Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://wyborcza.pl/1,75248,8120381,Krzyzacy_to_my.html

Krzyżacy to my
Rozmawiała Natalia Waloch
2010-07-13, ostatnia aktualizacja 2010-07-09 18:01

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,8120381,Krzyzacy_to_my.html...

Sienkiewicz wykreował obraz zakonu, który ma niewiele wspólnego z prawdą. Państwo krzyżackie przyniosło Polakom cywilizację i wcale nie faworyzowało ludności niemieckojęzycznej.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,8120381,Krzyzacy_to_my.html...

Natalia Waloch: Kiedy byłam dzieckiem i jeździłam na kolonie, dzieci z innych miast, gdy dowiadywały się, że jestem z Torunia, wołały za mną "Krzyżak". I to nie było przyjazne.

Prof. Roman Czaja*: Na zakonie ciąży czarna legenda, która rozwijała się po upadku państwa zarówno po stronie polskiej, jak i niemieckiej.

Skąd się wzięła?

- Państwo zakonne upadło głównie w wyniku buntu poddanych - zarówno elit wielkich miast takich jak Toruń, Gdańsk, Elbląg, jak i rycerstwa. Elity zbuntowały się, bo korporacyjny charakter władzy - w państwie krzyżackim władcą był cały zakon - wykluczał rzeczywisty wpływ tych elit na udział we władzy. Problem w tym, że bunt przeciwko władcy był zdradą. Trzeba było jakoś ją wytłumaczyć. Buntownicy nie mogli powiedzieć: zdradziliśmy, bo chcieliśmy więcej władzy. Wykreowali więc legendę: zbuntowaliśmy się, bo zakon był złym władcą, który prześladował nas na różne sposoby - prowadząc złą politykę fiskalną, tłamsząc nasze aspiracje polityczne etc.

Tyle że takie sformułowania nie są odbiciem rzeczywistego stanu rzeczy, ale wyłącznie argumentami w walce politycznej. Jak w dzisiejszych kampaniach wyborczych.

A nie było prawdą, że zakonnicy dokonywali rzezi, wyprawiali się na rejzy?

- Nie do końca. W rejzach na Litwę uczestniczyli też mieszczanie Torunia, Gdańska i Elbląga. To był element życia państwa zakonnego. Dla mieszczaństwa był to z jednej strony element nobilitujący, włączający je do kręgu kultury rycerskiej, z drugiej obowiązek wobec władzy państwowej.

Ale mówi się, że Krzyżacy złupili katedrę włocławską, że gdańszczan wytłukli...

- Ekspansja krzyżacka budzi emocje jak każda inna ekspansja. Zwłaszcza wśród tych, którzy zostali podbici. Jeśli mówimy o podboju Rusi przez Kazimierza Wielkiego, postrzegamy go raczej jako rozwój terytorialny. Ale gdy ktoś zajmuje nasze terytoria, postrzegamy to jako coś negatywnego. To filozofia Kalego.

Henryk Sienkiewicz jest jednym z głównych winnych czarnej legendy Krzyżaków?

- Sienkiewicz napisał powieść historyczną. Wykreował pewien obraz zakonu i wpłynął na nasze widzenie przeszłości. Ale my, czytelnicy, powinniśmy zdawać sobie sprawę, że wizja pisarza ma niewiele wspólnego z tym, jak naprawdę było.

Skąd skojarzenie Krzyżak = Niemiec = hitlerowiec?

- Połączenie Krzyżaka z Niemcem powstało w XVI w. A w XIX w. powstała koncepcja Drang nach Osten, czyli niemieckiego parcia na Wschód. W tę zupełnie alogiczną i ahistoryczną koncepcję włączono i cesarzy z dynastii saskiej, i zakon krzyżacki, i Hohenzollernów pruskich. Propaganda komunistyczna po 1945 r. włączyła do tego też Hitlera i postawiła znak równości między krzyżem wielkiego mistrza a swastyką, między bitwą pod Grunwaldem a zdobyciem Berlina w 1945 r. Oczywiście z naukowego punktu widzenia było to zupełnie nieuprawnione.

To dzięki Krzyżakom mamy ceglany Toruń, Chełmno i cały region. Powstały zamki, mosty, drogi.

- Zakon miał wpływ na rozwój cywilizacyjny ziemi chełmińskiej i Prus. Ale pamiętajmy, że państwo zakonne powstało w wyniku pewnego zbiegu okoliczności. Nie doszłoby do tego, gdyby nie fakt, że w XIII w. Europa Zachodnia stała się przeludniona i społeczeństwa - również mieszkańcy Rzeszy Niemieckiej - zaczęły szukać nowych terenów. To zapoczątkowało wielki ruch osadniczy, bez którego zakon nie byłby w stanie założyć państwa.

Czyli Krzyżaków przyniosła do nas fala ludności z Europy Zachodniej.

- Przed ich przybyciem nad dolną Wisłę ziemia chełmińska nie była niczyja, zupełnie niezagospodarowana. Istniało tu ponad dziesięć grodów, m.in. Chełmno, i ponad sto wsi. Zakonnicy przy użyciu nowych technik i instytucji prawnych skierowali rozwój gospodarczy tych terenów na nowe tory. Dokonała się tu swoista rewolucja.

Na czym polegała?

- Osiągnięciem cywilizacyjnym była budowa sieci osadniczej. Państwo zakonne było dobrze zurbanizowanym terenem Europy Środkowo-Wschodniej. Sieć miejska była tu gęstsza niż w Wielkopolsce czy na Kujawach. Jako władcy Krzyżacy wprowadzili nowe modele osadnictwa oparte na tzw. prawie niemieckim, które gwarantowało osadnikom w miastach i wsiach pewną dozę samorządu. Zakon krzyżacki umiał po prostu wykorzystać to, co oferowała epoka. Krzyżacy nie wymyślili prawa niemieckiego ani instytucji miasta lokacyjnego. Ale potrafili tych rzeczy z sukcesem użyć.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,8120381,Krzyzacy_to_my.html...

Osadnik miał pewność, że ta ziemia, na której siedzi, jest jego?

- Pełnej własności nieruchomości średniowiecze nie znało, nikt do końca nie mógł powiedzieć: to moje. Ale rzeczywiście ten, kto otrzymywał od zakonu działkę miejską czy pole, wiedział, że ma prawo do sprzedaży, że nieruchomość podlega dziedziczeniu. Ale też wynikały z tego pewne zobowiązania wobec władz. Prawo niemieckie dawało mieszkańcom możliwość sądzenia pewnych wykroczeń we własnym zakresie. Działała instytucja ławy sądowej, w skład której wchodzili ławnicy danej społeczności. Czy to mieszczanie, czy chłopi.

Ta instytucja dała początek współczesnemu samorządowi miejskiemu.

A co z wolnością osobistą?

- Relacje między władcą a poddanym są uregulowane w ten sposób, że poddany ma pewne zobowiązania wobec władcy, ale i odwrotnie. Nie ma samowoli.

Czyli jako krzyżacka poddana nie byłam na całkowicie straconej pozycji, ale mogłam od władzy też wymagać?

- Raczej oczekiwać. Na przykład zapewnienia spokoju i warunków do egzystencji.

Co z narzędziami gospodarczymi? Podobno solidna ekonomia była najmocniejszą stroną państwa krzyżackiego.

- Dla nas gospodarka rynkowa jest czymś oczywistym. Jeśli spojrzeć na pogańskie Prusy, ziemię chełmińską i Pomorze Gdańskie w okresie przedkrzyżackim, to rynek odgrywał niewielką rolę. Dopiero wraz z przybyciem zakonu powstaje system gospodarczy, którego celem jest produkcja - przede wszystkim zboża. Celem lokacji nowych wsi jest już nie tylko zaspokojenie potrzeb pana feudalnego, władcy, ale produkcja nadwyżek na rynek. Co za tym idzie: do rozwoju wsi niezbędne staje się miasto, w którym owe nadwyżki są sprzedawane.

Chłop przestawał harować tylko po to, by wyżywić siebie i swojego pana, a zaczął zarabiać dzięki sprzedaży.

- Tak. Należało oddać część zboża panu, od którego miało się ziemię, część biskupowi jako dziesięcinę, ale resztę można było sprzedać.

A narzędzia ideowe, jakimi posługiwali się Krzyżacy?

- One są niezbędne każdemu państwu. Sprawiają, że jego członkowie identyfikują się z władzą i terytorium. W państwie zakonnym dużą rolę odgrywała ideologia krucjatowa. Krzyżacy przedstawiali siebie jako rycerzy Chrystusowych, a Prusy jako kraj Maryi. To po części było akceptowane przez poddanych. Kiedy w XV w. mieszczanie zaczynali się buntować, argumentowali, że razem z Krzyżakami walczyli z poganami i stąd wynika ich prawo do udziału w życiu politycznym.

Często dziś wydaje się nam, że tzw. państwa multikulti to europejska zdobycz XX w. związana z imigracją ekonomiczną. Tymczasem Krzyżacy stworzyli społeczeństwo wielokulturowe.

- Państwo narodowe to wymysł XIX-wieczny. W czasach Krzyżaków państwo było wieloetniczne. Trzy najważniejsze grupy to ludność pochodzenia niemieckiego, polskiego i pruskiego. Do tego należałoby dodać Litwinów, Jaćwingów, Rusinów na wschodzie. Wszyscy identyfikowali się z ziemią, na której żyli. Państwo krzyżackie nie uprzywilejowywało ludności niemieckojęzycznej.

Dwa lata temu w Toruniu rzucono pomysł, by postawić pomniki architektom świetności miasta, dwóm mistrzom krzyżackim - Hermanowi von Balkowi i Hermanowi von Salzy.

- Z punktu widzenia interesu państwa zakonnego byli wybitnymi politykami. Herman Balk potrafił zorganizować bardzo skuteczne działania militarne. A Herman von Salza należał do najwybitniejszych polityków europejskich. Przez 30 lat prowadził zakon i stworzył z tej organizacji, która była całkowicie marginalną korporacją kilkudziesięciu rycerzy, potęgę europejską.

*Prof. Roman Czaja jest kierownikiem Zakładu Historii Średniowiecznej w Instytucie Historii i Archiwistyki UMK w Toruniu

Źródło: Gazeta Wyborcza

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,8120381,Krzyzacy_to_my.html...
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://www.viapoland.com/site/art/1/18/791.html

Data dodania: 11-07-2010 | Autor: Arianka
Dział: Polska z pasją/Historia | Miejsce: Cała Polska

Krzyżacy – prawda i kłamstwo


Obrazek


W kontekście obchodów 600-lecia bitwy pod Grunwaldem powracają zarzuty pod adresem Sienkiewicza, że przedstawił nieprawdziwy obraz Zakonu Krzyżackiego.

W popularyzacji poglądu, że "Sienkiewicz wykreował obraz Zakonu, który ma niewiele wspólnego z prawdą", prym wiedzie „Gazeta Wyborcza”, która na swych łamach daje wywiad z prof. Romanem Czają z UMK w Toruniu. Natalia Waloch uwypukliła jej zasadnicze przesłanie: „Sienkiewicz wykreował obraz zakonu, który ma niewiele wspólnego z prawdą. Państwo krzyżackie przyniosło Polakom cywilizację i wcale nie faworyzowało ludności niemieckojęzycznej”.

Postawienie problemu nie jest nowe, jedynie przypomina istniejące od dawna rozbieżności w kwestii oceny roli Zakonu Krzyżackiego w Europie Środkowej. Zasadniczo odmiennie zjawisko oceniają historycy niemieccy i polscy. Pierwsi podkreślają „rolę cywilizacyjną i zadania misyjne”, a drudzy „militarno-ekspansywną działalność Zakonu”. Rozbieżności pogłębiały się w wieku XIX w związku z działaniami propagandowymi – z jednej strony niemieckiej polityki podboju kanclerza Bismarcka, z drugiej strony w wyniku konieczności obrony kultury polskiej przed agresją kolonizacyjną.

W efekcie propagandy powstały stereotypiczne obrazy Zakonu Krzyżackiego. W żadnym razie jednak – ani w „białej”, ani „czarnej” legendzie – nie znajdziemy prawdziwego stanu rzeczy. Jednostronny obraz zawsze będzie schematyczny, uproszczony. Dlatego opublikowana w 1998 roku książka Zofii Kowalskiej pt. „Krzyżacy w innym świetle”, ukazująca jednostronnie pozytywny obraz w odpowiedzi na apel o rewizję stereotypów w historiografii obu narodów, nie daje wiarygodnego opisu. Podobnie jest w przypadku krótkiego zarysu, jaki daje wywiad „Krzyżacy to my” Natalii Waloch z prof. Romanem Czają.

Prawdą jest, że literatura wkroczyła na pole historii. Polscy poeci, pisarze wsparli historyków w przekazywaniu obrazów dziejowych. Ich poematy, dramaty, powieści utrwalały stereotyp negatywnego wyobrażenia, ale nie brakowało do niego podstaw. Nie tylko u Sienkiewicza znajdziemy obraz zaborczej polityki Zakonu czy demaskację ich oblicza chrześcijańskiego. Chociażby Józef Ignacy Kraszewski w swej dokumentalnej powieści historycznej „Krzyżacy 1410” zapisał: „Krzyżacy... to nie są zakonnicy, ani żołnierze Chrystusa, lecz dzieci Baala, rozbójnicy i szalbierze...”

Dziś Zakon Krzyżacki istnieje, o czym przypomina „Gazeta Wyborcza” w innym numerze, obarczając winą Sienkiewicza za to, że pod Grunwald nie wybiera się współczesny spadkobierca Ulrycha von Junginena, Bruno Plater („Krzyżacy omijają Gruwald” Marta Bełza z GW z 3 lipca 2010), . Zakon powrócił on do swej pierwotnej nazwy „Bracia i Siostry Zakonu Niemieckiego Najśw. Marii Panny” i do pierwotnej idei „działalności charytatywnej”. Niestety, nie zmienia to faktu, że w swych dziejach odchodził on od tego celu.

Przy różnych okazjach powraca temat pochwały Krzyżaków, co jest, jak można sądzić przedmiotem gry politycznej i propagandowych manipulacji, podobnie jak zarzucana przez animatorów tego ruchu tendencja odwrotna. W obliczu sprzecznych obrazów należy wiec upominać się o obiektywizację, sprawiedliwy osąd roli Zakonu. Z pewnością zdobywa się na niego Henryk Sienkiewicz w „Krzyżakach”, o czym przekonują Halina i Lech Ludorowscy:

„W Sienkiewiczowskiej arcypowieści obraz wroga jest bowiem pozbawiony owej streotypicznej jednostronności i prymitywnej natarczywości. Właściwości te dostrzegali i często je podkreślali właśnie obcy.” (artykuł w tomie: W stulecie Krzyżaków Henryka Sienkiewicza, Kielce 2000).

Uczeni przytaczają wypowiedź z angielskiego kwartalnika, w którym podkreśla się właściwą postać patriotyzmu Sienkiewicza – szerokiego, nie fanatycznego, pozbawionego uprzedzeń. Warto też przypomnieć opinie niemieckie sprzed wieku, przytoczone w „Tygodniku Ilustrowanym” (1901). Organ kanclerza niemieckiego „Nordd. Allgem. Zt” głosił:

„Tak tedy obraz Sienkiewicza, jaki sobie tworzymy z jego utworów, promienieje przed nami zawsze równo i niezmiennie: czysty i szlachetny charakter, pełen wysokiego, podniosłego idealizmu, niewzruszonej wiary w to, co wiecznie jest dobrem i pięknem. Umysł jego, zwrócony wiecznie ku ideałom, przenika ciepłem i światłem wszystkie jego dzieła, i to nadaje im wysoką, wychowawczą wartość, którą zaleca się jako lekturę dla rodzin w najpierwszym i najlepszym tego słowa znaczeniu”.

W obiektywnym spojrzeniu na rolę Zakonu Krzyżackiego można podkreślać jego cywilizacyjną rolę. Nie sposób nie odnieść się z podziwem dla nich jako budowniczych. Założyli wiele miast wybrzeża Bałtyku: Toruń, Chełmno, Elbląg i inne, wznieśli w nich imponujące budowle świeckie i sakralne, zagospodarowali ugory i lasy. Trzeba jednak pamiętać, że niesienie „cywilizacji” było okupione krwią – zniszczeniem kultury plemion słowiańskich. Ekspansywna polityka Zakonu sprawiała, że obawiano się jej także nad Tybrem. W interesie Stolicy Apostolskiej – instancji zwierzchniej w przypadku państwa Krzyżackiego i Polski – było to, by Zakon pełnił swe funkcje na wybrzeżu Bałtyku.

Cywilizacja to nie tylko „zamki i kościoły”, ale przede wszystkim sfera duchowa, której wartość – ze względu na rozdźwięk między ideami a czynami Zakonu, a więc hipokryzję – została naruszona. Właśnie to, że zjawisko Krzyżackie, jak pisze Bolesław Leitgeber, „pozostawiło w pamięci generacji polskich osad tak negatywny, że trudno badaczowi dziejów znaleźć promyk światła w tym obrazie potępienia”, jest bezpośrednią przyczyną pokutowania czarnej legendy Zakonu.

Zauważyć wypada na koniec, że pewnego rodzaju uznaniem dla siły wpływu Sienkiewicza wydaje się twierdzenie, propagowane w „Gazecie Wyborczej”, że kreacja zaborczej polityki Zakonu rozpowszechniła się z powodu jego wizji w „Krzyżakach”.
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/dzisiejsi-krzyzacy-...

Grunwald 2010: Dzisiejsi Krzyżacy pracują jako nauczyciele i pielęgniarki

O Krzyżakach i znaczeniu bitwy pod Grunwaldem w 600. rocznicę - specjalnie dla Czytelników "Super Expressu" głos wybitnego znawcy średniowiecza oraz Wielkiego Mistrza Zakonu Krzyżackiego

"Super Express": - Zakon Krzyżacki kojarzy się Polakom z bitwą pod Grunwaldem i powieścią Sienkiewicza. Walecznym, ale także brutalnym i krwawym zakonem rycerskim. Niewielu wie, że istnieje do dziś. Czym zajmują się obecnie Krzyżacy i Wielki Mistrz?

Ks. dr Bruno Platter: - Działalność Wielkiego Zakonu Krzyżackiego od początku podzieliłbym na cztery części: religijno-duszpasterską, charytatywną, kulturową i polityczno-spoleczną. Bracia działają dziś przeważnie w duszpasterstwie. W niektórych parafiach nawet z 800-letnią tradycją. Ponadto są aktywni w duszpasterstwie przyszpitalnym, domach starców, centrach młodzieżowych i uniwersyteckich. Siostry zakonne prowadzą przedszkola, szkoły, domy opieki. W Czechach założyliśmy nawet konserwatorium muzyczne. Dzisiejsi Krzyżacy pracują przeważnie jako nauczyciele i pielęgniarki. Jako Wielki Mistrz jestem głową zwierzchnią całego zakonu - wszystkich, także świeckich z nim związanych. Sprawuję generalnie funkcję kierowniczą wynikającą z prawa kościelnego.

- Na ile wśród Europejczyków istnieje świadomość dawnej potęgi Zakonu Krzyżackiego, którą porównywano z templariuszami?

- Templariusze byli o 100 lat starsi i to porównanie jest nie do końca na miejscu. Rozwiązano ich już w 1312 roku. Wielki Zakon Krzyżacki przejął od nich część reguł. Templariusze przykładali wielką miarę do działalności na Ziemi Świętej, zaś Zakon Krzyżacki po stracie Ziemi Świętej w 1291 roku rozwinął się w Europie. Żaden z pozostałych zakonów rycerskich nie stworzył tak silnej formy państwa, jak Krzyżacy. W Europie Zachodniej jest to wiedza czysto historyczna. Znacznie więcej znaczy w krajach, na których terenach zakon rozwinął w przeszłości swą państwowość.

- W Polsce i na Litwie Krzyżacy to znaczna część rozpoznawalnej historii narodowej. Tak jak zwycięstwo nad nimi pod Grunwaldem. Czy członkowie zakonu mają świadomość wagi jego dziejów na terenach, o których pan mówi?

- Cieszy mnie to, że wiedza o zakonie i jego tradycje są w Polsce i na Litwie rozpoznawalne, a nawet żywe. Cieszy, gdyż ze zniknięciem całego politycznego kontekstu zniknęła też niechęć do zakonu. Możemy więc, nawet w nieco folklorystyczny sposób ożywić historyczną przeszłość i wspólnie jej doświadczyć. Muszę jednak pana rozczarować - wewnątrz zakonu świadomość braci i sióstr o dawnej roli istnieje raczej marginalnie. To wynik zmian, jakie mamy za sobą, a także przeniesienia naszego zainteresowania na sprawy religijne i socjalno-charytatywne.

- Jak sam Wielki Mistrz patrzy na militarną i państwową potęgę dawnych lat Zakonu Krzyżackiego?

- Państwo Zakonne w Prusach to zaledwie 300-letni epizod w naszych 800-letnich dziejach. Choć w pewnym sensie to także okres zenitu. Dziś jest to głównie źródło bogatych tradycji z tego okresu, bez oglądania się na historyczną rolę tamtego państwa.

- Był pan kilkakrotnie w Polsce, także w Malborku, dawnej siedzibie Wielkiego Mistrza. Jakie refleksje towarzyszyły panu, gdy patrzył pan na dzieło poprzedników?

- To wspaniała budowla i wizyta na tym zamku także obecnego Wielkiego Mistrza nie pozostawia obojętnym. To, co czułem, opisałbym jako respekt wobec imponujących osiągnięć minionych stuleci.
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://wyborcza.pl/1,75478,8144052,Jak_kto_widzi_Grunw...

Jak kto widzi Grunwald
Rozmawiała Beata Łabutin
2010-07-16, ostatnia aktualizacja 2010-07-15 21:42

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,8144052,Jak_kto_widzi_Grunw...


Obrazek


Figle polityki historycznej. Czesi najwaleczniejsi. Litwini nie pierzchali, lecz zastosowali genialny fortel Witolda. Wielka bitwa blaknie wobec wypędzenia po 600 latach 12 mln mieszkańców z dawnych ziem krzyżackich

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,8144052,Jak_kto_widzi_Grunw...

Rozmowa z Prof. Adamem Suchońskim*,

Beata Łabutin: Czy w którymś z europejskich podręczników do historii można przeczytać, że wojska polsko-litewskie pod wodzą Jagiełły nie wygrały pod Grunwaldem?

Prof. Adam Suchoński*: Aż tak to nie. Ale na różne niespodzianki można się natknąć.

Dla nas Grunwald to najważniejsza bitwa w historii.

- Nam się wydaje, że bitwa pod Grunwaldem była jednym z największych wydarzeń w dziejach Europy. A dla Litwinów to w ogóle największe historyczne wydarzenie. Tam Żalgiris, czyli Grunwald, to nie tylko bitwa, ale i nazwa papierosów, wody mineralnej, lodów, drużyny piłkarskiej, koszykarskiej...

A jak to widzą w Europie?

- Europejski podręcznik do historii (który został wydany w 1992 r., dwa lata później przetłumaczony na język polski, i funkcjonuje w dwudziestu krajach) mówi w dosłownie dwóch zdaniach, że w 1410 roku wojska polsko-litewskie pod wodzą Jagiełły pokonały Krzyżaków, co spowodowało osłabienie państwa zakonnego.

Tylko tyle?

- No niestety. Przy tym opracowaniu nie było polskiego autora, zresztą przy przygotowywanym właśnie nowym europodręczniku także nie ma, bo minister Giertych uznał, że niepotrzebny nam taki podręcznik.

A w innych krajach? Co tam przeczytamy o bitwie pod Grunwaldem?

- Podręczniki niemieckie piszą głównie o tym, że Krzyżacy założyli przeszło sto miast i ponad tysiąc wiosek. I że ich rozwój w wyniku konfliktu z państwem polskim został zahamowany. Zadziwiająca rzecz - czasem opis dziejów zakonu zajmuje 2-3 strony, a nazwa Grunwald w ogóle nie pada! Inni wspominają w jednym zdaniu, że bitwa zakończyła się przegraną zakonu. Są też takie, które przedstawiają i polski, i niemiecki punkt widzenia, co jest godne uznania. Ale one pochodzą z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, osiemdziesiątych.

Współcześnie wydawane niemieckie podręczniki do historii idą w kierunku tzw. aktualizacji. Piszą np., że 15 lipca 1410 roku na polach Grunwaldu wojska krzyżackie zostały pokonane przez wojska polsko-litewskie, ale w sierpniu 1914 roku prawie w tym samym miejscu genialny feldmarszałek, a potem prezydent Niemiec von Hindenburg pokonał armię rosyjską generała Samsonowa. Inne, że zakon na swoich terenach podnosił cywilizację, a ludzie tam żyjący, którzy pracowali dla dobra swojego i swego regionu, sześćset lat później zostali stamtąd brutalnie wypędzeni po II wojnie światowej, a dotknęło to 12 milionów osób. To ogromne nadużycie! Na szczęście takich podręczników nie jest dużo.

Czy niemieckie podręczniki przyznają, że zakon dopuszczał się aktów gwałtu?

- Zwykle wyjaśnia się, jak zakon rozrastał się terytorialnie przy użyciu sformułowań: wykupywali, pozyskiwali, organizowali itd. Prawie nigdzie nie ma słów takich, jak w naszych podręcznikach: podbijali, łupili, zabijali. Nieliczne wzmianki o krzyżackich napadach ilustruje się przedstawieniami rycerzy zakonnych pacyfikujących... niemieckie wioski. To ma oznaczać, że takie napady były standardem w ówczesnych czasach. Czasem zaznacza się, że dla współczesnego Polaka określenie "Krzyżak" ma wydźwięk pejoratywny.

Nie ma praktycznie podręcznika niemieckiego, który by nie wymieniał roku 1466 - pokoju toruńskiego, w wyniku którego zabrano zakonowi ujście Wisły i wypędzono ich z Malborka. Te wydarzenia uważa się za klęskę zakonu, Grunwald się bagatelizuje - ot, jakaś tam przegrana bitwa.

A inni, jak piszą o Grunwaldzie?

- Znalazłem informacje o Grunwaldzie w podręcznikach japońskich, kanadyjskich, amerykańskich... Czasem jedno zdanie: że bitwa pod Grunwaldem była jedną z największych bitew średniowiecznej Europy.

Wszystkie kraje, które brały udział w bitwie po stronie zwycięzców, starają się wyeksponować swoją w niej rolę. W podręcznikach czeskich są całe akapity o tym, jak bohatersko walczyło tam trzy tysiące czeskich żołnierzy. W żadnym nie pisze się, że byli też Czesi, którzy walczyli po stronie Krzyżaków. I to wcale niemało.

W każdym podręczniku węgierskim jest Grunwald, ale żadnym - że ówczesny władca Węgier był sprzymierzeńcem Krzyżaków. Wątek grunwaldzki rozbudowują podręczniki białoruskie i rosyjskie; tam dwa pułki smoleńskie urastają do rangi symbolu - to one zapłaciły cenę najwyższą, bo prawie wszyscy rycerze zginęli.

Obszernie o bitwie pod Grunwaldem pisze się w podręcznikach Estonii, Łotwy.

No i na Litwie.

- Jestem przewodniczącym komisji podręcznikowej Polska-Litwa. W maju w Kiejdanach po długich dyskusjach przyjęliśmy taką opcję - zapisaną w protokole - że Litwini piszą o zwycięstwie "wojsk litewsko-polskich", a Polacy - "polsko-litewskich". A wspólnie piszemy: "wojsk mądrze dowodzonych", żeby uniknąć sporu, czy dowodził Jagiełło czy Witold.

Litwini pod presją grunwaldzkiej rocznicy złamali jednak umowę - w wydanym właśnie podręczniku czytamy, że wojskami dowodził Witold, a Jagiełło wysłuchiwał kolejnej mszy, a potem obserwował bitwę ze wzgórza.

My piszemy, że na początku Litwini uciekli z pola bitwy, po czym wrócili, a oni - o "genialnym planie Witolda", który - doświadczony w walkach z Tatarami - zastosował fortel: jego rycerze udawali ucieczkę, a potem, kiedy Krzyżacy się rozproszyli, uderzyli na nich.

To zresztą naturalne, że pokonani starają się zminimalizować znaczenie bitwy, uznając ją za jedną z wielu, a zwycięzcy gloryfikują wygraną, podkreślając swoją w niej rolę.

* Prof. Adam Suchoński jest dydaktykiem historii, autorem książki "Jan Paweł II w światowych podręcznikach", ponad 200 artykułów i rozpraw. Jest członkiem Komitetu Nauk Historycznych PAN, recenzentem i ekspertem ds. podręczników, przewodniczącym komisji podręcznikowej Polska - Litwa.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,8144052,Jak_kto_widzi_Grunw...
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://ekai.pl/wydarzenia/temat_dnia/x31070/bracia-krz...

Bracia krzyżacy

Teresa Sotowska, 2010-07-14
Bracia krzyżacy /www.deutscher-orden.at

Jutro mija 600 lat od bitwy po Grunwaldem. Połączone siły polskie, litewsko-ruskie i smoleńskie pod wodzą króla Władysława Jagiełły pokonały krzyżacką armię. Na wiele stuleci rycerz w białym płaszczu z krzyżem stał się dla Polaków symbolem pokonanego zaborcy i najeźdźcy niemieckiego. Ten obraz nie ma jednak już nic wspólnego z dzisiejszą rzeczywistością zakonu.

Mimo upływu 600 lat od tamtej bitwy, Zakon Krzyżacki budzi wciąż ogromne emocje zarówno wśród Niemców, jak i Polaków. Dziś już prawie nie pamiętamy o tym, że w XXI w. zakon ten nadal istnieje jako zgromadzenie rzymskokatolickie na prawie papieskim. Dla wielu turystów z naszego kraju chętnie odwiedzających Wiedeń, niemałym zaskoczeniem jest – być może nawet mało znany – fakt, że wielki kompleks budynków położonych w bezpośrednim sąsiedztwie katedry św. Szczepana, to dzisiejsza siedziba Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, zwanego w skrócie Zakonem Niemieckim, a w Polsce – Zakonem Krzyżackim, lub po prostu krzyżakami. Tu mieści się siedziba wielkiego mistrza, którym od 2002 r. jest ks. Bruno Platter, tu także znajdują się muzeum-skarbiec, biblioteka i archiwum zakonne.

W 2006 r. zakon obchodził jubileusz 800-lecia obecności w Wiedniu. Założony w 1190 r. w Akce jako bractwo szpitalne, a osiem lat później przekształcony w zakon rycerski gromadzący w swoich szeregach braci-rycerzy, braci-kapłanów, siostry zakonne i sarianów (ze ślubami czasowymi), liczy obecnie ponad tysiąc członków, skupionych w trzech gałęziach – braci, sióstr i tzw. familiantów.

Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie (OT) powstał w okresie wojen krzyżowych w Ziemi Świętej pod koniec XII w. i wkrótce stał się zakonem rycerskim. Głównym jego zadaniem miała być opieka nad pielgrzymami i chorymi oraz walka z niewiernymi. Do Polski krzyżaków sprowadził w 1226 r. Konrad Mazowiecki. Przybyli oni w 1230 r. na ziemię chełmińską. Do 1283 r. podbili Prusy. Popierani przez cesarstwo i papiestwo, utworzyli na zajętych ziemiach własne państwo. Podjęli nieudaną próbę ekspansji na Rusi, opanowali Sambię, usiłowali także podbić Żmudź. W latach 1308-09 zajęli Pomorze Gdańskie, co zapoczątkowało okres długotrwałych wojen z Polską. Załamanie potęgi politycznej i gospodarczej zakonu nastąpiło po bitwie pod Grunwaldem w 1410 r. Dalsze wojny z Polską (1415-21 i 1431-35) doprowadziły do zubożenia ludności państwa zakonnego i konfliktu z dynamicznie rozwijającymi się miastami (Toruń, Gdańsk, Elbląg). Ostatecznie wojny polsko-krzyżackie zakończył rozejm w Toruniu w 1466 r.

Wielki Mistrz Albrecht Hohenzollern zsekularyzował zakon i przyjąwszy luteranizm, przekształcił państwo zakonne w księstwo świeckie, tzw. Prusy Książęce, z którego w 1525 r. złożył hołd lenny królowi Zygmuntowi I Staremu. Krzyżacy w Inflantach, którzy pod koniec XV w. uniezależnili się od wielkiego mistrza, w istocie stanowili odrębne państwo zakonne. W czasie wojny inflanckiej w 1561 r. nastąpiła sekularyzacja zakonu oraz poddanie go Polsce i Litwie. W uszczuplonej formie zakon przetrwał w Niemczech.

W XIX w., za sprawą ówczesnego wielkiego mistrza Maksymiliana Józefa Austriackiego i krzyżackiego księdza – sługi Bożego Piotra Rieglera, zakon przeszedł gruntowną reformę: zatracił rycerski charakter i stał się zakonem duchownym. Z rycerskiego charakteru ostatecznie zrezygnował w 1929 r., ostatni brat-rycerz zmarł w 1970 r.

Obecnie Zakon Krzyżacki liczy ponad 1000 osób, w tym ponad 80 księży, ok. 300 sióstr i 600 familiantów. Od 1929 r. wielkim mistrzem na sześcioletnią kadencję jest wybierany kapłan. W tym samym roku zakon uzyskał ponownie zatwierdzenie przez Stolicę Apostolską, na mocy którego zakonnicy – księża, bracia i siostry – składają śluby wieczyste.

Zakon, który od 1204 r. miał swój baliwat (siedzibę prowincji) w Wiedniu, od 1809 r. ma w stolicy Austrii także siedzibę wielkiego mistrza. Za panowania Hitlera musiał przenieść się z Austrii na tereny byłej Czechosłowacji. Od 1947 r. działa ponownie w Austrii, a także w Niemczech, Słowenii, Belgii i we Włoszech oraz od niedawna w Czechach i Słowacji.

„Pomagać i uzdrawiać”

Od czasów średniowiecznych zakonnicy prowadzą działalność duszpasterską w parafiach oraz oświatową i charytatywną. Tak jest np. w Południowym Tyrolu, skąd pochodził zarówno poprzedni, jak i obecny wielki mistrz. Wielkim mistrzem Zakonu Krzyżackiego, wielce zasłużonym dla jego rozwoju, był w latach 1732-1761 wnuk króla Jana III Sobieskiego, Klemens August.

Zakon Niemiecki posiada zgromadzenia żeńskie i męskie oraz grupy familiantów i rycerzy honorowych. Wśród znamienitych rycerzy honorowych byli m.in. były arcybiskup Wiednia, kard. Franz König i obecny – kard. Christoph Schönborn, metropolita Kolonii, kard. Joachim Meisner oraz syn ostatniego cesarza Austrii, Otto von Habsburg, a także wieloletni nuncjusz apostolski w Wiedniu, abp Donato Squicciarini.

Dewizą współczesnego Zakonu Krzyżackiego są słowa: pomagać i uzdrawiać – powiedział KAI „familiant”, prof. Peter Drabez, okulista. Obok prowadzenia parafii i specjalistycznych duszpasterstw, zakon prowadzi bardzo aktywną działalność charytatywną i wychowawczą: posiada 95 szpitali, szkół, zakładów opieki, placówek wychowawczych dla dzieci i młodzieży oraz sanatoriów. Organizacyjnie zakon podzielony jest na pięć prowincji: austriacką, niemiecką, włoską (Południowego Tyrolu) czesko-słowacką oraz słoweńską. Oficjalnym strojem zakonników jest czarna sutanna z pasem oraz biały wełniany płaszcz z czarnym krzyżem na ramieniu.

Wielki mistrz Zakonu Niemieckiego

Wielkiego mistrza Zakon Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego wybiera na okres sześciu lat. Od 2000 r., a więc już drugą kadencję, 65. z kolei wielkim mistrzem jest ks. opat Bruno Platter OT z Południowego Tyrolu, z włoskiej prowincji zakonu. Swój urząd będzie sprawował do 2012 r. Zastąpił on na tej funkcji prałata dr. Arnolda Wielanda OT, który pełnił ją od 1988 r.

Wielki mistrz posiada kościelną godność opata. Jest to jedyny przypadek w Kościele katolickim, by wspólnego przełożonego miały zgromadzenie męskie, żeńskie i familianci. Zgodnie z przywilejami nadanymi przez Stolicę Apostolską wielki mistrz ma prawo używania mitry i pastorału oraz stroju biskupiego.

Bruno Platter urodził się 21 marca 1944 r. w Unterinn am Ritten w Południowym Tyrolu. Jest doktorem prawa kanonicznego. Do Zakonu Niemieckiego wstąpił w 1964 r. Święcenia kapłańskie otrzymał 29 czerwca 1970 r. Przez pewien czas był mistrzem nowicjatu, duszpasterzem młodzieży, a ostatnio ekonomem prowincjalnym. Był też rektorem Domu Zakonu Niemieckiego oraz konwiktu studenckiego „Marianum” w Bolzano. Hasło obecnego wielkiego mistrza: „In suavitate spiritus” (W duchu łagodności) pochodzi z pierwszej, sformułowanej w XIII w. reguły Zakonu Niemieckiego. Wybór tego hasła ks. Platter uzasadnił stwierdzając, że kapłani powinni „być światłem dla innych ludzi, umacniać ich i dodawać otuchy, strzec i bronić, a swój urząd powinni sprawować w duchu łagodności”.

Podobnie jak jego poprzednik, również ks. Platter chętnie odwiedza Polskę. W czerwcu 2006 r. był gościem Muzeum Zamkowego w Malborku. W trakcie wizyty odprawił uroczystą Mszę św. w kościele zamkowym Najświętszej Marii Panny. Była to jego druga wizyta na zamku malborskim, lecz pierwsza oficjalna.

Ostatnio na czele delegacji Zakonu Niemieckiego gościł na Warmii i Mazurach w pierwszych dniach lipca br. Oficjalną okazją dla tej wizyty było odsłonięcie tablicy pamiątkowej w 800. rocznicę urodzin pochodzącego z obecnych Czech pierwszego biskupa warmińskiego. W kościele w Butrynach, ufundowanym przed 600 laty przez wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena, ks. Platter wspólnie z metropolitą warmińskim, abp. Wojciechem Ziembą odprawił Mszę św. , a w sąsiednich Bałdach odsłonił kamień pamiątkowy, poświęcony św. Anzelmowi. Uczestniczył też w sesji naukowej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie, poświęconej historii, ideologii i działalności Zakonu Niemieckiego.

W niedawnej rozmowie z KAI ks. Platter podkreślił zaangażowanie i aktywność zakonu w dziedzinie religijnej, kulturalnej i charytatywnej. Przypomniał, że „w dobrych i złych czasach” zakon pełnił swoją służbę na rzecz bliźnich. Zadaniem zakonu, powiedział wielki mistrz, jest wskazywanie na Jezusa i wypełnianie życiem słów Ewangelii zgodnie z zasadą, że „dawanie świadectwa Chrystusa jest istotą powołania każdego chrześcijanina, a zwłaszcza duchowieństwa zakonnego”. „Musimy dawać ludziom przykład słowem i dziełami” – mówił wielki mistrz i podkreślił zwłaszcza znaczenie zaangażowania socjalnego zakonu.

Polacy w Zakonie Krzyżackim

Obecnie w Zakonie Niemieckim jest dwóch księży pochodzących z Polski: Waldemar Woźniak i Dariusz Cecerski, a dwóch kolejnych Polaków przygotowuje się do święceń w zakonnym nowicjacie.

Pierwszy polski ksiądz w Zakonie Niemieckim, Waldemar Woźniak, odprawił swoją Mszę prymicyjną w 1999 r. w Malborku. Święcenia kapłańskie otrzymał 26 czerwca 1999 r. w Ostrawie. Pochodzący z Lęborka ks. Woźniak odbył nowicjat w Rzymie, studiował w Wiedniu, a filozofię i teologię ukończył w Krakowie. Pracuje obecnie w prowincji słowacko-czeskiej Zakonu Krzyżackiego. Na jego prymicyjną Mszę św. w zamkowym kościele św. Jana Chrzciciela w Malborku przybył ówczesny wielki mistrz zakonu, ks. Arnold Wieland, konfratrzy z Austrii, Niemiec, Węgier, Czech i Słowacji. Była to druga wizyta poprzedniego wielkiego mistrza w Malborku. Po raz pierwszy odwiedził Malbork w 1993 r. jako pierwszy wielki mistrz Zakonu Krzyżackiego po 550 latach.

Drugim „krzyżackim” księdzem pochodzącym z Polski jest 35-letni dziś Dariusz Cecerski. Pochodzi z Myślenic. Po maturze wstąpił do Seminarium Archidiecezjalnego w Krakowie. Tam poznał swego późniejszego współbrata ks. Waldemara Woźniaka, z którym przez dwa lata studiowali razem, a który już był członkiem zakonu. Po dwóch latach studiów filozofii sam wstąpił do zakonu. Nowicjat rozpoczął w Południowym Tyrolu.

„Byłem przekonany, że wrócę do Krakowa i będę kontynuował studia teologiczne – powiedział KAI. – Stało się jednak inaczej, wysłano mnie do Rzymu, gdzie przez cztery lata kontynuowałem naukę na benedyktyńskiej uczelni San Anselmo”. Ks. Cecerski złożył wieczyste śluby zakonne we wrześniu 2000 r. w Opawie, stolicy czeskiej prowincji Zakonu Niemieckiego, a w 2002 r. przyjął w Wiedniu święcenia kapłańskie. Należy do czeskiej prowincji zakonu i pracuje w parafii Brunntal, która do końca wojny należała do prowincji zakonnej.

Zapytany przez KAI, jak pogodził swoją decyzję z wyniesioną z kraju wiedzą o Krzyżakach podkreślił, że przede wszystkim poświęcił się studium historycznemu. „Należy pamiętać, że Henryk Sienkiewicz, na którym opieramy swoją wiedzę o krzyżakach, nie był historykiem, lecz pisarzem, a więc nie można czerpać swojej wiedzy o zakonie jedynie z popularnych lektur” – stwierdził kapłan. Dodał, że przeczytał wiele książek autorstwa licznych profesorów, głównie historyków. „To są bardzo rzetelne prace napisane przez autorytety międzynarodowe, w tym także Polaków” – wyjaśnił. Zwrócił uwagę, że jego zakon „ma chyba najlepiej na świecie opracowaną historię”. Dotychczas ukazały się 52 tomy tych dziejów, od początków po dzień dzisiejszy, opracowane przez komisję międzynarodową.

Wszystko to powoduje, że negatywne konotacje Zakonu Krzyżackiego w Polsce są coraz rzadsze – powiedział ks. Cecerski. Zauważył, że przyczyniają się do tego także kontakty osobiste. Poprzedni wieloletni wielki mistrz, prał. Arnold Wieland trzykrotnie odwiedzał Polskę, ostatnio, już jako były wielki mistrz, był w 2008 r. gościem III Kongresu Kultury Chrześcijańskiej w Lublinie. Wcześniej dwukrotnie uczestniczył sympozjach, poświęconych przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Zakonu Krzyżackiego, organizowanych przez Towarzystwo Miłośników Zabytków Kultury Ziemi Malborskiej oraz Muzeum Zamkowe w Malborku.

Również opat Bruno Platter chętnie odwiedza Polskę. Sam też bardzo interesuje się skutkami dla obu stron bitwy pod Grunwaldem. W maju br. wielki mistrz zaprosił do swojej wiedeńskiej siedziby znakomitych historyków, wśród nich prof. Henryka Samsonowicza, by wspólnie z nimi zastanowić się, jak to możliwe, aby średniowieczna bitwa, jedna z największych w średniowiecznej Europie, nawet po 600 latach tak bardzo zajmowała naukowców. Opat krzyżaków podkreślił, że straty terytorialne w tej bitwie nie były dla zakonu tak bardzo dotkliwe, jak utrata prawie jednej trzeciej zakonnych rycerzy, a także utrata sławy „zakonu niezwyciężonego”, co odczuwa się po dzień dzisiejszy.

Wiedeński kościół krzyżaków

Odwiedzającym Wiedeń warto polecić krótką wizytę w kościele św. Elżbiety, znajdującym się w kompleksie „krzyżackim” w Wiedniu. Pierwszy kościół w tym miejscu spłonął w pożarze w drugiej połowie XIII w. Pozostała po nim tylko wieża, do której dobudowano świątynię poświęconą w 1395 r. św. Elżbiecie Turyńskiej. Główny ołtarz w kościele – gotycki ołtarz szafiasty – został kupiony z kościoła Mariackiego w Gdańsku, a powstał w 1525 r. w Mechelen w ówczesnych Niderlandach.

Otwarty ołtarz przedstawia Mękę Pańską. W centralnej części znajduje się scena Ukrzyżowania, po lewej stronie biczowanie, zaś po prawej – naigrawanie się z Jezusa. Powyżej ołtarza umieszczono obraz patronów Zakonu Krzyżackiego, namalowany w 1667 r. przez Tobiasza Pocka. Najświętsza Maryja Panna z Dzieciątkiem nakłada koronę św. Elżbiecie w obecności świętych Jerzego i Heleny, która odnalazła relikwie Krzyża Świętego w Jerozolimie.

Na ścianach kościoła znajdują się liczne tarcze herbowe oraz płyty nagrobne braci i rycerzy, w tym wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena.

Przez pewien czas w konwencie krzyżackim mieszkał Wolfgang Amadeusz Mozart. Dlatego też jego muzyki można słuchać w pięknej „sala terrena”, ozdobionej barokowymi malowidłami salce koncertowej sąsiadującej z kościołem św. Elżbiety.
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1515,title,A-jak-bylo-inac...

A jak było inaczej? Wielka bitwa grubymi nićmi szyta

Przebieg bitwy pod Grunwaldem wtłaczają nam do głów już w pierwszych latach edukacji szkolnej. Najpierw Ulryk von Jungingen drwi z odwagi Władysława Jagiełły i Witolda, wysyłając im dwa nagie miecze, później polskie rycerstwo śpiewa "Bogurodzicę", ginie Wielki Mistrz i bitwa się kończy zwycięstwem wojsk unii polsko-litewskiej... A jeżeli było inaczej?

"Roczniki" Jana Długosza, które są obecnie najpopularniejszym źródłem wiedzy o bitwie pod Grunwaldem, powstawały w latach 1455-1480. Autor wiedzę o przebiegu starcia czerpał najprawdopodobniej od jego uczestników: swojego ojca i stryja oraz biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego. Najważniejszym źródłem Długosza była jednak "Kronika konfliktu Władysława Króla Polskiego z Krzyżakami w roku pańskim 1410", spisana zaraz po bitwie najprawdopodobniej właśnie przez Oleśnickiego, który towarzyszył Jagielle na polu jako królewski sekretarz.

"Kronika konfliktu" to najstarsze znane obecnie źródło wiedzy o przebiegu bitwy. Niestety, nie zachowała się ona w całości. Znamy jedynie jej skrócony odpis, sporządzony w XVI w. jako podstawa kazania wygłaszanego na uroczystym nabożeństwie odprawianym w każdą rocznicę bitwy. Nie wiemy, na ile wersja skrócona jest zgodna z oryginałem. Opisany w niej przebieg wydarzeń z 15 lipca 1410 r. w widoczny sposób różni się jednak od tego, który w swoim dziele przedstawił Długosz.

Barbarzyńska bitwa

Jest powód, dla którego starcie wojsk polsko-litewskich z krzyżackimi było jedną z największych bitew średniowiecza. I nie jest nim fakt, że obie strony wystawiły olbrzymie, kilkudziesięciotysięczne armie. W wiekach średnich rzadko dochodziło do starć tak wielkiej liczby osób. Chrześcijańska część Europy uznawała bowiem, że wielkie bitwy są barbarzyństwem, którego należy unikać. Były dopuszczalne, ale tylko wówczas, gdy strony konfliktu nie potrafiły go rozwiązać pokojowo.

Wolę podjęcia negocjacji władcy sygnalizowali zwykle cofnięciem wojsk z zajmowanych pozycji. Następnie wysyłali heroldów, którzy od przeciwnika dowiadywali się, czy możliwe jest pokojowe rozwiązanie konfliktu. Najczęściej okazywało się możliwe, dzięki czemu nie dochodziło do przelewu krwi tysięcy mężczyzn i - co za tym idzie - osłabienia obu stron na lata.

Zagadka dwóch nagich mieczy

Ostatecznym wezwaniem Władysława Jagiełły do bitwy było - co wie każdy absolwent szkoły podstawowej - wysłanie do obozu króla przez Krzyżaków dwóch nagich mieczy. A jeżeli znaczyły one w rzeczywistości coś zupełnie innego?

Pod Grunwaldem 15 lipca 1410 r. Krzyżacy stoją naprzeciw armii unii. Nagle Ulryk von Jungingen demonstracyjnie cofa swoje wojska i wysyła heroldów. Z przyczyn dziś nam nieznanych, nie ma wśród nich jednak obecnego pod Grunwaldem posła zakonu, który zwykle w takich sytuacjach był wysyłany. Heroldami są rycerze reprezentujący króla rzymskiego i węgierskiego Zygmunta Luksemburczyka i księcia szczecińskiego Kazimierza. Z faktu ich wysłania może wynikać, że ich misja miała dla Krzyżaków szczególne znaczenie.

"Wystąpili oni z wojsk wrogów niosąc w rękach gołe miecze, bez pochew, chronieni przed zniewagami przez rycerzy polskich i domagali się stawienia przed oblicze króla" - napisał później Długosz. Dodał, co jego zdaniem powiedzieli heroldzi: "Najjaśniejszy królu! Wielki mistrz pruski Ulryk posyła tobie i twojemu bratu (pominęli imię Aleksandra i tytuł książęcy) przez nas tu obecnych posłów dwa miecze ku pomocy, byś wespół z nim i jego wojskami nie ociągał się i z większą, niż to okazujesz, odwagą przystąpił do boju, a także żebyś się nie krył nadal w lasach i gajach i nie odwlekał walki. Jeśli zaś uważasz, że masz zbyt szczupłą przestrzeń aby rozwinąć szyki, mistrz pruski Ulryk... ustąpi ci, jak daleko zechcesz, tego pola, które zajął swoim wojskiem, albo wreszcie wybierz jakiekolwiek miejsce bitwy, byś tylko dalej nie odwlekał walki".

Nie wiemy jednak, jaki był prawdziwy przebieg misji heroldów. Cofnięcie wojsk przez Ulryka von Jungingena sygnalizowało bowiem chęć pokojowego rozwiązania konfliktu. Jagiełło swoich wojsk nie cofnął, nie wysłał też heroldów. Nie chciał pertraktować z Krzyżakami.

Znaczenie nagich mieczy w poselstwie pozostaje niewiadomą. Mamy jednak kilka przesłanek, które pozwalają nam się domyślić ich znaczenia.

Dzień przed bitwą w obozie krzyżackim wybuchł skandal, którego obiektem były właśnie dwa nagie miecze. Komtur tucholski Henryk von Schwelborn nakazał pachołkowi nosić je przed sobą. Dlaczego to zachowanie gorszyło Krzyżaków i zostało potępione zarówno przez nich, jak i przez opisującego zajście Długosza? Kronikarz uznaje zachowanie komtura za przejaw pychy. Może chodziło o to, jakie znaczenie przypisywano obu mieczom?

W średniowieczu obnażone miecze symbolizowały władzę monarchy nad życiem i śmiercią poddanych. Można przypuszczać, że jednoczesne demonstrowanie przez komtura tucholskiego dwóch nagich mieczy mogło mieć coś wspólnego z papiesko-cesarską dwuwładzą nad światem. Pod Grunwaldem reprezentowali ją Krzyżacy i ich sojusznicy.
Jeżeli znaczenie nagich mieczy podczas bitwy było takie samo, to heroldzi mogli nimi zakomunikować Jagielle, że występując przeciw Krzyżakom, występuje przeciw dwóm najważniejszym w średniowiecznej Europie siłom: papiestwu i cesarstwu. Być może liczyli na to, że na znak szacunku do nich, król zdecyduje się wycofać wojska i rozwiązać konflikt pokojowo. szacunek ten byłby jednocześnie dowodem na to, że Polska i Litwa przynależą do chrześcijańskiego świata.

Oczywiście, są to tylko domysły, a prawdziwego znaczenia dwóch nagich mieczy być może nie poznamy nigdy.

REKLAMA Czytaj dalej

Zagadka "Bogurodzicy"

W "Kronice konfliktu" nie pojawia się także jeden istotny element bitwy, o którym już jako dzieci uczymy się w szkole na lekcjach historii czy języka polskiego - rycerze nie śpiewają przed bitwą "Bogurodzicy".

Owszem, nie znamy pełnej treści "Kroniki konfliktu", ale należy pamiętać w jakim celu powstał skrócony odpis. Wydaje się co najmniej zastanawiające to, że skrót powstały na potrzeby liturgiczne pomija zupełnie odśpiewanie przez rycerzy przed bitwą pieśni religijnej, jaką jest "Bogurodzica". Ma to jednak związek z innymi łączącymi się z religią wydarzeniami, o których później.

Zagadka śmierci Wielkiego Mistrza

W czasie starć na polach niedaleko Grunwaldu ginie Ulryk von Jungingen, Wielki Mistrz. Zagadką nie jest jednak to, kto i w jaki sposób go zabił. Podstawowe pytanie, które od razu się nasuwa, brzmi: dlaczego bitwa się w tym momencie nie zakończyła?

W chrześcijańskiej części Europy śmierć jednego z dowódców zazwyczaj oznaczała koniec walk. Wojska wycofywały się, a strona, której dowódca zginął, uznawała się za pokonaną. Następnie przystępowano do negocjowania warunków zawarcia pokoju.

Wojska krzyżackie po stracie Ulryka zaczęły się wycofywać. Nie wzięli tego pod uwagę jednak dowódcy wojsk Jagiełły, które wciąż atakowały Krzyżaków. Przegrani rzucili się w końcu do bezładnej ucieczki. Próbowali się schronić w swoim obozie, ale wojska unii wciąż atakowały. W starciach w obozie krzyżackim zginęło więcej rycerstwa niż na polu bitwy. Pościgi za uciekającymi skończył się dopiero o zmroku.

Podobno dopiero wtedy Władysław Jagiełło dowiaduje się, że w bitwie zginął Ulryk von Jungingen. Do króla trafia bowiem należący do mistrza pektorał z relikwiami, który Mszczuj ze Skrzynna znalazł wśród swoich łupów. Prawdopodobnie to właśnie ten rycerz zabił Ulryka. Trudno jednak uwierzyć, że w czasie walki wojska unii nie zauważyły braku dowódcy wojsk przeciwnika.

Ciało mistrza następnego dnia wskazał wzięty do niewoli przez wojska Jagiełły zaufany pokojowiec Ulryka Stanisław z Bolemina, Polak należący do Towarzystwa Jaszczurczego.

Zagadka klęczącego Jagiełły

Wiele zachowań Jagiełły i jego wojsk podczas bitwy pod Grunwaldem dalekich jest od tych, które były stosowane w chrześcijańskiej Europie. To, że król doprowadził do rozlewu krwi chrześcijan - Krzyżaków, nie zdecydował się na pokojowe rozwiązanie konfliktu i nie przerwał bitwy mimo śmierci Wielkiego Mistrza, było niezgodne z przyjętymi zwyczajami bitewnymi i mogło narażać kraj na niebezpieczeństwo ze strony cesarza i papieża. Było to niebezpieczeństwo całkiem realne. Po zakończeniu przez wojska Jagiełły oblężenia Malborka, które miało miejsce tuż po bitwie pod Grunwaldem, Krzyżacy próbowali przekonać Europę Zachodnią, że Jagiełło jest poganinem, a Polska pomaga pozornie chrześcijańskiej, ale w rzeczywistości pogańskiej Litwie. Podobnie jak przed wybuchem wojny 1409-1411, nawoływali nawet do krucjaty przeciw władcy.

Wizerunek Jagiełły trzeba było wybielić. Stąd właśnie wszechobecność religii w "Kronice konfliktu" i "Rocznikach" oraz pełne sprzeczności doniesienia o tym, co działo się pod Grunwaldem.

Długosz usprawiedliwia zresztą także inne nie do końca zgodne z moralnością chrześcijańską czyny wojsk Jagiełły w czasie Wielkiej Wojny z Krzyżakami. Przed bitwą pod Grunwaldem wojska króla napadły na Dąbrówno i zmasakrowały jego mieszkańców. Przeżyło zaledwie kilka osób. Podczas gdy "Kronika konfliktu" podaje, że miasto zostało zaatakowane przez pospolity lud na rozkaz króla, Długosz przekonuje, że odbyło się to bez wiedzy władcy, a polscy rycerze samowolnie rzucili się na Dąbrówno. Jak było naprawdę, możemy się tylko domyślać.

Król w obu przekazach ukazany jest jako osoba bardzo religijna. 15 lipca, przed bitwą, wojska Jagiełły zatrzymują się w idealnym strategicznie miejscu tylko dlatego, że władca... zarządził tam odprawienie mszy, której nie udało się odprawić przed wyruszeniem spod Dąbrówna. Zdaniem zarówno Długosza, jak i autora "Kroniki konfliktu", o umieszczeniu wojsk na linii rzeki Marózki i jeziora Lubień zadecydował nie talent strategiczny dowódców, a wyrok Opatrzności. Władysław Jagiełło o obecności Krzyżaków w pobliżu obozu podobno dowiedział się dopiero tuż przed mszą, której - jak podaje "Kronika" - wysłuchał "modląc się pokornie na klęczkach".

Dzięki autorowi "Kroniki konfliktu" i Janowi Długoszowi na wieki otrzymaliśmy obraz Jagiełły głęboko pobożnego, nalegającego na odprawianie porannych mszy. Władcy, który doręczone przez heroldów nagie miecze przyjmuje "w imię Boga", dowodzi rycerstwem, które przed bitwą odśpiewuje "Bogurodzicę" i który - dzięki ciągłym modlitwom - w przeciwieństwie do Krzyżaków ma po swojej stronie Boga. Sama bitwa pod Grunwaldem w przekazach przypomina wielkie misterium religijne, którego sedno stanowi przypowieść o pysze krzyżackiej ukaranej "słusznym zrządzeniem Bożym".

Iga Burniewicz, Wirtualna Polska

Temat: Echa Grunwaldzkie...

Nie wszystkie wydarzenia są wzniosłe. Niestety.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Seryjny-gwalcic...

Seryjny gwałciciel schwytany na Polach Grunwaldzkich

Policjanci zatrzymali mężczyznę podejrzewanego o seryjne gwałty, których mógł dokonywać w ciągu kilku ostatnich lat. Mieszkańca gminy Lubawa zatrzymano dzień po zgłoszeniu o zgwałceniu kobiety na Polach Grunwaldzkich - poinformował Marcin Danowski z policji w Ostródzie.

Zatrzymany to 35-letni Janusz M. Mężczyzna został przewieziony do sądu, który nakazał tymczasowe aresztowanie go na trzy miesiące.

Policja zbiera natomiast informacje i dowody w sprawie innych gwałtów, o które jest podejrzewany, między innymi o ten sprzed dwóch lat, w tym samym miejscu - dodał Marcin Danowski.

REKLAMA Czytaj dalej

Policjanci nie chcą ujawniać zbyt wielu szczegółów na ten temat ze względu na dobro śledztwa.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że gwałciciel grasował na Polach Grunwaldzkich od kilku lat. Miał atakować swoje ofiary w czasie rekonstrukcji wielkiej bitwy.

Joanna Golon Polskie Radio Olsztyn

Temat: Echa Grunwaldzkie...

Albo ta:

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Organizatorzy-o...

Organizatorzy obchodów pod Grunwaldem rozżaleni

Organizatorzy rekonstrukcji bitwy grunwaldzkiej mają żal do polityków i władz, że nie wystarczająco wspierają imprezę. Na Polach Grunwaldzkich trwa właśnie wieki piknik historyczny, w którym bierze udział kilka tysięcy osób odtwarzających średniowiecznych rycerzy. Największe w Europie średniowieczne obozowisko zwiedzają tysiące turystów. W uroczystościach chętnie biorą udział politycy, w tym najwyższe władze państwowe.

Jacek Szymański, odgrywający rolę króla Władysława Jagiełły i pomysłodawca rekonstrukcji bitwy jest zdania, że wielu polityków chętnie pokazuje się podczas pikniku, jednak prawie żaden nie wspiera wystarczająco takich projektów. - Tegoroczna impreza jest największą w Europie. Jednak przez państwo jest w żaden sposób niewykorzystana jako promocja. Piękne słowa padały ze sceny, ale czyny wprowadzamy my - mówi pasjonat.

Organizator imprezy podkreśla, że wszyscy uczestnicy rekonstrukcji historycznej przyjeżdżają i wyposażają się za własne pieniądze. Dodaje, że rekonstrukcja mogłaby się rozrastać, gdyby miała trochę wsparcia ze strony państwa.

REKLAMA Czytaj dalej

Jarosław Struczyński odgrywający rolę Ulryka von Jungingena potwierdza, że mimo próśb rekonstruktorzy nie otrzymują prawie żadnej pomocy ze strony państwa w organizacji imprezy. - Główne wsparcie dostajemy od gminy. Reszta podchodzi do tego z mniejszą uwagą, a mogłaby zrobić o wiele więcej - mówi miłośnik historii.

Jako przykład dziedziny, w której przydałoby się większe wsparcie, współorganizator imprezy podaje kwestię infrastruktury. Mimo, że rekonstrukcja odbywa się już kilkunasty rok z rzędu, rycerze nadal nie mogą liczyć na ciepłą wodę, w której mogliby się umyć. - To są rzeczy prozaiczne, ale bardzo istotne. To jest też kwestia okazania szacunku tym tysiącom rekonstruktorów. Tu nie chodzi żeby im za to płacić, ale dać im pewną podstawową, godziwą infrastrukturę, niezbędną do funkcjonowania - mówi Jarosław Struczyński.

W sobotę na polach Grunwaldu pasjonaci historii wcielą się rolę średniowiecznych rycerzy i zrekonstruują bitwę z 1410 roku. Jest to jedna z największych imprez tego typu w Europie.

(ms, mj)

Temat: Echa Grunwaldzkie...

Smutne też to, że w czasie obchodów zjednoczenia i zwycięstwa, które uczyniło nas narodem, trwa walka polityczna, wojna domowa.
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://www.tvn24.pl/-1,1665373,0,1,120-tysiecy-pod-gru...

18:06, 17.07.2010 /PAP
Pod Grunwaldem
opada kurz po bitwie
120 TYSIĘCY OSÓB OGLĄDAŁO INSCENIZACJĘ


Obrazek


Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego Urlich von Jungingen w sobotę o godz. 14.51 "zginął" w rekonstrukcji bitwy pod Grunwaldem. Drogi w okolicach Pól Grunwaldzkich są całkowicie zablokowane. W dwudziestokilometrowym korku stoją kierowcy, którzy chcą wyjechać spod Grunwaldu, a w piętnastokilometrowym ci, którzy udają się w tamtą stronę.
Inscenizacja rozpoczęła się o godzinie 14. Przed bitwą rycerstwu towarzyszyły białogłowy, tzw. pojki, które podawały wodę rycerzom zakutym w zbroje od stóp do głów. Ocierały im też pot z czoła.

W stronę Krzyżaków ze strony publiczności padały okrzyki "na pohybel", natomiast wojska polskie, litewskie i sprzymierzone witano okrzykami "zwyciężymy, do boju biało-czerwoni".

Bogurodzica i ryk odrzutowców
Grunwald z rozmachem "300".
Bitwa "ocieka testosteronem"
Bez dwóch nagich mieczy, Danusi i Zbyszka, za to z rozmachem dorównującym... czytaj więcej »

Tegoroczna inscenizacja bitwy była niezwykle widowiskowa. Brało w niej udział w sumie 2200 rycerzy. W sobotę - podobnie jak 600 lat temu - zwyciężyły wojska polsko-litewskie.

Podczas potyczek z głośników słychać było opowieść o największej bitwie średniowiecznej Europy. Inscenizacja miała też bogatą oprawę muzyczną. Najbardziej ekscytującym momentom, upadkowi chorągwi z białym orłem czy atakowi na króla Władysława Jagiełłę, towarzyszyła podniosła muzyka - Bogurodzica i średniowieczne pieśni. Scena śmierci Wielkiego Mistrza zyskała bardziej współczesne tło - kompozycję powstałego w 1981 roku zespołu Dead Can Dance.

O godz. 16 nad Polami Grunwaldzkimi przeleciały wojskowe samoloty. Po południu zaplanowany jest koncert, na którym wystąpi m.in. Armia. Dla wytrwałych wieczorem przewidziano pokaz ogni sztucznych. Przez cały dzień czynny jest średniowieczny jarmark z kilkuset stoiskami.

Krew, pot i... słońce

Wielu spośród niemal 120 tys. widzów doskwierały wysokie temperatury. - Upał był straszliwy, nasz parasol nie pomagał. Z powodu tłoku nie wszystko zobaczyliśmy, choć byliśmy tu już o godz. 10. Mimo wszystko było to wspaniałe widowisko oddające ducha średniowiecza - mówiła jedna z kobiet obserwujących inscenizację.

Niektórzy, szczególnie ci, którzy pod Grunwald przybyli spóźnieni, skarżyli się, że z ostatnich rzędów niewiele widzieli. Mimo wielokrotnych próśb turyści z pierwszych rzędów wstali, zasłaniając widok tym z tyłu.

Przekuć miecze na obwody scalone

Podczas uroczystości 600-lecia Bitwy pod Grunwaldem głos zabrał minister, który w średniowieczu byłby zwierzchnikiem polskich rycerzy. - Polacy mogą być dumni z rycerstwa, ale także z politycznej dojrzałości, którą już wówczas się wykazali - napisał Bogdan Klich w liście, który został odczytany przez gen. Mieczysława Cieniucha podczas uroczystego apelu na Wzgórzu Pomnikowym. Jak podkreślił minister obrony, data 1410 roku to jedna z dat najbardziej znana Polakom i "jedna z tych, które zbudowały nas, jako naród". 15 lipca - napisał Klich - stał się pierwszym świętem narodowym i dopiero po wiekach został zastąpionym przez inne, a Bogurodzica śpiewana przed walką przez polskich rycerzy była hymnem narodowym. Pamięć o bitwie stała się częścią polskiej świadomości - podkreślał minister.

Z kolei wicemarszałek Senatu Marek Ziółkowski powiedział, że 600 lat temu o losach Europy decydował miecz i Polacy z Litwinami zwycięstwo zdobyli orężem. - Teraz lepiej jak o losach państw decyduje wysiłek rąk i umysłów, a miecze lepiej przekuć na lemiesze, a jeszcze lepiej na obwody scalone - podkreślił wicemarszałek.

Korki są gigantyczne
Zobacz infografikę Korek w drodze na Grunwald (fot. Marcin)

Na drogach dojazdowych do Grunwaldu od rana tworzyły się ogromne korki. - O godzinie 10 rano wyjechałem z Olsztyna do Grunwaldu, aktualnie jest 13:32 i jestem dopiero 1 km za Olsztynkiem! Jeszcze jakieś 10 km do Grunwaldu. Ja nie wiem po co się robi takie imprezy, że nie można na nie dojechać! Korki są gigantyczne! - skarży się internauta ostry 98 na Kontakt TVN24.

Samochody jadące od strony Olsztyna czy Warszawy, drogą krajową nr 7 na trasie dojazdowej w Stębarku muszą poczekać kilkadziesiąt minut na wjazd na parkingi. Mimo apeli policji, sporo kierowców nie stosuje się do zakazu zatrzymywania się na poboczach i tam zostawia swoje samochody.
Grunwald. Krzyżacy z łapanki
Tak jak 600 lat temu, na grunwaldzkich polach dojdzie do starcia wojsk... czytaj więcej »

Doszło do kilkunastu kolizji i poważniejszych wypadków. Karetki z trudem przedzierały się przez zakorkowaną szosę. Nie ma na razie dokładniejszych informacji o poszkodowanych. Jedynie motocykliści poruszali się bez większych problemów, choć wolno.
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://www.polskieradio.pl/jedynka/sygnalydnia/artykul...

Grunwald 2010 - inscenizacja bitwy!

W 600. rocznicę Bitwy pod Grunwaldem prezentujemy jedynkową transmisję z inscenizacji, przygotowaną w systemie dźwięku przestrzennego Dolby Pro Logic II. Zachęcamy do posłuchania zapisu.

W inscenizacji wzięło udział ponad 2 tys. żołnierzy. Szacuje się, że na żywo oglądało ją około 150 tys. osób.

Wcześniej współcześni rycerze, którzy tak licznie przybyli na pola Grunwaldu, przypominali na antenie Jedynki czym jest etos rycerski i jak można wcielić go w życie we współczesnych czasach.
Fot. EastNews

Podstawową rycerską zasadą jest honor. - Dotrzymywanie słowa jest najważniejsze. Nie można być bujaną na wietrze chorągiewką - mówią.

Ale bycie rycerzem to również pielęgnowanie cnót chrześcijańskich, a ono jest możliwe bez względu na czas. Rycerz potrafi przeciwstawić się zepsuciu i braku jakichkolwiek reguł. - Można być zakutym w blachę osiłkiem i nie być rycerzem, a można nie posiadać tych atutów i być nim - mówią. Należy żyć według zasady "słowo rycerza kamieniem leży".

W dzisiejszych czasach można żyć według etosu rycerskiego. Męstwo i rycerstwo polegają również na umiejętności poświęcenia siebie innym.

Z średniowiecznych rycerzy powinna brać przykład dzisiejsza młodzieży, często szukająca wartości i autorytetów.
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Takich-tlumow-G...

Takich tłumów Grunwald jeszcze nie widział!

Zakończyła się jubileuszowa inscenizacja bitwy pod Grunwaldem. Jak co roku, zwyciężyły wojska polsko-litewskie a wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego Urlich von Jungingen padł w bitwie. Na Pola Grunwaldu przybyła rekordowa liczba turystów. Inscenizację obejrzało 120 tys. turystów. Walczyło 2 200 rycerzy.

W czasie bitwy w stronę Krzyżaków ze strony publiczności padały okrzyki "na pohybel", natomiast wojska polskie, litewskie i sprzymierzone były witane okrzykami "zwyciężymy, do boju biało-czerwoni". Potyczkom chorągwi rycerskich towarzyszyła z głośników opowieść o największej bitwie średniowiecznej Europy.

Najbardziej ekscytującym momentom, upadkowi chorągwi z białym orłem czy atakowi na króla Władysława Jagiełłę, towarzyszyła podniosła muzyka - Bogurodzica, średniowieczne pieśni, ale i Dead Can Dance przy scenie śmierci Wielkiego Mistrza.

REKLAMA Czytaj dalej

- Upał był straszliwy, nasz parasol nie pomagał. Z powodu tłoku nie wszystko zobaczyliśmy, choć byliśmy tu już o godz. 10. Mimo wszystko było to wspaniałe widowisko oddające ducha średniowiecza - powiedziała Agnieszka Kubrak z Podkarpackiego, która w pobliżu Grunwaldu spędza urlop z rodziną.

Wiele osób nie zdążyło na bitwę, stali po wiele godzin na zakorkowanych drogach dojazdowych. Kto wyruszył z Olsztyna po godz. 10, nie miał szans dotrzeć na czas. W 30 km. korku utknęły tysiące samochodów, m.in. kilkaset samochodów z Litwy.

Z wyjazdem po bitwie także było wyjątkowo ciężko. Kolejka samochodów, które wyruszyły tuż po bitwie jednokierunkową droga do Stębarka jeszcze po godz. 16 prawie się nie poruszała. Karetki jadące pod prąd miały duże problemy z przedostaniem się przez korek i gąszcz pieszych.

O godz. 16 przeleciały nad Polami Grunwaldzkimi wojskowe samoloty. Po południu mają wystąpić zespoły muzyczne, m.in. Armia, wieczorem przewidziano pokaz ogni sztucznych. Przez cały dzień czynny jest średniowieczny jarmark z kilkuset stoiskami.

(db)
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...


Obrazek
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://wyborcza.pl/1,97737,8147408,Adenauer_von_Jungin...

Adenauer von Jungingen, czyli jak komuniści pod Grunwaldem walczyli
Piotr Osęka*
2010-07-17, ostatnia aktualizacja 2010-07-17 16:52


Obrazek


Budowa pomnika grunwaldzkiego
Fot. Muzeum Warmii i Mazur / Z. Grabowski

Więcej... http://wyborcza.pl/1,97737,8147408,Adenauer_von_Jungin...

Partyjni sekretarze przypinali ordery działaczom młodzieżowym, a wojskowe orkiestry grały "Bogurodzicę" i "Międzynarodówkę" - tak obchodzono w PRL-u rocznicę bitwy pod Grunwaldem

Więcej... http://wyborcza.pl/1,97737,8147408,Adenauer_von_Jungin...


Obrazek


Fot. Muzeum Warmii i Mazur / Z. Grabowski
Władysław Gomułka i Józef Cyrankiewicz pod Grunwaldem w 1960 r.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,97737,8147408,Adenauer_von_Jungin...

W czerwcu 1988 r. zapewne nikt w gmachu KC PZPR nie podejrzewał, że właśnie rozpoczął się ostatni rok PRL-u. Działacze partii pochłonięci byli przygotowaniami do głównych wydarzeń politycznych najbliższych tygodni: VII Plenum czy wizyty Michaiła Gorbaczowa, a także - celebrowanej w tym roku wyjątkowo hucznie - 578. rocznicy bitwy pod Grunwaldem.

Okólnik Wydziału Propagandy KC informował: "Program tegorocznych obchodów Tygodnia Tradycji Grunwaldzkiej wzbogacony zostanie o treści związane z rocznicami, które mieszczą się w szeroko pojętej tradycji grunwaldzkiej - 70-lecie powstania Komunistycznej Partii Polski, 70-lecie Związku Harcerstwa Polskiego, 45-lecie LWP, 40-lecie powstania PZPR".

Gomułka, syn Jagiełły

Pomysł propagandowego wykorzystania dawnego zwycięstwa nad Krzyżakami towarzyszył władzom komunistycznym od samego początku. Już w 1943 r. Zygmunt Berling wspólnie z Wandą Wasilewską postanowili, że formowana właśnie w Sielcach polska dywizja zostanie zaprzysiężona 15 lipca. W tym samym roku ustanowiono też Krzyż Grunwaldu jako order wojenny Gwardii Ludowej.

Po wojnie kierownictwo PPR-u poprzez obsesyjne odwołania do narodowej i historycznej symboliki chciało ukryć swą zależność od Moskwy. "Entuzjastyczne nastroje społeczeństwa w stosunku do Armii Czerwonej mocno opadają" - mówił w 1945 r. podczas posiedzenia KC Władysław Gomułka, I sekretarz partii. Wskutek tego "może przyjąć się zarzut o agenturze sowieckiej. ( ) Masy powinny nas uważać za polską partię, niech nas atakują jako polskich komunistów".

Legenda grunwaldzkiego zwycięstwa przedstawianego jako triumf słowiańskiego sojuszu nad żywiołem niemieckim pasowała jak ulał do nowej sytuacji. W nadziei pozyskania opinii publicznej - choć na przekór klasowej logice - komunistyczni dygnitarze występowali w roli spadkobierców Władysława Jagiełły, którzy dopełniają jego dzieła.

W lipcu 1945 r. Ministerstwo Informacji i Propagandy zorganizowało ogólnokrajowe obchody rocznicy. W kilkudziesięciu miastach przygotowano defilady, akademie i zawody sportowe. Na transparentach rozciągniętych nad głowami tłumów uczestniczących w uroczystościach widniały napisy: "Braterstwo Narodów Słowiańskich to ostoja ich bezpieczeństwa i rozkwitu" i "Odra i Nissa to strategiczna granica wszystkich narodów słowiańskich" - po polsku i m.in. rosyjsku, ukraińsku, czesku, słoweńsku i litewsku.

"Uroczystości [na polach Grunwaldu] rozpoczęły się mszą św. odprawioną przez kapelana WP ks. Warchałowskiego - czytamy w relacji "Głosu Ludu". - Po nabożeństwie wzruszająca, prosta uroczystość pobrania ziemi z pola bitwy, która będzie przewieziona przez delegację ludności mazurskiej do Krakowa i tymczasowo umieszczona na kopcu Kościuszki, a następnie wmurowana w pomnik zwycięstwa grunwaldzkiego, który stanie na miejscu dawnego pomnika zburzonego przez Niemców".

Kilka dni później w Krakowie "na Rynku Głównym, skąd wyruszyły pod Grunwald wojska Jagiełły, zebrali się przedstawiciele chłopów w tradycyjnych strojach, poczty sztandarowe, organizacje społeczne i polityczne oraz hufiec z wzorami proporców grunwaldzkich. Po powitaniu przedstawicieli Wojska Polskiego i Armii Czerwonej oraz delegatów władz rządowych i samorządowych odprawiona została msza polowa i poświęcony nowo ufundowany sztandar".

Od Grunwaldu do Lenino

Pod koniec lat 40. grunwaldzkie rocznice odeszły na jakiś czas w zapomnienie. Stalinowska propaganda koncentrowała się teraz na "walce o świetlaną przyszłość w nierozerwalnym sojuszu ze Związkiem Radzieckim". O zwycięstwie z 1410 r. wspominały jedynie podręczniki, kładąc nacisk na "decydującą rolę pułków smoleńskich". Jednak po 1956 r. propaganda znowu i na szeroką skalę zaczęła karmić się patriotyczno-historyczną retoryką.

Do idei obchodów grunwaldzkiego zwycięstwa powrócono w 1960 r. Pretekstem była 550. rocznica bitwy, ale przyczyny należało zapewne szukać m.in. w spadku popularności Gomułki, teraz już I sekretarza KC PZPR. „W społeczeństwie polskim są do dziś żywe »tradycje Grunwaldu « - czytamy w urzędowych wytycznych. - W oparciu o materiały historyczne należy spopularyzować prawdę o polskości ziem zachodnich i wielowiekowych walkach ich mieszkańców przeciwko germanizacji”. Obchody „będą zamanifestowaniem wobec całego świata, że naród polski wraz z bratnimi narodami wszystkich krajów socjalistycznych ( ) stanowią siłę zdolną do zdecydowanego i skutecznego przeciwstawienia się rewizjonistycznemu »Drang nach Osten «”.

Już na kilka tygodni przez głównymi uroczystościami gazety prześcigały się w drukowaniu pompatycznych wstępniaków w rodzaju: "Cedynia - Grunwald - Lenino - szlak polskiego oręża" lub "W socjalistycznej ojczyźnie spełniamy testament Piastów". Dziesiątki tysięcy członków organizacji młodzieżowych w ramach Czynu Grunwaldzkiego sadziło drzewa, porządkowało miejskie place, układało drogi i składało zobowiązania produkcyjne.

Scenarzyści obchodów dosłownie potraktowali slogan, że "tradycja grunwaldzka" obejmuje nie tylko pamięć o roku 1410, ale też historię zmagań polsko-niemieckich. "W całym kraju odbyły się uroczystości pobrania ziemi z miejsc zroszonych krwią uczestników walk o wyzwolenie narodowe i społeczne, walk z najeźdźcą niemieckim w ciągu Tysiąclecia naszej państwowości" - donosiła "Trybuna Ludu".

Apogeum uroczystości był 200-tysięczny wiec na polu bitwy, podczas którego odsłonięto pomnik grunwaldzki. Na wzgórzu, z którego przed wiekami dowodził bitwą Jagiełło, ustawiono trybunę dla członków Biura Politycznego. Podwyższenie obwieszono replikami dawnych sztandarów wojskowych - w ten sposób wodzowie proletariatu wystąpili wśród koron, postaci świętych i szlacheckich insygniów.

Moment przybycia na ceremonię Gomułki i premiera Cyrankiewicza uczczono wypuszczeniem w powietrze 30 tys. białych gołębi. Potem nastąpił salut armatni, ślubowanie młodzieży na wierność grunwaldzkiej tradycji i przemówienie I sekretarza. Tyrada Gomułki zwielokrotniona przez kilkadziesiąt głośników niosła się po całym polu: "Wilcza natura imperializmu niemieckiego nie zmieniła się od czasów Ulricha von Jungingena do czasów Konrada Adenauera", ale "droga na wschód przed niemieckim imperializmem została zamknięta raz na zawsze. Zagradza ją stojący na straży pokoju, zespolony wspólną ideologią potężny sojusz państw - sygnatariuszy Układu Warszawskiego i niewzruszona jedność obozu socjalistycznego".

Siłę tych słów wspierał pokaz wojsk lotniczych. Setki bombowców i myśliwców wykonywały skomplikowane figury i zostawiały na niebie biało-czerwone smugi. Niektóre maszyny przelatywały nisko nad głowami widzów, ogłuszając ich strasznym hukiem.

Po zakończeniu uroczystości Gomułka ze świtą odjechali z pola bitwy otwartym samochodem (mercedesem prowadzonym osobiście przez Cyrankiewicza), żegnani przez aktywistów Związku Młodzieży Socjalistycznej deszczem kwiatów i gromkim "hip, hip, hurra!".

Pląsy, korowody

Obchody grunwaldzkiej rocznicy ponownie włączono do głównego nurtu świąt państwowych w połowie lat 80. Pogłębiający się kryzys gospodarczy i spadek notowań rządu w sondażach (utajnianych) skłoniły ekipę gen. Jaruzelskiego do obfitego wykorzystywania w propagandzie historycznych rekwizytów. Już w 1983 r., w 300. rocznicę zwycięstwa pod Wiedniem, generał osobiście oddał hołd zwycięskiemu Janowi III, salutując przed jego sarkofagiem.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,97737,8147408,Adenauer_von_Jungin...

W 1986 r. pod egidą Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego, PRON-u, powstał Ogólnopolski Komitet Grunwaldzki. 9 maja ustanowił on nowe święto PRL-u - Tydzień Tradycji Grunwaldzkiej - przez władze partyjne traktowane na równi z 1 maja, 22 lipca i rocznicą rewolucji październikowej.

Rocznicowe obchody, odbywające się odtąd pod hasłem "Grunwald - duma i przestroga, nauka i zobowiązanie", przesiąknięte były odniesieniami do bieżącej polityki. Już w pierwszym scenariuszu święta umieszczono "piękne widowisko słowno-muzyczne. Nawiązuje ono do przebiegu bitwy grunwaldzkiej, mówi o wysiłku i bohaterskiej walce narodu polskiego o wolną ojczyznę, przypomina mroczne czasy okupacji hitlerowskiej, podkreśla pokojowe inicjatywy podjęte na X Zjeździe PZPR".

"Grunwaldzka" propaganda czasów Gomułki skierowana była głównie przeciw "rewanżystom z Bonn"; teraz podkreślano, że Krzyżaków wspierali na polu bitwy "licznie przybyli goście z Europy Zachodniej". Zakon miał więc stanowić alegorię już nie tylko "germańskiego imperializmu", ale wręcz - całego NATO.

W Wydziale Propagandy KC opracowywano coraz bardziej wymyślne rytuały mające ilustrować dewizę z przemówienia Jaruzelskiego: "Jesteśmy wierni idei naszych praojców spod Grunwaldu". Rocznicowe obchody stawały się pretekstem, by pokazać, że rządy PZPR są ukoronowaniem narodowych dziejów.

W 1987 r. 12 tys. uczestników młodzieżowej sztafety "Jagiełłowym szlakiem" niosło na pole bitwy pochodnię zapaloną w Polichnie, miejscu pierwszego starcia GL z hitlerowcami. Na drodze sztafety organizowano wielotysięczne manifestacje, sekretarze komitetów wojewódzkich przypinali ordery działaczom ZSMP, a wojskowe orkiestry grały "Bogurodzicę" i "Międzynarodówkę". Gdy biegacze dotarli wreszcie na miejsce obchodów, nastąpiło uroczyste "zapalenie znicza chwały pod pomnikiem grunwaldzkim", a potem "odtworzenie przebiegu bitwy za pomocą środków pozoracji" - "barwne rakiety, świece dymne pokazują poszczególne miejscowości, pozycje wojsk polskich i krzyżackich. Z głośników słychać tętent kopyt".

Rok później w obchodach 578. rocznicy uczestniczyło całe kierownictwo partii. Uroczystości objęły m.in. złożenie przez kilkuset poborowych przysięgi "według nowej roty", jak z naciskiem powtarzano w prasie i telewizji. Zmiana polegała na usunięciu słów o "sojuszu z armią radziecką", czego propaganda nie mówiła jednak wprost, dając tylko do zrozumienia, że zmodyfikowana formuła jest odważna i patriotyczna.

Nazajutrz 20 tys. uczestników „harcerskiej watry” zaprezentowało Jaruzelskiemu „Misterium Grunwaldzkie”. Jego przebieg tak opisywano w gazetach: „Utwory poetyckie i muzyczne nawiązywały do bitwy pod Grunwaldem, walk o niepodległość i narodzin II Rzeczypospolitej, okresu II wojny światowej oraz udziału harcerstwa w walce o wyzwolenie. Ostatnim akcentem manifestacji była »Opowieść o bitwie « - odtworzenie przebiegu bitwy pod Grunwaldem z zainteresowaniem obejrzane przez zebranych na Polach Grunwaldzkich”.

Kolejnymi punktami programu były "gawęda naczelnika ZHP na temat patriotycznej postawy harcerskiej", "pląsy zuchowe przeplatane obrazkami baletowymi", a wreszcie "finał - żywiołowy korowód zakończony wypuszczeniem przez widzów balonów z dołączonymi przesłaniami pokojowymi".

Ceremonia z 1988 r. była ostatnimi państwowymi obchodami bitwy pod Grunwaldem, choć w materiałach PRON-u znajdują się scenariusze kolejnych rocznic, aż po zakrojoną na gigantyczną skalę "operację Grunwald 2010".

Ani Gomułce, ani Jaruzelskiemu patetyczne tyrady o "wierności grunwaldzkiej spuściźnie" nie pomogły zaskarbić społecznej sympatii. Dowiodły tego tragiczne wydarzenia z grudnia 1970 i wynik wyborów z czerwca 1989 r. Polityka historyczna - choć wsparta wszystkimi mocami komunistycznego państwa - zakończyła się blamażem.

*Piotr Osęka - historyk, adiunkt w Instytucie Studiów Politycznych PAN

Więcej... http://wyborcza.pl/1,97737,8147408,Adenauer_von_Jungin...
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://wyborcza.pl/1,75480,4877042.html

Albośmy to jacy tacy... Krzyżacy
Natalia Waloch, współpraca Grzegorz Giedrys
2008-01-29, ostatnia aktualizacja 2008-01-28 15:28

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75480,4877042.html#ixzz0txqpFz5g


Obrazek


Fot. Wojciech Kardas

Dziś Toruń korzysta z krzyżackiego dziedzictwa jak mało kiedy w dziejach. Promuje go hasło "Gotyk na dotyk" i starówka od 1997 r. na liście UNESCO. Efekt: pieniądze płyną strumieniem. Ze starówki zdziera się asfalt i kładzie bruk, bo tak będzie ładniej. Wyremontowano nie tylko elewacje, ale i podwórza. Na starówce - mniejszej niż warszawska - działa kilkaset knajp, deptak tętni życiem do późnej nocy, a małe hotele mają komplety nawet w listopadzie. Obok obraz Jana Roszkowskiego z Sali Sądowej ratusza w Chełmnie (1743). Od lewej: wielki mistrz Herman von Salza (28 XII 1233 r. wydał przywilej lokacyjny dla Torunia i Chełmna), Culmus, wg legend książę ziemi chełmińskiej, i Eberhard von Seyne, namiestnik wielkiego mistrza na Prusy i Inflanty (odnowił lokację)

Hitler autostrady budował i ludziom volkswagena dał, a nikt mu pomników nie stawia. Dlatego Toruń nie może postawić tego pomnika - mówią prawicowi europosłowie

Więcej... http://wyborcza.pl/1,76842,4877042.html#ixzz0txr2S99T

Duch Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny nie zaginął w Toruniu, choć od zburzenia zamku rycerzy krzyżowych minęło ponad pół tysiąca lat. Na imprezy, gdzie motocykliści ścigają się wokół stadionu, toruńscy kibice przynoszą gadżety z czarnymi krzyżami. Na starówce są knajpki z krzyżackim wystrojem, na miejskich festynach są ekipy wcielające się w walczących zakonników. Krzyżacy - mówią o torunianach w sąsiedniej Bydgoszczy i Włocławku. Kiedyś to mogło być obraźliwe. Dziś jest odbierane raczej jako powód do dumy. My mamy Krzyżaków, a wy - co?

To kpina! Milczeć nie dam rady

Właśnie przypada 775. rocznica lokacji miasta przez wielkiego mistrza krzyżackiego Hermana von Salzę oraz mistrza zakonu na Słowiańszczyznę i Prusy Hermana Balka.

- Trzeba postawić im pomnik - ogłosił w toruńskim dodatku "Gazety" Andrzej Szmak (PO), szef magistrackiego wydziału promocji. - Balk i von Salza to postacie nietuzinkowe. W pełni zasłużyli sobie na wieczną pamięć - nie tylko wstydliwie schowaną w naukowych rozprawach.

Jak monumenty miałyby wyglądać, jeszcze nie wiadomo. - Można dyskutować, czy powinna być to wierna kopia, replika tego, co stoi w Malborku, gdzie jest kilka posągów tych wybitnych Krzyżaków, czy też powinna być to ekspozycja przetworzona przez konkurs artystyczny - zastanawia się Szmak. - Może dobra byłaby taka wizja Krzyżaka: zasępionego, zdruzgotanego... Pokonanego, zanurzonego w refleksji. On wymyślił coś wielkiego - czas jego minął, świat poszedł do przodu, minęło 700 lat. I samotnie patrzy na Wisłę. Niewiele z tego imperium poza kilkoma murami zostało.

Po propozycji Szmaka zagotowała się polska krew byłego miejskiego konserwatora zabytków Zbigniewa Nawrockiego: "To kpina! Milczeć nie dam rady" - napisał do "Gazety".

Nawrocki wyliczył rzezie, gwałty i rabunki, jakich w imię Boga dokonywali na polskiej ziemi rycerze krzyżowi. "Wyzwolenie" Gdańska połączone z jego zniszczeniem i wymordowaniem mieszkańców. "Rejzy" po Kujawach - nie mniej krwawe niż wyprawy na Żmudź. Złupienie katedry we Włocławku. I tak dalej.

- To uproszczenie mówić, że von Salza i Balk byli dowódcami krwawych rejz - mówi dr hab. Waldemar Rozynkowski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Nie można zrozumieć średniowiecza, nie patrząc oczyma ludzi tamtej epoki. Generalnie obaj mistrzowie byli ludźmi wybitnymi. Von Salza na przykład był wielkim dyplomatą. Szczególnie zasłynął jako mediator w sporach cesarza Fryderyka II z papieżem. Z kolei Balk jest uważany za architekta średniowiecznej potęgi Torunia. To on umocnił i rozbudował miasto, które szybko stało się potężną twierdzą. Zapoczątkował też budowę Elbląga. Znany był jako doskonały dowódca i taktyk. A na starość zrzekł się wszystkich godności i przywilejów.

Pomysł niemieckiej piątej kolumny

"Szanowny Panie konserwatorze, gdyby nie Krzyżacy, nie miałby Pan co konserwować - pisze do Nawrockiego forumowicz Briesen. - Niech pan spojrzy na miasta krzyżackie, takie jak choćby Toruń, Grudziądz, Malbork, Brodnica, i miasta zakładane i zarządzane w tym samym czasie przez biskupów, np. Wąbrzeźno, Lubawa. W tych pierwszych wspaniałe budowle sakralne i nie tylko, a w tych drugich brud, smród i ubóstwo. Tak, proszę Pana, gdyby nie ci wredni Krzyżacy, to nie byłoby Torunia na liście UNESCO".

Jonnek: "Postawienie pomnika Krzyżakom miałoby fantastyczny wydźwięk propagandowy. Oprócz tego powinno powstać muzeum, gdzie uczyłoby się o cywilizacji i kulturze, którą zakon przyniósł na te tereny".

Jmm6: "Jako toruńczyk uważam, że to skandal, że nie doczekaliśmy się pomnika założyciela miasta. Przy wszystkich innych kretyńskich pomnikach ten nie powinien specjalnie wywoływać emocji".

Sugraless: "Pomnik to pomysł debila albo niemieckiej piątej kolumny i za to należy się kara więzienia za wychwalanie niemieckich morderców. Państwo krzyżackie było nowotworem, który niszczył zdrową tkankę państwa polskiego. Wybudujmy jeszcze pomnik, jak kwiatami przyjęliśmy okupanta niemieckiego. Mógł zburzyć Toruń, a nie zburzył, należy się".

Krzyżak = hitlerowiec

- Ein moment, gdzie Krzyżacy, a gdzie Hitler?! - bulwersuje się Benon Frąckowski, nestor toruńskich przewodników. - To idiotyzm, żeby łączyć krzyżowców i nazistów! Nasi polscy książęta też byli krzyżowcami. Ramię w ramię z zakonem krzyżackim walczyli z Prusami i razem mordowali. Tak się wtedy wojny prowadziło. A bez von Salzy i Balka tutaj wieś jakaś z budami by była, a nie taka perła!

Senator PO Jan Wyrowiński: - Nie od dziś uważam, że należy jakoś uhonorować założycieli Torunia. Ale stereotypy takie jak ten ciąg: Krzyżak = Niemiec = hitlerowiec, rządzą się swoimi prawami i wynikają głównie z niewiedzy.

Wyrowiński przekonał się o tym dziesięć lat temu na własnej skórze. Pewien satyryk narysował go w zbroi i białym płaszczu z krzyżem. Karykatura wydała się politykowi zabawna i w kampanii wyborczej w 1997 roku postanowił wykorzystać ją na ulotkach wyborczych. Starsi mieszkańcy miasta tak ostro zaatakowali roznoszących ulotki, że po kilku dniach sztab Wyrowińskiego usunął karykaturę z części materiałów.

Mielibyśmy zlot wszechpolaków

- Nasze społeczeństwo jest wychowane na "Krzyżakach" Sienkiewicza i ma bardzo złe skojarzenia z zakonem - tłumaczy Zbigniew Girzyński, toruński poseł Prawa i Sprawiedliwości, historyk. - Oczywiście rzeczywistość nie była tak czarno-biała, niemniej taka właśnie jest w zbiorowej wyobraźni Polaków. Pójście w kontrze do świadomości społeczeństwa nie jest dobre. Pomniki to przesada. Jest granica podkreślania tradycji historycznej miasta.

Jego kolega klubowy Tadeusz Cymański był burmistrzem Malborka, gdzie - na zamku - stoi kilka brązowych figur wielkich mistrzów. Ale Toruniowi Cymański tego nie zaleca: - Jeśli pojawiają się kontrowersje, lepiej sobie darować. Jak każdy normalny naród powinniśmy promować przede wszystkim własne dokonania. Nie lepiej eksponować Kopernika?

Więcej... http://wyborcza.pl/1,76842,4877042.html#ixzz0txr5RCfV

Tym bardziej że - jak zwraca uwagę Girzyński - von Salza i Balk byli tylko nadzorcami budowy miasta.

- Dziwię się Girzyńskiemu, że wygaduje takie rzeczy - ripostuje Tomasz Lenz, młody poseł Platformy z Torunia. - Faraonowie też nie budowali piramid sami i polscy królowie nie budowali przecież osobiście Wawelu. Co to za gadanie?

Lenz zwraca uwagę jeszcze na coś: poddani krzyżaccy to był międzynarodowy konglomerat obywatelski: Niemcy, Polacy, Prusowie: - Toruń zawsze był fajnym przykładem miasta wielokulturowego - mówi. - Dlaczego tymi pomnikami tego nie podkreślić?

- Dlatego, że pomnik Krzyżaków to byłby niepotrzebny piorunochron ściągający na nas burze - mówi prof. Leszek Żyliński, germanista z UMK. - Na drugi dzień po odsłonięciu mielibyśmy zlot jakichś wszechpolaków, którzy uczyniliby swoje egzekwie. Co roku z okazji ważniejszych świąt zbierałyby się wokół niego gromady politycznych krzykaczy.

Wielki gest w stronę Niemiec

Europoseł Mieczysław Janowski (PiS) też ostrzega, że akcentowanie wielokulturowości Torunia może być groźne dla Polski. Szczególnie nie powinniśmy podkreślać udziału kultury niemieckiej. - Są głosy domagające się, by zwrócić Königsberg, Danzig i Breslau. Może po postawieniu pomników nagle Niemcy powiedzą: dajcie nam też Thorn? - martwi się eurodeputowany. - Spójrzmy na to tak: Hitler autostrady budował, ludziom volkswagena dał, ale pomników mu się nie stawia.

- Co pani opowiada?! - woła przerażony Ryszard Galla, poseł mniejszości niemieckiej z Opola, kiedy cytuję mu wypowiedź Janowskiego. Potem ironizuje: - No tak, na Śląsku wciąż jeździmy po tych drogach, co to je Hitler pobudował, i co gorsza, nawet nie zamierzamy ich burzyć. Widzę, że fobia antyniemiecka jest wciąż żywa.

Młody eurodeputowany Bogusław Rogalski (wybrany z listy LPR) nie kryje emocji: - Jeżeli Pan Bóg chce kogoś ukarać, odbiera mu rozum. Tak stało się w przypadku toruńskiego magistratu. To kolejny z serii skandalicznych proniemieckich wybryków. W Nakomiadach koło Kętrzyna postawili na nowo wieżę Bismarcka... Wszystko można zrobić, by zarobić. Pytanie jest tylko jedno: czy można za kilka euro pozostawione przez niemieckich turystów sprzedawać naszą tożsamość i godność narodową? Magistratowi toruńskiemu powiadam: naród, który stawia pomniki swym oprawcom, jest narodem głupców!

- Każdy polityk ma swój elektorat i chce podkreślać własną odrębność - komentuje orację Rogalskiego dr Dominik Antonowicz, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Co o pomnikach mówią Niemcy?

- Postawienie ich w Toruniu byłoby wielkim gestem Polski w stronę Niemiec, który na pewno zostałby doceniony - mówi Joanna Manderla, dyrektor Biura Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych. - Z pewnością byłby to krok w dobrym kierunku.

Prof. Roman Czaja, historyk z UMK: - To by był objaw normalizacji stosunków polsko--niemieckich. Torunianie pokazaliby się z dobrej strony.

Prof. Leszek Żyliński, germanista z tej samej uczelni: - Nie warto się pokazywać w ten sposób. Bo ani pomnik Krzyżaka nie będzie proniemiecki, ani jego niepostawienie nie będzie aktem antyniemieckim.

Źródło: Duży Format

Więcej... http://wyborcza.pl/1,76842,4877042.html?as=2&startsz=x...
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://wyborcza.pl/1,75480,8130106,Po_bankiecie_zapras...

Po bankiecie zapraszamy na rzeź
Włodzimierz Kalicki
2010-07-17, ostatnia aktualizacja 2010-07-12 16:16

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75480,8130106,Po_bankiecie_zapras...


Obrazek


Stębark, Pola Grunwaldzkie. Rycerze z chorągwi pomezańskiej czekaj na probe inscenizacji bitwy podczas obchodów 600-lecia zwycięstwa pod Grunwaldem
Fot. Tomasz Waszczuk / Agencja Gazeta

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75480,8130106,Po_bankiecie_zapras...

Walka z Litwinami u boku Krzyżaków nobilitowała europejskiego rycerza bardziej, niż dziś nobilituje dyplom wyższej uczelni. Rozmowa z mediewistą prof. Henrykiem Samsonowiczem

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75480,8130106,Po_bankiecie_zapras...

Królowa Polski Jadwiga powiedziała wielkiemu mistrzowi zakonu krzyżackiego, że póki ona żyje, póty wielkiej wojny Królestwa Polskiego z państwem zakonnym nie będzie. Ale potem wszystko jest możliwe... Ze słów monarchini przebijała niewiara w utrzymanie stałego pokoju między Krakowem a Malborkiem. Czy rzeczywiście konfrontacji pod Grunwaldem nie można było uniknąć?

- Nie. Między obu państwami istniał strategiczny konflikt interesów. Polskie elity nie pogodziły się z utratą dostępu do Bałtyku przez Gdańsk. Racją istnienia państwa zakonnego była ekspansja, głównie kosztem Litwy, ale też i Królestwa Polskiego. Wyprawy wojenne na pogańską Litwę, tak zwane Preussenreisen, podejmowali Krzyżacy nawet dwa, trzy razy w roku. Płynęły na nie z całej Europy wielkie pieniądze i masy rycerstwa.

Walka z Litwinami u boku Krzyżaków nobilitowała europejskiego rycerza bardziej, niż dziś nobilituje dyplom wyższej uczelni. W Preussenreisen brał udział przyszły król angielski Henryk IV, król czeski, baronowie francuscy, margrabiowie niemieccy, rycerze z Flandrii, Kastylii, Portugalii, Irlandii, Sycylii, Węgier, ba, nawet rycerze polscy. Znamy co najmniej 50 polskich rycerzy wymienionych w zachodnich herbarzach, Wappenbuchach, którzy wyprawiali się z braćmi zakonnymi na Litwinów. Gdy Bliski Wschód przestał być terenem wypraw krzyżowych, miejscem spotkań międzynarodówki rycerskiej stały się Prusy.

Dzięki wyprawom na pogan zakon dysponował stałym napływem pieniądza z Zachodu, łupami wojennymi, od czasu do czasu zdobyczami terytorialnymi i wielką popularnością w świecie chrześcijańskim, którą podtrzymywali ochotnicy z całej Europy. Wojna wpisana była w egzystencję Zakonu Szpitala Najświętszej Panny Marii Domu Niemieckiego.

Czego zachodni rycerze szukali w Prusach?

- Być w Prusach należało do dobrego tonu, ale liczyła się też możliwość zdobycia łupów i nawiązania znajomości z możnymi z całej Europy.

Niektórzy z ochotników na pewno wierzyli, że walka z pogańskimi Litwinami, czyli ze złem, jest wypełnieniem misji rycerskiej. Podstawowe znaczenie miała jednak możliwość spotkania się rycerzy z krańców kontynentu. Przy stole bankietowym Krzyżaków można było poznać przyszłych królów, książęta, możnych tego świata, nawiązywało się bezcenne, osobiste kontakty z rycerzami z całego chrześcijańskiego uniwersum. Krzyżacy świetnie to rozumieli i nadawali tym spotkaniom wyjątkową oprawę. Wizyta w państwie zakonnym zaczynała się od wspaniałej uczty w malborskim zamku, po której szybko ruszano w pole. Po każdym zwycięstwie od razu, na polu bitwy, ucztowano. Rycerzy szczególnie zasłużonych w walce obsługiwali przy stole ich mniej widoczni w czasie bitwy towarzysze.

Do Prus ciągnęli zatem rycerze z całej Europy, i ci możni, i ci biedni jak kościelne myszy.

Jakim przeciwnikiem było dla Polski w dobie Grunwaldu państwo zakonne?

- Na pierwszy rzut oka potencjał demograficzny przemawiał za Polską i sprzymierzoną z nią Litwą. Ale państwo krzyżackie nad Bałtykiem było wierzchołkiem góry lodowej, ponieważ istniało 15 tak zwanych zakonnych baliwatów rozsianych po całej Europie. Dom krzyżacki istniał nawet w Londynie. W większości były to wielkie posiadłości ziemskie, zdolne zasilać zakonną kasę znacznymi sumami. Państwo zakonne było zorganizowane bardzo nowocześnie. Krzyżacy na opanowanych przez siebie dosyć pustych terenach wznosili miasta, które dziś urbanistyka, nie tylko niemiecka, ale i francuska, międzynarodowa, uznaje za najwybitniejsze osiągnięcia urbanistyczne czasów średniowiecznych w Europie. Malbork jest największą twierdzą gotycką w Europie, a tym samym na świecie.

Krzyżacy prowadzili międzynarodowy handel państwowy. Oczywiście władcy średniowieczni handlowali na własną rękę, ale formuła zakonna była inna: wszystkie urzędy państwowe były zobowiązane do prowadzenia działalności gospodarczej: hodowli, rzemiosła, handlu.

Podbijając kolejne ziemie, zakon tworzył nowe jednostki administracyjne, komturie, ignorując tradycyjne terytoria plemienne. W państwie krzyżackim wcześnie pojawił się dobrze zorganizowany ustrój stanowy.

Wszystko to jednak ufundowane było na podboju i przemocy.

- Z moralnego punktu widzenia Krzyżacy byli kolonizatorami, którzy podporządkowywali sobie cudze ziemie krwią i żelazem, ale w sensie organizacji społecznej, techniki zarządzania, kontaktów międzynarodowych państwo zakonne było nową jakością w tej części Europy.

Co ciekawe jednak, Krzyżacy odnosili sukcesy w sferze materialnej i organizacyjnej, natomiast nie potrafili i najwyraźniej nie chcieli odnaleźć się ani w sferze duchowej, ani intelektualnej. W XIII wieku zakon miał zapisany obowiązek braci spotykania się w celach modlitwy zaledwie... dwa razy w roku! W tymże stuleciu, jeśli rycerz chciał wstąpić do zakonu, musiał się zobowiązać, że w ciągu roku nauczy się odmawiać "Pater Noster", "Ojcze nasz". O duchowości braci zakonnych jak najgorszego zdania był kler katolicki w państwie zakonnym, tamtejszych biskupów nie wyłączając.

Do końca XIV wieku Krzyżacy wygrywali bitwy i potyczki, odrywali kolejne ziemie z dziedzictwa Piastów. I nagle w roku 1410 Kraków, prawda, że wespół z Wilnem, stał się równorzędnym przeciwnikiem Malborka. Skąd taka zmiana?

- Druga połowa XIV wieku to w Europie czas szczególny. Epidemie pustoszą całe państwa. Niektóre dane są wręcz paraliżujące - ze 100 tys. mieszkańców Florencji przeżyło 40 tys. Niemcy odzyskały swój stan demograficzny po upływie 150 lat, Norwegia powetowała sobie straty w ludziach dopiero w XVIII wieku.

Wielkie zarazy nie wiedzieć czemu ominęły niektóre kraje, w tym Polskę, państwo zakonne, Czechy, które uchroniwszy się przed epidemią, wkroczyły w okres największego rozwoju w całej swojej historii.

Od I połowy XIV wieku widoczne są już zmiany klimatyczne w Europie. Kończy się sprzyjający wegetacji roślin okres klimatyczny drugiego subatlantyku. Trzeci subatlantyk niesie ze sobą ostrzejsze zimy, suchsze lata. Nadchodzą klęski żywiołowe, głód.

Zachód pogrążył się w chaosie. Wszędzie wybuchały bunty chłopskie, we Francji żakeria, w Niemczech tzw. powstanie trzewika, w Anglii powstanie Wata Tylera. Towarzyszył temu pierwszy w dziejach kryzys bankowy. Florencki bank Bardich pożyczył wielkie sumy królowi angielskiemu Edwardowi III na wojnę z Francją. Gdy jednak przedstawiciel banku przyjechał do Londynu po zwrot pożyczki, król wziął go na spacer do ogrodów i powiedział, że jest mu przykro, ale nie ma z czego oddać. Wielki kryzys pogrążył banki Bardich, Peruzzich, Acciaiuolich.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75480,8130106,Po_bankiecie_zapras...

Co ciekawe, zaraza nie pojawiła się w Polsce, choć pod koniec XIV wieku przybywało do nas mnóstwo ludzi z całej Europy. Monarchia Kazimierza Wielkiego przyjmowała i biednych, i finansowych potentatów ze spółek kupieckich i bankierskich, którzy szukali miejsc, gdzie mogliby skuteczniej inwestować swoje kapitały. To oni dali Polsce potężny impuls rozwojowy.

Zaraza ominęła w zasadzie także państwo zakonne.

- To prawda, ale zdestabilizowała, zrujnowała państwa zachodniej Europy tradycyjnie wspomagające zakon w jego misji walki z pogańskimi Litwinami. Pośrednio zmniejszyła możliwości finansowania z zewnątrz państwa krzyżackiego.

W drugiej połowie XIV w. państwo zakonne rozwijało się, ale potencjał Polski rósł jeszcze szybciej. Nie jest przypadkiem, że jedynym władcą w naszej historii nazwanym Wielkim był Kazimierz, syn Władysława Łokietka. To za jego panowania utworzone zostały reguły gospodarki. Do dziś w górnictwie funkcjonują pewne przepisy prawa górniczego, które sformułowane zostały przez Kazimierza Wielkiego.

Opinia, że król Kazimierz zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną, jest oczywiście przesadna. Byłem na sesji naukowej, na której dwóch naszych znakomitych uczonych gorąco spierało się, ile było wszystkich murowanych domów w polskich miastach w I połowie XV w. Jeden z historyków twierdził, że pięćset, drugi oburzał się: no skądże, co najmniej tysiąc! Gdy zaczęli je wymieniać, doszli do wniosku, że murowanych domów mogło być około sześciuset.

Jednak bodaj najważniejszym osiągnięciem monarchii Kazimierza było stworzenie praktyki politycznej, która umożliwiła później powstanie Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Po inkorporacji Rusi wypracowano wzorzec wspólnoty, w której mieszczą się rozmaite prawa i przywileje, różne pamięci historyczne, różne języki, wyznania, a która mimo to sprawnie funkcjonuje. Kazimierzowskie dziedzictwo w tej materii to zresztą w moim przekonaniu jedyny możliwy do zastosowania wzorzec w dzisiejszej Unii Europejskiej.

Kazimierz Wielki doprowadził do sytuacji, w której zawarto w Krewie unię z Litwą. Co zyskiwała Polska na unii w przeddzień Grunwaldu?

- Litewskie najazdy od pokoleń pustoszyły wschodnie rubieże Polski. W zamian za rękę królowej Jadwigi i koronę dla Jagiełły ze wschodniej granicy Polski znikał agresywny, mało obliczalny sąsiad. Ale najważniejsze było zyskanie strategicznego sojusznika, który miał pomóc zrealizować program historycznych rewindykacji na zakonie krzyżackim. Jagiełło zobowiązał się przyjąć chrzest, schrystianizować Litwę i odzyskać wszystkie ziemie utracone przez Koronę. Poprzez przyłączenie wielkiego księstwa czy też połączenie się z nim, w tej kwestii spory historyków trwają już od stulecia, Polska zyskiwała potencjał europejskiego mocarstwa.

A co układ w Krewie dawał Litwie?

- Generalnie wzmacniał pozycję Litwy zagrożonej ekspansją krzyżacką, to oczywiste. Istotna była ewolucja polityki wielkiego księcia Witolda, który co rusz przeskakiwał od jednej koncepcji strategicznej do drugiej. Dwa razy próbował zająć Moskwę i żeby podczas tych wypraw mieć na zachodzie spokój, oddawał Krzyżakom Żmudź. A gdy nie udawało mu się z Moskwą, to wracał do koncepcji silnego państwa litewskiego z ziemiami rodzimymi, czyli także ze Żmudzią. Tego konceptu bez bliskiego sojuszu z Polską zrealizować się jednak nie dało.

Ale były i inne, ważne powody.

Na Litwie nieustannie trwały walki o tron wielkoksiążęcy. Polska korona niesłychanie umacniała w tych rozgrywkach Władysława Jagiełłę, jednego z wielu tamtejszych książąt.

Unia w Krewie rozwiązywała też jeden z podstawowych problemów litewskiej elity władzy. Otóż Litwinów było niewielu, a ich państwo należało do najrozleglejszych w Europie. Na tych ogromnych terenach mieszkali ludzie, którzy już mieli swoją odrębną tradycję kulturową, swój język, swoje wyznanie, którzy - w odróżnieniu od Litwinów - umieli już czytać i pisać, mieli wspaniałą architekturę, malarstwo. Przed Litwinami stanęło w II połowie XIV wieku pytanie, co zrobić, by nie zostać zdominowanym przez słowiańskich, ruskich poddanych.

Przyjęcie katolicyzmu, związek z Polską umacniały Litwinów w wewnętrznej polityce Wielkiego Księstwa.

W latach poprzedzających Grunwald na arenę dziejów nagle wkraczają polscy intelektualiści, którzy rozwijając nowatorskie koncepcje o wojnie sprawiedliwej, o prawie do nawracania pogan bez przemocy, próbują ograniczyć poparcie Zachodu dla państwa zakonnego.

- To rzeczywiście jest czas, kiedy pojawia się polski intelektualista, i to pojawia się w wielkim stylu. Ale ten intelektualista nie wziął się z nicości. Już w otoczeniu Łokietka był krąg ludzi naprawdę, w europejskiej skali, mądrych. Intelektualiści Polski kazimierzowskiej - Jarosław Bogoria Skotnicki, Janisław, i Polski jagiełłowej, jak Stanisław ze Skalbmierza, Paweł Włodkowic czy Jakub Parkoszowic, autor pierwszego polskiego podręcznika ortografii, byli ludźmi świetnie wykształconymi, otwartymi, mieli oryginalne poglądy.

Także cała grupa panów krakowskich, która doprowadziła do unii z Litwą, reprezentowała wysoki poziom. Oni studiowali w Bolonii, Padwie, jeździli na turnieje rycerskie do Perpignan, Montpellier, do Włoch, Niemiec, Czech, na Węgry. Rozumieli, co się w Europie dzieje, rozpoznawali zagrożenia dla Polski. To była elita intelektualna także w skali całego chrześcijańskiego świata.

Czy akcja dyplomatyczna polskiego dworu i intelektualistów przed Grunwaldem coś dała?

- Nie, nic. Ci, którzy wcześniej popierali państwo zakonne, popierali je nadal. A nas popierał jedynie Jan Hus i ci, którzy wierzyli w proroctwa św. Brygidy Szwedzkiej, która w II połowie XIV wieku bardzo ostro krytykowała zakon. Król Anglii powstrzymał swe rycerstwo przed ruszeniem na wojnę u boku Krzyżaków, bo do wyruszenia do Prus zachęcał swych rycerzy jego wróg, król Francji. Kunsztowne polskie przemowy nie miały tu nic do rzeczy. Polscy intelektualiści wielki sukces osiągnęli zaraz po Grunwaldzie, gdy na soborze w Konstancji udało im się odeprzeć kampanię sojuszników i popleczników zakonu przeciw państwu polskiemu i królowi Jagielle.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75480,8130106,Po_bankiecie_zapras...

Jagiełło przystępował do wojny z zakonem osamotniony, bez liczących się sojuszników. Niezbyt to dobrze świadczy o nim jako polityku i strategu.

- Międzynarodowa pozycja Jagiełły przed bitwą pod Grunwaldem wcale nie była taka słaba, jak by się mogło wydawać. Kryzys Kościoła zachodniego sięgnął w tamtym czasie dna. Równolegle urzędowało trzech zwalczających się papieży. I właśnie w chwili najgłębszego upadku swego autorytetu Kościół rzymski osiągnął historyczny sukces w postaci chrystianizacji w wersji łacińskiej ogromnego pogańskiego państwa - Litwy. I w dodatku bez przelewu krwi. Takiego sukcesu Kościół nie miał od X wieku! Jako autora tego sukcesu postrzegano w Rzymie Jagiełłę. To się liczyło. Bardzo.

Co by się stało, gdybyśmy bitwę pod Grunwaldem przegrali?

- Dla nas przegrana nie byłaby katastrofą. Pewnie stracilibyśmy, znowu, Kujawy, może Bydgoszcz, i to wszystko.

Wielkopolska nie byłaby zagrożona?

- Na dworze Zygmunta Luksemburskiego, a był to niezły łobuz, choć nasz szwagier, w roku 1393 powstał pierwszy w historii plan rozbioru Polski, pomiędzy Brandenburgię, Luksemburczyka i Krzyżaków. Zakusy na Wielkopolskę zatem były, ale nie przypuszczam, by nawet w przypadku klęski na polu bitwy mogły się one ziścić.

A poza wszystkim szansa, że pod Grunwaldem przegramy, była naprawdę niewielka.

W trakcie bitwy wcale tak różowo nie było. Wojska sprzymierzonych nie raz musiały opanowywać poważne kryzysy, choćby wtedy, gdy z pola walki pierzchły wojska litewskie, i wtedy, gdy runęła wielka chorągiew królestwa dzierżona przez chorążego Marcina z Wrocimowic.

- A skąd pan o tym wie?

Z "Roczników" Długosza.

- Ano właśnie. Praktycznie wszystko, co wiemy o bitwie, wyczytaliśmy u Długosza, wyinterpretowaliśmy z jego tekstu. Parę tygodni temu byłem na sesji naukowej, na której szwedzki badacz bitwy pod Grunwaldem Sven Ekdahl przedstawiał rozmaite swoje koncepcje na temat przebiegu starcia. Tłumaczył, że opisana przez Długosza zwłoka, z jaką Jagiełło przystąpił do walki, wynikała z faktu, iż w połowie lipca pod Grunwaldem słońce wzeszło po lewej stronie szyku wojsk krzyżackich i trzeba było trochę czasu, by przeszło na południe i zaczęło oślepiać zakonnych rycerzy. To dość dowcipne wyjaśnienie, ale cały ten koncept oparty jest na narracji Długosza.

Podobnie niektórzy historycy wojskowości tłumaczą cofnięcie się wojsk krzyżackich przed bitwą. Dziś zarzucono już dawny pomysł, że chodziło o cofnięcie się za linię przygotowanych uprzednio wilczych dołów, zamaskowanych faszyną i darnią pułapek na jazdę. Krzyżacy po prostu nie mieli czasu na wykopanie ich. Teraz więc manewr wielkiego mistrza tłumaczony jest warunkami geograficznymi. Krzyżacy cofnęli się, by ostatni etap szarży jazdy sprzymierzonych wypadł pod górkę, na północną krawędź kotlinki Wielkiego Strumienia.

Ale znów - skąd wiemy o cofnięciu się linii krzyżackiej jazdy? Tylko i wyłącznie od Długosza.

A moim zdaniem stworzył on nie dokumentalny zapis przebiegu bitwy, lecz średniowieczny odpowiednik scenariusza filmu akcji. Niech pan zwróci uwagę, że wedle Długosza pod Grunwaldem nic nie dzieje się zwyczajnie, zgodnie z logiką okoliczności, jak to w życiu, a nawet w bitwach, zwykle bywa. Każdy długoszowy epizod to najpierw stopniowe narastanie po stronie sprzymierzonych przeciwności, cząstkowych niepowodzeń, a gdy napięcie sięga zenitu, deus ex machina przychodzi szczęśliwe rozwiązanie i sukces bohaterów pozytywnych, czyli naszych. Najpierw Krzyżacy uderzają z potężną siłą na prawe skrzydło sprzymierzonych, obsadzone przez jazdę litewską. Litwini nie wytrzymują impetu zakonnych rycerzy, uciekają. Złośliwiec Długosz napisał nawet, że niektórzy aż się w Wilnie oparli. Robi się coraz groźniej, bo pada chorągiew Królestwa Polskiego. A to już sytuacja na pograniczu klęski, bo chorągiew była znakiem orientacyjnym dla walczących, kreślone nią w powietrzu figury to po prostu rozkazy. Bardzo często w średniowiecznych bitwach upadek chorągwi powodował wybuch paniki i był początkiem katastrofy.

U Długosza Krzyżacy już zaczynają śpiewać pieśń triumfu, "Christ ist erstanden", Chrystus zmartwychwstał, ale Marcin z Wrocimowic jednak jakimś cudem chorągiew podnosi.

W chwilę później wielki mistrz na czele wyborowych kilkunastu chorągwi uderza znienacka i o włos nie zagarnia naszego króla. Już, już jest po nas, gdy nagle Jagiełło zostaje ocalony, a Krzyżacy znikają, po prostu przestają istnieć na polu walki. Ginie wielki mistrz, giną zakonni dostojnicy, Litwini wracają do boju, nasi zdobywają krzyżacki obóz.

No, przepraszam, na podstawie tekstu Długosza można zrobić świetny film, ale czy można precyzyjnie odtworzyć przebieg wydarzeń pod Grunwaldem, mocno wątpię.

No to jak pod Grunwaldem było naprawdę?

- Zupełnie inaczej niż u Długosza. Od początku mieliśmy zdecydowaną przewagę, Krzyżacy nie mieli szansy na zwycięstwo. W trakcie całej tej kampanii walczyliśmy tak, jak w XX wieku zwykli walczyć Amerykanie - jeśli nie mamy zdecydowanej przewagi, jeśli jest ryzyko, że możemy przegrać, to się nie bijemy.

Szacunki liczebności obu armii pod Grunwaldem różnią się, ale nie ulega kwestii, że sprzymierzeni mieli zdecydowaną przewagę liczebną, zaś rycerze obu stron byli podobnie uzbrojeni i wyszkoleni. Dotyczy to też jazdy litewskiej.

Z pewnością też wyższe było morale sprzymierzonych. W końcu bili się o swój kraj ze znienawidzonym wrogiem, a dla rycerstwa zachodniego była to tylko jeszcze jedna przygoda wojenna. Książę mazowiecki Janusz, który walczył pod Grunwaldem, po zwycięstwie popłakał się ze szczęścia jak białogłowa. Miał powód. Wcześniej Krzyżacy wzięli go pod Złotoryją w pęta.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75480,8130106,Po_bankiecie_zapras...

W 1410 roku Jagiełło niczego nie pozostawił przypadkowi. Na długo przed wybuchem wojny Polacy starannie przygotowali wyprawę. Zgromadzono zapasy żywności, opracowano plan kampanii, pod Kozienicami w tajemnicy zbudowano wielki most na łodziach, który w czerwcu 1410 roku sprawnie spławiono Wisłą do Czerwińska i tam zmontowano. Polska armia w rekordowym czasie trzech dni przeprawiła się przez Wisłę i połączyła z siłami litewskimi, unicestwiając wszelkie wcześ-niejsze plany wojskowe wielkiego mistrza.

Gdy pod Kurzętnikiem Jagiełło zobaczył, że Ulrich von Jungingen umocnił przeprawę przez Drwęcę, nie ryzykował jej forsowania i odmaszerował na wschód, by spalić krzyżackie Dąbrówno. Król popełniał też błędy, ale w zasadzie na zimno wykorzystywał wszystkie swoje przewagi i możliwości.

To co z Długoszowej relacji pozostaje prawdą? Ucieczka Litwinów była faktem czy zmyśleniem?

- Moja babka na takie pytania odpowiadała mi: nie garb się! Nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie o przebieg bitwy, także na prawym skrzydle sprzymierzonych, bo wszystko, co wiemy, wiemy od Długosza. Coś jednak na rzeczy musiało być, bo sprawa z ucieczką Litwinów to fakt zbyt poważny, by dziejopis wyssał go z palca. Można założyć, że Litwini w pierwszej fazie bitwy zostali odrzuceni z prawego skrzydła sił sprzymierzonych. Ale zapewne część ich jazdy wróciła później na pole bitwy.

Litwini uciekli, jak chcą historycy polscy, czy wykonali błyskotliwy manewr ucieczki pozorowanej, jak uważają Litwini?

- A tego to dowiemy się z białorusko-litewskiego filmu "Grunwald - dzień żelaza", o ile w końcu zostanie on zaprezentowany. Zdaje się, że przy realizacji pierwsze skrzypce mieli grać Białorusini, więc nie zdziwiłbym się, gdyby z filmu wynikło, że Litwini uciekli, a bitwę pod Grunwaldem wygrały pułki białoruskie.

A dwa miecze przyniesione przed oblicze Jagiełły były przejawem bezmiernej krzyżackiej pychy, jak chciał Długosz i królewscy propagandyści?

- To był rycerski obyczaj, nic więcej. Właśnie odchodził do lamusa. W XV wieku, zwłaszcza w drugiej połowie wojny stuletniej, na polach bitew zaczynają dominować wojska zawodowe, zaciężne lub najemne, które jakimiś głupimi mieczami wręczanymi przed bitwą nie zawracały sobie głowy.

Była szarża krzyżackich chorągwi odwodowych z wielkim mistrzem na czele?

- Całkiem możliwe, ale z pewnością nie była to, jak sugeruje Długosz, akcja, która mogła odmienić losy bitwy. Była to szarża desperacka, skazana na porażkę.

Wielki mistrz pędził na czele odwodu?

- Dość to prawdopodobne. Ulrich von Jungingen nie uchodził za dobrego wodza. Jego poprzednik, a brat Ulricha, Konrad, umierając, przestrzegał kapitułę zakonu przed wybraniem go na wielkiego mistrza. Konrad uważał Ulricha za głupca. I chyba miał rację, bo ruszanie władcy do szarży na czele swych chorągwi było wtedy w Europie szczytem nieodpowiedzialności. W czasach Grunwaldu władcy podczas bitwy z reguły trzymali się w tyle, za szeregami walczących i z dogodnego wzniesienia, z lepszym lub gorszym skutkiem, próbowali dowodzić wojskami. Mało tego, przed bitwą z reguły przygotowywano doborową eskortę i rozstawne konie, by w razie przegranej ewakuować władcę w bezpieczne miejsce. Bezkrólewie było znacznie groźniejsze od militarnej klęski i utraty części armii.

A czy rycerz von Koekeritz rzeczywiście samotnie zaatakował Jagiełłę?

- Możliwe, czemu nie. Jest szarża, przez szczelinę hełmu zwanego psim pyskiem widać naprawdę niewiele. I nagle Koekeritz dostrzega kilku strojnych panów na koniach. A nuż weźmie którego do niewoli i potem sowicie obłowi się okupem?

Rusza zatem na nich, nie mając pojęcia, że atakuje polskiego króla. Taki szaleńczy atak całkiem nieźle mieści się w realiach tamtego czasu.

Wedle Długosza pola grunwaldzkie spłynęły krwią rycerzy krzyżackiej armii, zwłaszcza braci zakonnych, zaś sprzymierzeni niemal nie ponieśli strat.

- Rzeczywiście, mamy zdumiewająco mało danych dotyczących strat polskiej armii. A straty powinny być, w końcu walczący tłukli się przez sześć godzin. Jedyne logiczne wyjaśnienie jest takie, że po polskiej stronie nie zginął nikt znany i znaczący, którego śmierć odnotowałyby źródła z epoki. Jak to możliwe, skoro zginęła większość braci zakonnych?

W początkowej fazie bitwy, gdy walka była wyrównana, straty po obu stronach musiały być zbliżone, i to spore. Ale ginęli zapewne rycerze słabiej uzbrojeni, marnie wyszkoleni. Ci ważniejsi, lepiej przygotowani, nie pozwalali się wyeliminować. Wszystko zmieniło się w chwili załamania się szyku wojsk zakonnych. Największe straty wszystkie armie ponoszą podczas ucieczki.

Sprzymierzeni narąbali wtedy mnóstwo przeciwników. Powszechna nienawiść do Krzyżaków sprawiła, że podczas pościgu polowano zwłaszcza na braci zakonnych.

Jak wielka była ta nienawiść, dokumentują fragmenty pieśni ludowej spisane 200 lat po bitwie, gdy król Zygmunt III kazał przygotować księgę pamiątkową zwycięstwa grunwaldzkiego. Częściowo zachowała się ona w zbiorach Ossolineum: "Bito Niemce jako cielce i Niemkinie jako świnie i Niemczęta jako psięta". W moim przekonaniu pieśń ta nie ma nic wspólnego z Grunwaldem, jak niekiedy przyjęło się uważać, lecz powstała wcześniej, po najeździe Łokietka na Płowce.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75480,8130106,Po_bankiecie_zapras...

Pod Grunwaldem Polacy i Litwini zabijali i walczących, i uciekających, i poddających się. A po zdobyciu krzyżackiego obozu zwycięzcy wymordowali tych, którzy tam się schronili. To była straszliwa rzeź.

Epizody z dzieła Długosza często jednak zawierają historyczne fakty.

- Odnotowane przez niego najważniejsze, charakterystyczne fakty zapewne miały miejsce, choć kronikarz mógł je zapisać w mocno zniekształconej formie. Uważam, że nie zgadza się teza najważniejsza: to nie była wyrównana bitwa, sprzymierzeni mieli od początku do końca wyraźną przewagę i na zimno, bez podejmowania zbędnego ryzyka, przewagę tę wykorzystali.

Nie wykorzystali jednak zwycięstwa.

- W jakim sensie?

Nie zdobyli Malborka.

- Bo nie mogli. Posiłki von Plauena musiały dotrzeć do zamku szybciej od zmęczonej walką armii sprzymierzonych.

Pierwsi uciekinierzy spod Grunwaldu dotarli do Malborka przed von Plauenem.

- Nikt nie biega szybciej od uciekiniera z pola przegranej bitwy. Jagiełło nie mógł pędzić pod Malbork na złamanie karku, bo nie był pewien rezultatu bitwy, na pomoc Krzyżakom szli przecież Inflantczycy. Król nie miał szansy zająć Malborka z marszu, nie mógł go zdobyć szturmem ani oblegając. Głód szybciej pojawiłby się w obozie trzydziestotysięcznej armii sprzymierzonych pod murami Malborka niż wśród dobrze zaopatrzonej załogi zamku.

Jeśli już można by mieć do Jagiełły pretensje o zmarnowane szanse, to o jego pasywną postawę wobec buntu pruskich mieszczan i biskupów. Miasta wymówiły zakonowi posłuszeństwo, ale król nie potrafił tego wykorzystać. Krzyżacy szybko spacyfikowali represjami miasta w swoim państwie.

Ale bitwa pod Grunwaldem mimo to była wielkim sukcesem. Nie była to bitwa o znaczeniu lokalnym. Stworzyła ona nową jakość w Europie Środkowej. Otworzyła drogę do upadku państwa zakonnego. Dwadzieścia lat po bitwie powstał Związek Pruski. Choć później przegrywaliśmy wielkie bitwy z zakonem, jak choćby pod Chojnicami, to wygrywaliśmy wojny. Role po Grunwaldzie odwróciły się - teraz to państwo zakonne znalazło się w defensywie. Prawdziwe owoce zwycięstwa przyszło zbierać dopiero po upływie półwiecza. Otwarta przez Gdańsk droga na morze pozwoliła Polsce stać się spichlerzem i zapleczem surowcowym zachodniej Europy. Dzięki zyskom z eksportu zboża, później wołów, drewna budowlanego na statki, miodu, czeskiej i węgierskiej miedzi, srebra, ołowiu Polska mogła wkroczyć w swój złoty wiek.

Grunwald miał też inny ważny skutek - na jego polach skończyła się międzynarodówka rycerska. Nazywam to zjawisko międzynarodówką, bo kojarzy mi się ono z udziałem międzynarodówki lewicowej w wojnie domowej w Hiszpanii w XX wieku. Po Grunwaldzie skończyło się środowisko opiniotwórcze, które narzucało europejskiemu rycerstwu styl życia, wzorce zachowań, już nie spotykali się Portugalczycy z Węgrami, Sycylijczycy z Irlandczykami... To był koniec epoki. Rycerska wspólnota znikła.

Dlaczego to właśnie Grunwald stał się najjaśniejszym punktem pamięci historycznej Polaków?

- Zwycięska bitwa najsilniej przemawia do wyobraźni, rozpala namiętności. Już kilkanaście lat po bitwie w dniu 15 lipca ustanowione zostało pierwsze znane polskie święto narodowe. Kazimierz Jagiellończyk kazał rozstawiać na ulicach Krakowa beczki z piwem, iluminować miasto, rozrzucać monety. Jagiellonowie uprawiali swoisty kult zwycięstwa grunwaldzkiego, bo było ono dla nich przepustką do wielkości dynastii.

Grunwald zawsze był użyteczny jako propagandowe narzędzie. Zawsze można było przypisać mu jakiś aktualny, wygodny sens. Każda wojna z Niemcami była okazją do wywoływania ducha Grunwaldu. W 1914 roku wielki książę Mikołaj, naczelny wódz armii carskiej, nawoływał Polaków w odezwie, by nie zardzewiał miecz Grunwaldu. A trzydzieści lat później grunwaldzka symbolika została zawłaszczona przez komunistów polskich w ZSRR - Grunwald zaroił się w politycznych pogadankach dla żołnierzy I Korpusu i I Armii w ZSRR, dla lewicowych partyzantów ustanowiono w 1944 roku Order Krzyża Grunwaldu. Władze PRL-u traktowały Grunwald nieledwie jak protoplastę Układu Warszawskiego - w końcu zjednoczeni słowiańscy wojownicy zwycięsko walczyli tam z Krzyżakami, znakomicie symbolizującymi agresywny - oczywiście - pakt

NATO. A żeby ten średniowieczny Układ Warszawski prezentował się lepiej pod względem ideologicznym, wbrew faktom podtrzymywano Matejkowski koncept udziału w bitwie rzesz chłopów, pieszych wojowników. Naprawdę zaś Grunwald był bitwą konnego rycerstwa.

600 lat po bitwie tysiące entuzjastów przebierają się w repliki zbroi i odtwarzają bitwę, tak jak to Długosz opowiedział.

- Jest w micie Grunwaldu zniewalająca siła. Grunwald przesłonił nam karty historii znacznie piękniejsze, choćby dorobek konfederacji warszawskiej w dziele budowania wolności obywatelskich. Młócka i rozlew krwi zawsze budzą większe zainteresowanie niż tolerancja i życzliwość.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75480,8130106,Po_bankiecie_zapras...
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,81048,8148422...

Warmińsko-mazurscy radni uczcili 600-lecie bitwy pod Grunwaldem
PAP
2010-07-17, ostatnia aktualizacja 2010-07-17 10:30

Warmińsko-mazurscy samorządowcy zebrani w sobotę na Sejmiku Grunwaldzkim podkreślili, że zwycięstwo sprzed 600 lat zapoczątkowało budowę w centrum Europy nowoczesnego i tolerancyjnego państwa - Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
Zaznaczyli, że dziś, żyjąc we wspólnej Europie, szanujemy własną odrębność, ale współpracujemy na rzecz społeczności lokalnych i ogólnoeuropejskich.

W proklamacji grunwaldzkiej podpisanej w 600-lecie bitwy pod Grunwaldem radni sejmiku województwa warmińsko-mazurskiego, powiatu ostródzkiego i gminy Grunwald podkreślili, że bitwa zrodziła definicję wojen sprawiedliwych i niesprawiedliwych, przyniosła też nową wizję Europy Środkowej jako wspólnej Europy państw i narodów.

Jak zaznaczyli, konsekwencją Grunwaldu był cywilizacyjny postęp w gospodarce, kulturze i nauce oraz stworzenie rządów opartych na demokracji, wówczas nazywanej szlachecką.

"Dziś, upamiętniając bitwę pod Grunwaldem, podkreślamy prawdę, że ziemia nie należy do tych, którzy zawładnęli ją orężem, ale do tych, którzy codzienną pracą przyczyniają się do jej rozwoju" - napisali samorządowcy.

Radni zadeklarowali, że uczynią wszystko, aby młode pokolenia w Polsce i krajach na kontynencie, pamiętając o historii, mogły realizować marzenia we wspólnym europejskim domu.

Oryginał proklamacji grunwaldzkiej przekazany będzie do muzeum bitwy znajdującego się na Polach Grunwaldzkich i przesłany do najwyższych władz.

Źródło: PAP
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8148646...

Rekordowe tłumy pod Grunwaldem. Wojska polsko-litewskie rozgromiły Krzyżaków: "Na pohybel!"
asz, PAP
2010-07-17, ostatnia aktualizacja 2010-07-17


Obrazek


Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Inscenizacja bitwy pod Grunwaldem zakończona - na polach wojska Polski i Litwy ścigają już niedobitki sił zakonnych. Na sobotnią inscenizację bitwy przyjechał ponad 100 tys. widzów. Wiele osób nie miało szans, żeby dotrzeć na inscenizację. Utknęli w wielokilometrowych korkach.
W wyjątkowo widowiskowej, godzinnej inscenizacji brało udział 2 200 rycerzy. Na miejsce bitwy przyjechali konno głównodowodzący obu stron - król Władysław Jagiełło i książę Witold oraz Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego Ulrich von Jungingen.

"Zwyciężymy! Do boju biało-czerwoni!"

Około godziny 14 na pola grunwaldzkie wyjechało rycerstwo wojsk polsko-litewskich oraz Zakonu Krzyżackiego. Przechodzili także łucznicy i piechota. Wojowie przechodzili przed szpalerem publiczności, która entuzjastycznie ich pozdrawia. I krzyczy "na pohybel".

W stronę Krzyżaków ze strony publiczności padały okrzyki "na pohybel", natomiast wojska polskie, litewskie i sprzymierzone były witane okrzykami "zwyciężymy, do boju biało-czerwoni".

Bitwa pod Grunwaldem. Inscenizacja

Rycerstwu przed bitwą towarzyszyły białogłowy, tzw. pojki, które podają wodę rycerzom zakutym w zbroje od stóp do głów. Ocierały im też pot z czoła.

Wielki mistrz zakonu padł w bitwie o 14.51

Potyczkom chorągwi rycerskich towarzyszyła z głośników opowieść o największej bitwie średniowiecznej Europy.

Najbardziej ekscytującym momentom, upadkowi chorągwi z białym orłem czy atakowi na króla Władysława Jagiełłę, towarzyszyła podniosła muzyka - Bogurodzica, średniowieczne pieśni, ale i Dead Can Dance przy scenie śmierci Wielkiego Mistrza.

Wielki Mistrz Zakonu padł w bitwie o godz. 14.51. Wojska Polski i Litwy ścigały już potem tylko niedobitki sił zakonnych. Wielka inscenizacja bitwy skończyła się krótko po godzinie 15.

Litwini utknęli w korkach

Na sobotnią inscenizację bitwy przyjechało ponad 100 tys. widzów. Takich tłumów współczesny Grunwald jeszcze nie widział. Sieć telefonii komórkowej jest przeciążona. Ludzie zajmowali miejsca kilka godzin przed rozpoczęciem inscenizacji.

Na drogach dojazdowych na Pola Grunwaldzkie utworzyły się wielokilometrowe korki. Według policji ludzie w stojących samochodach nie mają szans zdążyć na inscenizację bitwy. Wśród stojących w korkach pojazdów jest wiele na litewskich rejestracjach.

Karetki nie mają jak dojechać do wypadków

Doszło do kilkunastu kolizji i poważniejszych wypadków. Karetki z trudem przedzierały się przez zakorkowaną szosę. Nie ma na razie dokładniejszych informacji o poszkodowanych. Jedynie motocykliści poruszali się bez większych problemów, choć powoli.

Z wyjazdem po bitwie także było wyjątkowo ciężko. Kolejka samochodów, które wyruszyły tuż po bitwie jednokierunkową droga do Stębarka jeszcze po godz. 16 prawie się nie poruszała.

O godz. 16 przeleciały nad Polami Grunwaldzkimi wojskowe samoloty. Po południu mają wystąpić zespoły muzyczne, m.in. Armia, wieczorem przewidziano pokaz ogni sztucznych. Przez cały dzień czynny jest średniowieczny jarmark z kilkuset stoiskami.
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,81048,8148700...

Grunwald: Msza św. z okazji 600-lecia bitwy
KATOLICKA AGENCJA INFORMACYJNA
2010-07-17, ostatnia aktualizacja 2010-07-17 14:10

Chcemy wspomnieć tych, którzy tu polegli, którzy stali na przeciw siebie, mieli nadzieję, wierzyli w jednego Boga - powiedział abp-senior Edmund Piszcz, podczas Mszy św. odprawionej z okazji 600-lecia bitwy grunwaldzkiej, w której uczestniczyli władze województwa warmińsko-mazurskiego, władze samorządowe, goście z zagranicy, harcerze, młodzież, i licznie zgromadzeni turyści.

Emerytowany metropolita warmiński zaznaczył, że zwycięstwo wojsk księstwa litewskiego, wojsk mołdawskich, smoleńskich, nie zostało właściwie wykorzystane. Dlatego warto podkreślić dwa przesłania, jakie to wydarzenie niesie: klęską może być nie przegrana, ale przegrane zwycięstwo, i drugie - trzeba walczyć ze złem, ale nie wolno dać opanować się nienawiści, bo jest złą siłą, która jest zawsze ślepa.

W tym kontekście abp Piszcz zwrócił uwagę na postawę króla Jagiełły, który dowodził bitwą. Każda bitwa niesie ze sobą zgrozę, bo wzbudza chęć odwetu, pragnienie zemsty - mówił arcybiskup. Jagiełło, nasz polski król, który przed bitwą wysłuchał Mszy św., postąpił zgodnie z nakazem ewangelicznym. Do niewoli dostało się 14 tys. jeńców. Można było na nich dokonać zemsty. Jagiełło tego zabronił. Wypuścił ich i wyposażył, żeby mieli co jeść i jak przeżyć.

Hierarcha zauważył również, że ci, którzy polegli, byli z różnych stron Europy, można powiedzieć, że była to wojna europejska. Ci, którzy polegli, byli znakiem, że wzajemne animozje się skończyły; że to miejsce może stać się symbolem zrozumienia, miłości, dobra.

Na zakończenie emerytowany arcybiskup warmiński wyraził nadzieję, że w miejscu bitwy zrodzi się pojednanie narodów, pojednanie ludzi. Wielkim darem Boga i człowieka jest bowiem pokój, który rodzi się w sercu człowieka. Bóg jest Bogiem pokoju.

Niech zostanie zapamiętane przesłanie grunwaldzkie, żeby zwycięstwo nigdy nie przerodziło się w przegraną, żeby nigdy nie spowodowało nienawiści, żeby miłość zwyciężyła zło. Umiejmy się jednać, wprowadzać pokój - wtedy będziemy mogli nazwać się błogosławionymi, tzn. szczęśliwymi - zakończył arcybiskup - senior.
Adrianna Adamek

Adrianna Adamek "Prawdziwym
powołaniem człowieka
jest to tylko, do
czego ...

Temat: Echa Grunwaldzkie...

http://www.tvn24.pl/12690,1665332,0,1,grunwald-krzyzac...

Grunwald. Krzyżacy z łapanki
DZIŚ WIELKA BITWA

Tak jak 600 lat temu, na grunwaldzkich polach dojdzie do starcia wojsk krzyżackich z polsko-litewskimi i ich sprzymierzeńcami. O godzinie 13.00 rycerstwo wyjedzie w szyku bojowym na pole bitwy. Godzinę później rozpocznie się bój. Potrwa około 60 minut.
W inscenizacji ma wziąć udział ponad 2 tysiące śmiałków z bractw rycerskich z Polski i Europy, m.in. Czesi i Mołdawianie, a także Tatarzy. Na miejscu obejrzy ją ponad 120 tysięcy osób.

Upał jak w 1410!
Próba generalna Grunwaldu
Ostatnie formowanie szyków, przemarsze wojsk i testy na strach przed... czytaj więcej »

Według zapowiedzi meteorologów termometry mają pokazać w sobotę ponad 30 st. Celsjusza. Najsilniej wysoką temperaturę odczują rycerze w wielokilogramowych zbrojach.

Na miejscu są na szczęście ratownicy i lekarze, którzy zapewniają, że są przygotowani, by nieść wszelką pomoc. Także tym, którzy ucierpią z powodu upału. Są też chirurdzy, którzy będą szyć ewentualne rany u poszkodowanych w czasie bitwy rycerzy.

Ktoś musi przegrać, by wygrać mógł ktoś
"Każdy z nas ma swoje Grunwaldy"
- Każdy z nas ma swoje Grunwaldy, kiedy można poczuć smak zwycięstwa i... czytaj więcej »

Bitwa pod Grunwaldem, to nie tylko szarżujący Polacy i Litwini. To także przegrani rycerze Zakonu Krzyżackiego. W tym roku chętnych do poddania się rozkazom Ulricha von Jungingena było na tyle mało, że musieli w rolę przegranych wcielić się Polacy. - Dowódca mówi: panowie, teraz się kładziemy i tak przegrywamy - mówi Mateusz Kulpas, jeden z uczestników inscenizacji.

Na polach Grunwaldu, przez sąsiadów z zachodu zwanego Tannenbergiem, pojawił się jeden z najbardziej znanych Niemców w Polsce - Steffen Moeller, który jest właśnie w trakcie kręcenia filmu o naszym kraju. - Tu jest 20 narodów. Rozmawialiśmy już z Rosjanami, Litwinami... Brakuje tylko Chińczyków - żartuje satyryk, który niechęć do uczestnictwa swoich rodaków w wydarzeniu tłumaczy faktem, że Krzyżacy bitwę przegrali.
"Hollywoodzkie scenariusze przy polskiej historii wysiadają"
Grunwald w hollywoodzkim stylu. Tomasz Bagiński, najsłynniejszy polski... czytaj więcej »

Bo jesteśmy brutalni

Jednak zdaniem Michaela z Berlina powód jest inny. - Po pierwsze: jest daleko. Po drugie: dla Polaków ta impreza to święto. U nas nikt o tym nie słyszał - tłumaczy. Niemiec twierdzi też, że kolejnym powodem jest przyjęty przez Polaków sposób walki. - Gracie na "full kontakt", agresywnie. Niemieckie grupy wolą choreografię - mówi Michael.

Po przegranej - niemieckiej stronie znaleźli się także Ślązacy, którzy odgrywają role rycerzy chorągwi Konrada VII Białego. Uznają jednak, że ma to swoje plusy. - Zachowała się księga zaciągowa z Malborka. Są tam wymienieni rycerze będący na służbie Zakonu, pobierający żołd i są wypisani z imienia, nazwiska i herbu - opowiada Piotr Olejnik, jeden ze Ślązaków. Dzięki temu wiedzą oni w jaką postać konkretnie się wcielają.

Wszyscy odgrywający rolę przegranych tłumaczą jednak, że to żadna hańba przegrać pod Grunwaldem. - To jest szoł w którym każdy wygrywa. To walka o przyjaźń i historię - stwierdza Stefan Bastigkeit.

ktom/tr



Wyślij zaproszenie do