Temat: O życiu... na marginesie życia i twórczości Sienkiewicza
Kamila Zaborowska:
Chyba każdy obraz skłania nas do szukania pewnych odpowiedzi na nasuwające się pytania. Pytałam o mroczność w malarstwie brata Alberta, bo życie składa się i ze zła, i z dobra. Zima może nie musi być od razu znakiem zła, ale wywołuje mimo woli smutek. Gra słonecznych promieni wiosną i latem oto radość. Każdy człowiek ma za sobą słe i dobre doświadczenia. Dobrze, gdy być radosnym mimo smutku:)
Rozumiem pytanie, ale odpowiedź będzie mało ciekawa ;). Nie, nie malował mroku. Mrok go nie pociągał.
Właściwie cała jego kariera artystyczna była kontynuacją nuty patriotycznej. A ponieważ uważał, że prawdziwa sztuka to taka, która płynie prosto z serca bez retuszu intencjonalnego (por. "O istotocie sztuki", Ateneum 1 (1875?)). Jego zdaniem dzieło sztuki jest wielkie wówczas, gdy wyraża stan duszy artysty wypowiedziany przez dowolną technikę. Jego sprzeciw budziła natomiast postawa np. malarza, który "i w psa nie wierzy, a Madonny maluje".
Przez długi czas w Monachium malował obraz "Bajka o dobrym synu", który idzie samotnie na górę wysoką w poszukiwaniu wody życia dla umierającej matki. Właściwie ten obraz miał wyrażać, może wówczas w sposób nie do końca uświadomiony, stan jego duszy. To on sam był tym dobrym synem, który szukał wody życia (cudownej drogi ocalenia) dla swojej rozdartej i udręczonej Ojczyzny. W tym sensie jego poszukiwania artystyczne były kontynuacją jego walki powstańczej.
Zresztą nie był w tym odosobniony. To, co go wyróżniało, to bezkompromisowość i... czystość intencji. - Cierpiał biedę, bo nie chciał stoczyć się w komercję... widział, co się robiło z artystami, którzy nagle stali się bogaczami. Na przykład nie chciał malować koni i scen batalistycznych, chociaż dobrze by się to sprzedawało, trafiając w gusta ówczesnej "klasy średniej". Oczywiście, mógł też jak Gierymski malować Żydów nad Wisłą, co też sprzedawało się dobrze, albo wręcz "Szarżę Kozaków na Krakowskim Przedmieściu", za który obraz Max Gierymski dostał rosyjskie stypendium na studia monachijskie (jeśli dobrze pamiętam). Każdy chciał przeżyć...
Jeszcze dopowiedzenie co do mroku. Oczywiście, wszyscy wiemy, że wielu artystów mrok pociągał, eksperymentowali z mrokiem. Była moda na wirujące stoliki, na magię i takie tam np. Stanisław Przybyszewski poświęcił jakiś czas na studiowanie magii podczas wyjazdu do Hiszpanii. Jaki miało to wpływ na tragizm jego życia osobistego? Podobnie Władysław Podkowiński... Właściwie cała Młoda Polska fascynowała się mrokiem. Ale zaczęło to się wcześniej. Nawet bliski przyjaciel BA, Stanisław Witkiewicz całe dnie spędzał w zakopiańskiej chacie tzw. Czarnej Mary, niegdyś przyjaciółki Marii Szetkiewiczowej. Ale to inny temat... Więcej tu: MATLAKOWSKI Władysław Kiejstut, Wspomnienia Władysława Kiejstuta Matlakowskiego 1886-1939, t. 1: Zakopane.
Moim skromnym zdaniem, jasność w malarstwie Brata Alberta ma niewiele wspólnego z radosną grą promieni słonecznych wiosną i latem, chociaż podobno kolorystą był nadzwyczajnym. Jasność i prostota jego obrazów wynikała w decydującym stopniu z wewnętrznej drogi, jaka przeszedł... A łatwo nie było. Już w Monachium jego koledzy uważali go za dziwaka lub nieudacznika... mogły padać słowa obraźliwe. - Był głęboko religijny, nie chodził do domów publicznych, nie robił kasy, klepał biedę i ciągle rozmyślał... Jak zauważył Max Gierymski, chciał "życie nagiąć do marzeń", a oni - wręcz przeciwnie.
Tu przypominają się słowa Jana Pawła II podczas Światowego Dnia Młodzieży w Toronto: "Pokój duszy osiąga się po długiej i ciężkiej walce" (cyt. z pamięci). Tak właśnie było u A.Chmielowskiego.
Wojciech B. edytował(a) ten post dnia 29.08.10 o godzinie 13:11