konto usunięte
Temat: Forum frustratów ?
Joanna Kadłubek:
Ryszard Jakubowski:
Kupowanie trawki - bez konkretnego finału w gabinecie szefa policji? z wyrzucaniem dowodów do kosza? gdzie tu jest brak powagi redakcji? to twoje błędy.
Na łeb miałbym upaść? Fotograf zwiewa z mijsca zdarzenia, ja nie mam ŻADNYCH dowodów, gdzie i w jakich okolicznoścuiach to kupiłem. Idę sobie do komendanta i mówię: "Panie komendancie! Nakupiłem "trawy" czym złamałem kilka paragrafów. Ale kupowałem pro publiko bono, tyle że NIJAK tego nie mogę udowodnić" I mam od razu 48 godzin "dołka" potem 3 lata lub więcej odsiadki. O czym ty mówisz???????????????? Co mi radzisz??????????????????? Aż tak ci podpadłem że mnie za kraty chcesz wpakować na 3 lata lub dłużej???????? Przecież każdy policjant od razu przyjmie założenie: "Facet handluje dragami, a że zaczęła mu się palić ziemia pod nogami, więc szuka ratunku, twierdząc, że to te dragi ma w ramach prowokacji dziennikarskiej". I NA TO NIE BĘDZIE ŻADNEJ OBRONY!!! Bo po ucieczce fotografa przestałem mieć jakiekolwiek zaufanie do redakcji, dla której to robiłem. Fotograf zwiał, naczelny mógł powiedzieć "Nic nie wiem o tym, żeby ten pan miał dla nas kupować dragi w ramach prowokacji" I SIEDZĘ!!!!
Tekst o lotnisku - także nieco wcieleniowy - znów: żadnych dowodów, żadnej próby zdobycia komentarza dyrekcji lotniska. Może tam byłeś, a może nie - wszystko zależy WYŁĄCZNIE od tego czy czytelnik ma dobrą wolę ci uwierzyć.
A PO DIABŁA KOMENTARZ DYREKTORA LOTNISKA DO LISTU CZYTELNIKA???? Zastanów się, zanim coś zaproponujesz, bo chlapiesz, jak chory w kubeł...
Być może inne "wcielenówki" poszły ci idealnie. Gdzie moge o nich poczytać?
Napisałem przecież, ze robiłem wcielniówkę po raz pierwszy i ostatni. Za duże ryzyko a i redakcjom jakoś od tego czasu mniej ufam. Znów chlapiesz....
Mówisz o tekście o kawiarenkach? Czy o tekście w którym opisujesz działalność Byrcyna? Bo ja nie mam pojęcia O CZYM mówisz?
W tekście o Byrcynie nie ma retuszu. Wszystko od końca do końca jest prawdą i to UDOKUMENTOWANĄ, także zdjęciami, kserokopiami papierów itp. Mówię o retuszy historyjek które opisuję na tym forum.
mam linki do książek. to zupełnie inna historia. być może jako autor bedekerów jesteś świetny. nie neguję tego.
A cóż to jest taki np. "Bedeker tatrzański"? To jest kompendium wiedzy o Tatrach spisane na prawie 45 arkuszach autorskich. Tę książkę uznano za najlepszą w swoim rodzaju, z dotychczas napisanych o Tatrach. Też drobiazg.
ale przecież one nijak nie pasują do narzuconej przez fotumowych gurusów tezy.
no nie pasują. bo to książki, a mowa o artykułach prasowych.
"Szukajcie, a może znajdziecie" - mówi Pismo. Ciężko znaleźć teksty na zlikwidowanych stronach zlikwidowanych redakcji. Ale szukać zawsze można... Może przy okazji trafi się na te nadal istniejące i dostępne za free?
Ile to w sumie tekstów? Kilkanaście... a reszta?
Jak wyżej!!!!
Bo jest najszybciej. Ale teraz już wiem i jak mnie najdzie ochota to przeszukam sobie stare roczniki SE w bibliotece.
Ułatwię: Szukaj TYLKO w tzw. MAGAZYNIE, czyli w dodatku do wydania Weekendowego z lat 94-95 w dziale dla dzieci.
Dalej - pisałem pod WIELOMA pseudonimami w różnych gazetach i o tym wspomniałem. Część z tych tekstów jest w internecie i to całkiem free, inne są na płatnych serwisach... Ale nie mogę ci ani nikomu innemu podać linków do nich,
No tak, rozumiem, szkoda. To znaczy nie rozumiem - bo jeszcze się nigdy i nigdzie nie spotkałam klauzulą aż takiej tajności pseudonimu. Ale może chociaż podaj tytuły czasopism, żebym wiedziała, że gdzieś tam kryje się coś twojego. I żebym wiedziała które redakcje są aż tak restrykcyjne.
Prawie wszystkie są w moim profilu. Oprócz nich prasa fachowa alpinistyczna: "Bularz", "Wspinek", "Taterniczek" i jeszcze kilka innych, trudno pamiętać po prawie 20 latach...
Cały cykl poświęcony alpinizmowi publikowałem 3 czy 4 lata na jakimś portalu, poświęconym źródłom adrenaliny, ale nie pamiętam, jaki to był portal. Prowadził go jakiś sklep ze sprzętem dla samobójców w Szczecinie. Chyba w nazwie miał człon EXtrem.... Może jeszcze ten portal gdzieś wisi...
Dalej - prasa fachowa związana z rehabilitacją osób niepełnosprawnych ("Rehabilitacja" itp).
Dalej - internetowe portale poświęcone muzyce country z których istnieje chyba tylko http://www.polcountry.medianet.pl - są tam różne działy i w paru z nich są także moje teksty.
Nie chce mi się wyliczać wszystkiego, bo tego jest sporo, a nie prowadziłem pamiętnika i nie pamiętam, dal kogo i co pisałem.
Wszystko zależy jaki to jest 1%. Ty sam wskazałeś mi właśnie taki. Nie miej więc do mnie żalu. Pierwszy wyraz w mailu też wiele mówi - można zacząć od "Szanowny Panie", a można od "Ty ch...".
Ja zaczynam list od: Warszawa, dnia......
A gdy widzę w pierwszym zdaniu obelgi - nawet nie tracę czasu na OCENĘ ich autora. Wywalam do Recycle bin i tyle.
Ale po Kuligu nie miałeś oporu jeździć? Poza tym nie chodzi o szarganie imion, a wręcz przeciwnie - jawne podparcie się czyimś autorytetem. Tak chyba się często robi w dziennikarstwie. To bardziej dodaje wiarygodności niż opinia wyrażona autorytarnie.
NIE WYMIENIŁEM JEGO NAZWISKA, zanim nie zrobił tego Jerzy. To zasadnicza różnica, kiedy się pisze: "tak jak pewien zanany pan, który ..... itd" A co innego, kiedy się pisze: "Tę informację posiadam od profesora KOWALSKIEGO, który być może nie ma nic przeciwko temu, że tu się na niego powołuję". Pisałem już: nia mam ochoty, aby pod takim postem jakiś matoł dopisał (a nie jest to wykluczone, że dopisze) "Ty wiesz, na kogo się powołujesz? To UBek i sukinsyn, bije żonę, gwałci córkę"... I co zrobiosz? Przez kolejne 60- postów będziesz wyjaśniała, ze masz dowody, że on nie był Ubekliem bo nie żył w czasach Ubecji, i nie ma córki tylko kota????? I za każdym razem znajdzie się ktoś, kto pod twoim wyjaśnieniem TAK JAK TO BYWA NA TYM FORUM, napisze że konfabulujesz. Doada: ten profesor to skończona łajza, bo SĄ NA TO DOWODY... Oczywiście dowodów nie ma, a ty swoje rzeczywiście istniejące dowody możesz zwinąć w rulon i użyć w toalecie w wiadomym celu. NIE ZAPOMINAJ - TAKI JEST INTERNET.
Ja w takie g.... nie wchodzę!!!!!
Raczej zdejmie, bo nie jest przyjęte w redakcjach, żeby autor pod tekstem dodatkowo dziękował informatorom. Chyba że chodzi o wywiad i dziękuje im za rozmowę.
I tu trafiasz w sedno. Co ma zrobić autor, który WYDOBYŁ wiedzę do swojego tekstu od znanych i cenionych autorytetów i NIE MOŻE się na nie nijak powołać? A ich wypowiedzi są np. bardzo obszerne, na dodatek nie można ich autoryzować, bo profesor wyjechał na jakieś sympozjum i wróci już po ukazaniu się tekstu? Ja znalazłem rozwiązanie: zgodziłem się, żeby paru jełopów nazywało mnie omnibusem.
To jest złożone zagadnienie. Zazwyczaj profesor zapytany o opinię na temat który jest jego "konikiem" udziela wypowiedzi chętnie i bez zastrzeżeń. No chyba, że profesor wstydzi się tego co mówi, albo obawia - np. krytykując kogoś. Wtedy pisze się "proszący o zachowanie anonimowości pracownik katedry xxx uważa że". Bo pomimo braku personaliów czytelnik wie, że ta opinia wyszła z ust jakiegoś naukowca, a nie spod pióra pismaka. Inna sprawa z tzw. osobami publicznymi - one zgodnie z prawem prasowym zapytane o opinię nie mogą sobie zastrzec anonimowości w tekście. Mogą najwyżej odmówić komentarza. A to też jest ciekawe w tekście że "dziekan xxx odmówił komentowania całej sprawy".
Tak jak piszesz, można zrobić w jednym, góra w dwóch miejscach tekstu. A jak każdy rozmówca (jak to było w przypadku tekstu o Byrcynie, który znasz) mówi: "W razie czego wyprę się, że to mówiłem/mówiłam. Po co mają mi jego ludzie spalić chałupę". Albo: "A jak on wróci do pracy, to mnie wywali za to, że o nim mówię".
Takie są czasy, że nawet NAUKOWCY boją się zemsty tych, co mają nad nimi jakąkolwiek, nawet mininimalną władzę. Lub - mogą ją mieć.
I tak w co drugim akapicie? Przecież tego NIE DA SIĘ doczytać nawet do połowy!!!!!
Wszystko zależy od tekstu. Ale rzadko zdarza się tekst, w którego temacie nikt nie chce się wypowiedzieć jawnie. A nawet wtedy - prosi się o wypowiedź osoby publiczne które (patrz wyżej) muszą to zrobić jawnie.
VIDE "Góry moje góry" Wszyscy informatorzy żądali takiego komponowania tekstu, aby nijak z niego nie wynikało, że to oni udzielali takichn informacji.
ale widzisz - to znowu jest tak, że ja ci tłumaczę jak w prosty sposób można pokonać każdą z tych przeciwności, i jak z tym sobie radzą nawet stażyści w mojej redakcji, a ty znajdziesz w tym albo moje dyletanctwo, albo zła wolę. więc może po prostu skończmy tę dyskusję...
Niejeden naczelny nie wie, jak z takimi sprawami sobie radzić. Ja do tej pory się nie dowiedziałem, a paręnaście lat w zawodzie spędziłem. Dlatego wymyśliłem sztuczkę, o której napisałem kilkadziesiąt linijek wyżej. Drugim znanym mi sposobem jest UNIKANIE takich tematów, w których informatorzy nie mogą być przedstawiani nawet z inicjałów z obawy o swoje zdrowie, życie lub o swój majątek, a z tekstu nie może wynikać jakiekolwiek ich powiązanie z nim. Dotyczy to zwłaszcza tematyki wiejskiej a już szczególnie - górskiej. Tam kapusiom się podpala chałupy. Dziennikarzom też. O ile wiem, to chyba w ten sposób (czy podpalono, czy zagrożono podpaleniem?) wystraszono między innymi Paulinę Radzińską z RMF FM. W każdym razie ona mi bardzo zazdrościła, że jestem spoza Podhala i mogę swobodnie pisać prawdę, a ona - mieszkając pod Zakopanem - ma związane ręce...