Temat: Drastyczne zdjęcia ofiar...
znalezione dziś na portalu
http://loledzyzwojska.pl
Drastyczna panika wskutek drastyczności
Porwała nas medialna lawina. O naszym portalu trąbią najważniejsze telewizje, stacje radiowe, serwisy netowe i gazety. Nasze wojenne zdjęcia komentują znani generałowie. Na polecenie prokuratury przepytała nas Żandarmeria Wojskowa. Czy za publikację wojennych drastyczności Generał Portal pójdzie do ancla? Spoko, spoko...
Zanim przejdziemy do rzeczy, kilka słów wstępu:
Medialna wrzawa, jaką wokół nas wzniecono, miała ten dobroczynny skutek: wielu polskich rezerwistów dowiedziało się o naszym istnieniu. Mamy całkiem spory świeży zaciąg.
Witamy nowych! I prośba do starych: nie urządzać nowym fali. A za to wszyscy - twórzcie z nami ten portal, zapraszajcie do niego znajomych, dodawajcie zdjęcia – swoje, swoich żon, córek, sióstr, matek. A także ryb, jakie złowiliście. Dyskutujcie, piszcie, bawcie się. A teraz do sedna...
Zaczęło się od przypadku. Dziennikarz od spraw wojskowych dziennika „Polska. The Times” wszedł na naszą stronę w poszukiwaniu danych do jakiegoś artykułu. W oczy rzuciła mu się publikacja, na którą składały się zdobyte przez nas drastyczne zdjęcia, jakie polscy „misjonarze” pokazywali sobie (i przekazywali), gdy wyjeżdżali do Iraku lub Afganistanu. Uznał, że to dobry temat, i słusznie – bo to naprawdę dobry temat. Oto fotograficzny zestaw okropieństw pomaga jadącym na misję wojakom oswoić się z tym, co ich tam naprawdę może czekać. Czyli z krwią, bólem, cierpieniem, poniżeniem. Napisał o wszystkim, całkiem rzetelnie, i ... zaczęło się.
Przekazywana z jednej medialnej gęby do drugiej, informacja szybko uległa wypaczeniu i już po paru godzinach huczało w całym kraju, że zdjęcia tych postrzępionych zwłok, spalonych nóg, skrwawionych głów robili polscy żołnierze. Kto i skąd wziął taką informację – Bóg jeden wie.
Bo przecież w obu artykułach na naszym portalu, które towarzyszyły zestawom okrutnych zdjęć, nie ma o tym ani słowa! Ba, większość z tych zdjęć wygląda na materiały operacyjne militarnej policji (najprawdopodobniej amerykańskiej), robione na miejscu zamachów, ostrzałów, wybuchów. Które potem albo wyciekły ze służbowych komputerów, albo były wręcz wykorzystane jak materiały szkoleniowe na zasadzie: „zobacz, szweju, co się może przytrafić, jak nie będziesz uważał”.
No ale jeśli się wyplotkowało „a”, trzeba było wyplotkować „b”. Więc skoro to Polacy fotografowali, to i pewnie sobie te kadłubki bez nóg i rąk do zdjęć ustawiali – taki wniosek musiał się narzucać od razu. Zatem do oskarżenia o bezczeszczenie zwłok pozostał tylko mały kroczek. I go zrobiono: prokuratura wrocławska już przed południem została postawiona na nogi przez „kogoś z Warszawy” i wysłała do naszej opolskiej siedziby Żandarmerię Wojskową w osobach majora i chorążego. Mówiąc szczerze, trudno się armii dziwić. Na głowie ma aferę z Nangar Khel, po co jej jeszcze jakieś dodatkowe kłopoty z mediami?
Interpretacja mediów była natychmiastowa: bezczeszczenie zwłok przypisano portalowi. Zostaliśmy nieomal oskarżeni o nekrofilię. Choć przecież każdy głupi wie, że jurysdykcja wojskowa nie rozciąga się na cywili i skoro prokurator prowadzi czynności wyjaśniające, to TYLKO wobec żołnierzy.
Panowie oficerowie byli rzeczowi i uprzejmi. Ponieważ z powodu oblężenia serwisu (a przez moment także wskutek interwencji tajemniczych sił, blokujących portal; byłyby to SŁUŻBY???) nie mogli sami wejść w serwis, żeby zobaczyć na własne oczy „corpus delicti”, czyli teksty i zdjęcia – nagraliśmy im to z naszego archiwum na dyskietkę. Oglądaliśmy to razem i na żadnym ze zdjęć nie stwierdziliśmy obecności jakiegokolwiek polskiego akcentu!!!
Ale media nadal trąbiły swoje: zdjęcia robili Polacy. Choć przecież w naszej siedzibie podczas wizyty Żandarmerii była ekipa TVP – i została poinformowana o ustaleniach. Efekt był taki, że materiał w Teleexpressie był tak skręcony i zmontowany, że wynikało z niego, iż biorą nas już nieomal do aresztu.
Nie wiadomo, kogo się bać bardziej: prokuratora czy medialnych moralistów, którzy oburzają się, że na męskim niszowym portalu dla twardzieli zobaczyli kilka ostrych fotek z wojny. Tutaj nikt się nie oburzył. Przez 3 tygodnie od kiedy zawiesiliśmy pierwszą partię zdjęć, doczekały się one garstki komentarzy. Żaden nas nie potępiał.
No i czy my komuś podsuwaliśmy te zdjęcia pod nos, jak choćby robią to ze swoimi prezentacja pociętych płodów obrońcy życia poczętego? A dlaczego niektóre nie oburza się na portale pokazujące – ku przestrodze – skutki wypadków samochodowych? Albo na ogólnodostępne agencje fotograficzne, gdzie nierzadko można mieć dostęp do zdjęć niewiele mniej drastycznych niż te, zaprezentowane przez nas. W tym samy czasie, kiedy na naszym portalu wisiały zdjęcia z misji, w kilku gazetach kraju ukazało się zdjęcie trójki dzieci przybitych do drzewa, co było rzekomym dowodem na pogromy na Wołyniu. I nikt się nie wydzierał wniebogłosy. Czy tylko dlatego, że tamto zdjęcie pokryła patyna czasu?
Na szczęście ciepło wyraził się w TVP o naszych intencjach twórca Gromu, gen. Petelicki oraz szef Stowarzyszenia Grom. Dziękujemy Wam, Panowie Oficerowie!
Ponieważ na razie nie zaistniały jakiekolwiek przesłanki, aby zdjęcia z serwisu zdjąć, zostawiamy je kilka pięter niżej (druga część) oraz w archiwum (pierwsza część).
Generał Portal