Temat: O życiu... na marginesie życia i twórczości Sienkiewicza
Kamila Zaborowska:
Wojciech B.:
Prawda, że skąpane w słońcu...
Niezwykłe. Słońce nie razi zupełnie. A czy brat Albert malował "Pieśni sloneczne" w zimowej szacie?
Nie. Zima raczej nie była chyba jego ulubioną porą roku... Przypuszczam, że wiązało się to z faktem jego udziału jako 17-letniego studenta w Powstaniu Styczniowym. Zginęło kilku jego przyjaciół, a on sam stracił nogę amputowaną powyżej kolana w warunkach polowych przez rosyjskiego lekarza.
Szlachetni ludzie o tym nie mówią wprost, ale powstanie było doświadczeniem traumatycznym także i z powodu zwykłego głodu, zimna, brudu, insektów, częstych biwaków pod gołym niebem w lesie zimą... Ex-powstańcy w ogóle mieli bardzo cierpki stosunek do malarstwa batalistycznego. Z własnego doświadczenia wiedzieli, że wojna nie jest patetyczna... Dlatego zapewne nie przyjaźnili się raczej z Kossakiem i jego "stajnią" ani nawet z Matejką.
Wracając do malarstwa Brata Alberta, owszem, namalował jeden obraz ze śniegiem, ale właśnie "[powstańczy] Biwak w lesie". Obraz w barwach ponurych, ciemnych, przygnębiających... Obraz ten wysłał do Krakowa na wystawę, bodajże w 1874 r., tuż przed wyjazdem z Monachium do Warszawy. Może chciał w ten sposób dokuczyć swojemu byłemu mecenasowi Lucjanowi Siemieńskiemu, którego córka bardzo mu się podobała (i raczej z wzajemnością), ale którą rodzice właśnie, kilka miesięcy wcześniej, wydali za mąż za majętnego ziemianina spod Kijowa bawiącego w karnawale w Krakowie. Malarze bywali goszczeni na salonach hrabiów, ale raczej nie byli mile widziani jako członkowie ich rodzin - echa tego w "Tej trzeciej". Nawiasem mówiąc, jedyny syn Siemieńskiego zginął właśnie w tym powstaniu. Był w wieku Adama Chmielowskiego, więc Siemieński traktował go jak syna, ale, ale...
Obraz ten przepadł w dziwnych okolicznościach w magazynach krakowskiej wystawy i ślad o nim zaginął. Tyle a propos malowania śniegu przez Brata Alberta.
Nasuwa się tu filozoficzna refleksja, że Brat Albert nie było idyllicznym marzycielem, znał życie od jego bardzo realistycznej, prozaicznej, brutalnej strony. Może dlatego, był zdolny zbratać się z bezdomnymi nędzarzami i nie tylko ich wspierać, nie tylko zamieszkać z nimi w miejskim przytułku, ale wręcz zbratać się z nimi. Te noce powstańcze, na odludziu, w niepewności o jutro, w głodzie i chłodzie, w nieustannym ryzyku zdrady i śmierci, to wszystko było szorstką szkołą życia...
Przy okazji, Adrianno, Brat Albert doskonale widział te pająki... Ale mimo to widział też dobroć Stwórcy, który sypie życie garściami... Wszak tych much... miliardy. Nie myślą, nie czują, żyją... Ze zwierząt to chyba tylko słonie mają świadomość umierania.
"Światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność, bo złe były ich uczynki". Kiedy byłem dużo młodszy myślałem, że ludzie wybierają zło z powodu swojej niewiedzy. Bo gdyby wiedzieli, co dobre, to przecież nie wybierali by zła. - Naiwność.
Dziś raczej myślę, że to kwestia tego, z czym człowiek związał swoje serce. "Złe użycie wolności prowadzi do niewoli konsekwencji". Są ludzie, niestety, którzy po prostu KOCHAJĄ ciemność. I to jest ich dramat. Na forum GL można spotkać ludzi, którzy gloryfikują PRL wbrew oczywistym faktom, oraz innych którzy nienawidzą chrześcijaństwa szczerze i chyba bezinteresownie - "Nienawidzę, więc istnieję".
U Tolkiena orkowie, specjalna rasa zdeprawowanych istot, kochają ciemność/noc a nienawidzą światła/dnia. Co ciekawe, u Tolkiena pojawia się udoskonalona przez mędrca Sarumana rasa orków, Uruk-Hai..., którzy są odporni na światło - potrafią realizować swoje podłe zamiary zarówno w nocy jak i w dzień. Cóż, postęp ludzkości, socjo-wynalazki...
Św. Augustyn ujął to następująco: "Istnieją dwie miłości: Miłość Boga aż do pogardy siebie i miłość siebie aż do pogardy Boga". Tę drugą postawę K. Wojtyła w swoich "Rozważaniach o ojcostwie" nazywa samotnością... Tragiczne jest to, że samotność można dziedziczyć.
Najbardziej jednak fascynowała BA osoba Chrystusa w scenie po ubiczowaniu, gdy Piłat na oczach spragnionego krwi tłumu wypowiada słynne słowa: Ecce Homo. Jaki rodzaj człowieczeństwa zobaczył w skatowanym prowincjonalnym skazańcu Piłat, ten "młody, wykształcony, z wielkiego miasta" swojej epoki? Dlaczego kazał umieścić na krzyżu napis: Rex Iudeorum? Czy tylko po to, aby dokuczyć ludowi, który go nienawidził i z wzajemnością? A może zorientował się, że dane mu było przez moment swojego życia dotknąć rzeczywistości głębszej niż tylko manipulowany tłum w tej zapadłej prowincji. I może chociaż w ten sposób Piłat chciał dać świadectwo swojego spotkania ze Światłem. Czy malując "Ecce Homo" jako obraz będący podsumowaniem artystycznych poszukiwań Brat Albert dawał świadectwo własnego spotkania ze Światłem?
- Tak więc czasem światło przychodzi do nas bez zaproszenia, nieoczekiwanie. Inna sprawa, czy chcemy korzystać.