrożnego. Paulina i Maja odmówiły rozmowy.
Ochroniarz Paweł: – Zlały cię, bo w tej kurteczce i butach za 100 zł nie jesteś dla nich żadnym partnerem do rozmowy. Zapewne sytuacja wygląda odwrotnie niż myślisz: ta, która zgodziła się spotkać, to porządna dziewczyna. Tamte nie chcą marnować czasu, bo mają inne, ważniejsze zajęcia.
Iza przychodzi na umówione spotkanie dużo skromniej ubrana niż wczoraj. Biały sweter, brązowe kozaczki, płaszcz przeciwdeszczowy.
Informuję ją, jaki jest prawdziwy temat mojego tekstu. Zaskakująco chętnie godzi się na wywiad. W tym roku zdała do technikum na warszawskiej Ochocie.
– Ale ta sprawa mnie nie dotyczy – zastrzega. – Nigdy się nie zeszlaufiłam. Ale moje koleżanki to robią.
– Co?
– Przychodzą odstrzelone, żeby poznawać facetów z forsą. To, czy ktoś ma pieniądze, bardzo łatwo oszacować: zegarek, płaszcz, buty. Jak fanty są na poziomie, to dalej zawsze jakoś pójdzie. Łatwo dać do zrozumienia. A tamci też nie są w ciemię bici, sami przychodzą, szukają. Raz moja koleżanka z gimnazjalnej klasy przyniosła do szkoły supernowy, cieniutki telefon. Mówi: Drogi był, ale można przeżyć, dwadzieścia minut na parkingu.
– Dwadzieścia minut czego?
– Dziennikarz, a takie pytania zadaje. Przecież nie rozmowy o jego bryce. Dogadała się z facetem raz-dwa, poszli na parking, oddała mu się, potem wrócili, on kupił jej telefon i umówili się na następny dzień. Takiego telefonu w promocji za złotówkę się nie dostanie, facet zainwestował w dłuższą akcję.
Policjantom z pobliskiego komisariatu zjawisko szlaufów jest całkowicie obce. Pierwsze słyszą. Owszem, wysyłają sporo patroli do wyłapywania wagarowiczów, od których w centrach handlowych aż się roi. Jest wśród nich dużo młodych dziewcząt. Ale proceder młodocianej prostytucji? To nie może być zjawisko powszechne.
W technikum, do którego zdała Iza, odbiera telefon pani od matematyki.
– Szlaufy? Nigdy nie słyszałam. A jestem w radzie nauczycielskiej. Mamy z młodzieżą bardzo dobry kontakt, jeśli to poważny problem, poruszymy go podczas godzin wychowawczych. Młodociana prostytucja? Straszne rzeczy pan tu opowiada.
Iza: – Z wyjątkiem akcji z telefonem, o którym bardzo marzyła, Weronika działa zazwyczaj według proporcji 1:1. Jeden prezent, jeden seks. Tak jest uczciwie. Chyba że się przechodzi na stały układ sponsoringowy. Ale to dotyczy raczej dziewczyn z domów opieki, o których nieobecność nikt nie będzie się martwił.
– Nikogo nie będzie obchodziło, że uprawiają młodocianą prostytucję?
– Jaka prostytucja. Przecież one się często autentycznie zakochują. Randki, znakomite restauracje, prezenty. To bardzo cenne rzeczy są.
Hierarchia rzeczy cennych
Supernowoczesny telefon fińskiej firmy z klapką ( ten, o który postarała się Weronika, koleżanka Izy). Kolacja w restauracji, na którą nie stać nikogo, kto zarabia poniżej 10 tys. Głównie chodzi o knajpy na rynku Starego Miasta. Ciuchy, po których widać, że pochodzą z ekskluzywnych kolekcji (najlepiej niesprzedawanych masowo). No i przede wszystkim w jak największych ilościach – kosmetyki.
Muszę jeszcze zrozumieć, że to lista umowna, że każdy szlauf ma własny – i tu Iza jakby przez moment odczuła pewną niestosowność tego, co mówi – świat wartości.
Dzień trzeci
Centum handlowe A. Wpół do dziesiątej rano. Wyglądam inaczej. Zamiast kurteczki i znoszonych adidasów za sto złotych, mam nienaganny garnitur, eleganckie skórzane buty i pożyczony, pozłacany zegarek. Elegancki strój pozwoli mi się zbliżyć do ewentualnych sponsorów, którzy według Izy działają ostrożnie i z rozmysłem.
Iza: – Weronika, ta moja koleżanka, która to robi, mówiła, że to zazwyczaj żonaci, ustawieni goście. Muszą uważać, żeby nikt ich nie nakrył. W garniturze nie powinieneś wzbudzać podejrzeń, rzucą okiem i będą myśleć, że jesteś jednym z nich. Normalnym biznesmenem.
Postaramy się podejść jak najbliżej i – jeśli będzie to możliwe – porozmawiać z ewentualnym sponsorem.
Ochroniarz Paweł (dzień wcześniej) o pomyśle: – Może namierzysz jakiegoś starego, obleśnego faceta, który myśli, że za forsę można mieć wszystko, teraz nawet trochę żałuję, że nie jesteś z policji.
Iza przyszła wraz z koleżankami, poznanymi przeze mnie dwa dni wcześniej – Mają i Pauliną. Nie wiedzą o naszym planie. Po godzinie śledzenia dziewczyn w centrum handlowym A., dostrzegam kręcącego się przy nich mężczyznę. Ubrany jest w miarę elegancko, ale na sportowo. Wchodzę jak gdyby nigdy nic i przeglądając ubrania na wieszakach, słucham ich rozmowy.
On: – Ale tak same na zakupach jesteście?
Iza: – Szwendamy się, może coś trafimy fajnego.
On: – A wieczorem się gdzieś wybieracie, piątek jest?
Maja: – Może, jeśli będzie jakiś fajny pomysł.
On: – Ja mam fajny pomysł, imprezkę robię, może wpadłybyście na Żoli. (Żoliborz, slangowa nazwa warszawskiej dzielnicy).
Iza: – We trzy?
On: – A czemu nie. Byłoby zaje….
– Golas, nie śmierdział groszem – mówi później Iza. – Buty OK, ale koszulka już widać, że zwyczajna, bawełniana, no a to solarium i żel na włosach, to wymiękam po prostu. Może i czegoś chciał, ale był bez szans.
Postanawiam rozwinąć swoją prowokację. W jednym ze sklepów zauważam oglądającego się za dziewczynami, na oko trzydziestopięcioletniego mężczyznę w garniturze. Patrzy się znacząco, ale nie podchodzi. Podchodzę ja.
– Czy te małolaty mają chociaż osiemnaście lat? – pytam, wskazując je głową.
– To są sklepowe panienki – odpowiada nieznajomy. – Wiadomo, o co im chodzi.
– O co?
– No, puszczają się, szukają okazji.
– Pan żartuje.
– Kiedyś się koledze przytrafiło. Dostał od takiej propozycję. Wprost się jej spytał, dlaczego jest taka łatwa. A ona na to, że: „No, bo ja szlaufiarą nieco jestem”. A ledwo się na nogach trzymała, taka była pijana. Szlaufiary się o nich mówi, słyszał pan kiedyś? To standard.
– No, a co, może nie miał racji? – mówi Iza, kiedy relacjonuję jej rozmowę z nieznajomym facetem. – Rodzice i nauczyciele nie mają pojęcia, o co chodzi, a szlaufów ciągle przybywa. To proceder jest. Jeszcze jakieś pytania?
– Jedno. Nasunęło mi się, kiedy tamten facet powiedział, że oczywiście chodzi nie o niego, tylko o jego znajomego.
– Ściemniał pewnie.
– To powiedz mi Iza, czy Weronika tak naprawdę istnieje.
Kinga: – Dla nich liczy się tylko forsa kolesia. Nieważne, czy on jest starszy, czy młodszy, ważne, żeby wyglądał na dzianego. Nie mają skrupułów, robią to wyłącznie dla pieniędzy.
ŹRÓDŁO: ONET