Adrianna
Adamek
"Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...
- 1
- 2
Adrianna
Adamek
"Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...
Temat: Historia magistra vitae est
Warto przemyśleć spostrzeżenia, jakie w analizie historii przedstawia Adam Krzemiński:http://archiwum.polityka.pl/art/skrzydla-ikoltun,42726...
Polityka - nr 10 (2746) z dnia 2010-03-06; s. 64-66
Kultura:
"Skrzydła i kołtun
Sarmatyzm, któremu Muzeum Narodowe w Krakowie poświęca właśnie wystawę „Sen o potędze”, Reprezentuje dwie strony naszego głównego narodowego mitu.
Dla oświeceniowców, pozytywistów, postępowców wszelkiej maści i szyderców jak Witold Gombrowicz ta szlachecka ideologia XVII w. była irytującym anachronizmem. Głównym winowajcą bezwładu i upadku Rzeczpospolitej. Jeszcze w kampanii 2005 r. Jan Maria Rokita przeciwstawiał „sarmatów” „reformatorom”. Natomiast dla konserwatystów duch sarmacki to opoka swojskości niezafałszowanej przez cudzoziemszczyznę, matecznik polskiej tożsamości i patriotyzmu, dumy narodowej i poczucia wielkości. Dla nich „neosarmacki republikanizm” to fundament ideologii polskiej również na wiek XXI.
W Europie natomiast kto nie musiał, ten mało o sarmatyzmie słyszał. Nasze husarskie pióra, tureckie kontusze i „węzły polskie” na podgolonych szlacheckich głowach często są kojarzone z bufonadą, ciemnotą, pijaństwem, fatalnymi drogami, wyzyskiem chłopów, upadkiem miast oraz anarchią jako główną przyczyną upadku przednowoczesnej Rzeczpospolitej.
I tylko niektórzy – jak Norman Davies – wołają na puszczy, że ten obraz jest nazbyt przeczerniony, bo unia polsko-litewska miała podobną strukturę jak brytyjski Commonwealth, a polska kultura polityczna musiała być wystarczająco mocna, skoro – mając solidne podstawy renesansu, baroku, oświecenia i romantyzmu – przetrwała rozbiory i przetrzymała katastrofy cywilizacyjne XX w.
Kłopot polega na tym, że sarmacką ideologię trzeba brać z dobrodziejstwem inwentarza. Z jej grzechami i zasługami. I oceniać zarówno poprzez wiek XVII, jak i z dzisiejszej perspektywy. Co jest z tej tradycji – poza sienkiewiczowskim sentymentem – wciąż żywe, a co jedynie głuchym echem minionej potęgi Rzeczpospolitej, która w połowie XVII w. sięgała od Poznania po Smoleńsk i od Gdańska po Zadnieprze. Ale nie wyczuła zmieniającego się ducha czasu, przespała szansę na reformę i modernizację, nim jej nie zepchnęli z europejskiego boiska bardziej skutecznie i agresywnie grający sąsiedzi.
Sarmacka ideologia zrodziła się z powtarzanego w czasach renesansu mitu, że Polacy – jako naród szlachecki – wywodzą się od starożytnych Sarmatów zamieszkujących niegdyś stepy dońskie i z samego swego pochodzenia są predestynowani do współrządzenia krajem. Ten mit pojawia się już w XV w. u Długosza, gdy różnice między Polską a Zachodem już niemal zanikły. Zwycięstwo nad zakonem krzyżackim dało szlachcie poczucie pewności siebie i pozwoliło otworzyć się na docierający z Włoch renesans, a w XVI w. na docierającą z sąsiednich Niemiec reformację. Pozbawione kompleksów polskie elity wysyłają swych synów na studia do Padwy, Paryża i Wittenbergi. Kopernik i Kochanowski, Modrzewski i Łaski są obywatelami Europy – przyjmowani i słuchani przez europejską elitę intelektualną.
Rzeczpospolita jest „spichlerzem Europy”, ukrainne zboże płynie traktem wiślanym przez Gdańsk do Holandii i Anglii. Republikański ustrój Rzeczpospolitej, w której król nie jest „królem sumień”, studiuje się na Zachodzie jako ważną innowację. Ma swych krytyków, ale i entuzjastów: dla jednych jest rajem heretyków, dla drugich krajem bez stosów. Sukcesy militarne w wojnach granicznych z Moskwą, Szwecją i Turcją na przełomie XVI i XVII w. i przywileje polityczne dają panom braciom poczucie własnej wartości i dumy.
W Rzeczpospolitej jedynie szlachta uchodziła za naród polityczny. Było jej procentowo zaledwie dwa razy więcej niż w PRL członków PZPR – 10 proc., ale bardzo pilnowała, by ani mieszczanie, ani chłopi, ani Żydzi, ani Kozacy nie przenikali do jej uprzywilejowanej kasty. Odmowa – obiecanej przez Władysława IV – nobilitacji Kozaków była jedną z przyczyn powstania Chmielnickiego na Ukrainie. A „Liber chamorum” Waleriana Trepki – taka sarmacka „lista Wildsteina” – piętnowała tych, którzy nie mogli się wykazać odpowiednimi papierami, a więc wkradli się do stanu szlacheckiego, za co groziła śmierć.
Szlachta broniła swej złotej wolności, dumna ze szlacheckiej równości, czego dowodem miało być nieuznawanie książęcych (poza Litwą) i hrabiowskich tytułów. Z czasem jednak zakaz łatwo obchodzono, kupując sobie arystokratyczne tytuły w krajach ościennych. Zresztą równość „panów braci” była pozorna, skoro do stanu szlacheckiego z jednej strony należeli „królewięta” kresowi, magnaci, mający własne armie, dyplomację i rezydencje pyszniejsze od królewskiej. Z drugiej natomiast, szlachecka gołota (po której polszczyzna poprzez ukraiński odziedziczyła mało pochlebne określenie – „hołota”), szaraczkowie ze spłachetkiem ziemi i drewnianą szablą u pasa, ale w swym przekonaniu równi wojewodzie, trzymający się pańskiej klamki, ale gardłujący na sejmikach i na polu elekcyjnym.
Etniczne pochodzenie szlachty nie miało większego znaczenia. W XVI w. można było być polskim szlachcicem ani nie będąc katolikiem, ani nawet nie mówiąc po polsku. Potem już było inaczej. Ruska szlachta polonizowała się, a w ramach kontrreformacji liczba prawosławnych i protestanckich senatorów topniała w oczach.
Wolność i patriotyzm, uczestnictwo w sprawach kraju i etos rycerski, rozkosze dworku szlacheckiego i katolicka obyczajowość były podstawą sarmackiego mitu. Jako wzór kulturowy ma on jeszcze dziś swój urok. Szarże husarii, portrety stolników i podkomorzych, barokowe kościoły i rezydencje magnackie. Barokowy język „Wojny chocimskiej” Wacława Potockiego, „Pamiętników” Jana Chryzostoma Paska, metafizycznej poezji Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego czy jędrnych fraszek Jana Andrzeja Morsztyna stał się dzięki późniejszym adaptacjom sarmackich motywów częścią również dzisiejszej kultury masowej. A husarskie skrzydła znakiem firmowym polskości używanym za granicą na równi z szopenowskimi wierzbami i kopernikowskim astrolabium.
Równocześnie spór z sarmatyzmem jest od bez mała trzystu lat główną osią arcypolskich debat, które mało kto za granicą rozumie. W czasach stanisławowskich antysarmacka opozycja, skupiona wokół króla i oświeconych magnatów – jak Czartoryscy, duchownych – jak biskup Krasicki, czy mieszczan, dworowała sobie na obiadach czwartkowych z sarmackich warchołów, ciemnych i zarazem zadufanych, nierozumiejących potrzeby zmian i otwarcia się na świat. Reformatorzy mieli wsparcie znakomitych piór i nowych środków przekazu – narodowy teatr, prasę i satyryczne pisma ulotne. Ale w oczach sarmackiej konserwy byli napiętnowani: król niedawno wyszedł z łóżka carycy. A modernizacyjne pomysły reformatorów wyrastały nie na swojskim nawozie, lecz na ideach zapożyczonych z Zachodu.
Obrońcy sarmackich swobód mieli za sobą siłę inercji, parafialny kościół i pogrążoną w lokalnych interesach prowincję. A także – tak jest! – Rosję, która występowała jako gwarantka sarmackiego ancien régime’u, dobrze wiedząc, że zreformowana Rzeczpospolita byłaby zaporą dla rosyjskiej ekspansji na Zachód.
Ale stanisławowskie podziały w polskim narodzie politycznym pozostały. Dzisiejsza niechęć „prawdziwych Polaków” z prowincji – mało obytych w świecie, nieznających języków obcych, przesłaniających swe kompleksy narodową i religijną megalomanią – do liberalnej i kosmopolitycznej warszawki ma bardzo stare korzenie.
Ten spór toczył się także w czasie zaborów, niekiedy zresztą – jak u romantyków – powodując swoiste rozdarcie duszy. Niechęć i nostalgię, pomstowanie na „czerep rubaszny” i uznanie szlacheckiego zaścianka za matecznik polskości. Reakcją na nieudane sarmackie zrywy powstańcze był reformizm pracy organicznej i krytycznej rewizji polskich dziejów. Ale na wszelki wypadek program ugody z austriackim zaborcą ubierano w sarmacki kontusz jako symbol polskości.
Mit sarmacki wybuchał zwykle ku pokrzepieniu serc w okresach narodowej opresji. Klechdami „Trylogii” i sienkiewiczowskimi pseudonimami w czasie hitlerowskiej okupacji. A zarazem przed kolejnymi przesileniami wywoływał gwałtowny opór i pełne furii kampanie – Stanisława Brzozowskiego na fali rewolucji 1905 r., Witolda Gombrowicza w przededniu II wojny światowej, a w czasach stanu wojennego – Czesława Miłosza. Rodzima krytyka sarmackiej mentalności nie miała jednak lekko, ponieważ również zaborcy przyczyn upadku Rzeczpospolitej nie widzieli we własnej agresji i destrukcji, lecz w szlacheckiej anarchii. Ten schemat powtarzał się aż po czasy stalinowskie, gdy August Bęcwalski był symbolem reakcji, a krytyka sarmackiej szlachetczyzny należała do kanonu materializmu historycznego.
Po Październiku 1956 r. stalinowski wzorzec uległ szybkiej erozji. A kultura szlachecka zaczęła być przedmiotem solidnych badań. Bestsellerami stawały się nie tylko wznowienia klasycznych książek Bystronia czy Łozińskiego, ale świetne analizy Janusza Tazbira. Filmowa wersja „Trylogii” – choć jeszcze bez niewygodnego „Ogniem i mieczem” – stała się obiektem rodzinnego kultu. Gdy Daniel Olbrychski za obronionego karnego w meczu z Anglią podarował Janowi Tomaszewskiemu swą filmową szablę Kmicica, okazało się, że odruchy sarmackiego patosu są nie do zdarcia.
Jest nadzieja, że krakowska wystawa wygasi spór, który dziś jest anachroniczny. Z jednej strony kontrofensywa naszych narodowców w ciągu ostatniego dziesięciolecia przydusiła nieco do ziemi prześmiewców i kosmopolitycznych liberałów. Z drugiej jednak strony „neosarmacka” III Rzeczpospolita – antyeuropejski sojusz braci Kaczyńskich z Giertychem i Lepperem – tak zdyskredytowała zapyziałą swojskość, że wyborcy w 2007 r. w cuglach wynieśli do władzy „cudzoziemskiego” Tuska. A wielu Unię Europejską uważa za tarczę przed neosarmacką polityczną samowolą, partyjniactwem i wykluczaniem przeciwników politycznych kwitami IPN z narodu politycznego, tak jak w wieku XVII pomówieniami o zdradę wykluczono arian i braci czeskich.
Wprawdzie w naszym ogrodzie politycznych idei jest dziś również neosarmatyzm, ale jego program jest muzealny. Jego adherentom chodzi o to, by uznać, że sarmatyzm integrował szlachtę Rzeczpospolitej, był szkołą patriotyzmu, poszanowania suwerenności, samorządności, że ugruntował poczucie wielkości narodu i dumę z polskości. Niektórzy dodają, że winowajcą dziejów Polski był Stanisław August, bo nie był Sarmatą ani też sarmatyzmu nie rozumiał. Ich zdaniem po rozbiorach pozostała już tylko jedna droga. Nie droga reform, ale właśnie droga sarmacka; zbrojna, odważna, brawurowa. W istocie nasi neosarmaci nie mają pomysłu na Polskę XXI w., a jedynie – jak można usłyszeć – na przywrócenie dumy z narodowej przeszłości, również tej sarmackiej, której skutecznie pozbawiło nas wielowiekowe demaskowanie mitów narodowych.
Tymczasem oprócz dumy przydałoby się trochę zadumy – nad barokową kulturą szlachecką XVII w., nad połączeniem Orientu i Okcydentu w szlacheckich strojach i obyczajach. Nad utraconą szansą stworzenia w Europie Środkowo-Wschodniej republiki zdolnej do rozwoju, mądrej zbiorowym rozsądkiem, silnej nie tyle furkotem husarskich pióropuszy, ale także jasnością i otwartością umysłów, nauką, techniką, handlem. Republiki, która wciąga do współrządzenia nie tylko 10 proc. tych swych herbowych mieszkańców, ale także pozostałe stany.
Zwiedzający mogą zobaczyć 170 dzieł sztuki pochodzących ze zbiorów krakowskiego Muzeum Narodowego, lecz także z Narodowego w Warszawie oraz z muzeów w Kielcach i Tarnowie, jak również eksponaty będące własnością Fundacji Książąt Czartoryskich i rezydencji arcybiskupa poznańskiego. Na szczególną uwagę zasługują portrety sarmackie pochodzące z czasów od XVI do XIX w., przedstawiające członków znanych wówczas polskich rodów. Oprócz tego podziwiać można broń, biżuterię, grafiki oraz tkaniny. Nie zabraknie sławnych kontuszy, w których – to jedna z atrakcji wystawy – zwiedzający będą mogli się sfotografować.
Oglądając krakowską wystawę można się wzruszyć i podumać nad tym, jak mogły się potoczyć losy Rzeczpospolitej i Europy, gdyby w XVII w. naszych Sarmatów nie ciągnęło znów ku wschodnim stepom, lecz na zachodnie uniwersytety.
Sarmacka Rzeczpospolita, niemająca ani silnej władzy, ani strategii, ani gospodarki, za mocarstwo już się nie zmieściła wśród mocarstw rozgrywających. Nie poprawiła jej realnego statusu także szarża wiedeńska, bo unii polsko-litewskiej już brakowało tej soft power, która coraz bardziej zaczynała się liczyć w Europie – wykształconych, otwartych elit i zdyscyplinowanego narodu politycznego. Natomiast z pewnością warto dzisiaj przypomnieć Europie, czym była kultura sarmacka. Prawdą jest bowiem, że nasza narodowa tromtadracja nie odbiega zbytnio od innych tamtego czasu, na przykład od rosyjskiego mitu Trzeciego Rzymu czy niemieckiej idei Rzeszy. Sarmatyzm – warto powtarzać Europie – nie był jakimś dziwolągiem „Irokezów Europy” – jak polską szlachtę złośliwie nazywał Fryderyk II, szydząc z orientalnych kontuszów, podgolonych łbów ze skołtunionym czubem, chełpliwych i pozbawionych oświeceniowej ogłady i samodyscypliny. Europie trzeba zwracać uwagę, że sarmatyzm był oryginalnym połączeniem Wschodu i Zachodu, ideologią polsko-litewskiego Commonwealthu, który nie wykorzystał swej szansy, ale wypróbował – w dobrym i złym – wiele doświadczeń mogących się przydać w kształtowaniu Unii Europejskiej. W końcu EU ma ledwo pół wieku, podczas gdy unia polsko-litewska trwała lat czterysta. Warto więc znać jej wady i zalety, by uniknąć tych pierwszych, podchwycić te drugie.
Wadą była zbytnia ufność szlachty we własne cnoty obywatelskie i zazdrosne ograniczanie narodu politycznego do własnego stanu. Tak jak wadą UE jest pielęgnowanie narodowego egoizmu i słabe poczucie oddolnego współuczestnictwa narodów Europy w unijnym projekcie.
Zaletą Rzeczpospolitej było obywatelskie poczucie przynależności szlachty do politycznej wspólnoty. Od końca XV w. do szwedzkiego potopu 1656 r. i pierwszego zerwania sejmu przez liberum veto to poczucie obywatelskie zdawało egzamin. Potem – przy coraz gorszej koniunkturze politycznej i gospodarczej w Europie – wypaczyło się i skarlało. Z dziejów sarmackiej Rzeczpospolitej może wypływać też nauka dla UE, które też jest dzieckiem korzystnej koniunktury międzynarodowej. Najpierw tryumfu Europy Zachodniej nad Hitlerem, a potem ruchów opozycyjnych i reformatorskich nad realnym komunizmem.
Sarmacka Rzeczpospolita padła w końcu ofiarą własnej słabości wewnętrznej i agresji sąsiadów. Ale – to także warto powtarzać Europie – w wieku XVII przetrzymała burze, których Europa Zachodnia, mimo straszliwych zniszczeń spowodowanych przez wojnę trzydziestoletnią, nie znała. Rzeczpospolita miała w wieku polskiej „dymitriady”, szwedzkiego potopu, powstania Chmielnickiego tylko 32 lata pokoju, podczas gdy Rzesza – 39, Francja – 47, Szwecja – 48, Rosja – 49, Anglia – 59, a Brandenburgia aż 69. A mimo to nie rozpadła się od wewnątrz.
Jest to chyba nie najgorsza lekcja dla Unii Europejskiej, której raczej w XXI w. wojny nie grożą, ale długotrwałe kryzysy i owszem. Może więc, w oparciu o naszą sarmacko-reformistyczną przeszłość, mamy w ręku nie najgorszy kamień filozoficzny dla Unii Europejskiej na trudne czasy?
Adam Krzemiński"
Małgorzata A. projektantka
Temat: Historia magistra vitae est
Zmienia się terytorium, a problemy wciąż te same.
Wiesław
Adamik
Dziwny zbieg
okoliczności
sprawił, iż
biografia jego
wymi...
Temat: Historia magistra vitae est
Nadal jesteśmy tez tymi straczeńczymi husarzami Europy, ktorzy w walce o pewne wartości, takie jak pamięc ofiar zbrodni ludobójstwa wojennego na wziętych do niewoli polskich oficerach w Katyniu, skłonni są do lotów samolotem na niepewne lotniska polowe.Małgorzata A. projektantka
Temat: Historia magistra vitae est
Wiesław Adamik:
Nadal jesteśmy tez tymi straczeńczymi husarzami Europy, ktorzy w walce o pewne wartości, takie jak pamięc ofiar zbrodni ludobójstwa wojennego na wziętych do niewoli polskich oficerach w Katyniu, skłonni są do lotów samolotem na niepewne lotniska polowe.
Tak, a problem polega na tym, jakie nauki daje nam historia.
Wiesław
Adamik
Dziwny zbieg
okoliczności
sprawił, iż
biografia jego
wymi...
Temat: Historia magistra vitae est
Małgorzata Arnold:Zagadzam sie z ta opinią chyba podobna gdzies już niedawno napisałem
Wiesław Adamik:
Nadal jesteśmy tez tymi straczeńczymi husarzami Europy, ktorzy w walce o pewne wartości, takie jak pamięc ofiar zbrodni ludobójstwa wojennego na wziętych do niewoli polskich oficerach w Katyniu, skłonni są do lotów samolotem na niepewne lotniska polowe.
Tak, a problem polega na tym, jakie nauki daje nam historia.
Wiesław
Adamik
Dziwny zbieg
okoliczności
sprawił, iż
biografia jego
wymi...
Temat: Historia magistra vitae est
Tak, nie stać POlski na pewne gesty bez ryzyka ofiar.Tak już jest z niewielkimi i zniszczonymi wojnami narodami, że cierpią z raka silniejszych.
Ale racja jest po naszej stronie, a bywa tak że morlana racja zwycięża, tak uczy historia. Prędzej czy później.
Wiesław
Adamik
Dziwny zbieg
okoliczności
sprawił, iż
biografia jego
wymi...
Temat: Historia magistra vitae est
Wiesław Adamik:Zapraszam do dyskusji!!!!
Tak, nie stać POlski na pewne gesty bez ryzyka ofiar.
Tak już jest z niewielkimi i zniszczonymi wojnami narodami, że cierpią z raka silniejszych.
Ale racja jest po naszej stronie, a bywa tak że morlana racja zwycięża, tak uczy historia. Prędzej czy później.
Kamila
Zaborowska
Kto nie ma odwagi do
marzeń, nie będzie
miał siły do walk...
Temat: Historia magistra vitae est
Gesty bez ryzyka? Każdy krok w życiu to ryzyko czegoś. Ale gesty nie mają większego znaczenia. Czy historia pamięta o gestach?
Katarzyna
Barańska
Tylko człowiek
posiada dar mowy.
Temat: Historia magistra vitae est
Niewiele pamiętamy o zasługach tych, których zalicza się dziś do grona bohaterów narodowych. Pamięć jest ulotna. A jakże często jest zniekształcana przez frakcje polityczne. Wciąż jesteśmy świadkami manipulowania faktami.
Adrianna
Adamek
"Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...
Temat: Historia magistra vitae est
Zastanawiamy się nad fatalizmem polskiej historii. Ciekawe spostrzeżenia na ten temat snuje Tomasz Łubieński.http://wyborcza.pl/1,76498,7780543,Nie_wincie_naszych_...
"Nie wińcie naszych romantyków
Tomasz Łubieński
2010-04-17, ostatnia aktualizacja 2010-04-17 20:22
Niebezpiecznie powrócić może dość tradycyjne przekonanie, że Polska jest niejako z natury swojej krajem nieszczęść, krzywd, klęsk. Ten turpizm narodowy wydaje się zaleczony pozytywistycznie odzyskaniem niepodległości, jednak w sytuacjach takich jak ta znów daje znać o sobie
Jurij Trifonow w jednej ze swoich powieści prowadzi bohatera na podmoskiewskie grzybobranie. I nagle, bez wcześniejszego ostrzeżenia, ścieżka się urywa. Płot opleciony pordzewiałym drutem kolczastym, znak zakazu wejścia. Właściwie zbyteczny, przecież wiadomo, że nie wolno, nie trzeba, lepiej tam nie wchodzić. Bo chociaż ptaki, drzewa po drugiej stronie podobne, tam działo się coś strasznego. To "zona" jak w filmie "Stalker" Andrieja Tarkowskiego, strefa śmierci, strefa zbrodni. Mówi się o tych miejscach, że są przeklęte, chociaż niczym się nie wyróżniają i to właśnie budzi grozę.
Jakie refleksje towarzyszyły pasażerom tupolewa, który roztrzaskał się pod Smoleńskiem. Wszyscy z pewnością myśleli o tym, gdzie i po co lecą. Czy był jakiś związek między zbrodnią sprzed 70 laty a tragicznym wypadkiem? Żaden. I żadna czarna skrzynka nie przekaże nam prawdy o odczuciach i reakcjach tych ludzi aż do ostatnich sekund ich życia. Dla prezydenta ta zapowiedziana, choć nieoficjalna wizyta miała wyższy, tak można powiedzieć, symboliczny, pielgrzymkowy sens. Z pewnością również ambicje polityczne, nie tylko świadomość patriotycznej misji czy ludzki odruch, kazały mu lecieć do Katynia i dobierać reprezentacyjny skład delegacji, w której obok VIP-ów znaleźli się przedstawiciele Rodzin Katyńskich. W końcu był Lech Kaczyński politykiem, dla którego patetyczna przeszłość łączyła się z teraźniejszością. Niestety, nie dana mu była szansa, aby właśnie w Katyniu spróbować nadziei, że w stosunkach polsko-rosyjskich pójdzie na lepsze. Że w historii nie zawsze obowiązuje fatalizm.
Jeszcze trumna prezydencka nie opuściła lotniska w Warszawie, a już rozgadali się, niczym na jakichś zawodach, sprawozdawcy i komentatorzy telewizyjni. I nie milkną do dzisiaj, nie dopuszczając do głosu Haendla, Mozarta czy Pendereckiego. W słowotoku pojawiają się przypadkowo, a czasem świadomie takie lekkomyślne określenia, jak "zabici", "polegli", "drugi Katyń", "druga lista katyńska".
Znajoma Francuzka polskiego pochodzenia, ofiarnie solidarna w stanie wojennym, ale cierpiąca na złośliwość wobec starej ojczyzny, powiedziała mi: "Coś takiego mogło się zdarzyć tylko w Polsce". Do medialnej propagandy żałoby narodowej przedostały się akcenty niemal narodowej dumy, bo oto wszyscy o nas piszą. Na przykład trzydniowa żałoba w Brazylii to jakby nasz sukces (W książce poświęconej echom Powstania Warszawskiego na świecie znalazłem wyeksponowaną reprodukcję pierwszej strony angielskiego dziennika z Bombaju na dowód, że świat ogromnie się nami przejmował).
Z pewnością trudno dorównać katastrofie, w której ginie para prezydencka, dowódcy wojskowi, kilkunastu parlamentarzystów, ważni urzędnicy, żeby ograniczyć się do VIP-ów. I niebezpiecznie powrócić może dość tradycyjne przekonanie, że Polska jest niejako z natury swojej krajem nieszczęść, krzywd, klęsk, bardziej męczeństwa niż walki. A kiedy braknie wojen i najazdów, dotyka Polaków jakiś bolesny cios, jak 10 kwietnia pod Smoleńskiem. Polska przypisuje sobie specjalną boską protekcję, lubi mówić o sobie jako narodzie wybranym i dlatego bywa tak wciąż ciężko doświadczana. Ta światowa czy europejska opinia nie bierze się znikąd, ale też bywa z upodobaniem lansowana przez samych Polaków. Czy naprawdę lubią tak o sobie myśleć i liczą na to, że świat się na nich pozna? Ten turpizm narodowy tkwi głęboko w społeczeństwie: wydaje się zaleczony pozytywistycznie odzyskaniem niepodległości, jednak w sytuacjach takich jak ta, która spadła na nas 10 kwietnia, znów daje znać o sobie.
Nie winiłbym tu naszych romantyków, co modne jest czynić. Mesjanizm w tamtej sytuacji, kiedy na odzyskanie Polski, po ludzku biorąc, nie było żadnych szans, mógł się wydawać racjonalnym złudzeniem, pozwalał żyć nadzieją. Poza tym nasi romantycy potrafili być romantycznie ironiczni. Nie stronili od paszkwilu, groteski. Starali się zastąpić wodzów i przywódców. Podczas okupacji katastrofizm tłumaczył się jej koszmarem i zasadnym niepokojem o przyszłość kraju. W wolnej Polsce obdarzonej historyczną szansą kult przegranej, fascynowanie się klęską, daremną ofiarą, krwawym powtórnym chrztem Powstania Warszawskiego, co ma być świadectwem polskiej prawdy wobec obojętnego świata, perwersyjna tęsknota za wrogami, wszystko to i jeszcze wiele podobnych resentymentów jest groźnym anachronizmem, a określanie Polski jako Chrystusa Narodów i okrywanie go w chwili żałoby na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie biało-czerwoną flagą może być uznane ze historyczne bluźnierstwo.
Żałoba narodowa powinna uświadomić obywatelom, że żyją w wolnym kraju. Czarna nuta, która pobrzmiewa w naszych dziejach, ma swoje demograficzne skutki. Oto wciąż tracimy, często bezpowrotnie, ludzi, którzy emigrują już nie tak jak dawniej dla lepszego, ale przede wszystkim bezpieczniejszego życia. Jeśli już nie dla siebie, bo za późno, to przynajmniej dla swoich dzieci, które pozostają za granicą. I z tą instynktowną siłą nie sposób jest walczyć, trudno nawet polemizować.
Podobno istnieje w Polsce kult zmarłych, co wcale nie oznacza szacunku dla ich ostatniej woli, jeśli mieli nieostrożność być osobami publicznymi.
Ksiądz Jan Twardowski chciał zażywać wieczności na cmentarzu przykościelnym - władze duchowne kazały go pochować w Świątyni Opatrzności Bożej.
Czesław Miłosz wybrał sobie Cmentarz Rakowicki w Krakowie. Tam leży Helena Modrzejewska - zastosowano się do jej życzenia, bo ona zawsze umiała postawić na swoim. Czesława Miłosza już nikt nie pytał o zdanie. Uparto się pochować go Na Skałce, ponieważ ciemnogrodzianie awanturowali się przeciwko takiemu pomysłowi.
Doczesne szczątki Norwida w zbiorowej mogile na cmentarzu Montmorency były przejmującym symbolem emigranckiego losu, samotności wielkiego poety niezrozumiałego przez współczesnych. Domniemane prochy Norwida przeniesiono na Wawel obok Mickiewicza i Słowackiego, którzy za życie nie zwracali na niego uwagi.
Gdyby państwu Kaczyńskim wywróżono, że będą spoczywać na Wawelu, uznaliby to za niesmaczny żart. Byli skromni, z trudem wchodzili w swoje reprezentacyjne role i dlatego też, jak się okazało, kochał ich naród. Ale znowu ktoś, do końca na dobrą sprawę nie wiadomo, kto, bo wszyscy się wypierają, zdecydował inaczej.
Ale ci, którzy źle się czują w atmosferze pojednania, przebaczenia, mają dzięki wawelskiej decyzji na wiele lat zapewniony chleb kłótni, insynuacji i rozliczeń.
*Tomasz Łubieński, pisarz, eseista, napisał m.in.: "Bić się czy nie bić?" (1976), "M jak Mickiewicz" (1999), "1939. Zaczęło się we wrześniu" (2009)
Źródło: Gazeta Wyborcza"
Więcej... http://wyborcza.pl/1,76498,7780543,Nie_wincie_naszych_...Adrianna Adamek edytował(a) ten post dnia 18.04.10 o godzinie 10:43
Wiesław
Adamik
Dziwny zbieg
okoliczności
sprawił, iż
biografia jego
wymi...
Temat: Historia magistra vitae est
Adrianna Adamek:************
Zastanawiamy się nad fatalizmem polskiej historii. Ciekawe spostrzeżenia na ten temat snuje Tomasz Łubieński.
Niebezpiecznie powrócić może dość tradycyjne przekonanie, że Polska jest niejako z natury swojej krajem nieszczęść, krzywd, klęsk. .
Jakie refleksje towarzyszyły pasażerom tupolewa, który roztrzaskał się pod Smoleńskiem. Wszyscy z pewnością myśleli o tym, gdzie i po co lecą. Czy był jakiś związek między zbrodnią sprzed 70 laty a tragicznym wypadkiem? Żaden. I żadna czarna skrzynka nie przekaże nam prawdy o odczuciach i reakcjach tych ludzi aż do ostatnich sekund ich życia. Dla prezydenta ta zapowiedziana, choć nieoficjalna wizyta miała wyższy, tak można powiedzieć, symboliczny, pielgrzymkowy sens. Z pewnością również ambicje polityczne, nie tylko świadomość patriotycznej misji czy ludzki odruch, kazały mu lecieć do Katynia i dobierać reprezentacyjny skład delegacji, w której obok VIP-ów znaleźli się przedstawiciele Rodzin Katyńskich.>
Z pewnością trudno dorównać katastrofie, w której ginie para prezydencka, dowódcy wojskowi, kilkunastu parlamentarzystów, ważni urzędnicy, żeby ograniczyć się do VIP-ów. I niebezpiecznie powrócić może dość tradycyjne przekonanie, że Polska jest niejako z natury swojej krajem nieszczęść, krzywd, klęsk, bardziej męczeństwa niż walki. A kiedy braknie wojen i najazdów, dotyka Polaków jakiś bolesny cios, jak 10 kwietnia pod Smoleńskiem. Polska przypisuje sobie specjalną boską protekcję, lubi mówić o sobie jako narodzie wybranym i dlatego bywa tak wciąż ciężko doświadczana.
____________________________________
Zastanwiam się nad dążeniem POlaków aby budowac tak wiele smutnych tragicznych pomników i muzeów męczęństwa,światyn, cmentarzy, nad tym dlaczego Wawel został zamieniony w nekropolie. To wynika z wielu ofiar, ktore zginęły. Slabe sa dzis w POlsce panteony zwycięskich bohaterów.
Dobrze że bedzie 600 lecie bitwy pod Grunwaldem i 100 lecie budowy Pomnika Grunwaldzkiego przez Paderewskiego w Krakowie. Ale terza Rosjanie buduja pomnik w Smolensku ofiarom katastrofy samolotu prezydeckiego - to ma byc pochylony krzyż symbol wiary, meczęństwa i jednoczęsnie jego granit ma tez cos wyrażać...
Wiesław
Adamik
Dziwny zbieg
okoliczności
sprawił, iż
biografia jego
wymi...
Temat: Historia magistra vitae est
Zapraszamy do serca polskosci - Podlasia sienkiewiczowskiego!Koncert chopinowski w sercu polskości
Pod patronatem medialnym Tygodnika Katolickiego „Niedziela” oraz portalu http://viapoland.com oraz telewizji Topcanal w terminie 3 maja br o godz. 15 i 5 maja o godz. 12 zostały zaplanowane w Muzeum Sienkiewicza w Woli Okrzejskiej na Podlasiu (powiat Łuków) dwa półtoragodzinne koncerty pt. „Z Chopinem i Sienkiewiczem w sercu polskości’ wybitnej pianistki Man Szczepańskiej oraz pokazy średniometrażowego filmu fabularnego „Sienkiewicz 1908’. Piknik pod jurajską skałą” w reż. Wiesława Adamika i Aleksandra Madeja. Artystka zaprezentuje w dworku w Woli Okrzejskiej utwory skomponowane przez Fryderyka Chopina oraz Ignacego Paderewskiego i innych kompozytorów XIX wieku, grając na fortepianie „Erard’ z 1840 roku, który należał do babci pisarza.
Z uwagi na szczupłość miejsca w salach sienkiewiczowskiego muzeum 4 i 5 maja przed południem film ten będzie także zaprezentowany najmłodszym uczniom w miejscowych szkołach Henryka Sienkiewicza, w tym 4 maja o godz. 9 w szkole Podstawowej imieniem Henryka Sienkiewicza w Adamowie. Twórcy filmu spotkają się z młodzieżą.
Pianistka przyjedzie po raz pierwszy na tereny ziemi dzieciństwa Henryka Sienkiewicza. Swój pobyt rozpocznie 3 maja o godz. 12 od udziału z całą rodziną w Mszy Św. w kościele pod wezwaniem Św. Piotra i Pawła w Okrzei. W świątyni tej przyszły wybitny pisarz, autor Quo vadis i Trylogii urodzony 5 maja 1846 roku został ochrzczony.
4 dniowy pobyt na ziemi dzieciństwa Henryka Sienkiewicza pianistka Man Szczepańska wraz z cała swoją rodzina wypełni także zwiedzaniem zabytków związanych z Henrykiem Sienkiewiczem i rodziną Jego matki, między innymi kopca Sienkiewicza w Okrzei, nawiedzi grób matki pisarza Stefanii Sienkiewiczowej w Okrzei i grób jego żony Marii z Babskich Sienkiewiczowej w Okrzei.
***************
Dla niżej podpisanego będzie to także powrót do miejsc, które prezentowałem na łamach „Niedzieli’ w szeregu publikacji, w tym w numerze 52/2009 w formie wypowiedzi dyrektora muzeum Sienkiewicza Antoniego Cybulskiego pt. „Święta i Wigilia na sienkiewiczowskim Podlasiu” http://www.niedziela.pl/artykul_w_niedzieli.php?doc=nd...
Tekst i zdjęcia: Wiesław AdamikWiesław Adamik edytował(a) ten post dnia 27.04.10 o godzinie 16:03
Wiesław
Adamik
Dziwny zbieg
okoliczności
sprawił, iż
biografia jego
wymi...
Temat: Historia magistra vitae est
http://www.przelom.pl/przelom-online.php?t=Gimnazjalis...Gimnazjaliści rozpoczęli "małą maturę”
Od części humanistycznej rozpoczęli we wtorek egzamin końcowy uczniowie trzecich klas gimnazjów. Wśród nich ponad tysiąc młodych ludzi z powiatu chrzanowskiego oraz gmin Chełmek i Krzeszowice.
Pierwszy z trzech testów “małej matury” gimnazjaliści pisali od godz. 9. Na rozwiązanie zadań m.in. z języka polskiego i historii, mieli dwie godziny. Osoby z dysfunkcjami o 60 minut więcej.
- Egzamin nie był zbyt trudny. Nawet łatwiejszy niż niejeden próbny jaki pisaliśmy wcześniej – mówią zgodnie Szymon Głos, Maciej Buła i Maciej Pezda, trzecioklasiści z Gimnazjum nr 1 w Trzebini.
Młodzi mieli do rozwiązania 29 zadań, w tym 9 otwartych.
- W rozprawce musieliśmy napisać czy wybór nowej szkoły jest trudną decyzją dla gimnazjalistów. Było aż pięć tekstów źródłowych, między innymi fragment “Krzyżaków” Henryka Sienkiewicza i rozkazu dowódcy Armii Krajowej – mówi Maciej Pezda.
Uczniowie musieli także wyjaśnić, przyczyny wzrostu potęgi Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie na ziemiach polskich.
W środę młodzież zmierzy się z częścią matematyczno-przyrodniczą, a w czwartek z językiem obcym.
- Najtrudniej będzie chyba na tym pierwszym teście. Angielskiego raczej się nie obawiam – mówi Maciej Buła.
Wyniki egzaminu młodzi poznają w połowie czerwca. Będą one brane pod uwagę przy rekrutacji do szkoły ponadgimnazjalnej.
(MK)
Wiesław
Adamik
Dziwny zbieg
okoliczności
sprawił, iż
biografia jego
wymi...
Temat: Historia magistra vitae est
Tomasz Stańczyk 20-05-2010, ostatnia aktualizacja 20-05-2010 02:08Pióro Henryka Sienkiewicza wpisało Zbaraż na karty polskiej mitologii. Ponoć jeszcze przed wojną miejscowa ludność wskazywała grób Longinusa Podbipięty, bohatersko poległego podczas próby wydostania się z oblężonego zamku.
źródło: Rzeczpospolita
Rycina przedstawiająca XVII-wieczny Zbaraż
+zobacz więcejBył to drugi zamek wzniesiony w Zbarażu. Pierwszy został spalony przez Tatarów w XV w., po odbudowie także zrujnowany przez nich w następnym stuleciu.
W latach 20. XVII w. z inicjatywy Krzysztofa i Jerzego Zbaraskich wzniesiona została na planie kwadratu rezydencja twierdza, czyli pałac otoczony umocnieniami: czterema narożnymi bastionami, wałami ziemnymi oraz fosą. W tym palazzo in fortezza wojska polskie zostały latem 1649 roku oblężone przez wojska kozackie pod wodzą Bohdana Chmielnickiego i tatarskie chana Islama Gereja III. Obroną dowodził faktycznie książę Jeremi Wiśniowiecki (do jego rodu po Zbaraskich należał Zbaraż), ojciec przyszłego króla Michała, wśród obrońców był przyszły król Jan Sobieski. Zdeterminowani, by się nie poddać, obrońcy jedli konie, psy i koty. W dziejach zakończonej sukcesem, trwającej półtora miesiąca obrony zapisał się ksiądz Muchowiecki, który ze swojej rusznicy miał zabić 215 oblegających. Ćwierć wieku później, w 1675 roku, oblężenie Zbaraża przez Turków skończyło się dramatem. Chłopi dopuścili się zdrady, obezwładniając broniących się żołnierzy. Zostali oni zabici przez Turków.
Zamek w Zbarażu ulegał zniszczeniu podczas wojny północnej na początku XVII w. i dwa stulecia później, podczas I wojny światowej. Był, podobnie jak fortyfikacje, częściowo rozebrany na materiał budowlany. W latach 30. XX w. zaczął go odbudowywać Związek Oficerów Rezerwy. Ponownie prace rekonstrukcyjne podjęto kilkanaście lat temu. W zamku mieści się muzeum.
W kościele Bernardynów w Zbarażu znajdował się, jak pisze Jan Ostrowski w „Kresach bliskich i dalekich”, jeden z najbogatszych zespołów póznobarokowych ołtarzy. Po 1945 roku uległ on kompletnej dewastacji.
Wiesław
Adamik
Dziwny zbieg
okoliczności
sprawił, iż
biografia jego
wymi...
Temat: Historia magistra vitae est
Pytanie do ogółu uzytkownikow -Czy jakieś podejrzane listy w skrzynce prywatnej wysłał do was ostatnio tz. Linda Ewan?
Czy waszym zadaniem istnieje osobnik o takim profilu? Jest od paru dni czlonkiem grupy "Śladami H. Sienkiewicza"
Nie odpowiada na mmoje pytanie w skrzynce prive!
Czy istnieje miejscowość Kolll w kujawsko - pomorskiem.
offline
jjaa asad
prezes, Microsoft Corporation
Daj prezent Miejscowość:Kolll, kujawsko-pomorskie
Branże:Architektura
Organizacje pozarządowe/Wolontariat
Sport/Rekreacja
Doświadczenie i referencje
Firma:Microsoft Corporation (od 1994-09)
Zobacz profil firmy »
Stanowisko:prezes
Wiesław
Adamik
Dziwny zbieg
okoliczności
sprawił, iż
biografia jego
wymi...
Temat: Historia magistra vitae est
Doroczny zlot szkól imienia Sienkiewicza w Polsce jest niebawem w Szydlowcu
Wiesław
Adamik
Dziwny zbieg
okoliczności
sprawił, iż
biografia jego
wymi...
Temat: Historia magistra vitae est
/ Zlot Szkól Sienkiewiczowskich--------------------------------------------------------------------------------
18 Zlot Szkół Sienkiewiczowskich
Szydłowiec - 28 - 30 maj 2010r.
Zacni Waszmościowie !!!
Z wielkim ukontentowaniem w sercu
chcemy Waszmościów zaprosić do naszego Szydłowieckiego Grodu
w dniach 28-30 maja A.D. 2010
na zjazd Akademij Sienkiewiczowskich.
Radością wielką jest dla nas oznajmić Waszmościom,
iż tym razem organizować go będzie Akademija nasza,
nosząca zacne imię naszego wspólnego patrona.
Poznacie naszą tradycję nie małą oraz obyczajem dziadów naszych
zasiądziecie przy jednym stole bratając się w sarmackim duchu z rozlicznemi
białogłowy i rycerskimi młodzianami.
Zapewniamy, że jadła i napitków nie zbraknie, a muzyków i tańców będzie nadto.
--------------------------------------------------------------------------------
Program XVIII Ogólnopolskiego Zlotu
Szkół Sienkiewiczowskich
Szydłowiec 28-30. Maja A.D..2010
Piątek -28 maja 2010r.
· do godz.12.00 przyjazd grup zlotowych i zakwaterowanie
· godz. 13.00 - 14.00 obiad
· godz. 14.00 - 16.30 zwiedzanie miasta Szydłowca
· godz. 16.30 - 17.00 odpoczynek zlotowiczów w szkole
· godz. 17.30 – uroczysty przemarsz
· godz.18.00 – UROCZYSTE OTWARCIE ZLOTU NA ZAMKU SZYDŁOWIECKIM
· godz. 19.00 – 20.00 blok rozrywkowy
· godz. 20.00 – 20.30 oblężenie Zamku Szydłowieckiego
· godz. 20.30 – 21.00 kolacja
· godz. 21.00 – 21.30 blok rozrywkowy
· od 21.30 udanie się na miejsca noclegowe
Sobota 29 maja 2010r.
· godz. 8.00 – 9.30 śniadanie
· godz. 9.30 – 14.00 wyjazd zlotowiczów na wycieczkę - Oblęgorek i Święty Krzyż
· godz. 14.00 – 15.00 obiad
· godz. 15.00 –16.00 zwiedzanie Muzeum Instrumentów Ludowych - Zamek w Szydłowcu
· godz. 16.00 –17.00 prezentacje w szkole
· godz. 17.00 – 18.00 kolacja
· godz. 19.00 –20.00 koncert dla nauczycieli i opiekunów, dyskoteka dla młodzieży
· godz. 20.00 – 21.30 ,,spotkanie z gwiazdą – Zbigniew Zamachowski”
Niedziela 30 maja 2010r.
· godz. 8.30 – 9.30 śniadanie + wydawanie prowiantu
· godz. 9.30 – 10.30 – otwarcie boiska szkolnego
· godz. 10.30 Msza Święta à zakończenie zlotu
--------------------------------------------------------------------------------Wiesław Adamik edytował(a) ten post dnia 24.05.10 o godzinie 13:12
Katarzyna
Barańska
Tylko człowiek
posiada dar mowy.
Temat: Historia magistra vitae est
Czego uczy historia dzisiejszą młodzież lub ludzi młodych?Sądzę, że starszych ludzi nauczyła sceptycyzmu.
Kamila
Zaborowska
Kto nie ma odwagi do
marzeń, nie będzie
miał siły do walk...
Temat: Historia magistra vitae est
Młodzi ludzie dziś nie interesują się historią. Rzadko przyznają się, że czytają historyczne książki. Bardzo trudno im przychodzi czytanie, zwłaszcza powieści historycznych. Wiedzę mają pobieżną. Z łatwością przyjmują to, co im się powie w mediach. Powtarzają potem slogany jak prawdy oczywiste.- 1
- 2
Podobne tematy
-
B.Ó.B. » est bobus in rebus -
-
Historia Sztuki » historia kart do gry -
-
Młodzi przedsiębiorcy :-) » Moja historia otrzymania dotacji z UP -
-
odchudzanie » Historia zrzucania wagi. -
-
Historia » współpraca Historia strona -
-
Estonia » Historia Estonii i Łotwy i najsilniejsze wpływy kulturowe... -
-
PROMOCJA POLSKI » Animowana historia Polski -
-
Twoja Dania » Interesujaca etiuda Baginskiego, PARP - historia Polski w... -
-
Regan Press » Historia marki Puma (jak pójść w ślady „wielkiego kota”) -
-
Historia » Historia dopingu w NRD -
Następna dyskusja: