Temat: Czy blogerzy uwierają dziennikarzy?
Anna M.:
i odpowiedzi na to redaktora z tygodnika „Wprost” - Stanisława Janeckiego. To z kolei skomentowała Kataryna, no i zaczęło się...
By nie powtarzać:
http://labirynty.net/2008/08/23/43/ - co do Kataryny (piszącej o dyskusji w Dzienniku)
http://labirynty.net/2008/08/24/70/ - o Janeckim (przynajmniej mi się ta metafora podoba)
Czy anonimowość powoduje, że są bardziej odważni niż dziennikarze i poruszają ważne tematy, które przemilczają media?
Czy przeciwnie, anonimowość pozwala im w poczuciu bezkarności
puszczać plotki i po prostu obrażać osoby publiczne — polityków, dziennikarzy?
Bardzo wielu blogerów nie jest anonimowych, albo nie jest anonimowych w swoim środowisku (spotykają się z innymi na żywo, biorą udział w konferencjach, niektórzy używają swojego pseudonimu obok nazwiska).
Jakoś tak jest w polityce, że rodzi ona więcej frustracji i agresji niż inne dziedziny - na przykład IT/Internet, o której pisałem i piszę jako dziennikarz. I rodzi tabuny anonimowych komentatorów wiadomości na portalach i anonimowych blogerów, który istotnie sa bardziej odważni, bo uważają że są bezkarni.
Ale znów to nie jest tylko specjalność blogerów. Czyż wśród dziennikarzy nie używa się pseudonimów?
Dlaczego blogerzy okazują dzienikarzom tak skrajną niechęć, że aż ociera się o nienawiść?
To znów daleko idące uogólnienie. Po pierwsze wielu dziennikarzy pisze blogi (Janecki to bardzo ostro ocenia), po drugie wielu blogerów jest uważanych czy sama się uważa za dziennikarzy obywatelskich. Więc to nie są jakieś dwie wrogie armie.
Niechęć wyrzuciła z siebie Kataryna (i poczucie bezsilności). Ale myślę, że więcej niechęci można by znaleźć między dziennikarzami i dziennikami (co z zewnątrz jest śmieszne a nawet czasem żałosne), niż blogerów do dziennikarzy.
Jest coś w tym, że blogerzy są zależni od dziennikarzy i podawanych przez nich informacji, o czym pisze Janecki (oczywiście to znów uproszczenie, bo można pisac relacje z podróży, śledzić kampanię polityka chodząc za nim krok w krok z aparatem, dyktafonem i laptopem czy rejestrować lokalne wydarzenia po prostu chodzac po ulicach). Więc to raczej symbioza, niechęć czy brak szacunku nic w praktyce nie dają.