Temat: Brzuch do wynajęcia!
Dorota Stępień-Góra:
witam, zmieniam tor dyskusji...
Chciałam tutaj (m.in. dla Kiry, która na pewno zajrzy tu jeszcze:)
Pewnie że zajrzy. Jak już się na dworze chłodno zrobiło i czas się do domu schować ;)
nadmienić jak istotny dla życia małego człowieka jest okres płodowy. I tu przedstawiam konkretny argument "przeciw" noszeniu dziecka w wynajętym za pieniądze brzuchu.
Owszem, to jest konkretny argument. Pierwszy w tej rozmowie zresztą (uff... w końcu).
Ktoś kto jest w ciąży wydawałoby się powinien wiedzieć o tym najlepiej.
A bo wiesz, może znajdzie się okazja żeby sprzedać... :P
Z perspektywy swoich 5 miesięcy ciąży powiem Ci tak - większość dziewczyn głośno się zachwyca, ciumcia i słodzi. Ale wystarczy przy kawie usiąść na spokojnie i się nagle okazuje, że spora część długo w ogóle nie zaskakiwała że tam dziecko rośnie, a po drodze miała masę wątpliwości czy to dobry pomysł jest. Tak że nie wiem, może i faktycznie wiszenie pół dnia na kiblu tworzy jakąś cudowną więź emocjonalną, ale podejrzewam że jednak można by do tego podejść od innej strony...
Czy przez te 9 mc mały czlowieczek nie będzie o tym wiedział?
Tu się zaczynamy wgłębiać w jakiś specyficzny obszar psychologii, w którym nie czuję się kompetentna wypowiadać. Na moje oko, to ten człowieczek przez parę pierwszych miesięcy nie ma prawa nic wiedzieć - ale jak jest później, to zastrzel, nie wiem.
Jest na sali psycholog?
Nie wyczuje, że nie jest kochany, że jego kopniaki nie śmieszą, że głosy osób jakie dochodzą z zewnątrz nie są entuzjastyczne, że nic nie wskazuje na to, że jest z ustęsknieniem oczekiwany.
Trochę mnie z wątku wywiało, w międzyczasie pogrzebałam sobie po Necie. I w sumie wychodzi mi, że możliwe, że niesłusznie robimy założenie o odcinaniu się emocjonalnym. Więzi emocjonalne bywają różne - w rodzinnych domach dziecka też istnieją, silne, mimo ciągłej świadomości, że to nie jest na stałe.
Rozważał ktoś w ogóle opcję, że takowa więź istnieje - tylko nie jest po prostu więzią "matka-dziecko"?
Jestem mamą i nosiłam sama swoje dziecko i wiem jak ten okres 9mc jest ważny w budowaniu pierwszej więzi między dzieckiem a matką. Osobiście nie chciałabym brać udziału w takiej "igraszce".
Przecież nikt Cię o to nie podejrzewa...
Nie można łamać zasad i stosować takich kombinacji - wbrew naturze...
Wbrew naturze jest też leczenie bezpłodności, in vitro, zapłodnienie nasieniem nieznanego dawcy - i masa innych rzeczy. Żyjemy od dawna wbrew naturze, tak że to akurat argument żaden...
to mi osobiście by uwłaczało.
Jeśli nie mogłabym mieć dzieci to zaadoptowałabym dziecko z domu dziecka. Geny na Boga nie są najważniejsze
A tu bym się akurat spierała. Znaczy nie są najważniejsze jeśli chce się mieć dziecko - ale są jakby podstawą, kiedy chce się mieć SWOJE dziecko. Nie potrafiłabym adoptować dziecka, z prostego powodu - nie chcę "spełniać się jako matka", chcę małej istotki będącej częścią mnie i mężczyzny, którego kocham. Tego w żaden sposób adopcja nie załatwia i można sobie politycznie poprawne wywody prowadzić dowolnie długo...
Kwestii "psychicznego" samopoczucia matki-inkubatora nawet nie poruszam, gdyż dla mnie osoba, która decyduje się na taki "gest" za pieniądze nie możebyć osobą, ktora zapewni dziecku przez te 9mc właściwe otoczenie do funkcjonowania.
Wspominałam, że grzebałam trochę w międzyczasie po necie? Znalazłam m.in. wywiad z kobietą, która mając trójkę własnych dzieci, urodziła czwarte - swojej siostry. Tamta nie mogła ciąży donosić z powodu przebytej operacji. Oczywiście tutaj było to "nieodpłatne" - ale tak mnie jednak zastanowiło, czy faktycznie słusznie roztrząsamy temat w kategoriach "czysty biznes".