Temat: 50 płonących kościołów – w cieniu krwawych zamieszek w...

Egipscy Koptowie płacą sporą cenę za poparcie, jakiego udzielili wojskowym, którzy obalili prezydenta islamistę Mohameda Mursiego. Gdy na ulicach Kairu służby bezpieczeństwa masakrują zwolenników Bractwa Muzułmańskiego, to oni grają rolę kozłów ofiarnych. Przy bierności armii i policji od wczoraj zniszczono dziesiątki chrześcijańskich świątyń, domów i sklepów.

525 zabitych, 3572 rannych – to najnowszy tragiczny bilans zamieszek w Egipcie, gdzie służby bezpieczeństwa ścierają się ze zwolennikami Bractwa Muzułmańskiego. I choć trudno przewidzieć wszystkie konsekwencje tych wydarzeń (być może w grę wchodzi nawet wojna domowa), o jednej powiedzieć można z całą pewnością - to sekciarska przemoc, której ofiarą już teraz padają egipscy chrześcijanie, czyli Koptowie.

Kościoły w płomieniach

Z jednej strony można powiedzieć, że akty agresji wobec wiernych kościołów koptyjskich to nic nowego. Powtarzają się bowiem regularnie od rewolucji z 2011 roku, która obaliła "świeckiego" prezydenta Hosniego Mubaraka. Z drugiej – zaskakuje skala, z jaką mamy do czynienia tym razem.

Z wyliczeń Amiry Mikhail, autorki bloga "Nile Revolt" wynika, że co najmniej 45 kościołów zostało zaatakowanych i spalonych, już po tym, jak służby postanowiły rozprawić się z protestującymi zwolennikami Bractwa Muzułmańskiego. Inne źródła podają, że zaatakowano więcej niż 50 obiektów.