Temat: Dziennikarze chcą kneblować dziennikarzy?
Pozwolicie Szanowni, że zaprezentuję komentarz redakcyjnego kolegi, któremu raczej nie grozi zamknięcie w dźwiękoszczelnej kabinie z zakazem dostępu do papieru i pióra:)))
"(...) Głupota nie boli
Dowiaduję się właśnie o projekcie ograniczenia dostępu do zawodu dziennikarza tylko dla ludzi z wyższym wykształceniem...
(...)
Dziennikarze są, zawsze byli przedmiotem niechęci podszytej lękiem ze strony władzy. Rękami różnych politycznych wynalazców starała się nieustannie ograniczyć a to dostęp pismaków do informacji, a to prawo do pisania o niektórych tematach, a to - jak dzisiaj - dostęp do zawodu. Władza to było PSL, Samoobrona, dzisiaj dla odmiany - przedstawiciele stowarzyszenia dziennikarzy.
Moi koledzy, z którymi rozmawiałem, proponowali napisanie protestu. Do kogo, pytam , i po co? Protesty wysyła się do ludzi, którzy rozumieją argumenty, którzy pozbawieni są gruczołu głupoty. Tym razem pomysł jest tak idiotyczny, że nie warto protestować.
Zresztą, kto ów protest miałby czytać? Czy władza, która rządzi dziś Polską i ma monopol na mądrość? Przecież jej ludzie mają nie tylko profesury czy doktoraty honoris causa, ale mogliby też - niektórzy - mieć takie właśnie matury.
Ograniczenia konstytucyjne są na szczęście tak wyraźne, że mądrala - pewnie z wykształceniem wyższym, a jakże - na swoim pomyśle poślizgnie się jak na psiej pamiątce. Nawiasem mówiąc, nie znam dziennikarza Bosackiego, ani jego dorobku. A zawód wykonuję od ponad 30 lat, fakt że z przerwami.
Być może pomysł wymierzony jest w konkretne osoby. Na przykład w Jerzego Urbana, który nie ma dyplomu wyższej uczelni. Ale też w Stanisława Tyma, który nie mając wykształcenia wyższego nie będzie już mógł publikować swoich felietonów (felieton to wszak jedna z form dziennikarskiej wypowiedzi, jeśli się nie mylę).
Mam jeszcze inne pytania do redaktora Bosackiego: o jakim to wykształceniu on myśli? Czy wystarczy dyplom np. Międzyregionalnej Akademii Zarządzania Personelem (MAZP) w Kijowie?
Nie wiem także, jak pomysłodawcy potraktują swobodę wydawców w dobieraniu personelu, w tym dziennikarskiego. Pomysł Bosackiego oznacza ograniczenie dla pracodawców.
A co zrobić z mediami internetowymi? Czy publikowanie na własnej stronie, albo w swoim blogu też będzie wymagać okazania się dyplomem? I czy to osobiście redaktor Bosacki będzie sprawdzał, kto ukończył studia, a komu dać mandat za ich brak?
I fundamentalne pytanie na koniec: dlaczego o ustawie rozstrzygającej kwestię poziomu wykształcenia osób, publikujących w mediach, ma decydować jakiś osioł bez dyplomu tylko dlatego, że jest posłem? Za tym pytaniem idzie następne, jakże niebezpieczne: dlaczego w Polsce można być radnym, posłem, senatorem, wicepremierem, a nawet - prezydentem bez konieczności pokazania wyborcom dyplomu Harvarda czy UJ, a dyplom taki mieć trzeba, by gazeta wydrukowała notkę o zderzeniu tramwajów?
Jeśli mnie nie opuściła zdolność logicznego myślenia, wniosek jest prosty, jak budowa cepa: stanowiska polityków wartości wielkiej nie mają, podczas gdy stanowisko młodszego redaktora, nie mówiąc o publicyście czy komentatorze, cieszy się wielkim prestiżem. I szacunkiem nawet owego osła z ławy posła.(...)"
Piotr Rachtan
Magazyn Kontrateksty
http://www.kontrateksty.pl/index.php?action=show&type=...